czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 40



Hej, mam na imię Luiza, i jeżeli chcesz spędzić ze mną ten dzisiejszy dzień, to zapraszam.
Jak może zapewne czytałeś poprzedni odcinek (aha) z mojego nudnego życia, możesz spostrzegawczo zauważyć, iż dowiedzieliśmy się, że mój kumpel któremu na imię Fabian, posiada grę na plejaka o nazwie tak zwanej "Just Dance".
(Musicie mi jednak wybaczyć, ale wzięłam piosenki także z obecnych części, ale było by za nudno! :D)
No więc, co, no. Co ja mogę powiedzieć o takim obrocie spraw.
- Ja chcę pierwszy! - Karol chyba od rana jakiegoś Adechadeta złapał, bo skacze jak popierdolony, grzecznie mówiąc.
Także ten.
Więc dajmy mu to pięć minut niech zabłyśnie. Ale razem z nim zabłysną także Bartuś Kuraś, Fabiś Drzyzgacz, i Andri Wronacz.
Zabłysną swą umiejętnością ą i ą i ą, wszędzie tylko ąą.
Łotewer.
Będą pląsać do "Ghostbusters"
Jak ja kocham tą piosenkę.
Ale, ale, nie żeby było tak prosto, łatwo i po maśle.
Oprócz pląsów na podłodze zwanej także i sceną, muszą także i śpiewać.
Dla kogoś kto na przykład akurat zna ten kawałek, to może nie jest trudne, bo pacza tylko na ludzi w telewizorku jak tańczą, ale jeżeli ktoś nie zna owej piosenki, no to sorry Gregory, musisz być wybrykiem natury i jednym okiem paczać tu a drugim tam. Tak zwany muchołap. Lub łapacz much. Stare dobre czasy 6 klasy...
Łotewer.
Oni zaczęli densić, a my się śmiać. No cóż, co ja mogę powiedzieć o ich tańcu. Jest trochę zabawny a bardzo to w chuj śmieszny.
- Panowie, takie 2/10 - powiedziałam wycierając łez spod oka.
Widzicie? Ich taniec był tak piękny, że aż się popłakałam. To było coś pięknego, niczym "Jezioro Łabędzie" czy tam łabędzi, jak "Mona Lisa" Pabla Picasso, to było po prostu piękne. To było coś tak pięknego, że idzie się popłakać, to było coś...... No kurwa coś pięknego
To je właśnie just dance.
- Ale coś słabo ze śpiewaniem.  
- Luiza, dawaj podbijaj parkiet
- Śmieszne Fabian. Wiesz, że nie umiem densić.
- To się nauczysz.
- Nie chcę.
- No ze mną nie zadensisz?
- No nie no, z tobą ziomek zawsze.
Podniosłam się jakoś bo straszni się rozleniwiłam, a w dodatku Krzysiek ta leniwa dupa położyła na mnie swe nogi. Tak to już bywa.
- Daj mi ktoś kontrore.... kontrorer..... kontlolel.... kontr...kontl...no kurwa no. kontlorel,...
- Kont-ro-ler. Potwórz. - dzięki, Krzysiu. Tylko ty jeden mi pomogłeś.
- Kont-lo-rer.
- Aż se to musiałaś wyklaskać. - zarechotał Piter.
- Żebym ja zara ciebie nie wyklaskała.
- Fight me. - rozłożył ręce.
Uderzyłam dwa razy pięścią w otwartą rękę.
- Luiza, powtórz. Kont-ro-ler.
- Kont-ro-rer, kontlorel...... no kuźwa no, kontro...kontr...kontl... ehhh....... to. Daj mi to. - wskazał na kontr... kontl... kontro.... no to czym się steruje.
- Luiza, po prostu wstyd. - westchnął Fabian podając mi kontlolel.
- A co w ogóle tańczymy?
- No jak to co? Macarenę!
- Ja pierdole, co wy macie z tą Macareną?
- No bo to jest fajna piosenka, co ty chcesz.
No i w sumie tańczyła nas czwórka, czyli tyle ile trzeba. Czwórka, czyli ja, Fabian, Krzysiek, Michał Ka, end Rafał Be.
- Ale to jest jakieś inne........ - powiedziałam gdy nagle wyskoczyły jakieś kroki zupełnie z dupy.
Ale spokojnie dotańczyliśmy, mimo iż kroki do tej oto piosenki były mega trudne,.. No dobra, Jezu tylko dla mnie, a ja nie umiem tańczyć.... Podobno. A jak jest na prawdę to nie wiem.
Miałam w sumie 4 i pół gwiazdki, więc nie jest źle.
Jestem od nich lepsza, więc jest spoko.
A nie umiem tańczyć.
Podobno.
- EEEEEEEEEEEEEEEEJJJ!!! Jest "I'm sexy and I know it"!!! - wrzasnął Krzysiek.
- Ja chcę to tańczyć! - jarnął się Piterson.
- Nie, ja byłem pierwszy!
- E, nie? Ja byłem pierwszy?
- Nie kłóć się ze starszym, taka rada na przyszłość i na teraźniejszość. - odepchnął Nowakowskiego biodrem i włączył tę, tą, nie ważne oto piosenkę.
Ale Piterson nie dał się tak łatwo zbyć, i stanął obok niego i też densił.
Takie suprajs madafaka.
Nagrałam Krzyśka jak densił. Jak kiedyś będzie sławny to będę go tym szantażować. Hehehehehehehehehe
Albo wrzucę na insta. Niech inni też mają bekę.
Następna piosenka do tańczenia.
Tak zwane "that power"
Tera ja podbijam parkiet.
- Daj mi to. - wskazałam na....  tę rzecz której nazwy nie wypowiem.
- A co to jest? - Fabian, ty mnie nawet nie denerwuj.
- To coś czym się steruje. - Ha.
- Eeee, myślałem że się znowu z ciebie ponabijamy.
- Zaraz ja się z ciebie ponabijam. - kopnęłam go w tyłek.
Oddał mi.
To ja oddałam jemu.
A on oddał mi.
Ale to ja znów wzięłam wszystko w swoje ręce i go kopnęłam ostatecznie.
- Luiza no jak ty się zachowujesz? - powiedział Krzysiek. Och, jaki przykładny starszy brat.
- No właśnie. Zachowanie naganne.
Gdy skończyli gadać jakie mieli zachowanie w szkole zaczęliśmy w końcu swoje pląsy.

W sumie to ja chyba zawsze miałam wzorowe. A nie, w 5 i 6 klasie miałam bardzo dobre.
Jaki ze mnie przykładny uczeń.
Albo pamiętam jaki był ze mnie kujon z matmy. O Boże, wszyscy chcieli ze mną siedzieć, żeby ode mnie ściągać.
Ale tę przyjemność miała tylko Laura, która zawsze ze mną siedziała. A, no i ściągała ode mnie.
No ale za to ja ściągałam od niej na przyrce. Nie znosiłam tego przedmiotu. Z resztą ta babka co go uczyła była okropna. Oceniała w chuj niesprawiedliwe.
No, ale to tylko tak poza tym.
- Które palce wy pokazujecie?! - Piter zalewał się śmiechem z resztą jak pozostali.
Oczywiście można się domyślić, że pokazywaliśmy fakery.
No bo nam się pomyliło no, kucze.
- Dupa Jaś.
I dalej wystawialiśmy fakersy.
Nagle nie wiadomo z jakiego powodu Fabian który jest leniwą dupą i nie chciało mu się ze mną tańczyć, pierdolnął mnie nogą w moją dupcię. Więc no co. No co ja mogłam zrobić? Odwróciłam się i też go kopnęłam. A akuratnie była dobra okazja, bo mu spadł telefon pod łóżko i tak się jakoś wykręcił, że na dupie nie siedział, więc, kim ja bym była, gdybym go też nie pierdolnęła?
- Ała, no! - podniósł swój telefon i siebie przy okazji.
- Ty mnie najpierw pierdolnąłeś.
- Przepraszam cię Luiza nie bij mnie już. - powiedział płaczliwym głosem.
- No i to właśnie chciałam usłyszeć.

No. No i ogólnie to było bardzo śmiesznie.
I w tym momencie może zakończmy ten dzień, zróbmy takie jak w niektórych filmikach na You Tubie ciach, i czarny obraz.

..................
No dobrze Luiza, skoro już tak sobie umyślałaś....
Nudny ten rozdział (i mega krótki !!!) jak flaki z olejem czy jakoś tak, po a tym był pisany nie wiadomo ile, więc przepraszam.  Ale drugi już się robi, i mam nadzieję że będzie mega zajebiście śmieszny, przynajmniej mnie to bawi do łez, więc mam nadzieję, że i Wy wylejecie wiadro łez ze śmiechu.
Ja Was żegnam i idę łapać pokemony.

wtorek, 7 czerwca 2016

Rozdział 39

Elo, ja teraz przejmuję tego bloga, bo Luiza kopła w kalendarz na najbliższe 5 godzin. Dzień Dobry!


A może tak po ludzku? Może powiesz kim jesteś, gdzie jest Lui, co się z nią stanęło, bo tak nagle wpadłeś jak bomba do piwnicy, nikt nie wie o co ci chodzi, czy może Luiza dedła, czy może ty ją kilłeś, powiedz coś.
...
No więc jak już mówiłem, Lui tymczasowo kopła w kalendarz na najbliższe 5 godzin. Lub sześć, bo aktualnie jest godzina 3 w nocy.
To znaczy?
O Jezu Przenajświętszy, poszła spać! A raczej zasnęła u swoich serdecznych przyjaciół. Kamasz coś?
Nie można było tak od razu? Dobra, już skończ to pierdolenie o Szopenie, i zacznij pisać co, co z czym, kto z kim, jak, po co, i dlaczego.
Dobra.
No cóż, co ja mogę powiedzieć o tym zdarzeniu. Rafał zapewne dalej miał rozkminę życia, związaną z pingwinami. Biedny chłopak.
Fabian zamulał gadając cały czas do Luizy i Rafała o sensie życia. Też biedny.
A co robiła Luiza? Tak jak mówiłam, kopnęła w kalendarz.
Ekchem.
Zasnęła.
No co no? Zawsze chciałam to zrobić, zawsze chciałam żeby jej nie było, ona jest taka wredna, taka nie miła dla naszych chłopców, no dobra w prawdzie tylko dla Fabiana i Rafała, no ale oni też mają uczucia!
Gunwo. Tylko zasnęła. Na razie... hehehe.
- No i tak to właśnie jest. - zakończył swój monolog na dwieście jeden stron z podpisem, Fabian. - To tak to właśnie jest, niestety.
Rafał natomiast nadal pochłonięty swoimi myślami w końcu nie mógł powstrzymać swojej ciekawości, i musiał wspomóc się internetami.
- Co ty robisz? - zapytał Fabini, przy okazji zrzucając rękę Luizy ze swojego ciała.
- Muszę się w końcu dowiedzieć jak to jest z tymi pingwinami.
- Ty idioto...
- No co?
Wpisał na swoim telefonie następujące hasło: "Czy pingwiny mają kolana?"
Po chwili dostał odpowiedź. Tak, mają.
- No i widzisz? Co za debil z ciebie.
- Ej, a sam też nie wiedziałeś.
- No to co.
- No i z ciebie jest debil.
- Czemu?
- Bo to do ciebie pasuje.
- Do ciebie też.
Duże dzieci.
Fajny film, polecam.
- Ej, stary, Luiza chyba nie żyje. - powiedział troszkę przestraszony Fabiś.
- Nie pierdol. - Rafał, ty nie wiesz, to się nie interesuj. Tak, Fabian, ona umarła. Dobrze że w końcu ktoś przyznał mi rację.
- Luiza.
- Luiza.
- Luiza.
- Luiza.
- Luiza?
- Ej, żyjesz?
- Luiza.
- Luiza, obudź się.
I tak ją zaczęli nawoływać i lekko szturchać. No ale! Albo Luiza jest głucha, albo oni są przygłupami, albo Krzysiek jest Zatorem, innej opcji nie ma.
- Ona nie żyje.
- No i widzisz, to przez ciebie.
- Czemu?
- A kto cały czas pierdolił o sensu istnienia? - Kurde, aż mi się Fabiana żal zrobiło, taką bekę sobie z niego kręcisz Rafał.... Trochę nie miło.
- A kto cały czas pierdolił o pingwinach? - a może przestaniecie sobie jaja robić nawzajem? Przygłupy jakich mało. Z Luizą na czele.
- Debil idiota.
- Debil debil.
- No to niech sobie tutaj drzemnie, jak się obudzi to pójdzie.
- No a ja? Jak ja mam spać?
- Nie wiem.
- Rafał, błagam cię, wymyśl coś.
- No to ją zanieśmy do pokoju.
- Ja za ręce, ty za nogi. - standardowy podział.
- Poczekaj, muszę drzwi otworzyć. - po ciężkich bojach i wielu próbach w końcu się udało.
Przeszli przez korytarz niczym nindże, przy tym tylko raz upuszczając naszą biedną Luizę.
- Czekaj, przykryję ją, bo się jeszcze ta menda rozchoruje.
- Ooooooooooooooooooo, Fabian troskliwy.
Po całej akcji pot tytułem "Odnieść Luizę wo wyra" dwaj zadowoleni dżentelmeni przybili sobie piątki i wrócili też niczym nindża do swojego pokoju. No, prawie.
- Oła, oła, ała, ała, kurwajapierolekurwajegomać. - No tylko tutaj soczystego fucking kurwa brakowało i o kurwa mać jego nać, lub urwał nać. No oczywiście że to Rafał.
Tylko co się kurwa stało?
- Co ci? - znowu objawił się troskliwy Fabian. No niczym Luiza.
- Ałałałałałałałałałałałała...
To może ja przetłumaczę.
Wchodząc do pokoju jebnąłem się o próg. Fucking kurwa mać urwał nać.
- Dobra, cicho bądź. - zamknął drzwi uprzednio dokładnie rozglądając się po korytarzu. No, no i to by było na tyle, z tej nocnej impry.

Teraz mogę oddać bloga w ręce Luizy, bo się ta menda obudziła wreszcie. Już ją miałam z łóżka zrzucić.
W sumie, to czemu nie?

Obudziłam się jak zwykle na podłodze. Ja pierdolę, dlaczego zawsze tak muszę się budzić? Czy ze mną jest już coś nie tak?
Tak, Luiza, zawsze było z Tobą coś nie tak.
Oj zamknij się już.
Sama się zapytałaś. To odpowiedziałam.
Dobra, okej, to mi wystarczy.
Nie gadaj sama do siebie.
To ty przestań mnie zagadywać. Nie rozumiesz, że Cię nie lubię?
Przecież jestem Tobą!
No dobra, ja to rozumiem, ale nie musisz mi zawsze dokuczać.
Douczać. Iksde. To były czasy jak mama zawsze mówiła Krzyśkowi żeby ci nie dokuczał...
Dobra, wiem, a teraz spadaj.

Pomijając ten fakt, która sama sobie przyznałam, że jest ze mną coś nie tak, postanowiłam więc wstać z tejże niewygodnej podłogi i legnąć sobie na mięciutkim łóżeczku.
Pees, wyłączyłam budzik.
Moi przyjaciele, a raczej tylko jeden z nich, bo przyszedł po mnie tylko Rafał, (nie mam pojęcia co zrobiłeś z Fabianem, czy go kilłeś, czy sam dednął, ale dziękuję, miłe) postanowił z resztą tak jak zwykle, przyjść po mnie, by razem zejść łamane na zjechać otwórz nawias zależy czy winda będzie mieć wywalone zamknij nawias na śniadanko.
- Luiiiiiza, ty leniu wstawaj! - krzyknął Rafał jednocześnie rzucając się na moje łóżko. Oczywiście bez pytania, bo po co.
- Mmmm, Busiu, co mi się tak pchasz do wyrka? - zdzieliłam go po głowie. Oczywiście lekko, żeby nie powiedział nikomu że się nad nim znęcam.
- Wstawaj ty mendo. - no, to już bardziej w jego stylu.
- Sam se wstawaj mendo. - powiedziałam, ale się podniosłam.
Luiza posłuszna.
- Tylko nie śpiewaj, bo Fabian już dzisiaj urządzał impre pod prysznicem, więc wszyscy są zmęczeni.
- Co? Była impra pod prysznicami, a ty mi nic nie powiedziałeś? Jak mogłeś?
- Spałaś przecież.
- A no tak.
Poszłam się ubrać, pomalować i przez cały dzień świecić swą spontaniczną zajebistością.
A śpiewałam se, a co? Nie zaprosili mnie na impre do siebie, to ja robię powtórkę u siebie! Ha! I co mi zrobisz? No? Chcesz się bić?
Ubrałam się, pomalowałam się, i mogę iść podbijać świat.
Tak siebie tylko motywuję każdego dnia.
- No, wreszcie. Mało nie dedłem z nudów.
- Kurde, mogłam się tak nie śpieszyć.
Takie tam małe żarciki z rana.
- A twoja menda? - zapytałam gdy wciskaliśmy jak pojeby guzik od windy. Jakie z nas leniwe dupy, że nie chce nam się schodami iść. Po prostu mnie to przeraża.
- To twoja menda, nie moja.
- Moja też nie. Co ode mnie chcesz. Śpi jeszcze?
- Już pewnie dawno zszedł na dół, chociaż nie wiem, bo spałem, a ta menda mnie nie obudziła, więc w sumie sam się obudziłem jak zwykle na podłodze.
- Bliźniaki, ja też na podłodze. - zbiliśmy pjonę.
I tak w sumie to nic.
Zeszliśmy na dół i też tak w sumie nic.
Praktycznie to nikogo nie było. Oprócz Fabiana to tylko wszyscy.
Hahahahahahahhahahahaha. Ha.
O Jezu, jakie to było dobre. Normalnie emocje jak na grzybobraniu.
- Ej, a czy tylko ja słyszałem jakieś krzyki w nocy? - zpytatnął Zati.
Oooooooooo kurwa.
Jesteśmy zgubieni.
- Nie wiem, spałem. Nie siedziałem jak idiota przy zapalonym świetle. - ouuuuuuu, Piter!
A skąd wiedziałeś, że siedział przy zapalonym świetle? A? Ty też może jakieś pielgrzymki sobie urządzałeś, co? A?
- Naczytałeś się bajek o czerwonym kapturku, to się bałeś, że jakiś wilk po ciebie przyjdzie. - Ooooooooooooooooooouuuuuuuuuuuuuuu! Piter!
- Wracając, ktoś może coś słyszał poza mną? - Ooooouuuuuuuuuuuuu! Piter, jak cię znieważył!
- Ja spać nie mogłam, ale nic nie słyszałam. - powiedziałam.
No heloł, jakbym nic nie powiedziała, to by uznali, że coś ukrywam, a przecież ukrywam. Te dwie mendy co siedzą koło mnie.
- Nikt nic nie słyszał, więc z tego wynika, iż jesteś po prostu pojebany. - powiedział Krzyś.
- O Boże, a teraz mi się przypomniało to, że kiedyś zabierałem dziewczynom w przedszkolu lalki i dawałem na szafę. - powiedział nagle Krzyś śmiejąc się przy tym.
- Mi zabierałeś lalki........... - złe wspomnienia. Te złe, odległe wspomnienia...
- A. No tak. Teraz mi się przypomniało.
I tak się cicho nagle zrobiło.
- Biedna Luiza. Mieć takiego brata bez serca. - Fabian przytulił mnie i zaczęliśmy razem ryczeć.
No ale nie tak na poważnie, nie? Tak udawaliśmy tylko. Nie bierz wszystkiego tak na poważnie, okej? Tutaj nic ni jest na poważnie, zapamiętaj. W życiu nic nigdy nie jest na poważnie.
- No. Biedna. Ja zawsze uważałem, że ty masz dobre serce, ale teraz, to.... To sam nie wiem. - pokręcił głową Winiar.
- No ale no weźcie, no. Bo zaczynam mieć wyrzuty sumienia, no. Kurde, chłopaki. Nie bądźcie tacy. No dobra, przepraszam. Zgoda?
- Łeeeeeeeeeeeeeeeeeeahahaha. Yyyyyyyyyyyyyyyyy, no wiesz. Musiałabym się zastanowić. Nigdy nie podejmuję decyzji szybko, i zawsze muszę się zastanowić. Daj mi czas do twojej śmierci. Pararararara.
- O Jezu, a mi się przypomniało, jak na mojego wychowawcę gadaliśmy Yetson. - pierdzielnął Rafał.
- Coooooooooo?! - jebliśmy śmiechem.
- No bo mój wychowawca miał na nazywał się Wojtek Prajcner. No i był mega wysoki i gruby. No i uczył matmy i fizyki, i już od dawna na niego mówili Yeti, ale my dodaliśmy końcówkę "son", i zostało Yetson. Albo mówiliśmy do niego Prejzi, Prejek, Prejson, Wojtaz, Wojti....
- Ej, serio nazywał się Wojciech Prejcnar? - chciałam się upewnić.
- No.
- Nie no nie żartuj, ja miałam w szóstej klasie wychowawcę co się nazywał Wojciech Prejznar.
I zaczęliśmy się znowu śmiać. Ale tego to się w sumie mogliście spodziewać.
No. No i w sumie nic. Po śniadaniu poszliśmy do siebie by odpocząć, tudzież zdrzemnąć się po śniadanku, co miał zrobić Igła. Ale że niby on i drzemka? Przecież on jest nadpobudliwy jak nikt w całej Polsce. A jednak. Musimy zapisać tę datę w kalendarzu, ponieważ faktycznie uciął sobie drzemkę po śniadanku.
Muszę przedzwonić do całej rodziny, żeby im to powiedzieć.
Więc go zostawiliśmy w spokoju, no wiecie, nie chcieliśmy się czymś zarazić, bo prawdopodobnie jest chory.
On i drzemka, phi.
Polazłam do siebie by trochę popracować, ale nie było mi to dane, bo gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi (tylko że nie na klucz, cholera!) od razu wszyscy do mnie przyleźli.
- No Jezus, no.
- Jezus ci tutaj nie pomoże. - powiedział Andri.
- Dobra, cicho. - by pracować muszę się skupić. By się skupić potrzebuję ciszy. By uzyskać ciszę nikt nie może się odzywać. Jacha?
Zaczęłam robić zdjęcia w paincie, i pisać z Laurencją.
-" Elo" - napisałam.
-" No siema"
-" Co tam?"
-" Nic, a tam?"
-" Też nic robię zdjęcia w paincie"
-" To musi być fascynujące"
-" No wiem. A jak tam mój ulubiony zwierz?"
-" Tymczasowo jebnął w kimę"
-" Pogłaskaj go ode mnie"
-" Powiedział że jesteś debilem"
-" Jakby mi tego wcześniej nigdy nie powiedział"
-" Jest tam może Dżaga u ciebie?"
-" Jest"
-" Powiedz mu ode mnie cześć."
- Fabian. - powiedziałam do Fejbsa, który siedział na drugim łóżku.
- Co?
- Laura mówi ci "Cześć".
- Jaka Laura? - powiedzieli pozostali chórem.
- Jakaś. - wykrzywił im się.
- No powiedz, to twoja dziołcha? - zapytał Włona. XD, Andrzejku, iksde.
Zaczęłam tak z tego wyć, że aż zaczęłam ryczeć.
- Oj Andry, po prostu o mało na zawał nie zeszłam. - powiedziałam wycierając oczy.
- Ej, no tylko zapytałem.... - spesznął się.
- Laurencja to moja dziołcha, znajdź se swojo. Laurencja to psiapsiułka.
- Napisz jej, że jest debilem, bo ja też jestem na fejsie więc mi mogła napisać.
- Dobra.
-" Jesteś debilem *le Fabian*"
-" Jakbym tego nigdy nie słyszała. Powiedz mu, że on też, rech, rech, rech"
- Fabian, jesteś idiotą.
- Czemu?
- To znaczy, że nie ja to mówię, tylko Laura, ale mogę się pod tym podpisać.
- Napisz jej, że kto kogo przezywa, ten się sam tak nazywa, he he he.
-" Kto kogo przezywa, ten się sam tak nazywa *le Fabian"
-" Dobrze, ale i tak jest idiotą. Nie musisz przekazywać."
-" Ale przekażę :)"
- Ale i tak jesteś idiotą.
- Nie tępcie Fabiana, bo mu się zrobi przykro. - powiedział płaczliwym głosem Piter, po czym przytulił tępionego. Ale Fabian raczej go nie zauważył, bo nabijał rekordy w flappy bird. Czy jakoś tak.
Piter! Ta zniewaga krwi wymaga!
- No właśnie, nie tępmy go tak. Od tego jest Zateł. - czyżby strajk?
- Ale ja go nie tępię. To Laura.
- To powiedz jej, żeby go nie tępiła, bo mu się zrobi przykro.
- Fabian, jest ci przykro jak cię tępię? - zapytałam niby tego tępionego. On też po mnie jedzie jak tylko ma okazję. To nie fair!
Nie odpowiedział.
TA ZNIEWAGA KRWI WYMAGA!!!
- Fabian!
- Co.
- Jest ci przykro, jak cię tępię?
- Tęp se ile chcesz. - mruknął nadal grając w tą wkurwiającą grę.
- Parararara? - wystawiłam kciuk i fakersa z dwóch dłoni i zaśpiewałam "Pararara". Ale to już chyba wiecie.
No. No i w sumie to też nic.
Później był obiad, i też w sumie nic ciekawego się nie działo, więc przewińmy może ten nudnaśny czas.
Po obiadku nie miałam nic do roboty. Zdjęcia już wrzuciłam jeszcze wcześniej, więc zupełnie ale to zupełnie nie miałam nic do roboty.
A chuj, idę od nich.
Wyszłam ze swojego pokoju i weszłam do pokoju moich ziomków.
Oczywiście bez pukania, bo po co.
- Co tu się kurwa odpierdala?! - wbiłam na masę.
byli praktyczni wszyscy. No, może kilka ubytków.
Ale chamy, nawet mnie nie zawołali...
- O nie, jesteśmy zgubieni!
- Masz "just dance"?! - wrzasnął Kłos.
- Huhuhuhu, hihihi, hahaha! - zarechotał Rafał.
O kurwa, już wiadomo co się święci.


....................
Haaa! Jestem!
Napiszcie czy chcecie tutaj jakieś wygibasy, i czy chcecie zobaczyć jak się bawi wieś.
Bo jak nie, to zmuszę Luizę, żeby była upartym osłem, i żeby jej się ni chciało densić.

Teraz przed końcem roku, dyrektorka powiedziała, że mamy przygotować zakończenie roku, a że my, klasa przypałowców z nauczycielami na czele (tymi najfajniejszymi rzecz jasna, hehe) musimy zrobić coś takiego zajebistego, że o Jezus.
Więc będziemy densić.
W ogóle, to pan od angielskiego, ogólnie zajebisty gość, gdy tak sobie densimy i robimy próby, a on nagle wynajduje właśnie na Youtube na Just Danse "I'm sexy and I know it" i to włącza. Po prostu przypałowiec xD
I jeszcze mówi, że dzisiaj po prostu jedzie po tą grę, a ja że wjeżdżam na bibę i będziemy densić.
Kurde wieś się bawi u  Adriana na Just dance. xD
Po protu nasza szkoła to potęga xD
PS!!!!!!!!!!!!!!!!
WAŻNE INFO!
Co z tego że ważne, dam na sam koniec.
Słuchajcie, jeżeli chcielibyście pomóc mojej kuzynce, to wystukajcie sobie w googlach "Kolorowe boiska" kliknijcie pierwszy chyba link, potem w zakładkę "Głosuj" i wyszukajcie filmik "Zespół Szkół - Szkoła Podstawowa i Gimnazjum w Potoku". Jest to w pierwszej kolumnie od lewej. (Dziewczyny w czerwonych strojach)
Filmik nie jest jakiś z Hollywood, czy coś, ale bardzo jej na tym zależy, więc jeżeli byście mogli pomóc, i jeżeli Wam się chce, to możecie oddać jeden czy dwa głosy. Jeżeli by się Wam też bardzo chciało, to możecie pozakładać jaki zmyślone konta na pocztach i głosować codziennie.
Bardzo jej i jej szkole na tym zależy, bo chcą gdzie ćwiczyć, a podobno mają małą salę dżymnastyczną.
Z pewnością byłaby wdzięczna za nawet jeden głos :)
Pozdrawiam ;*

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 38

No i tak se siedzimy i tak se gadamy, i tak w sumie niiiiiic.....
- Ej, to jest najlepszy moment, na mały horrorek. - uśmichnął się Fabian. Proszę pana, ja już chyba sobie pójdę.
- Czyli...............?
- Co masz na myśli mówiąc to? - oj Luiza, ty głupia mendo. Ty już wiesz, co on ma na myśli. Tylko tak sobie wmawiasz, że nie wiesz, i tak sobie tylko mówisz, że on tego nie powie. Sama chemia.
- Outlast, oczywiście.
Spojrzeliśmy na siebie z Buszem, by stwierdzić tylko jedno.
- Pojebany. - śmich.
- No co?
- Serio chcesz w to teraz grać? - zapytałam. Trzeba się upewnić, on jest pojebany.
- No, tak a co? Boisz się?
- Heh, no to znaczy wiesz, bać to się nie boję, ale taka psychiczna gra, może powodować pewien uraz który może spowodować, iż, aż z mojego gardła wydobędzie się niekontrolowany wrzask, a hmmm... nie chciałabym budzić nikogo po nocach. Więc, no wiesz.
- Boisz się i tyle.
- No dobra. Boję się tej gry. Trochę. No i co? Ty też się boisz. No i co?
- Zawsze chciałem to usłyszeć. Moje marzenie się spełniło. - otarł łzę.
- Fabian nie płacz. - pierdolnął w plecy swojego przyjaciela Rafał.
- Ała.
- Fabian, a ty umiesz stać na rękach? - No co? Mój mózg interesuje się teraz praktycznie wszystkim, począwszy od pingwinów, czy te faktycznie mają te kolana, czy też i nie, ale to tylko i wyłącznie przez Rafała, a skończywszy na tym, czy Fabian w młodości był akrobatą w cyrku.
- Jasne, że umiem. Pokazać?
- Pokaż.
To chyba nie był najlepszy pomysł....
- Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm, Fabian. - goła klata, mhhmhmhm.
Co.
Kurwa?
Podoba
Ci
Się
Klata
Fabiana?
Nie
I
Nie
Pisz
W
Taki
Sposób!
Nie
Bo
Chcę
Żeby
Ten
Rozdział
Wydawał
Się
Dłuższy.
Ha, ha, ha, ha, ha, HA.
Dobra kurwa koniec z tym.
Ale nie, pokazanie przez Fabiana klaty nie nie było tym najlepszym pomysłem. Nie najlepszym pomysłem okazało się to, co było później.
To znaczy tylko dla Fabiana. Bo dla mnie i mojego kumpla było to w sumie przyjemne.
Tylko sobie nic nie wyobrażaj, drogi czytelniku. Nie, nie było nic ten tego.
Tak, wiem doskonale że czekasz na jakąś miłość w tym opowiadaniu, ale spokojnie, nie pośpieszaj mnie.
No ale! Wróćmy do tego nie najlepszego pomysłu w wykonaniu Fabią Drzyzgą.
Ogólnie to te akrobacje wykonywał blisko ściany. No i przy opadaniu tudzież lądowaniu przyjebał nogami w ścianę. No i hukło. Kurwa. Mówię Ci, jak hukło, to ojaciepierole.
- Ołaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaahahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...
- Hyhy hihihi haha hihu. - no i co, zaczęliśmy się z niego śmiać, no nie? Bo co mogą zrobić jego najlepsi przyjaciele? Jasne, że mu pomogą, jakby od godziny leżał i nic by nie wskazywało, że obiekt żyje, ale na razie możemy się z niego śmiać.
Tak się przecież podtrzymuje przyjaźń.
- No dobra, wstawaj leszczu. - ja to jestem jednak słaba. Mam niestety za dobre serce.
Pomogłam mu wstać, bo ten debil prawdopodobnie by tak usnął.
A że Rafał jest bez serca, to się dalej śmiał z tego idioty.
Ej, ale w sumie to moja wina. Bo gdybym mu nie powiedziała, żeby pokazał jak stoi na rękach, to by się ta menda nie przewróciła.
Ale z dupnej strony, to on powiedział, że w młodości był małpą w cyrku, i powiedział, że może pokazać, więc to jego wina. Pomogłam mu wstać, to moja została mi wybaczona. Ha.
A Rafał jak się chichrał, tak i się chichra przez czas cały.
- Stary, spokojnie, już po wszystkim. - staraliśmy się go w jakiś sposób uspokoić, ale chyba wpadł w trans.
- On jest pojebany. - stwierdziłam.
- No, kurwa odkrycie na miarę ciebie.
- Hej...
- No cześć.
- Idiota. I to przez duuuuże Jot.
I nagle, O niebiosa! Fafał przestał się śmiać. O kurwa, jak on mógł tak długo się śmiać. Ale ja i tak umiem dłużej. *Le strzepuje pyłek z ramienia*
- Spokojnie, oddychaj, wdech wydech, wdech, wydech, znajdź oazę spokoju. - jakie on ma śłodźiutkie dołeczki na policzkach! Ja też takie mam!
- Jakie śłodźkie dołeczki masz! O puci, puci! O puci, puci. - uuuuuścisk babuni! No co? Was nigdy babcia nie trzepotała za policzki? Mnie też nie, ale widziałam to w wielu kreskówkach.
- Luiza co tak na Rafała lecisz ostatnio. - powiedział z miną "If you know what I mean"
- Ona leci na moje policzki a na twoją klatę.
- Ej, ej, ej, ej, ej, ej, EJ. Kto tak niby powiedział.
- Ja. - *Le parsk śmiechem. - Sama to potwierdziłaś, jak stawał na rękach.
- Luiza rozdarta pomiędzy dwoma. - dlaczego oni się ze mnie śmieją? Smuutna twarz.
- Nie śmiejcie się ze mnie! - właśnie, bo i tak mnie nie dościgniecie, ja już płaczę ze śmiechu!
- Już miłości szukasz? On jest singlem, więc wiesz... Możesz się brać do roboty. - powiedział Fabian. Czy ty sobie żarty stroisz?
- Ty też jesteś singlem.
- Grono singli. - zaczęłam się śmiać.
- Nazywam si Fabian i jestem singlem. - zaczął udawać, że pisze na klawiaturze.
- O ilu jesteś singlem?
- Dwa lata już chyba będzie jak nie miałem foczki żadnej.
- Kuuuuurwa, to tobie trzeba konto na portalu randkowym założyć! - powiedziałam.
- Fabian, dawaj laptopa.
- Alee co to ma być? Ja się nie zgadzam.
- Ty tu do zgadzania nic nie masz, nie możesz umrzeć w samotności, ja cię muszę uratować przez tym! - Rafał śmignął do jego półki i prawie się wyjebał. No, jak to on.
- Jakie są w ogóle portale randkowe? - w sumie to ja też nie wiem.
- Sympatia.pl, eDarling, Przeznaczeni.pl, Stworzenidlasiebie.pl, Mydwoje.pl....
- Fabian, to ty masz chyba konta na tych wszystkich. - zaczęliśmy się z niego nabijać. Oj, biedny Fabian. Wieczny singiel.
- Dobra, wpisuj. Niech będzie ta Sympatia.pl. Jak chcesz się nazywać?
- Nie wiem.
- Musisz wiedzieć.
*Le burza mózgów*
- Fabian Ktoś.
- Dobra, niech będzie.
I zaczęliśmy go rejestrować. Tak się ratuje wiecznego singla. Uczcie się.
Fabian był nam tak bardzo wdzięczny, że aż nie mógł na to patrzeć.
- Okej, teraz trzeba wymyślić opis.
- No to tak jak Fabian przedtem zaczął. Jestem Fabian i jestem singlem.
- Okej. Jestem Fabian i jestem singlem. Co byś chciał jeszcze o sobie powiedzieć?
- Ja was nie znam.
- Okej. To może... Jakie są twoje cechy szczególne?
- Śmieszek, wkurzający, czasem pyskuje, cały czas by się kłócił...
- Nie opisuj mnie, tylko jego. - wtrąciłam.
- Co poradzę, jak jesteście tacy sami?
- Ja nie jetem wkurzająca. Wkurzający jest tylko Fabian, więc to się akurat zgadza. Widzisz? Nie jesteśmy całkiem tacy sami.
- Ty nie jesteś wkurzająca?
- Nie.
- Jesteś.
- Nie, nie jestem.
- Jesteś.
- Nie jestem.
- Jesteś Luiza kurwa mać i mnie nie wkurzaj.
- Nie jestem wkurzająca. - wskazałam na ekran - Przeklina. Dopisuj.
- On jest jeszcze wredna, a ja nie.
- OKEEEEEEEEJ. - co ty wyprawisz, stary? My się dopiero rozkręcamy.
"Jestem Fabian i jestem singlem. Moje cechy szczególne to duże poczucie humoru oraz kultura osobista. Uwielbiam kino, teatr, a także gorące foczki. Kiedyś wymyśliłem rymowankę, która dobrze mnie opisuje. "Ene, due, dwa breloczki, Fabian już namierzył foczki". Jestem świetnym kucharzem, uwielbiam grać w gry i oglądać piłkę nożną, ale lubię też poświęcać czas dla kobiety. Chcę, aby przy mnie czuła się szczęśliwa i bezpieczna." Tak ostatecznie brzmiał opis Fabiana.
Dzwoniłam do piekła, mam zarezerwowane miejsce.
- Ej, ale ciekawe, czy ktoś by do ciebie napisał. - powiedziałam.
- Jesteś chętna? - te, ty to już mnie z nim z swataj.
- Nie.
- A może Luizie założymy konto? Taka biedulka, też samotna. - pogłaskał mnie po włosach.
- Nieeee, wiesz, ja nie potrzebuję, nie trzeba.
- Oj trzeba, trzeba. - nad wyraz jesteś dziś bardzo miły dla mnie.
- Ale na prawdę, ja się dobrze czuję sama ze sobą, nie potrzebuję nowych znajomości.
- Potrzebujesz, potrzebujesz. Jesteś taka samotna, ja to widzę. Z dnia na dzień stajesz się bardziej smutna, bo nie ma kto cię przytulić, dać buziaaaaaczka. - znowu mnie pogłaskał po włosach. - Ale masz rozczochrane włosy. - Aha. Dzięki.
No i co ja miałam powiedzieć? Nawet jakbym zagroziła, że wywiozę ich do lasu i zakopię, to i tak by mi to konto założyli, chociaż Fabian wie, jaką psychopatką jestem, i zapewne bym się nie zawahała ich wywieźć i zakopać.
No ale! Co ja mogę.
A jak brzmiał mój opis? Już go Wam przedstawiam.
"Mam na imię Luiza i jestem singielką. Moje cechy charakterystyczne to wyczuwalny sarkazm. W 99% wszystkie moje żarty są przepełnione sarkazmem. Ale oprócz tego jestem wkurzającym śmieszkiem. Jestem wredna dla większości swoich znajomych, a dla przyjaciół szczególnie. Ale się nie skarżą. Uwielbiam taj-czi, oraz medytacje. Często przed spaniem czytam artykuły o pszczołach zamieszkujących na dalekim wschodzie. Oprócz tego lubię gdy facet ma większe bicki ode mnie, więc każdy się kwalifikuje. Uwielbiam gotować, oglądać mecze przystojnych siatkarzy, szczególnie tych polskich, a także oglądać bezsensowne komedie, oraz filmy grozy. Napisz do mnie, może to właśnie Ciebie wybiorę jako księcia z bajki."
- Chciałabym powiedzieć oszczędnie jedno słowo, ale powiem dwa. Ja. Pierdole.
- Podoba ci się? - Fabian już ryczał ze śmiechu.
- Ale żeście sobie schlebili tych przystojnych siatkarzy.
- No wiemy.
- O, albo to "Oprócz tego lubię gdy facet ma większe bicki ode mnie, więc każdy się kwalifikuje." W sumie prawda. - Przyznaje się, nie mam wcale bicków. Nie mam mięśni. Ale to nie znaczy, że jestem gorsza! Większość kobiet nie potrafi samodzielnie otworzyć słoika. Słoiku. Łotewer.
Ej! Ale tego, jestem miła (czasem) i że mam dobre serce (czasem), to już nie uwzględnili. Pfff.
A poza tym, ja nawet nie wiem co to jest taj-czi! I też nie medytuje. Ale kłamią.
- Nie no... Ale tak nie może być. - powiedziałam.
- Co?
- Przecież my nie możemy zostawić Rafała samego.
- Ale że co? - ty już wiesz co :)
- No bo to tak nie może być, że nawet jakby ktoś by do Fabiana napisał, i do mnie, i byśmy znaleźli miłość naszego życia, to to nie byłoby sprawiedliwe. Bo ty też pomagałeś nam w tworzeniu opisu, więc i my musimy założyć tobie konto.
- Nie, ja na prawdę, to nie będzie niesprawiedliwe, ja sobie jakoś poradzę....
- Tylko tak mówisz. Tak na prawdę do końca życia będziesz rozpaczać, że nikogo sobie nie znajdziesz. A ja i Fabian do końca życia będziemy mieć wyrzuty sumienia, że ci nie pomogliśmy.
- Nie, ja nie potrzebuję....
- Jeżeli my, to i ty.
- Nie no błaaaaagam was.
- Mam na imię Rafał i jestem singlem. - uśmiechnęłam się do niego. Co on sobie myśli? Że jak my założyliśmy konto, to on nie będzie mieć? Single muszą sobie pomagać nawzajem. Jesteśmy do tego zobowiązani, żeby mu pomóc.
Nie no a tak na serio, to kto by nas chciał? Mało jest idiotów na Ziemi? To proszę bardzo, jeszcze troje. Wkurzające śmieszki, sarkastyczni debile,... Oj długo by tu wymieniać. No ale w sumie, ja jestem (czasem) miła, pomocna, pogodna, mam dobre serce,.... Oj długo by tu wymieniać moje zalety...
"Jestem Rafał i jestem singlem. Mam IQ wyższe niż Walduś z Kiepskich, więc to już coś. Jestem zajebistym kucharzem. To znaczy nikt mi tak nigdy nie powiedział, ale ja tak sądzę. Jestem typowym śmieszkiem, i potrafiłbym rozśmieszył prezydenta Obamę na pogrzebie Królowej Elżbiety||. Ale to tak na marginesie. Lubię piłkę nożną i straszne filmy. Napisz do mnie!
Dzwoniłam do piekła, nadal mnie chcą.
- Pojebani jesteście.
- Dzięki, ty też!



...................
I ogólnie taka sytuacja xD Gang singli nam się tu powoli tworzy xD
Jak myślicie, ktoś napisze? Wprawdzie nie miałam planów, żeby ktoś napisał do jednego z tej trójki, no ale jak mi już nożem zagrozicie, to mogę kogoś tutaj wstawić.
Ale mogę wam zdradzić, że za niedługo szykuje się tutaj miłość. OOOOOOj, i to jaka duża. Tylko kogo? No właśnie, to w najbliższych.
Do zoba :)

wtorek, 10 maja 2016

Rozdział 37

No. No i ten. No, no i ten tego i tamten tamtego.
Zupełnie nie wiem jak zacząć ten rozdział.
Może zacznijmy od następnego dnia z nudnego życia Luizy, który musi być zapisany, bo o to w tym wszystkim chodzi.
Kto wie, może Luiza kiedyś napisze swoją biografię? A do tejże książki będzie potrzebować taką notkę z tego dnia, bo jak ona to zamierza napisać?

"Od małego chodziłam do lasu i przyglądałam się tym fascynującym widokiem niżów, wyżów, dolin i gór. (Chwila zamyślenia) Miałam zryte dzieciństwo. "
No w sumie miałaś.
Ale może przełączmy się na ja.
Więc teraz- wszystko od początku, bo to źle zrobiłam.
No w sumie miałam zryte dzieciństwo. Mam 2 starszego rodzeństwa, więc to myślę że wszytko wyjaśnia. Krzyśkówkę znacie, moją siostrę ani tę, ani tamtę, tylko tę, tę Anitę, myślę że też. Anitka o 5 lat starsza. Krzyśkówka jest ode mnie starszy o......... *Le liczę na palcach* 11 lat? Coś takiego. Musiałabym sprawdzić w Wikipedii. Hahahahahahhahahaaha. Boże, ale on jest już stary. Normalnie dinozaur z zeszłej epoki. To jemu już trzeba miejsce na cmentarzu zajmować, tej. Mszę w kościele załatwić, dół wykopać, przecież on się w końcu zabije. Albo prędzej zrobię to ja, jak mnie będzie wkurzać. W sumie, jakby tak popatrzeć to powinnam dostać 5 lat w zawieszeniu na 3, za liczne groźby.
No dobra, wiem, że na pewno nie tyle, ale prawa nie studiowałam. Nie znam się na tym!
O kurwa. A jak się jeszcze dowiedzą z mojej Wikipedii, że uciekłam z psychiatryka?
O kurwa!! Fabiana też zamkną! Rafała też! Nieeee!!! Nie zamykajcie nas! Ja jestem jeszcze taka młoda! Ja mam dopiero 25 lat, to nie jest dużo, chciałabym sobie jeszcze trochę pożyć, przecież po 30 nie zostanie mi już dużo czasu!

Dobra, dobra, ale zacznijmy od początku, bo oni nawet nie wiedzą, gdzie ja jestem. Za chwilę będą listy gończe pisać, ogłoszenia, na policję, bo im nie powiedziałam gdzie ja jestem, czy może mnie ktoś porwał, czy może jestem w szpitalu gdzieś na Ojomie, czy już może nie żyję, bo tak pierdole, że o jaciepierdole, czy co.
Jest 23:23 i nie śpię.
Boli mnie głowa, i nie mogę spać. Chociaż dookoła wszyscy już posnęli, dyryryrym.
Ta piosenka idealnie określa moje uczucia. To znaczy w sumie tylko początek, bo z tego co wiem, to nie mam jakieś dramy na temat czy mam jej wierzyć, czy nie wierzyć.

Boże, ratuj mnie bo zwariuje. I jest mi do tego bardzo blisko.
Włączyłam na Jutup "Songs in real life" Powiem całkiem zajebioza.

Boże, albo to, jak mnie Krzysiek i Anita mnie zamknęli w piekarniku.
Miałam zryte dzieciństwo, że tak sobie powtórzę.
Albo to jak mnie kiedyś wysmarowali dżemem i nutellą i kazali mi wejść do pralki, żebym się umyła.
Powiem, rodzeństwo wyśmienite.

Ale jestem głodna. Kurde, ale nie powinnam jeść o tej porze.
A chuj z tym i tak nie przytyje.
*Le myszkowanie Luizy w szufladzie na słodycze bez światła*
Kurwa, no przecież mam telefon, mogę sobie poświecić.
Jak to? Nie mam już słodyczy? Ani nic innego? Jak to? Jak to się mogło stać?
No to suprajz.
Hm. Hmmm. Hyhmhymhym. Co by tu zrobić. A może któryś z chłopców nielegalnie ukrywa jakieś słodycze? To by mogło być. Niby taki niewinny, ja nic nie mam, nic nie ukrywam a kto wie, co oni trzymają w tych niepozornych skarpetkach równiutko poukładanych w szafach. Trzeba to sprawdzić.
Dzwonię do Fabiana, co z tego, że go obudzę? Ile razy to on mnie budził? No więc właśnie, robię to sprawiedliwie.
Dyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyń.
Dyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyń.
Dyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyń
Dyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyń.
Dyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyń.
- Co.
- Halo, dupa, dupa gramy.
- Luiza, ty warjacie. Co ty po nocach robisz?
- No nic właśnie. Spać nie mogę, to sobie pomyślałam, zadzwonię i zapytam, czy nie masz może przypadkiem czegoś do jedzenia.
- Ty teraz o tej porze będziesz jadła?
- A co mam zrobić? Ja tu umrę zaraz. Ja bym ci nie odmówiła.
- O Jezu.... Zobaczę czy coś mam.
Dyrzyt!
- Co się stało? - zapytałam. Żeby tylko się ta menda nie połamała.
- Wyjebałem się. Nic mi nie jest.
*Le szur, szur.
- Sułej, mam resztki czekolady, i ciastka.
- Dobra, to wpadam. - i chamskie rozłączenie.
Wychodzę niczym nindża w bieli. Przystawiam się do ściany i śpiewam po cichu "Bad boys" i baletniczym krokiem ruszam przed siebie. Naciskam klamkę, a tu zamknięte! No co to kurde ma być? Otwierej! I to już! Bo powiem Krzyśkowi!
Jok się Fabian zlonkł, od razu otworzył.
- Po chuj zamykasz te drzwi, przecież cię nie zabiję!
- Zamknij mordę.
- Zamknij mordę i smaż. - śmich.
- Kurwa! - pisłam. A czemu?
- Co ci się znowu stało?
- Ja pierdole, zawsze macie tutaj taki burdel?
- Ej, ej ej, EJ. Zależy, o jaki burdel ci chodzi. - uśmiechnął się. Taa, moje sokole oczy to dostrzegły. Hjeea, możecie być ze mnie dumni.
- Wstawaj ty debilu. - chciał mnie podnieść, ale hmm, jego zdaniem jestem już za gruba i za ciężka jak na jego siły. Oczywiście niechcący mnie upuścił.
- Fabian kurwa moja dupa.
- Ja pierdole, jok hukło.
Podniosłam się ale zaczęłam się tak chichroć, że ojaciepierole. Tak na prawdę, to nie wiem z czego, ale cii....
- No i co się tak śmiejesz? Weź bądź cicho, bo się jeszcze ktoś obudzi.
- I będzie wjazd na chatę, to jest napad, i pararara. - wystawiłam dwa fakersy i zaśpiewałam pararara. Ale to już wiecie.
A on w tym czasie już zdążył rzucić we mnie ciastkami. No nie powiem, szybki ten Fabiś. A nie wygląda. Pararara.
- Oooo jak Rafał słodko śpiii. - zaczęłam się rozczulać. Ooooooooooooooooo...  - Wygląda jak małe dziecko, takie słodziutkie.
- Jaki masz niecny zamiar w związku z tym? - nie potrzebnie się pytałeś, mój drogi przyjacielu, bikołs ty już dobrze wiesz, co mam na myśli.
Uśmiechnęłam się złowieszczo, a i on uczynił to samo przy tym zacierając ręce.
Stanęliśmy nad nim i zaczęliśmy się zastanawiać jaką torturę możemy mu zadać.
- Duszenie poduszką?
- Hmmm........... A może oblejemy go wodą?
- O! Albo zrzucimy z łóżka. To będzie zajebiste.
- Nie no, jeszcze huknie tak jak ty hukłaś. Tylko że ty głośniej byłaś.
Chwyciłam go za tył szyi i ścisnęłam.
- Ałć, ałć, ałć, he, he, he, dobra, dobra, puść mnie. - żeby się nie zabił. Mogłabym go dłużej przytrzymać. Doceńcie to.
- A może do niego zadzwonimy.
- Po chuj.
- No żeby go obudzić.
- A, no to nie po chuj.
- No widzisz.
- Nie, ja bym jednak użył czegoś mocniejszego.
Uśmiechnęłam się znacząco
- A masz procenty? - sorry, nie ogarniam dzisiejszego światła. Świata.
- Nie debilu. Oblejmy go wodą.
- Ej! Najpierw to daj mi jeść, bo po to tu przyszłam. Ja zaraz zemrę z głodu.
- Dobra, to chodź. O fuckig kurwa! - krzyknął po cichu.
- Co się stało? Co ci jest? - Luiza jak tyś się przejęła. No jak nigdy ci powiem.
- Wyjebałem się o buty. Skąd one się tu wzięły?
- No ale muszę ci powiedzieć Fabian, że tak szczeliło i tak hukło, że ja nie wiem po prostu.
Zaczęliśmy wpierdalać, nie? No bo co mieliśmy zrobić z tymi pychotkami? Zostawić Krzysiowi? Oooo, nie. To by było samobójstwo w biały dzień. Białą noc. Nie ważne.
No i tak se gadamy, i tak se jemy, a tu nagle zawał serca na miejscu.
- Ja pierdole, co to było?
- Jezus Maria, ten debil znowu spadł z łóżka. Co za pojebany pojeb, to nie mogę. - zaczął się wachlować rękami. Fabian! Wachluj się szybciej, bo ty przecież na zawał zejdziesz! Nie możesz odejść! Nie umieraj.
- To on tak zawsze?
- No nie zawsze, ale przeważnie to tak się budzi. Zupełnie jak ty.
- Nieprawda? Nigdy nie spadłam z łóżka? Co ty godosz?
- No nie, w ogóle.
- Fabian, kurwa mać urwał nać, musisz akurat teraz po nocach romansować? - zawał.
- MaryjoŚwiętazkrzyżazdjętaChrystePanieświętychobcowanie!
- Jeeeeeezu! - Fabian widać też już po drugim zawale.
- A co wy tak blisko?  - uśmiechnął się. Wyczułam to, przecież ciemnica była taka że ojaciepierdole.
- Jak blisko? Jak tu z 30 cm, pomiędzy nami jest.
- A nawet sobie lampki nie zaświecicie, tylko tak po ciemku....?
- Jak chcesz, to się możesz przyłączyć.
- A chętnie, chętnie. - wstał z łóżka. Wyjebał się trzy razy.
- Zawsze spadasz z łóżka jak śpisz? - zapytałam. No co? Ciekawi mnie to.
- Nie? - tak. - Nigdy nie spadam? - zawsze spadam.
- To piątka, bo ja też. - plask.
- Plemię dałnów spadających z łóżka. - podsumował Fejbi.
- Dałn który śpiewa pod prysznicem, a nie umie.
- Aha. Jestem podwójnym dałnem. Dałn który wyjebał się trzy razy idąc 3 metry. - jes deeeeeejm.
- Hmmmmm................. - hasztak pełne skupienie i patrzanie w okno które było w sumie zasłonięte i było ciemno jak w dupie, bo jakbyśmy zaświecili to było by widać przez drzwi.
Rafał nie odzywał się przez chwilę, więc zostawiliśmy go w spokoju. On jeszcze nie jest sobą. On na pewno jest głodny, pewnie wewnętrznie jest jeszcze gremlinem z reklamy snickersów.
Odezwał się dopiero po 5 minutach.
- Ej, zastanawialiście się kiedyś, dlaczego pingwiny chodzą tak sztywno, co to, one kolan nie mają?
PLASK NASZYCH TWARZOŚNIAN. Lub twarzodłoni.
- O Boże, Rafał, serio?
- No co? - zupełnie nieogarnięta część mózgu.
- Skąd ci się to wzięło nagle?
- No bo się tak zastanawiałem o wszystkim co mnie otacza i....
- Pingwiny cię otaczają?
- O kurwa.............
- Jesteśmy zgubieni.
- No ale w sumie, to się zastanawialiście?
- Hmmm.......... No w sumie to ja nigdy.
- Ja też nie.
- Dziwne stworzenia.
I tak może podsumowujmy te cztery istoty.

..............................
Czaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaść.
Wiem, że mnie długo nie było, bo ponieważ nie chciało mi się pisać. Mówię prosto z mostu, a nie tak jak inni, miałam dużo pracy, miałam dużo w szkole, też mam dużo w szkole, a jednak coś nastrugałam, no i co? Da się. Trzeba tylko wykorzystać wszystkie nie przygotowania, to się uda :)
No wieeeem, ja jestem taka chamska, może inni na serio mają dużo pracy ze szkołą, nie to co ja. Bo ja bloga pisze. Śmich.
Dobra, tyle ja spadam na drzewo.

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 36

Po śniadaniu był trening, a po treningu był obiad. No to przecież logiczne. Żarełło, rzyg po fikołku i znowu żarełło.
Nie no, żartuję.
Tutaj nie robi się fikołków.
Dobra, nie, to nie miało sensu. Nikt tu nie rzyga.
No przynajmniej na razie.
Jakbym ja tu była kucharką, to oni by nie mogli mnie nawet ani tyćky tyćku wkurwić. A jakby mnie wkurwili, no, to już możecie sobie przykładać miski do buziek :) #Psychodelicznyuśmieszek
No błagam, kto by się nie skusił kogoś kiedyś otruć?
Jak ja to robię nawet jak tego nie chcę.
I właśnie poznaliście kolejną mrrroczną prawdę o mnie. No dobra, nie taką mroczną, bo raczej każdy to wie, że do mnie się na obiad nie chodzi. Zawsze jest ryzyko, że kogoś otruję. W swojej kucharskiej umiejętności mogę zaoferować tylko jajecznicę, naleśniki, parówki, herbatę.... No co? To też się liczy! Kawę, kakao, zupę pomidorowo, zupę ogórkowo, zupę królewsko, pierogi z serem, pierogi z kapusto kiszono, pierogi z truskawkami, pierogi z wiśniami, pierogi kurwa ze sklepu... No. I to by było na tyle.
Ale się zbłaźniłam.
Ej, ale Krzysiek nie umie połowy z tego, więc, no. Nie śmiejcie się ze mnie.  
Na obiedzie raczej nic nie było. Zatorski nic ciekawego nie opowiadał, Piter nie gadał o durexach, Krzysiek nie wyciągał kamery...... Nuda coś. Nawet nikt nic raczej nie gadał.
- No weźcie coś powiedźcie, bo nie wytrzymam tej ciszy. - powiedział Bartek. No ty już coś powiedziałeś, co ci jeszcze potrzeba?
- Sam se gadaj. - powiedział Kubi. Oj, coś jest nie w sosie.
- Łepsiu! - Rafał kichnął.
- Na zdrowie. - powiedzieliśmy chórem.
- Dziękuję. Łepsiu! - Rafał kichnął po raz drugi. No dobra, spoko.
- Na zdrowie. - powiedzieliśmy chórem.
- Dziękuję. - chwila przerwy - Łepsiu!
- No ty chory pojebie, przestań kichać. - powiedział Fabian. Iksde.
- Zachoruj. - powiedziałam.
- Dziękuję, bardzo miłe. Łepsiu! - hohohoh Bohohoże, ratuj go.
- No wiem.
Po obiedzie też raczej nic. Ależ nudnawy ten dzisiejszy dzień! "Dzisiejszy dzień"... Może zostawmy to bez komentarza?
Robiłam zdjęcia w paincie i przeglądałam fejsa. To pierwsze mniej, to drugie bardziej.
Ogólnie to spoko, co nie? Popisałam z Anitą ani tamtą, i ogólnie to spoko.
No i zaczęłam sobie śpiewać. I nie, nie darłam się tak, że się wszyscy zlecieli bo myśleli że koza gwałci jelenia, w ogóle to niby czemu koza gwałciłaby jelenia, to już może pomińmy.
Śpiewałam sobie pod nosem. Aha. Tak też umiem. No bo nie chcę, żeby inni mieli kompleksy, że ja tak ślicznie śpiewam, a oni nie, w końcu 8 lat w szkole muzycznej, no, ja się tu nie chcę chwalić, no ale w domu mam od chuja dosłownie nagród za 1, 2, i czasem 3 miejsce. Ale ja ie chcę się chwalić, a tylko chcę Wam, Ci drogi czytelniku coś opowiedzieć o mnie. No bo w sumie to co Ty o mnie wiesz, hę?
*Le wypowiedź pierwszej*
Obrażalska menda.
*Le wypowiedź drugiej*
Luiza Ignaczak jest na prawdę bardzo miłą i ciepłą osobą, tylko czasem się wkurwi o byle co, ale to może pomińmy. Jest śliczną kobietą. Ma piękne duże.....oczy. Takie duże i okrągłe o niesamowitym szarym kolorze.
Dowiadujemy się o niej niezwykłych rzeczy, takich jak uczęszczanie do szkoły muzycznej.
Luiza ma cudowny głos. Bardzo miło się ją słucha. Jak śpiewa, jak i gdy po prostu mówi o troszkę nie istotnych rzeczach. *
O Jezu, no i to jest przykład czytania ze zrozumieniem. Brawo! Stawiam Ci piw..... soczek.
No ale wróćmy do teraźniejszości.
Muszę Wam powiedzieć, że chyba tak długo coś nie przychodzą ci chłopcy. Ja nie wiem o co chodzi, co się dzieje, ale jak to wymyśliłam ostatnio "Jeżeli chłopaki nie przychodzą przez godzinę, to wiedz, że coś się dzieje" No ale to tak na tym różowym paseczku w zeszytach.
No więc, no poszłam do nich.
A co się tam będę zapuszczać nie wiadomo gdzie, idę przed siebie.
Idę, mimo tyyyylu ran i znów do góry głowę! Czy jakoś tak.
- O nie! Tylko nie to! - powiedział Fabian. Dziękuję.
- O nie, jesteśmy zgubieni. - no dziękuję Rafał, bardzo miłe powitanie.
- O nie, Artefakt jest w zamku króla Leona! - no co? To klasyk internetu. I bez zbędnego zaproszenia jeeeeeeeeb na łóżko Fabiana.
Taaa, tylko pomijając fakt, że przyjebałam głową w ścianę, to było okej.
- Luiza Królowa Wylewnictwa melduje się na miejscu. - *Le śmiech z dobrego tekstu Rafała*
- Dzięki, wiesz?
I tak sobie gadaliśmy, i nagle Fabian powiedział:
- Ej, ściągnął mi się właśnie "Outlast", gramy?
- Pojebało cię? - bliźniaki!! Powiedzieliśmy to w tym samym czasie! Aaaaaaaa!!
- No co?
- No to jest straszne. - powiedziałam.
- Ty się przecież niczego nie boisz.
- Oglądać coś, a grać w coś, to dwie inne rzeczy. - Rafał na prezydenta.
- No weźcie. Tylko trochę. Na początku nie jest takie straszne.
- Dobra, ale ty grasz pierwszy. - powiedziałam.
- Nie, no, gramy od najstarszego .
- No chyba cię pojebało.
- No weź, jak coś, to ci pomożemy.
- No dooooobra......

- Outlast zawiera sceny przemocy, treści erotyczne, oraz wulgaryzmy. Baw się dobrze. No spoko. Wcielasz się w postać Milesa Upshura, dziennikarza śledczego, którego ambicją jest osobista podróż do piekła na ziemi. Będąc zawsze skłonnym do podejmowania ryzyka, jakie wynika z badania spraw, za które żaden inny reporter nie odważył by się zabrać, odkryjesz mroczny sekret w sercu zakładu psychiatrycznego Mount Massive. Pozostań przy życiu jak najdłużej, nagraj wszytko. Nie jesteś typem wojownika. Czyli jestem Fabianem. - oj jak chycił. - Ahahałaaa... Jeśli chcesz odkryć koszmary czające się w Mount Massive, musisz uciekać, ukrywać się, lub... zginąć. Ale jakie wybór mi tu dali. Mogę uciekać, ukrywać się, albo zginąć.
- I co wybierasz? - zapytałam. Ja to bym w ogóle tam nie szła.
- No będę ginął. Jak przystało na Fabiana. - chycił po raz drugi.
Ogólnie w grze widzimy tylko to, co widzi nasz bohater, czyli my. Na początku popylamy nocą do tego zakładu psychiatrycznego a w radiu gada jakiś kolo.
- Brawo, do zakładu psychiatrycznego w którym podobno straszy i dzieją się jakieś dziwne rzeczy jedzie w nocy. No po prostu taki inteligent, że głowa mała.
- No jak na Fabiana przystało. - powiedziałam. Chyciłam. Ale z pewnością lżej, no bo wiadomo, że ja jestem jednak Królową Wylewnictwa, jak to określił Raf, i jeszcze bym spadła z łóżka, dostała twarzą o ścianę, a podłoga by się zawaliła. Sufit tak samo.
- Ej prasówkę mam. Będę mógł wchodzić tam, gdzie normalnie się nie wejdzie, i będę mógł wywiady z nimi robić. - hyhyhyhyhyhyhy.
Gdy się zatrzymaliśmy obczailiśmy drugie siedzenie. Leżały tam jakieś papierki, dwie baterie i.... o kurwa mać, kamera Krzysia!!! Uuuuu jea. Ale spokojnie Luiza, nie nakręcaj się tak, wpierw przeczytaj instrukcje, bo zapewne zastawił w niej mnóstwo pułapek. W sensie Krzysiek kamerze. W kamerze zastawił pułapki. Krzysiek. No.
 - Nie znasz mnie, nie będę owijał w bawełnę. Mogą mnie śledzić. Przez dwa tygodnie pracowałem przy instalacji oprogramowania w ośrodku badawczym MURKOFF w Mount Massive. Właśnie łamię wszelkie umowy o zachowaniu poufności, ale pieprzyć to. Tam się dzieją straszne rzeczy. Nie mieści mi się to w głowie. Nie mogę uwierzyć w połowę z tego, czego byłem świadkiem. Lekarze twierdzą, że stosowanie terapii za pomocą snu, zaszło za daleko. Znaleźli coś, co czeka na nich w górach. Ludziom dzieje się krzywda, a MURKOFF na tym zarabia. Ta sprawa musi ujrzeć światło dzienne. No spoko.
Wysiada z auta i idzie to jakiejś budki w której nic nie ma, więc strata czasu. Otwiera bramkę i idzie po schodkach.
- Co tak szczekło? Oni tu psa mają?
- Poka!!! - no co no....
- A nie to gęsi dzikie jakieś.
- Wariat w oknie!
- Jaki debil, zgasił światło. To oni tak potrafią?
- Zgasił, żebyś nie widział, że podgląda. Ja też tak robię. - serio, Fabian? Serio?
- Jesteś wariatem?
- Czasem jestem....
Podchodzi do drzwi wejściowych, przy których stoi/wisi/nie mam pojęcia co robi domofon/.
- Marek Debil, Debil Idiota, Gruby Krzychu, Maciek z klanu, i Pokrojony Krzysztof.
Próbuje otworzyć drzwi, no ale to by było przecież za proste. Idzie więc pod okno, gdzie widział wariata. Być może był to Fabian w przeszłości.
- E, wariat! Aa, bo tu go nie ma.
Idzie w lewo i kuca/czołga się/idzie na kuckach/ pod rozpizganą furtką.
- Zapisywanie. To nie wróży nic dobrego. - powiedziałam. No przecież zawsze tak jest!
- Gdy kamera jest włączona..... ble, ble, ble, dobra, wiem.
Wchodzi po drabinie na rusztowanie, bo drzwi jak zwykle są zamknięte.
- Nieeeee, no zaczyna się jakaś muzyka... - dalej się wspina, no szaleniec, muszę przyznać z tego reportera. Hy! A co jeśli teraz na oknie siedzą jacyś reporterzy, i nas kamerują? Ooooo kurwa. Jesteśmy zgubieni. Chyba zacznę zasuwać rolety.
- Aaaaa, ja już wiem, dlaczego już tutaj nikt nie robi przy tym rusztowaniu. - no to pochwal się z nami swoim odkryciem.
- Czemu?
- Widzieliście jaką kurwa fakturę dostali? Pisiont groszy. A obok dwadzieścia. No to się nie dziwie.
- Jaka muzyka dzika jest. Jeeeeezu. - wchodzi przez okno. - Dzień dobry, to jest napad. - zgasło światło. Pisłam. No co no, ja się stresuję przy takich grach.
- Ej a jakby tutaj coś stało teraz. - nie mów, Fabian. - Włącz sobie tryb nocny.
- Jaki tryb?
- F.
- Łooooooooooo! - le ździwko moje i Rafa.
- Mhyhym. Okres. - powiedział pacząc na podłogę z krwi. Nie zawsze krew to okres. Może ktoś sobie paluszka naciął i się wykrwawił na śmierć biegając jak  pojebany pojeb po pokoju, bo nie wiedział, gdzie są trzymane bandaże?  No? No właśnie. Tak na pewno nie było, bo to przecież jasne, że to okres.
Wszedł do pokoju na przeciw, bo po lewej i prawej stronie było zawalone krzesłami, szafkami, i innymi takimi duperelami. Podszedł do fotela i obczaił co leży na stoliczku, aż tu nagle bum! Telewizor się włączył.
*Le pisk Luizy*
- Ja się bardziej na razie boję twoich reakcji, aniżeli gry. - później podobno jest coraz gorzej Fabian.
- Co to się stanęło się? - chyba raczej nic.
Wychodzi z pokoju i się rozgląda. Prawica zatkana krzesłami, lewica też prawie że zatkana, ale da się przejść. Wchodzi do pierwszego pokoju w którym nic nie ma, prócz baterii. A baterie są ważne, bo bez nich kamera którą ukradliśmy Krzyśkowi nie będzie działać. No logiczne, prawda. Idzie przez korytarz, gdzie są uchylone drzwi. Nagle bum! Uruchamia się muzyka. I drzwi się zamykają. Ogólnie to była ubikacja.
- Przeszkodziłeś mu w sraniu.
Wchodzi do pokoju naprzeciwko kibla i podchodzi do lodówek.
- Co to kurwa jest jelito? Jelito z colą, co na to Wojciech Modest Amaro? Zamknij mordę i smaż - hahahahahhahahahahaha iksde, iksde, iksde, iksde. - Mogę otworzyć lodówkę? Bym sobie coś chapsnął.
Podszedł do łóżka szpitalnego który też był cały w okresie i wskoczył do tego czegoś, nie wiem jak to się nazywa, wentylacja? No ogólnie to takie jakby hmmm... Takie kwadratowe rury, i tam można po nich się czołgać.
Kwadratowe rury, hmmm.....
Idzie po tych rurach i nagle przez te szparki widać, że jakiś facet wchodzi do pokoju i coś mówi.
- Co tom mamrotosz?
- Ale mamrot to jest piwo...... - brawo, Luiza, bra-wo! Za dużo "Rancza"
Śmichy hihy, ale trzeba dalej iść! Wyszedł z kanalizacji, niech tak o nazwę, i tak. Po prawej załadowane przejście stołkami, ale są uchylone drzwi. Po lewej też są jakieś drzwi.
- Gdzie ja mam iść teraz?
- Do biblioteki chyba.
- Gdzie to? - poszedł w zupełnie innym kierunku. - Aha, zastawili krzesłem i nie mogę już tam wejść, no  logiczne.
Uchylone drzwi- o nie, nie, nie, nie, nie.
Otworzył a tam dundający koleś.
*Le krzyk całej trójki.*
- No co ty kurwa robisz, koleś, co tak dyndosz, pojebany jesteś, tak mnie straszyć, no? No co za pojeb. Ja tam nie chcę iść....
- Dosz radę! Nie bądź takim dosłownym Fabianem. - aaaa, tym razem nie chyciłam. Fabian był za bardzo w szoku. Z resztą ja też.
- Kurwa kilo mięsa w bibliotece. Już nigdy do biblioteki nie wejdę.
- No co może być strasznego w bibliotece, idź tam. Hasaj tam. - taaa, teraz takiego kozaka Luiza zgrywosz, co? A ty jako pierwsza wrzasłaś.
- Koleś dyndający na suficie. Kto tak widział pojeb stworzył tą grę. - idzie, odważny chłopiec. :) Dam mu uśmieszek na zachętę. Wy też możecie.
- Ja nie mogę, kolejny jakiś obśrup. Gdzie ty mosz łeb?
Idzie dalej, wisi kolejny, ale kurwa mać, on żyje! Coś tam coś tam... Nie możesz z nimi walczyć, jacyś odmieńcy, coś tam, musisz się ukryć. Drzwi frontowe można otworzyć w recepcji czy jakoś tak.
- Dobra, dziena.  - idzie i otwiera drzwi. - O kurwa, tam ktoś chodzi, co to jest. - to coś, lub ten ktoś wszedł do jakiegoś pomieszczenia, a koleś którym gramy dostał padaczki. Oj, i to ostrej. Trząsł się jak nie wiem co. Idziemy więc przez ten korytarz, widzimy jakieś zdjęcia.
- Cześć Marek. Cześć Tadek. - idziemy i przeciskamy się przez te krzesła. A tu nagle ktoś nas nazywa prosiaczkiem, i ogólnie nie wiadomo o co kaman. Ani cześć, ani pocałuj mnie w dupę, ani nic. Rzuca nas na ścianę, a potem przez szyby i lądujemy na dole.
Jak wrzaśliśmy, to nie wiem.
- To był Gruby. - podsumowałam.
- End hu łor ju. - powtórzył za jakimś typem Buszek. - Twojo staro.
- Nie rozumiem tej gry. Jakiś po prostu mutant nazywa nas prosiaczkiem, a co to, "Kubuś Puchatek"?
- Gang ze Stumilowego lasu - jebłam Raf. Jak ty coś powiesz, to po prostu....
Wstaliśmy i podnieśliśmy kamerę. Jakbyśmy ją zgubili, to nie wiem co bym nam Krzysiek zrobił. Nogi z dupy powyrywał. Spojrzeliśmy na człowieka który leżał obok biurka.
- Ale trzeba mieć rozwolnienie, żeby kurwa wysrać od razu jelita. Co żeś jodł stary?
Obczajka terenu i idziemy tam gdzie są drzwi wyjebane. Przechodzimy parę kroków a tu nagle przed nami jeeeeeb jakiś koleś i rozwala drzwi. Proszę sobie nie przeszkadzać, my już stąd idziemy. No ale dobra. Idziemy do łazienki. Wchodzimy i widzimy trzy kabiny. Podchodzimy pod środkową, czyli najbardziej obsraną, ale nie otwieramy.
- No otwieraj, może bateria będzie.
- Bateria w kiblu? Jaki głupi by dał tam baterie?
- No w sumie to jest bardzo ciekawe, kto jest takim debilem, że łaził po tym całym budynku i baterie roznosił.
- To był Gruby.
Idziemy w prawo i otwieramy. Wchodzimy i widzimy klop z wystającą ręką.
- Widzę dieta dająca duże efekty.
Wychodzimy z pierwszego klopa i idziemy do tego obsranego po brzegi.
- Jebany. Nasrał i umdlał. Nie dość że przesrał zawartość kibla bez spłukiwania, to jeszcze plecy i nogi sobie ubrudził. Jaki wariat.
Wchodzimy do trzeciej.
- Kibel tu ukradli.
Po załatwieniu swoich spraw wchodzimy do pokoju naprzeciw. Drzwi otwarte, czyli może być coś niebezpiecznego. Tak myślę.
Da się wejść, ale jest ogólnie taki jakiś labirynt zrobiony, że jest zastawione półkami.
Nic tu nie było, więc tylko strata czasu. Ale tak paczymy, a tu nam się drzwi zamykają. Ooooooo kurwa. To nie może być nic dobrego. Tu coś musi być! Gruby? Nie no, w sumie to by było trochę bez sensu, gdyby tak za nami drzwi zamykał. Gdyby to był Gruby, to by od razu wszedł do tego pokoju, i by nam po prostu nogi z dupy powyrywał. Tak jak Krzysiu, kiedy dowie się, że zajebaliśmy mu kamerę i wywieźliśmy do szpitala psychiatrycznego w którym mieszkam. Także spokojnie, wszędzie was oprowadzę. Mamy też prasówkę, więc będziemy wchodzić nawet ta, gdzie ja nie mogę. Szach mat, Gruby. Teraz zobaczysz. "Zrozum, nie możesz tam wejść" "Nie możesz tu iść" Gunwo. Teraz mogę wszędzie wejść.
No, i to by było na tyle z tego gameplay'a. Czy jak to się tam pisze.
Nie byliśmy po prostu w stanie grać dalej. To dla nas zbyt wiele. To znaczy, bardziej dla Rafała, bo w sumie tylko on grał, a my tylko patrzyliśmy, więc ciut mniej się baliśmy, nie licząc mnie, bo wiadomka, że ja się tego nie boję.

Aaaaaaale chowałaś się za Fabianem.
Co? Nie? Mooooże pomyliłaś mnie z inną Luizą? Dużo jest osób o tym imieniu.
Nie martw się, później będzie jeszcze gorzej :)
Aha.

Posiedziałam u nich w sumie jeszcze troszkę. Jeśli troszkę nazywasz trzy godziny. W sumie nie mam nic do roboty. Bo Luiza grzeczne dziecko już odrobiło zadanie domowe i mogło sobie pozwolić na nic nie robienie.
Łohoho, Laurencjusz dodała nowe zdjęcie na Insta.
Myślę: Pfff, jaka morda.
Piszę : Pfff, jaka morda xD
No co? Nasza przyjaźń nie opiera się na "Ojjjj, jak ja cię Kocham, a ty też?" "Oj co to za pytanie? Jasne że cię kocham  I ogólnie taki spam w komentarzach. Nie. Luiza i Laura tak nie robią.
*Le Laura odpowiada w komentarzu na komentarz Lułi* xD
Tak sobie okazujemy przyjaźń :) A nie przez publiczne pisanie sobie serduszek, jak to za sobą nie tęsknimy, czy coś w tym stylu. No sorry, ja lesbą nie jestem.
Chociaż w sumie chyba zostanę, bo faceta to już chyba nigdy nie znajdę. Na tym świecie nie ma mężczyzn dla kobiet z moim wykształceniem.
Jak przystojny, to albo zajęty, albo gej. Co poradzisz. Aaaaa tam. Kupię sobie 5 kotów 3 psy i będę szczęśliwa. Przecież nie trzeba mieć faceta, żeby być szczęśliwym. No.
Ale kurde, mam 25 lat, jestem już stara, ludzie w moim wieku już się żenią! Albo wychodzą za mąż! Albo zachodzą w ciążę. Albo mają już dzieci.
Dobra, Luiza spokój się, bo ich tutaj tak zanudzisz, że o jaciepierdole. Uznajmy, że zostaniesz starą panną, i na tym skończmy temat.

*Le lekki zamuł autorki tego tekstu, która pisze to po to, aby tylko coś napisać*
No i w sumie to by było na tyle z tego dnia.

.........................................
Heeeeeej. Dzisiaj u Luizy w sumie nie działo się nic ciekawego, co możecie sami zauważyć po przeczytaniu.
Jak chcecie, to możecie napisać życiorys Luizy xD Jak dla mnie, Luiza jest po prostu mną. Jestem tak samo głupia, tak samo śmieszkowata, często się obrażam, i tylko głupi ludzie mnie lubią. Ale jestem szaro myszką. Więc tutaj też przelewam swoje dziwadła i co mi się nasunie przy bezsennej nocy kiedy to zastanawiam się, czy przeżyje kolejny dzień w szkole. Bo szkoła to zło.
Ale dzisiaj były wagary xD Ale tylko na 1 lekcji, hehe jaki rozbójnik.
A, i mi telefon zginął w szkole. To znaczy pewnie ja nie ogarnięta i ślepa bez okularów w szatni po wf-ie go po prostu nie zauważyłam.
Ale przynajmniej ten debil co mi go zwinął nic nie zrobi, bo mam hasło. Szach mat byyyyycz!
Okejnaraziepaaa!

środa, 9 marca 2016

Rozdział 35

Więc co, no to wpisaliśmy tą "Wódkę" do krzyżówki no bo co mieliśmy zrobić? Przecież to prawda.
- Trzy kropeczki i "Pory roku Vivaldiego" na pięć liter.
- "Jak" - odpowiedziałam.
- Co?
- No bo jest "Jak pory roku Vivaldiego" Co nie? Wpisuj, ja wiem lepiej. - oczywiście że nie wiem. Przecież ja jestem głupia.
- Okej....... "W zeszycie" sześć liter.
- Ja wiem, ale..... nie wiem czy mogłabym to tam wpisać. To jest dość niemoralne. - powiedziałam.
- Ja wiem o co ci chodzi. - stwierdził Bartek który już lał ze śmiechu. - Wpisuj kutasy.
- On rysował, nie ja! - też zaczęłam się z nim zalewać. Także ten tego. Ja tu jestem tylko na chwilę, za godzinkę mam już wracać do psychiatryka, bo się skapną że mnie nie ma.
- Aaha. - powiedział głosem tego gościa z "Jeden z dziesięciu" (Cięty Adrian - Jeden z dziesięciu - parodia +18 polecam)
- "Kobieta pozbawiona głosu" pięć liter.
- Ideał. - odpowiedział bez jakiegokolwiek namysłu Krzyś.
- Aha?
- "Dobrze gdy się zgadza"
- Hajs.
- Okej...... Następne.
- "Napój starożytnych bogów" osiem liter.
- No to przecież jasne że wódeczka. - odpowiedział Piter. No w sumie to było przewidywalne, że ktoś to strzeli. No ale w  sumie to też jest prawda. No błagam was, przecież to oni stworzyli wódeczkę. Pomyślicie zapewne, ale jak? No proszę Was, jak można tego nie wiedzieć? Jak taki Zeus pierdolnął w żubra pieronem, to tak się z niego polało że miliard miliardów butelek wódeczki wyskoczyło. No to niby skąd się "Żubrówka" wzięła?
No i to wyjaśnia nam nasze pierwsze hasło... No bo skąd Rosjanie mieliby tyle wódki?
Dobra, tyle. Za dużo wódeczki.
- "Wychowanek małp"
- Tarzan. - odpowiedział Zati. O Boże, on z dnia na dzień staje się coraz to mądrzejszy! Ja jestem po prostu w szoku!
- Okej, "Najlepszy przyjaciel człowieka"
- Pieot! - no tak to się złożyło, że Raf oraz Pit też mieli coś do powiedzenia w tej sprawie. Przecież koty są wredne!
- No jak kot, koty są wredne! - powiedziałam.
- Nie prawda. Nie są wredne.
- Są.
- Nie są.
- Są.
- Nie są.
- Są.
- Nie są.
- Są.
- Nie są. - uwaga drogi czytelniku, teraz pędź po drugą miskę popcornu, kolejną butelkę coli i szklankę coca-coli, bo kto Ci kurwa zabroni. Koty są wredne!
- Są.
- Nie są.
- Są.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Yyyyyyrhhh są wredne!
- Nie są! - no ja nie moga! A ci dalej swoje...
- Są wredne.
- A masz dowód? - zapytał Piotrek.
- No bo................... - szybko, szybko, szybko, wymyśl coś! Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...... Emmmm............... Kurwa. Muszę wznieść białą flagę. Chyba nic nie wymyślę.... Chociaż, czekaj, drogi czytelniku, niech wstąpi w Ciebie nadzieja!
- Ciągle drapią i gryzą. - odpowiedziałam. Szach mat bitch!
- A psy to niby nie?
- Zależy jaki, jak jest wytresowany to nie gryzie byle kogo, a koty zawsze będą drapały i gryzły. - Hahahahahaha *Le złowieszczy śmiech i zacieranie dłoni*
- Nie prawda. Kot to najlepszy przyjaciel człowieka.
No to żesz kurwa mać jego nać! Ja na prawdę nie wiem, dlaczego my się jeszcze znamy.
- No to co wpisujemy?
- Koies. - spokojnie Luiza, spokojnie. Przecież masz stalowe nerwy.
- Kot.
- Pies.
- Aha. - znowu ten głos z "Jeden z dziesięciu". My się tu kłócimy (ale o ważną sprawę, więc proszę mi tu nie hejcić!), a tu nagle ten z "Jeden z dziesięciu" takie "Aha?"
- Dobra, nie ważne, to hasło zostawiamy.
- "Człowiek lekkomyślny, głupi" cztery litery.
Wszyscy zaczęli wyliczać swoje imiona i oddychali z ulgą. No ale panowie, nazwiska i przezwiska też się liczą :) #chamskiuśmieszek
- Mi tu tylko Zati pasuje. - powiedział mój bart.
- A mi Igła. - chamsko się uśmiechnęłam.
- Ale młodsi mają pierwszeństwo.
- Ej, ale przecież Liza też pasuje. - powiedział zdrajca Fabian.
- Aha? Dzięki, wiesz? Raz nie powiedziałam o tobie, to teraz ty mi tak?
- Bywa.
- Aha.
- No to kogo wpisujemy?
- Zatiego. - odpowiedziałam. - Albo nie, wpisz Igłę. - powiedziałam szeptem.
- Hihihhihihihihihi - zaczęliśmy chichotać z Fabiankiem.
- Ej, kogo w końcu wpisaliście? - zapytał podejrzliwie i ślizgnął się w naszą stronę po podłodze.
No co za gnom! Jak on sunie po tej podłodze! No jak łyżwy po lodzie! No to jest po prostu pełrfekt, proszę państwa!
Może zostanie wymyślona nowa dyscyplina sportowa "Dupne jazdy na lodzie"? No, to by się mogło przyjąć.
Ja bym się zapisała, bo w sumie tak ciągle jeżdżę na lodzie. Dupą. Nie umiem jeździć na łyżwach, ale na dupie to jestem mistrzem.
Żałujcie, że tego nie widzieliście. No to było po prostu piękne, no bym powiedziała, sunął jak bobslejem po torze. Jak na pingwinie na Antarktydzie. No to było coś niesamowitego.
- No wpisaliśmy Zatiego. - odpowiedziałam i przewróciłam kartkę.
- To czemu przewracać kartkę?
- No bo już skończyliśmy tamtą krzyżówkę? Halo, pomyśl czasem.
- Dobra. Ale i tak wiem, że mnie tam wpisaliście.
- Aha, no dooobrze. - znowu ten głos..... Nie no, musicie w tej chwili oglądnąć tą parodię "Jednego z dziesięciu", bo ludzie drodzy nie ogarniecie tego swoim umysłem ciałem, ani pożyczonym mózgiem. A mózgiem Zatora, który i tak się już poprawia, to już w ogóle.
- "Odejście od tematu"
- Po polsku to będzie pierdolenie o szopenie - rykłam z tego jak nikt nigdy. Piąteczka Rafał.
- Ale się nie zmieści.
- No to zrób po dwie litery na jedną kratkę.
- Ołekj.
- "Kto uwolnił Prometeusza?"
- Nie ja. - zarzekł się Nowakowski. - wszyscy w trumny i na cmentarz.
- Yyyyyy hyhyhyhy aha. Następne...... "Potrwa z mielonego mięsa owinięta liściem kapusty"
- Wróbelek.
- Raczej nie.
- Raczej tak.
- To gołąbek.
- Ale ja zmieniam tą nazwę i od teraz to będzie wróbelek. Wróbelki są fajniejsze.
- Aha.

- Poróóóóóóóóóóóóóóóóóóóobmy coś innego. - stwierdził nagle Zati. Ależ my tu rozgrywamy ostateczną rozgrywkę między nami a złem! Złem w postaci pytań i odpowiedzi.
- Czemu?
- No bo..... nie wiem, krzyżówki są nudne.
- No to coś wymyśl.
- Przyniosę kolorowanki!!!! - krzyknął olśniony.
- TAAAAAAAAAK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknęłam. Oj no co? Jakby odjąć od moje teraźniejszego wieku tą dwójkę z przodu, to mam tylko 5 lat. Ja jestem jeszcze dzieckiem! Przecież dopiero co wyszłam z mamy!
- Okej, to przyniosę! - powiedział także podjarany Paweł.
Gdy tylko wyszedł wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć, jakbym była Pawłem właśnie i powiedziałabym coś głupiego. Czyli z politowaniem.
- No co?
- Weź dorośnij. Kolorowanki? Ile ty masz lat? - rzekł Krzysiek.
No w sumie to może ma rację....
- Żartuję! No kto nie lubi kolorować?!
Uf, no już myślałam, że tylko ja jeszcze muszę dorosnąć.
Zati przyniósł dość pokaźną kolekcję swoich kolorowanek oraz kredek. No ja po prostu kocham tego człowieka! Też bym chciała tyle mieć.....
- Ej nooooooo..... - no niech szlag trafi tą Pszenicę! Zabrał mi kredkę! Proszę pani!!!
- Zaraz ci oddam, ja mam mniej do pokolorowania. - No kto tak nie mówił w dzieciństwie? No tylko mi tutaj nie kłamcie. Okej, ja tam jestem cierpliwa. Liczę do 30.
Siedziałam i patrzałam jak dokańcza kolorować moją Zatiego kredką. Dokładnie po 35 sekundach oddał mi przedmiot. Masz pan szczęście....
- Luiza no........ - jęknął Fabian, którego tak przez przypadek szturchnęłam i wyjechał poza linię.
- O Jezu, przepraszaaaaam. Nie chciałam.
- Ma ktoś gumkę? - zapytał zrozpaczony. Powiem, całkiem ładnie mu to wychodzi. Kolorowanie, nie rozpaczanie! Jak Wy nie umiecie załapać o co kaman...
- A po chuj ci teraz durex? - zapytał bardzo mądrze Nowakowski. Boże, dlaczego? Dlaczego on ma zawsze takie skojarzenia? Widzisz i nie strzelisz mu piorunem.
No ale co ja mam poradzić, wszyscy twarz o ścianę. To na prawdę było niemądre, proszę pana. No ale jakie to było śmiaszne...
- Nie tą gumkę głupku. Do ścierania gumkę.
- Łap! - oj, to chyba nie była za dobra ajdija Afał...
No co ja mogę powiedzieć o tym zdarzeniu. No dostał gumką w twarz, no. No to co ja ci na to poradzę?
- Łups...Sorry.
- No ty daaałnieeee...
- Jaaak chycił..... - zaczęłam się zalewać z Fafałem. A tak w ogóle to on ma od chuja dosłownie tych zdrobnień! Ja nie wiem, jak ja mam teraz mu mówić.

No cóż, przewińmy trochę ten dzień, bo autorka tego tekstu nie ma weny. Więc myk, myk, ciach, ciach i lecimy. Jak to mówiła pani przewodnik z lotniska. Nie. Bez zbędnego tłumaczenia. Po prostu zacznij kurwa pisać, a nie pierdolisz o Szopenie.
Tak, wiem, drogi czytelniku, wiem jak się pisze nazwisko wielkiego Polaka. Jeżeli go nie znasz, to idź może od tego komputera łamane na laptopa łamane na telefon, i może poucz się trochę historii swojego kraju.
No przecież każdy wie, jak się pisze Chopin.
Hahahaha, pewnie sobie pomyślałeś, że wstawię tutaj coś zupełnie bezsensownego, hę?
Otóż nie, ta myśl jeszcze bardziej uwieczniła mnie w przekonaniu, że powinieneś pouczyć się z historii.
Dobra, weź się ogarnij, i już ich nie zanudzaj.

Przenieśmy się może do ranka następnego dnia. Okej? Może być? Dobra, nie trudź się w komentarzu, bo już podjęłam decyzję za Ciebie :)

Wyjebane mam na budzik.
A drzyj się kurwa ile chcesz.
"Sueg, sueg, sueg, sueg, sueg, para pa para pa para..." *Le tak bardzo Macklemore*  Thrift shop tak ogółem mówiąc.
Zamknij tą mordę!
Ale budzik cierpliwy jest. Budzik wyrozumiały jest.
- No szarap! - szarap, tu szarap, tu szarap, szarap, szararap, tu szarap. Jezus Maria mózgu, jeszcze ty?
- No fucking kurwa. - ale ja przeklinam. No ja nie mogę. Ale to nie moja wina, to wina budzika.
Wyłączyłam budzik i zamknęłam oczy.
Czy ty też lubisz smak niebezpieczeństwa tak samo jak ja?
Dobra, wstaje.
- O kurwa. - spadłam z łóżka. Człowiekowi z wylewem zdarza się to bardzo często. No a ja takim jestem, więc nie ma się czym przejmować.
Spokojnie drogi czytelniku, wiem że się o mnie martwisz czy ta menda się nie połamała, w sumie tak hukło że ja cie pierdole.
Nic mi się nie stało. Jestem tak jak mój telefon. Android jest niezniszczalny. Poszłam do łazienki z ubraniami. No i telefonem ofkors.
Włączyłam jakąś muzykę z mojej playlisty.
- Stop saying mothafucka! - le moja wstawka z pod prysznica do Macklemora.
- A pucio hendzap! na, na,na, oooooołooołłoooołołooooo!
Ach jak ja lubię śpiewać pod prysznicem. No to tego nie lubi.
- Turutututututututu majaka taka dens on de flor! - ej, no nie czepiajcie się, nie znam tekstu!
Wysuszyłam włosy i się ubrałam. Będę tutaj teraz taka lajf stajl. Więc uwaga.
Szare dresy, koszula moro, skarpeteczki w kropeczki, i najeczki.
Oj no jest piątek rano, mój mózg jeszcze nie działa tak jak powinien, w sumie, to on nigdy nie działa,  i akurat nie chce mi się wymyślać jakiś niegalaktycznych ołtifów. Okej? No. Kurde.
W rytmach on de flor wyszłam falując rękami wyszłam z łazienki. A tam co kurwa? No jasne, że moi dwaj najlepsi kumple przyszli na mnie poczekać. A nich ich Zeus pierdolnie.
Kciuk i palec wskazujący na nich, i się cofamy. Oczywiście z poker fejsem.
- Ej, jakbym ciebie widział. - powiedział Rafał do Fabianka.
- No dzięki, wiesz. O, widzę, dzisiaj kret się objawił i w okularach.
- Ty odgapiaczu, mam taka samą koszule.
Zaczęliśmy się mierzyć wzrokiem.
- Bliźniaki!!! hihihihihihihihhi!
- Luiza taki skromy dzisiaj ołtfit. Skarpeteczki w kropeczki, a koszula w plameczki.
- No wiem. Dzięki.
Ścigaliśmy się jak zwykle do windy, no ale ona chyba urządziła sobie wcześniej weekend, więc co, zapierdalamy po schodach.
Jezus Maria, pół dnia nie minęło, a my już tacy spoceni. No co za świat!
Wreszcie po ciężkich bojach, po tych wybuchach, doszliśmy (mmmmmmmmmmmmm) do stołówki.
- Co się tak spóźniliście? - o, faktycznie, już wszyscy są.
A wczoraj to się kurwa wstać nie chciało!
- No właśnie, Krzysiu, co tak opóźniasz wszystkich. - powiedziałam. A tak na serio to elo, leszczu. No elo królowo.
Oj no przecież wiem, że nikt tak mi nigdy nie powie, ale to jest moja głowa i moja wyobraźnia, okej? I tak dobrze, że nie możecie widzieć środka mojej głowy. Przestraszylibyście się. To znaczy, ja nie wiem, czy każdy tak ma, ale ja tak mam, bo w środku mojej głowy jest mózg. A idź, jakie to jest obrzydliwe. Zastanawiacie się pewnie, "No ale jakim kurwa chujem, ona zajrzała do swojej głowy?"
#Storymajlajf
No bo kiedyś była taka sytuacja, że ktoś mi powiedział, bo ja wcześniej zrobiłam coś głupiego, nie wiem, nie pamiętam, no i ten ktoś, w sumie to chyba była moja jakaś koleżanka ze studiów, i coś tam, coś tam, coś tam, i "użyj czasem mózgu" no i ja takie "Kurwa czego?"  no i sobie wpisałam to w Google, i kurwa, nie polecam.
Hahahahahahahahaha. Śmieszne, Luiza, bardzo śmieszne. Chciałaś być śmieszna, ale ci się nie udało.
Zaszarapuj się! A Ty odbiorco, śmiej się! To było śmieszne!
Nie, nie było.
Zamknij mordę.
Kurwa, znowu gadam sama do siebie. Jezu, ratuj mnie!
No i było po śniadaniu.

............................
Elo, wczoraj był Dzień Kobiet, więc wszystkiego Wam życzę :)
.
.
.
. Poumierajcie hehehehehehehehe. Nie.
Marcyśka, informuję Cię, że przeżyłam noc oddychając przez jeden otwór nosowy. Jestem z siebie niezwykle dumna. Mam nadzieję, że i Ty również xD

Te, kurde, gdzie jest odbiór osobisty Oscara? Gdzie jest gala rozdania Oscarów? Gdzie jest Liebster Oscar Blodżer Award? Nie mam kurwa zielonego pojęcia czy dobrze to napisałam.
No, to ten, całujcie się tylko w prezerwatywach, na razie xPompa.
A dam uśmieszka, żeby nie pomyślały, że jestem na nie zła.
Na razie i do zobaczenia :)

sobota, 27 lutego 2016

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób, oraz  zadajesz im 11 pytań. Nie możesz nominować bloga, który Cię nominował.

Tam ta ta taaam, tatatatatata tam, tam, tam tatatatatatatatatata ta ta ta tam, tatataaaaaaaam! *Le muzyczka z początków filmów*

Elo mordeczki, dostałam nominacje do Oscara 2016, i teraz mam więcej oscarów niż Leonadro DiCaprio. Nazwiska znam, to ten z tych takich soków w kartonie. Tylko w druku zapomnieli dopisać Di, i teraz jest samo Caprio. No cóż, bywa.
Może ja też będę kiedyś reklamować jakiś produkt, kto wie? Może mydło? No zobaczymy, zobaczymy.

Ale dobra, rozpocznijmy.

*Le nominacja od Marcyśki, dzięki zią*
Zacznijmy odpowiadać na pytanka, bo wiadomo, że na gali wręczenia Oscarów zawsze tak jest.

1. Jaka jest Twoja (w sensie że moja) ulubiona książka?
Uuuuuhuhu, trudny wybór, aczkolwiek, trylogia "Igrzysk śmierci" zamiata, wymiata i poleruje wszystko, więc to wygryw.
2. Jaki jest Twój ( w sensie, że mój) ulubiony bohater?
Kurczę, czuję się jak na sprawdzianie z matmy. Nie rozumiem pytania. Bo nie wiem czy pytasz się o bohatera  książkowego, czy takiego superhero, więc powiedzmy że to i to, więc z książek, to jak już wcześniej wspomniałam, z "Igrzysk śmierci" uwielbiam główną bohaterkę, Katniss, a z super bohaterów, to w sumie nikogo, bo nie oglądam takiego typu filmów, więc nie mam żadnego.
3. Gdzie chciałabyś spędzić swoje wakacje?
Hmm, najchętniej to Chorwacja, Vela Luca, Londyn ooooo taaak, Londyn, tak ogólnie to Anglia, no a tak to pewnie pojadę w góry. Pobudka o 5 już pozdrawia :)
4. Przedmiot którego nienawidzisz?
No faaaaaak, i znowu sprawdzian z matmy. Ale odpowie, tylko plis, daj mi te 3 punkty xD Przedmiot, taki że jakaś rzecz, to budzik, tak jak tutejsza Luiza, też go nienawidzę, hmm, pościel na kołdrę która jest po prostu no... Kurdę, jak to wytłumaczyć. Która jest za duża, i po prostu kołdra nie jest taka długa, i nie sięgają do siebie. Nie wiem jak to się mówi po polsku.
A co do przedmiotów szkolnych, to myślę, że matma mi nie wchodzi do głowy, a raczej wchodzi, ale wychodzi dupą, hmmm... zastępstw na ostatnich lekcjach! To największe zło!
5. Skąd czerpiesz inspirację do pisania?
A nie wiem, zapytajcie mojego jednorożca.
6. Twój ulubiony kolor?
Czerń, szarość, biel :)
7. Jedna rzecz, bez której nie możesz funkcjonować.
No telefon, niestety, takie uzależnienie.
8. Na jakim filmie byłaś ostatnio w kinie?
Na "Słaba płeć?" Powiem, całkiem spoko, polecam :)
9. Co myślisz, o założeniu grupy z siatkarskimi opowiadaniami?
Ale że ja mam taką założyć? Nieeee, nie będzie mi się chciało, a poza tym, ja na fejsa wchodzę raz na ruski rok, chociaż nie wiem ile takowy twa, no ale się tak mówi.
10. Twój (w sensie że mój) ulubiony siatkarz?
Ooo, a mam dużo :) Krzysiu Ignaczak, Piotr Nowakowski (pierwszy na którego zwróciłam uwagę, gdy poznałam siatkówkę, hehehe), Thomas Jaeschke (maaaam z nim zdjęcie hehe), Olieg Achrem (maaam z nim zdjęcie hehehe, ale ja się chwalę), Rafał Buszek,  Niko Penchev :)
11. Kiedy kolejny rozdział?
Aaaaaa, za niedługo, cierpliwości, cierpliwości :)

No to teraz czas na nominacje :)
>Klap, klask, klap, klask łuhuhu! Brawo! Brawo! klap, klask, klap, klask<
Za to, że jestem leniwą dupą, i nie chce mi się czytać większości blogów, a jeden mnie właśnie nominował, złamię zasady ręką niczym drewno jak w kunk-fu, czy jakoś tak, i nominuję więc tylko jednego bloga.
> Łuhuhuuuu! Klap, klask, klap, klask, klap, klask Brawo!<

A więc poproszę na scenę blog niesamowity, po którym mam ochotę jebnąć sobie w twarz krzesłem, bo bicek musi być, a od zwykłego przywalania sobie fejsplamów to mi nie urośnie, a od śmiechu a raczej kwiczeniu i zgniciu to już wogle, gogle.

http://la-parodie-infructueuse.blogspot.com
>Tup, tup, tup. tup, tup< *Le ten blog idzie na scenę*
>Klap, klask, klap,klask, taaaak! Łuhu! Brawo! Brawo! Klap, klask, klap, klask, klap, klask<

>Bardzo chciałabym podziękować za nominacje, yyy, no i tak, dziękuję mojej mamie, która wychowała mnie na porządną kobietę, i wcale nie psuje dzieci w internecie, i nie zmuszam je do krztuszenia się ze śmiechu, nawet gdy coś jedzą, lub piją. Chciałabym także podziękować tak cudownemu blogowi, na którym teraz się znajduję. Jest on moją osobistą inspiracją, i częstą go czytam podczas uprawiania jogi przed snem, bo wiadomo masa i rzeźba musi być. Często także przy nim prasuje albo zapominam wyłączyć żelazka. To moja wielka motywacja do tego, ażeby mieć wyjebane na budzik, i włączać drzemkę do ostatniego momentu. Bo wiadomo, po co komu szkoła? I kiedy będę emerytowanym emerytem na emeryturze, będę miło wspominać ten blog kiedy będę czyścić sztuczną szczękę, dziękuję. <
>Brawo! Klap, klask, klap, klask, klap, klask, klap, klask<

Oj, no wiem, że nigdy tak nikt nie powie o moim blogu, ale to moja wyobraźnia, dajcie mi też chwilę wytchnienia!

A oto moje mega inteligentne pytania:
1. Skoro woda jest przezroczysta to dlaczego jak zamoczy się ubrania stają się ciemniejsze? 
2. Skoro są poziomki to dlaczego nie ma pionówek?
3. Dlaczego nie ma takich tytułów w gazetach: "Wróżka wygrała w totka"?
4. Dlaczego, żeby skończyć prace w Windowsach, trzeba nacisnąć na "Start"?
5. Jaki jest synonim słowa "synonim"?
6. Dlaczego w lodówce jest światło, a w zamrażalniku nie?
7. Dlaczego słońce przyciemnia skórę, a rozjaśnia włosy?
8. Dlaczego sok cytrynowy jest robiony z koncentratu, a płyn do mycia naczyń z prawdziwej cytryny?
9. Dlaczego nie ma pokarmu dla kotów o smaku myszy?
10. Kaczor Donald zawsze chodzi bez dolnej części garderoby, dlaczego wiec jeżeli wychodzi spod prysznica to jest zakryty ręcznikiem?
11. Gdzie raki zimują?

