poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 34

Wróciliśmy do Spały, zjedliśmy kolację i w kimono.
Następnego dnia przywitał mnie mój bezkonkurencyjny ulubiony dźwięk. Budzik. W sumie, to kto go wymyślił? Hmmm. Wejdźmy na Google i się dowiedzmy. Ble, ble, ble, ble, ble...... Coś tam coś tam.... Platon.
No jak to? Nie wiecie kto to Platon? Phiiiiiiiiiiiiiiiii! No jak można tego nie wiedzieć? O Jezu, dobra, już wam kliknę w tego linka, nauczycie się czegoś przynajmniej. Grecki filozof, był twórcą systemu filozoficznego zwanego obecnie idealizmem platońskim, był uczniem Sokratesa.
No. I już wiecie.
Wstałam. Tak, dokładnie, możesz przeczytać to słowo jeszcze raz.
Nie, no tylko nie czytaj tego cały czas w kółko.
Wybrałam jakieś tam ubrania, (jak chcesz to kliknij) i poszłam do łazienki.
Stojąc już przed lustrem przypatrzyłam się sobie.
- Ale ja jestem brzydka........... - zmrużyłam oczy i je szeroko otwarłam. Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam smutną twarz.
A ciekawe jak wyglądam z zamkniętymi oczami.
Kurwa.
Wykonałam codzienny makijaż i zaczęłam się zastanawiać jaką biżuterię dobrać do mojego ołtfitu.
Nie ważne jak się pisze, ważne jak się czyta.
Nie ważne. Ważna jest teraz tylko biżuteria!
Spoglądnęłam za okno. Ale zajebiście. Deszcz. Ale zajebiście, czy wy to widzicie? Nie, no, nie możecie tego zobaczyć. A wyjrzyjcie za okno, i jak pada deszcz, to przybij piąteczkę. Ja przybiłam. Czekam na Twoją. Wracając do tematu biżuterii.
A tam ciula nie biorę.
A może wezmę? Dobra, biorę.
Zasznurowałam buty, bo ja człowiek wylew tego oczywiście nie zrobiłam. Jeszcze bym się wyjebała i wtedy byłby dopiero pszypał.
A zejdę se schodami dzisiaj. A co?  A kto mi zabroni? No nikt mi nie zabroni!
Deeeeeeej! 11 minut! Jestem coraz lepsza!
Weszłam na stołówkę, a tam ciula, bo nikogo nie ma. Tak! Nikogo! Nawet sztabu, są tylko panie kucharki. Ja nie wiem co się stało, może mnie tutaj zostawili, ja nie wiem, ale czuję tutaj jajecznicę, więc na razie to mnie nic nie obchodzi.
Dopiero po 15 minutach zaczęli się schodzić. 8:30. Ja. Nie. Mo-gę! Fabian, jak zawsze wszystkich opóźniasz! Ja na prawdę nie wiem, co się z nim dzieje. On jest jakiś nienormalny, chyba sobie żarty stroi!
- Ja wiecznie żyć nie będę. Rafał, co ty taki opóźniony, co?
- A co ty tak wcześnie?
- No wcześnie, budzik zadzwonił, to się obudziłam. A gdzie twój gnom?
- Ten wylew Fabian? Śpi jeszcze.
- Jak ja mu zaraz z buta wjadę.....
- Chodźmy spalić jego wioskę.
- Dobra, idziemy. - podniosłam się. Ja jestem zawsze gotowa do walki.
Poszliśmy, i oczywiście pół na chama, pół na zaproszenie, i dusimy go poduszką.
- Kurwa, czy wy musicie mnie ciągle czymś dusić? - zapytał.
- No przepraaaaaaaaszam!!!! Nie gniewaj się na mnie, to był jego pomysł!
- Coo? Ale ty powiedziałaś "Dobra, idziemy".
- Fabiiiiś, nie gniewaj się na nas!
- Dlaczego chcieliśmy spalić moją wioskę? Dlaczego? Wy bestie z północy! Spierdalaj z mojego pola! - rzucił we mnie poduszką. A ja, jak już mówiłam człowiek wielu talentów destrukcyjnych swojego organizmu, spadłam z jego łóżka. A on tylko rzucił we mnie poduszką! Co jest ze mną nie tak? Czy już jestem kompletną ciotą? Jeeeezu, jak już potrzebuję zupełnej i to zupełnej pomocy.
- Aaaaaaaał! Fabian ty idioto nad idiotami....
- O Kurwa, nic ci się nie stało?
- Może ci się półkule złączą. - powiedział Fabian.
- Ty to jednak serca nie masz. - no nie ma, nie ma, panie Rafale, nie ma.
- To mój tekst! Nie możesz kopiować.
- Dajcie mi się ogarnąć. Potem pogadamy.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nie. Mam prawo tu siedzieć, i akurat chcę tu sobie  posiedzieć. Problem?
Wywrócenie oczów. Tylko to miał nam do przekazania. Zrozumieliśmy i zostaliśmy. Chyba raczej nie to miał na myśli, no ale cóż.
Ahahahaha! Trolololllo panie Fabianie! Wyszliśmy od razu jak tylko zniknął za drzwiami łazienki. Takiego żartu jeszcze nigdy nie doświadczył.
Gdy już byliśmy w stołówce po raz kolejny, była tylko jedna osoba. Paweł Z. Dokładnie.
- Cześć. - siema, elo he, hej, hej moja mordo!
- Cześć. - łeeeeee, to nie miało być tak.
- Co tak mało ludu? - zapytał.
- No nie wiemy właśnie.
Po około godzinie już wszyscy się ogarli i zjedli śniadanie. A jaki był powód tego niewybaczalnego spóźnienia? A no właśnie pogoda panująca za oknem. Przez deszcz wstać nie mogli. Oj jakie biedaczki. Ja tam deszcz bardzo lubię. Nawet bardziej niż słońce. Ale to tylko moje zdanie, bez spinacza biórowego.
Jak chodziłam jeszcze do szkoły, pomyślcie sobie, jak dawno to musiało być. Ja jeszcze po prostu pamiętam jak świat był czarno-biały.
Ale wracając, jak jeszcze chodziłam do szkoły to o wiele bardziej wolałam zimę niż lato.
Ładafaaaaaak?!?!
Tak dokładnie. Nie lubiłam za bardzo lata, chociaż go nie nienawidziłam. Lubiłam, ale zima wygrywała. No cóż, wolę ulepić dziś bałwana i zabić się na nartach, snowboardzie czy na łyżwach, niż żeby mi się pot po dupie lał.
No. I tyle w tym temacie.
Po śniadaniu miałam takiego lenia że o Boziu.
- Poróbmy coś. - powiedział Piter.
- No to wymyśl coś. - odpowiedział Krzysiek. Standardowa rozmowa.
- Ty coś wymyśl.
- A dlaczego znowu ja? Ja zawsze coś wymyślam.
- Paweł? - zwrócił się do Zatorskiego.
- Ja nie chcę.
I tak się pytał każdego. No ale i każdy odpowiadał, ażeby to on coś wymyślił.
- Luiza, błagam, tylko ty zostałaś.
- Ja tu pracuję, a was tu teraz w ogóle nie powinno być.
- Aha. Czyli co, czyli nas wyganiasz, tak? Właśnie to chciałaś nam teraz powiedzieć?
- No.......... No bo mnie rozpraszacie.
- Aha. - i fochnęli się wszyscy. Oprócz Zatiego, którego nic nie rusza. Paczał jak robię w Photoshopie.
- Ej, no. Nie przeprosisz nas? - zapytał Krzysiu.
- A mam was przeprosić?
- No helloł? Nie wiedziałaś, że jesteśmy na ciebie obrażeni?
- No i?
- No i przeproś.
- Jezu, przestań.
- Co?
- Mówić. Przestań.
- Ale dlaczego?
- Bo, kurwa, nie wytrzymam tutaj.
- Ale ja tak baaaaaardzo lubię mówiiiiiiić.
- No to idź sobie mówić do swojego pokoju.
- Ale dlaczego?
- Ja pierdole................. - zamknęłam laptopa, bo ja tak nie mogę. No ja nie wytrzymiem, ja po prostu nie wytrzymiem, no.
- Teraz sobie gadaj.
- A teraz to mi się odechciało.
- No to yyyyyrrrhhhhh. Musisz mnie tak wkurzać?
- Ja to bardzo lubię. - uśmiechnął się. No mówię wam, jak on mnie wkurza....
- No poróóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóbmy coś. - a ten znowu swoje. Piotrek, to weź może coś wymyśl, to to zrobimy.
- Masz krzyżówki i się zamknij. - rzuciłam w niego moją książeczką z krzyżówkami.
- No to nie mogłaś tak od razu?
- " W kieszeni mieszkańca Rosji " pięć liter.
- Wódka. - odpowiedział może mądrze, może nie za mądrze, ale bekowo Busz. W sumie chyba każdy o tym pomyślał.
Zgon.