Masz 24 godziny, czas start :) 
Pytania wzięte ze strony zaptaj.pl, więc wiadomo, że są poryte. 
Dziękuję za oglądanie i zaprasamy za rok, gdzie to tu w tym samym Hollywood odbędzie się następna gala wręczenia Oscarów. To na dzisiaj tyle, do widzenia. 
Nie, no, zbyt oficjalnie i poważnie jak na mnie. Elo zią. 

poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 34

Wróciliśmy do Spały, zjedliśmy kolację i w kimono.
Następnego dnia przywitał mnie mój bezkonkurencyjny ulubiony dźwięk. Budzik. W sumie, to kto go wymyślił? Hmmm. Wejdźmy na Google i się dowiedzmy. Ble, ble, ble, ble, ble...... Coś tam coś tam.... Platon.
No jak to? Nie wiecie kto to Platon? Phiiiiiiiiiiiiiiiii! No jak można tego nie wiedzieć? O Jezu, dobra, już wam kliknę w tego linka, nauczycie się czegoś przynajmniej. Grecki filozof, był twórcą systemu filozoficznego zwanego obecnie idealizmem platońskim, był uczniem Sokratesa.
No. I już wiecie.
Wstałam. Tak, dokładnie, możesz przeczytać to słowo jeszcze raz.
Nie, no tylko nie czytaj tego cały czas w kółko.
Wybrałam jakieś tam ubrania, (jak chcesz to kliknij) i poszłam do łazienki.
Stojąc już przed lustrem przypatrzyłam się sobie.
- Ale ja jestem brzydka........... - zmrużyłam oczy i je szeroko otwarłam. Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam smutną twarz.
A ciekawe jak wyglądam z zamkniętymi oczami.
Kurwa.
Wykonałam codzienny makijaż i zaczęłam się zastanawiać jaką biżuterię dobrać do mojego ołtfitu.
Nie ważne jak się pisze, ważne jak się czyta.
Nie ważne. Ważna jest teraz tylko biżuteria!
Spoglądnęłam za okno. Ale zajebiście. Deszcz. Ale zajebiście, czy wy to widzicie? Nie, no, nie możecie tego zobaczyć. A wyjrzyjcie za okno, i jak pada deszcz, to przybij piąteczkę. Ja przybiłam. Czekam na Twoją. Wracając do tematu biżuterii.
A tam ciula nie biorę.
A może wezmę? Dobra, biorę.
Zasznurowałam buty, bo ja człowiek wylew tego oczywiście nie zrobiłam. Jeszcze bym się wyjebała i wtedy byłby dopiero pszypał.
A zejdę se schodami dzisiaj. A co?  A kto mi zabroni? No nikt mi nie zabroni!
Deeeeeeej! 11 minut! Jestem coraz lepsza!
Weszłam na stołówkę, a tam ciula, bo nikogo nie ma. Tak! Nikogo! Nawet sztabu, są tylko panie kucharki. Ja nie wiem co się stało, może mnie tutaj zostawili, ja nie wiem, ale czuję tutaj jajecznicę, więc na razie to mnie nic nie obchodzi.
Dopiero po 15 minutach zaczęli się schodzić. 8:30. Ja. Nie. Mo-gę! Fabian, jak zawsze wszystkich opóźniasz! Ja na prawdę nie wiem, co się z nim dzieje. On jest jakiś nienormalny, chyba sobie żarty stroi!
- Ja wiecznie żyć nie będę. Rafał, co ty taki opóźniony, co?
- A co ty tak wcześnie?
- No wcześnie, budzik zadzwonił, to się obudziłam. A gdzie twój gnom?
- Ten wylew Fabian? Śpi jeszcze.
- Jak ja mu zaraz z buta wjadę.....
- Chodźmy spalić jego wioskę.
- Dobra, idziemy. - podniosłam się. Ja jestem zawsze gotowa do walki.
Poszliśmy, i oczywiście pół na chama, pół na zaproszenie, i dusimy go poduszką.
- Kurwa, czy wy musicie mnie ciągle czymś dusić? - zapytał.
- No przepraaaaaaaaszam!!!! Nie gniewaj się na mnie, to był jego pomysł!
- Coo? Ale ty powiedziałaś "Dobra, idziemy".
- Fabiiiiś, nie gniewaj się na nas!
- Dlaczego chcieliśmy spalić moją wioskę? Dlaczego? Wy bestie z północy! Spierdalaj z mojego pola! - rzucił we mnie poduszką. A ja, jak już mówiłam człowiek wielu talentów destrukcyjnych swojego organizmu, spadłam z jego łóżka. A on tylko rzucił we mnie poduszką! Co jest ze mną nie tak? Czy już jestem kompletną ciotą? Jeeeezu, jak już potrzebuję zupełnej i to zupełnej pomocy.
- Aaaaaaaał! Fabian ty idioto nad idiotami....
- O Kurwa, nic ci się nie stało?
- Może ci się półkule złączą. - powiedział Fabian.
- Ty to jednak serca nie masz. - no nie ma, nie ma, panie Rafale, nie ma.
- To mój tekst! Nie możesz kopiować.
- Dajcie mi się ogarnąć. Potem pogadamy.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nie. Mam prawo tu siedzieć, i akurat chcę tu sobie  posiedzieć. Problem?
Wywrócenie oczów. Tylko to miał nam do przekazania. Zrozumieliśmy i zostaliśmy. Chyba raczej nie to miał na myśli, no ale cóż.
Ahahahaha! Trolololllo panie Fabianie! Wyszliśmy od razu jak tylko zniknął za drzwiami łazienki. Takiego żartu jeszcze nigdy nie doświadczył.
Gdy już byliśmy w stołówce po raz kolejny, była tylko jedna osoba. Paweł Z. Dokładnie.
- Cześć. - siema, elo he, hej, hej moja mordo!
- Cześć. - łeeeeee, to nie miało być tak.
- Co tak mało ludu? - zapytał.
- No nie wiemy właśnie.
Po około godzinie już wszyscy się ogarli i zjedli śniadanie. A jaki był powód tego niewybaczalnego spóźnienia? A no właśnie pogoda panująca za oknem. Przez deszcz wstać nie mogli. Oj jakie biedaczki. Ja tam deszcz bardzo lubię. Nawet bardziej niż słońce. Ale to tylko moje zdanie, bez spinacza biórowego.
Jak chodziłam jeszcze do szkoły, pomyślcie sobie, jak dawno to musiało być. Ja jeszcze po prostu pamiętam jak świat był czarno-biały.
Ale wracając, jak jeszcze chodziłam do szkoły to o wiele bardziej wolałam zimę niż lato.
Ładafaaaaaak?!?!
Tak dokładnie. Nie lubiłam za bardzo lata, chociaż go nie nienawidziłam. Lubiłam, ale zima wygrywała. No cóż, wolę ulepić dziś bałwana i zabić się na nartach, snowboardzie czy na łyżwach, niż żeby mi się pot po dupie lał.
No. I tyle w tym temacie.
Po śniadaniu miałam takiego lenia że o Boziu.
- Poróbmy coś. - powiedział Piter.
- No to wymyśl coś. - odpowiedział Krzysiek. Standardowa rozmowa.
- Ty coś wymyśl.
- A dlaczego znowu ja? Ja zawsze coś wymyślam.
- Paweł? - zwrócił się do Zatorskiego.
- Ja nie chcę.
I tak się pytał każdego. No ale i każdy odpowiadał, ażeby to on coś wymyślił.
- Luiza, błagam, tylko ty zostałaś.
- Ja tu pracuję, a was tu teraz w ogóle nie powinno być.
- Aha. Czyli co, czyli nas wyganiasz, tak? Właśnie to chciałaś nam teraz powiedzieć?
- No.......... No bo mnie rozpraszacie.
- Aha. - i fochnęli się wszyscy. Oprócz Zatiego, którego nic nie rusza. Paczał jak robię w Photoshopie.
- Ej, no. Nie przeprosisz nas? - zapytał Krzysiu.
- A mam was przeprosić?
- No helloł? Nie wiedziałaś, że jesteśmy na ciebie obrażeni?
- No i?
- No i przeproś.
- Jezu, przestań.
- Co?
- Mówić. Przestań.
- Ale dlaczego?
- Bo, kurwa, nie wytrzymam tutaj.
- Ale ja tak baaaaaardzo lubię mówiiiiiiić.
- No to idź sobie mówić do swojego pokoju.
- Ale dlaczego?
- Ja pierdole................. - zamknęłam laptopa, bo ja tak nie mogę. No ja nie wytrzymiem, ja po prostu nie wytrzymiem, no.
- Teraz sobie gadaj.
- A teraz to mi się odechciało.
- No to yyyyyrrrhhhhh. Musisz mnie tak wkurzać?
- Ja to bardzo lubię. - uśmiechnął się. No mówię wam, jak on mnie wkurza....
- No poróóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóbmy coś. - a ten znowu swoje. Piotrek, to weź może coś wymyśl, to to zrobimy.
- Masz krzyżówki i się zamknij. - rzuciłam w niego moją książeczką z krzyżówkami.
- No to nie mogłaś tak od razu?
- " W kieszeni mieszkańca Rosji " pięć liter.
- Wódka. - odpowiedział może mądrze, może nie za mądrze, ale bekowo Busz. W sumie chyba każdy o tym pomyślał.
Zgon.

.................................
Urodzinowy rozdział!
Spokojnie, w następnym będzie więcej krzyżówkowego szaleństwa, i z pewnością dużo bekowych haseł. Także, o to się nie martwcie. A w ogóle to napiszcie czy lubicie krzyżówki w wersji siatkarzy i Lui. Bo ja, zajebiście się przy tym bawię. Do następnego i papa :)

środa, 17 lutego 2016

Rozdział 33

Niestety, mecz z Włochami nie wypadł nam najlepiej, ale była moc.
Następnego dnia mieliśmy już wracać do Polski. Także ten. I tyle w tym temacie.
W samolocie Bartek nawet się do mnie nie odezwał. Pewnie ciągle się na mnie wkurza, że go tak bardzo okłamałam. Ja tylko chciałam go podnieść na duchu, i żeby się tak bardzo nie bał, no ale jak nie chce, no to trudno.
- Ciekawe, jak wysoko lecimy.... - powiedział sam do siebie. - Lui?
- Podobno już sam znasz odpowiedź na to pytanie. - odrzekłam. No kto jak kto, ale ja urazę potrafię kryć wyjątkowo długo.
- No proszę, pogadaj ze mną. Nikt nie chce ze mną pogadać. Przepraszam, że się na ciebie obraziłem. No proooooooooszę! - poprzytulaskał mnie. Nie pytajcie, dlaczego przepraszał mnie za to, że się na mnie obraził. Sama nie mam pojęcia. No ale to jest Bartek, on sam siebie czasem nie ogarnia.
- Śłodziaśki Misiaćki! - westchnął Cichy odrywając się na chwilę od książki którą czyta.
- Co czytasz?
Podniósł książkę tak, abym mogła zobaczyć okładkę. "Arena szczurów"
- Fajne, czytałam.
Pogrążyłam się w rozmowę z Pitem o książkach. Jest good-but.
- Ooooo, masz krzyżówki! - uchachałam się do Fabiana.
- Nie, nie możesz ze mną rozwiązywać.
- Oj no dlaczego?
- Bo ty zawsze wpisujesz jakieś beznadziejne hasła, i nigdy nic z tego nie wychodzi. Także, nie, do widzenia, żegnam panią.
- Oj no proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, będę grzeczna. - jak się ładnie Fabiana poprosi, to wszystko można.
- No doooobra............... - wywrócił oczami.
- No! Co to ma być? A ja to już nie mogę. - oburzył się Buszek.
- He he he he he!
- Dobra, ty też możesz. Zadowoleni?
- No może byyyć.
- "Człowiek głupi, lekkomyślny" na cztery litery.
- Fabian. - śmiechcehesznął się Rafał.
- Nie no, za dużo liter.
- Fabi będzie.
Sprawdziłam na palcach. Przecież może oszukiwać. To jest Rafał, z nim to nigdy nic nie wiadomo.
- Wpisuj.
Fabian trzymał się za czoło kręcąc głową. Pewnie myślał, jacy my jesteśmy intelligent, skoro sam na to nie wpadł. Ale spokojnie Fabian, właśnie od tego tu jesteśmy, ażeby ci o takich rzeczach przypominać. No albo ci pogorszyć samoocenę, to najważniejsze.
- Ale Rafł też by było.
- Fabian, bo pójdziesz do kąta.
- Jaki ty jesteś dla mnie wredny.
- Dajcie następne.
- "Ślizg lodowy" na... 5 liter.
- Ej, Luiza jak znalazł będzie. Ona zawsze się przewracała na lodzie. - powiedział Fabian. Co za.
- Aha, dzięki. - powiedziałam tylko.
- Następne...... "Kupił go Real" na 5 liter.....
- Tesco!!!!! - wypaliłam. Wylew łez. Śmiechawa. Zgon.
- Bez komentarza......
- Dobra, następne..... "Podejrzany osobnik" na 5 liter.
- Rafał.
- Ja nie jestem podejrzany.
- A co robiłeś o 22 22 stycznia 1922 roku? No właśnie, wtedy cię jeszcze nie było. I to było podejrzane. - powiedział Fabio w tym samym czasie wpisując jego imię.
- "Brat ojca" 5 liter.
- Ty jesteś moim wujkiem? - zapytałam Busziego.
- Ty też jesteś wujkiem.
- Ej faktycznie...
- To wpiszemy Luizę.
- Co? Ale dlaczego?
- No...... bo, hyyykmym.....mmmmmmm.... No, no to przecież wiadomo
- Eeeeeeeee.......No wiadomo.......mmmmmmmmmmmmmm, no wiadomo, dlaczego, prawda?
- No to jasne, że to jest oczywiste.......
- Oczywista oczywistość.......żeeeee................. No bo.....
- (Lekki zamuł Fabiana)
- Bo twoje imię zaczyna się na "L" a "L" jest przed "R". - no nie powiem, całkiem sprytne panie Rafale, całkiem sprytne... Co nie zmienia faktu, że jesteś niesprawiedliwy.
- No ale.............
- Nie ma ale, wujciu.
- "Myli się tylko raz" 5 liter. Rafał, czy ty musisz być wszędzie?
- No jak mnie tak lubią, no to co ja ci zrobię?
- Eeeeeeeeeej......... Ja też mam imię na 5 liter. Mnie też lubią.
- No to wpiszę Rafza. Albo Luiał. Jak wolicie.
- Nieeee, czekaj. Fałluj.
- Fałluj, fałluj, szczel go jeszcze raz.
- No to... Zafał.
- Zafał?
- Zafał. - właśnie dotarło to do mnie dotarło.
- Idealnie do nas pasuje.
- Wpisuj Zafał. - rechotaliśmy dalej. Czytaj, nie przejmuj się nami. Już dawno powinniśmy być w psychiatryku.
I tak było mniej więcej do wylądowania. Czasem jak się śmialiśmy z czegoś, to aż się ludzie oglądali. Jaki pszypał z tego Fabiana, ja nie moga.
Bartuś spał, więc nawet nie musiałam go uspokajać. Więc ogólnie szpoko.
W autokarze, jak to w autokarze. Co. Nie wiecie co robimy w autokarze? Phi. No jak można tego nie wiedzieć? No błagam, no co się robi w autokarze? Jak jest dużo chłopców, i jest dziewczynka, która akurat nie ma okresu, no to wiadomo, co się wtedy robi.... jak się jest w autokarze.

Ale z Ciebie zboczuch, to o ja pierdolę! Co, myślałeś pewnie o tym, o czym nie powinieneś pomyśleć, drogi czytelniku. Nie, nie, nie, jeżeli nie posiadasz takiej szerokiej i jeszcze szerszej wiedzy, co się robi w autokarze, to Ci teraz wytłumaczę.
Siedzieliśmy. Tak. Siedzieliśmy na swoich dupciach na siedzeniach. Bo od tego one są. To są takie jakby krzesła, zawinięte w folię bąbelkową, i w czerwony, przyjemny materiał. No, to teraz już wiesz.
Nie, no żart.
Przecież krzesła nie są owijane w folię bąbelkową.
Kurwa, o czym ja myślę? O tym jak powstają siedzenia w autobusach? Jeeezus Maria, ja to już potrzebuję kompletnej pomocy.
No ogólnie to śpiewaliśmy piosenki których większość nie lubi, ba, nienawidzi. No i takie tam rzeczy.
No ogólnie było fajnie. Fajowo, jak to czasem mówię jak mi się zachce.


.................................
Sieeeeem elo, eleczko mordko ty moja.
Wiesz, nawet nie wiedziałam, że mam dwa rozdziały w zapasie. Łota.....?!
No. Trochę bardzo i na pewno krótki, no ale co ja Ci zrobię, mój drogi czytelniku? Mogłabym w sumie złączyć dwa,  o ale...... Mech, mech, mech, wtedy nie miałabym tego jednego w zapasie. Rozumiesz.
No to ten. Do następnego siema i cześć.