.................................
Urodzinowy rozdział!
Spokojnie, w następnym będzie więcej krzyżówkowego szaleństwa, i z pewnością dużo bekowych haseł. Także, o to się nie martwcie. A w ogóle to napiszcie czy lubicie krzyżówki w wersji siatkarzy i Lui. Bo ja, zajebiście się przy tym bawię. Do następnego i papa :)

3 komentarze:

  1. Luiza, dziękuję Ci, za wiedzę, którą mi przekazałaś! Zrobiłaś to lepiej, niż nie jeden naukowiec! :D Ave Ci!
    Ja nie lubię ich krzyżówek....




    Ja je KOCHAM!!!! <3 <3 <3 (tyle miłości) :D
    Do następnego! :D
    Ps. Oddaj mi trochę Twojego poczucia humoru! :D
    Ps2. zapraszam do siebie :)
    young-wolves.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Piotruś, jak Ci się nudzi to chodź mnie przytul, bo mi nudno samej.

    Ja nie mogę, jak oni nazywają Fabiana wylewem. xdd

    JA CHCĘ WIĘCEJ KRZYŻÓWEK, TAKTAKTAKTAKTAK.

    A z tą wódką to przecież dobrze powiedzieli, nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Zapraszam na 10 rozdział :)
    young-wolves.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń