piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 36

Po śniadaniu był trening, a po treningu był obiad. No to przecież logiczne. Żarełło, rzyg po fikołku i znowu żarełło.
Nie no, żartuję.
Tutaj nie robi się fikołków.
Dobra, nie, to nie miało sensu. Nikt tu nie rzyga.
No przynajmniej na razie.
Jakbym ja tu była kucharką, to oni by nie mogli mnie nawet ani tyćky tyćku wkurwić. A jakby mnie wkurwili, no, to już możecie sobie przykładać miski do buziek :) #Psychodelicznyuśmieszek
No błagam, kto by się nie skusił kogoś kiedyś otruć?
Jak ja to robię nawet jak tego nie chcę.
I właśnie poznaliście kolejną mrrroczną prawdę o mnie. No dobra, nie taką mroczną, bo raczej każdy to wie, że do mnie się na obiad nie chodzi. Zawsze jest ryzyko, że kogoś otruję. W swojej kucharskiej umiejętności mogę zaoferować tylko jajecznicę, naleśniki, parówki, herbatę.... No co? To też się liczy! Kawę, kakao, zupę pomidorowo, zupę ogórkowo, zupę królewsko, pierogi z serem, pierogi z kapusto kiszono, pierogi z truskawkami, pierogi z wiśniami, pierogi kurwa ze sklepu... No. I to by było na tyle.
Ale się zbłaźniłam.
Ej, ale Krzysiek nie umie połowy z tego, więc, no. Nie śmiejcie się ze mnie.  
Na obiedzie raczej nic nie było. Zatorski nic ciekawego nie opowiadał, Piter nie gadał o durexach, Krzysiek nie wyciągał kamery...... Nuda coś. Nawet nikt nic raczej nie gadał.
- No weźcie coś powiedźcie, bo nie wytrzymam tej ciszy. - powiedział Bartek. No ty już coś powiedziałeś, co ci jeszcze potrzeba?
- Sam se gadaj. - powiedział Kubi. Oj, coś jest nie w sosie.
- Łepsiu! - Rafał kichnął.
- Na zdrowie. - powiedzieliśmy chórem.
- Dziękuję. Łepsiu! - Rafał kichnął po raz drugi. No dobra, spoko.
- Na zdrowie. - powiedzieliśmy chórem.
- Dziękuję. - chwila przerwy - Łepsiu!
- No ty chory pojebie, przestań kichać. - powiedział Fabian. Iksde.
- Zachoruj. - powiedziałam.
- Dziękuję, bardzo miłe. Łepsiu! - hohohoh Bohohoże, ratuj go.
- No wiem.
Po obiedzie też raczej nic. Ależ nudnawy ten dzisiejszy dzień! "Dzisiejszy dzień"... Może zostawmy to bez komentarza?
Robiłam zdjęcia w paincie i przeglądałam fejsa. To pierwsze mniej, to drugie bardziej.
Ogólnie to spoko, co nie? Popisałam z Anitą ani tamtą, i ogólnie to spoko.
No i zaczęłam sobie śpiewać. I nie, nie darłam się tak, że się wszyscy zlecieli bo myśleli że koza gwałci jelenia, w ogóle to niby czemu koza gwałciłaby jelenia, to już może pomińmy.
Śpiewałam sobie pod nosem. Aha. Tak też umiem. No bo nie chcę, żeby inni mieli kompleksy, że ja tak ślicznie śpiewam, a oni nie, w końcu 8 lat w szkole muzycznej, no, ja się tu nie chcę chwalić, no ale w domu mam od chuja dosłownie nagród za 1, 2, i czasem 3 miejsce. Ale ja ie chcę się chwalić, a tylko chcę Wam, Ci drogi czytelniku coś opowiedzieć o mnie. No bo w sumie to co Ty o mnie wiesz, hę?
*Le wypowiedź pierwszej*
Obrażalska menda.
*Le wypowiedź drugiej*
Luiza Ignaczak jest na prawdę bardzo miłą i ciepłą osobą, tylko czasem się wkurwi o byle co, ale to może pomińmy. Jest śliczną kobietą. Ma piękne duże.....oczy. Takie duże i okrągłe o niesamowitym szarym kolorze.
Dowiadujemy się o niej niezwykłych rzeczy, takich jak uczęszczanie do szkoły muzycznej.
Luiza ma cudowny głos. Bardzo miło się ją słucha. Jak śpiewa, jak i gdy po prostu mówi o troszkę nie istotnych rzeczach. *
O Jezu, no i to jest przykład czytania ze zrozumieniem. Brawo! Stawiam Ci piw..... soczek.
No ale wróćmy do teraźniejszości.
Muszę Wam powiedzieć, że chyba tak długo coś nie przychodzą ci chłopcy. Ja nie wiem o co chodzi, co się dzieje, ale jak to wymyśliłam ostatnio "Jeżeli chłopaki nie przychodzą przez godzinę, to wiedz, że coś się dzieje" No ale to tak na tym różowym paseczku w zeszytach.
No więc, no poszłam do nich.
A co się tam będę zapuszczać nie wiadomo gdzie, idę przed siebie.
Idę, mimo tyyyylu ran i znów do góry głowę! Czy jakoś tak.
- O nie! Tylko nie to! - powiedział Fabian. Dziękuję.
- O nie, jesteśmy zgubieni. - no dziękuję Rafał, bardzo miłe powitanie.
- O nie, Artefakt jest w zamku króla Leona! - no co? To klasyk internetu. I bez zbędnego zaproszenia jeeeeeeeeb na łóżko Fabiana.
Taaa, tylko pomijając fakt, że przyjebałam głową w ścianę, to było okej.
- Luiza Królowa Wylewnictwa melduje się na miejscu. - *Le śmiech z dobrego tekstu Rafała*
- Dzięki, wiesz?
I tak sobie gadaliśmy, i nagle Fabian powiedział:
- Ej, ściągnął mi się właśnie "Outlast", gramy?
- Pojebało cię? - bliźniaki!! Powiedzieliśmy to w tym samym czasie! Aaaaaaaa!!
- No co?
- No to jest straszne. - powiedziałam.
- Ty się przecież niczego nie boisz.
- Oglądać coś, a grać w coś, to dwie inne rzeczy. - Rafał na prezydenta.
- No weźcie. Tylko trochę. Na początku nie jest takie straszne.
- Dobra, ale ty grasz pierwszy. - powiedziałam.
- Nie, no, gramy od najstarszego .
- No chyba cię pojebało.
- No weź, jak coś, to ci pomożemy.
- No dooooobra......

- Outlast zawiera sceny przemocy, treści erotyczne, oraz wulgaryzmy. Baw się dobrze. No spoko. Wcielasz się w postać Milesa Upshura, dziennikarza śledczego, którego ambicją jest osobista podróż do piekła na ziemi. Będąc zawsze skłonnym do podejmowania ryzyka, jakie wynika z badania spraw, za które żaden inny reporter nie odważył by się zabrać, odkryjesz mroczny sekret w sercu zakładu psychiatrycznego Mount Massive. Pozostań przy życiu jak najdłużej, nagraj wszytko. Nie jesteś typem wojownika. Czyli jestem Fabianem. - oj jak chycił. - Ahahałaaa... Jeśli chcesz odkryć koszmary czające się w Mount Massive, musisz uciekać, ukrywać się, lub... zginąć. Ale jakie wybór mi tu dali. Mogę uciekać, ukrywać się, albo zginąć.
- I co wybierasz? - zapytałam. Ja to bym w ogóle tam nie szła.
- No będę ginął. Jak przystało na Fabiana. - chycił po raz drugi.
Ogólnie w grze widzimy tylko to, co widzi nasz bohater, czyli my. Na początku popylamy nocą do tego zakładu psychiatrycznego a w radiu gada jakiś kolo.
- Brawo, do zakładu psychiatrycznego w którym podobno straszy i dzieją się jakieś dziwne rzeczy jedzie w nocy. No po prostu taki inteligent, że głowa mała.
- No jak na Fabiana przystało. - powiedziałam. Chyciłam. Ale z pewnością lżej, no bo wiadomo, że ja jestem jednak Królową Wylewnictwa, jak to określił Raf, i jeszcze bym spadła z łóżka, dostała twarzą o ścianę, a podłoga by się zawaliła. Sufit tak samo.
- Ej prasówkę mam. Będę mógł wchodzić tam, gdzie normalnie się nie wejdzie, i będę mógł wywiady z nimi robić. - hyhyhyhyhyhyhy.
Gdy się zatrzymaliśmy obczailiśmy drugie siedzenie. Leżały tam jakieś papierki, dwie baterie i.... o kurwa mać, kamera Krzysia!!! Uuuuu jea. Ale spokojnie Luiza, nie nakręcaj się tak, wpierw przeczytaj instrukcje, bo zapewne zastawił w niej mnóstwo pułapek. W sensie Krzysiek kamerze. W kamerze zastawił pułapki. Krzysiek. No.
 - Nie znasz mnie, nie będę owijał w bawełnę. Mogą mnie śledzić. Przez dwa tygodnie pracowałem przy instalacji oprogramowania w ośrodku badawczym MURKOFF w Mount Massive. Właśnie łamię wszelkie umowy o zachowaniu poufności, ale pieprzyć to. Tam się dzieją straszne rzeczy. Nie mieści mi się to w głowie. Nie mogę uwierzyć w połowę z tego, czego byłem świadkiem. Lekarze twierdzą, że stosowanie terapii za pomocą snu, zaszło za daleko. Znaleźli coś, co czeka na nich w górach. Ludziom dzieje się krzywda, a MURKOFF na tym zarabia. Ta sprawa musi ujrzeć światło dzienne. No spoko.
Wysiada z auta i idzie to jakiejś budki w której nic nie ma, więc strata czasu. Otwiera bramkę i idzie po schodkach.
- Co tak szczekło? Oni tu psa mają?
- Poka!!! - no co no....
- A nie to gęsi dzikie jakieś.
- Wariat w oknie!
- Jaki debil, zgasił światło. To oni tak potrafią?
- Zgasił, żebyś nie widział, że podgląda. Ja też tak robię. - serio, Fabian? Serio?
- Jesteś wariatem?
- Czasem jestem....
Podchodzi do drzwi wejściowych, przy których stoi/wisi/nie mam pojęcia co robi domofon/.
- Marek Debil, Debil Idiota, Gruby Krzychu, Maciek z klanu, i Pokrojony Krzysztof.
Próbuje otworzyć drzwi, no ale to by było przecież za proste. Idzie więc pod okno, gdzie widział wariata. Być może był to Fabian w przeszłości.
- E, wariat! Aa, bo tu go nie ma.
Idzie w lewo i kuca/czołga się/idzie na kuckach/ pod rozpizganą furtką.
- Zapisywanie. To nie wróży nic dobrego. - powiedziałam. No przecież zawsze tak jest!
- Gdy kamera jest włączona..... ble, ble, ble, dobra, wiem.
Wchodzi po drabinie na rusztowanie, bo drzwi jak zwykle są zamknięte.
- Nieeeee, no zaczyna się jakaś muzyka... - dalej się wspina, no szaleniec, muszę przyznać z tego reportera. Hy! A co jeśli teraz na oknie siedzą jacyś reporterzy, i nas kamerują? Ooooo kurwa. Jesteśmy zgubieni. Chyba zacznę zasuwać rolety.
- Aaaaa, ja już wiem, dlaczego już tutaj nikt nie robi przy tym rusztowaniu. - no to pochwal się z nami swoim odkryciem.
- Czemu?
- Widzieliście jaką kurwa fakturę dostali? Pisiont groszy. A obok dwadzieścia. No to się nie dziwie.
- Jaka muzyka dzika jest. Jeeeeezu. - wchodzi przez okno. - Dzień dobry, to jest napad. - zgasło światło. Pisłam. No co no, ja się stresuję przy takich grach.
- Ej a jakby tutaj coś stało teraz. - nie mów, Fabian. - Włącz sobie tryb nocny.
- Jaki tryb?
- F.
- Łooooooooooo! - le ździwko moje i Rafa.
- Mhyhym. Okres. - powiedział pacząc na podłogę z krwi. Nie zawsze krew to okres. Może ktoś sobie paluszka naciął i się wykrwawił na śmierć biegając jak  pojebany pojeb po pokoju, bo nie wiedział, gdzie są trzymane bandaże?  No? No właśnie. Tak na pewno nie było, bo to przecież jasne, że to okres.
Wszedł do pokoju na przeciw, bo po lewej i prawej stronie było zawalone krzesłami, szafkami, i innymi takimi duperelami. Podszedł do fotela i obczaił co leży na stoliczku, aż tu nagle bum! Telewizor się włączył.
*Le pisk Luizy*
- Ja się bardziej na razie boję twoich reakcji, aniżeli gry. - później podobno jest coraz gorzej Fabian.
- Co to się stanęło się? - chyba raczej nic.
Wychodzi z pokoju i się rozgląda. Prawica zatkana krzesłami, lewica też prawie że zatkana, ale da się przejść. Wchodzi do pierwszego pokoju w którym nic nie ma, prócz baterii. A baterie są ważne, bo bez nich kamera którą ukradliśmy Krzyśkowi nie będzie działać. No logiczne, prawda. Idzie przez korytarz, gdzie są uchylone drzwi. Nagle bum! Uruchamia się muzyka. I drzwi się zamykają. Ogólnie to była ubikacja.
- Przeszkodziłeś mu w sraniu.
Wchodzi do pokoju naprzeciwko kibla i podchodzi do lodówek.
- Co to kurwa jest jelito? Jelito z colą, co na to Wojciech Modest Amaro? Zamknij mordę i smaż - hahahahahhahahahahaha iksde, iksde, iksde, iksde. - Mogę otworzyć lodówkę? Bym sobie coś chapsnął.
Podszedł do łóżka szpitalnego który też był cały w okresie i wskoczył do tego czegoś, nie wiem jak to się nazywa, wentylacja? No ogólnie to takie jakby hmmm... Takie kwadratowe rury, i tam można po nich się czołgać.
Kwadratowe rury, hmmm.....
Idzie po tych rurach i nagle przez te szparki widać, że jakiś facet wchodzi do pokoju i coś mówi.
- Co tom mamrotosz?
- Ale mamrot to jest piwo...... - brawo, Luiza, bra-wo! Za dużo "Rancza"
Śmichy hihy, ale trzeba dalej iść! Wyszedł z kanalizacji, niech tak o nazwę, i tak. Po prawej załadowane przejście stołkami, ale są uchylone drzwi. Po lewej też są jakieś drzwi.
- Gdzie ja mam iść teraz?
- Do biblioteki chyba.
- Gdzie to? - poszedł w zupełnie innym kierunku. - Aha, zastawili krzesłem i nie mogę już tam wejść, no  logiczne.
Uchylone drzwi- o nie, nie, nie, nie, nie.
Otworzył a tam dundający koleś.
*Le krzyk całej trójki.*
- No co ty kurwa robisz, koleś, co tak dyndosz, pojebany jesteś, tak mnie straszyć, no? No co za pojeb. Ja tam nie chcę iść....
- Dosz radę! Nie bądź takim dosłownym Fabianem. - aaaa, tym razem nie chyciłam. Fabian był za bardzo w szoku. Z resztą ja też.
- Kurwa kilo mięsa w bibliotece. Już nigdy do biblioteki nie wejdę.
- No co może być strasznego w bibliotece, idź tam. Hasaj tam. - taaa, teraz takiego kozaka Luiza zgrywosz, co? A ty jako pierwsza wrzasłaś.
- Koleś dyndający na suficie. Kto tak widział pojeb stworzył tą grę. - idzie, odważny chłopiec. :) Dam mu uśmieszek na zachętę. Wy też możecie.
- Ja nie mogę, kolejny jakiś obśrup. Gdzie ty mosz łeb?
Idzie dalej, wisi kolejny, ale kurwa mać, on żyje! Coś tam coś tam... Nie możesz z nimi walczyć, jacyś odmieńcy, coś tam, musisz się ukryć. Drzwi frontowe można otworzyć w recepcji czy jakoś tak.
- Dobra, dziena.  - idzie i otwiera drzwi. - O kurwa, tam ktoś chodzi, co to jest. - to coś, lub ten ktoś wszedł do jakiegoś pomieszczenia, a koleś którym gramy dostał padaczki. Oj, i to ostrej. Trząsł się jak nie wiem co. Idziemy więc przez ten korytarz, widzimy jakieś zdjęcia.
- Cześć Marek. Cześć Tadek. - idziemy i przeciskamy się przez te krzesła. A tu nagle ktoś nas nazywa prosiaczkiem, i ogólnie nie wiadomo o co kaman. Ani cześć, ani pocałuj mnie w dupę, ani nic. Rzuca nas na ścianę, a potem przez szyby i lądujemy na dole.
Jak wrzaśliśmy, to nie wiem.
- To był Gruby. - podsumowałam.
- End hu łor ju. - powtórzył za jakimś typem Buszek. - Twojo staro.
- Nie rozumiem tej gry. Jakiś po prostu mutant nazywa nas prosiaczkiem, a co to, "Kubuś Puchatek"?
- Gang ze Stumilowego lasu - jebłam Raf. Jak ty coś powiesz, to po prostu....
Wstaliśmy i podnieśliśmy kamerę. Jakbyśmy ją zgubili, to nie wiem co bym nam Krzysiek zrobił. Nogi z dupy powyrywał. Spojrzeliśmy na człowieka który leżał obok biurka.
- Ale trzeba mieć rozwolnienie, żeby kurwa wysrać od razu jelita. Co żeś jodł stary?
Obczajka terenu i idziemy tam gdzie są drzwi wyjebane. Przechodzimy parę kroków a tu nagle przed nami jeeeeeb jakiś koleś i rozwala drzwi. Proszę sobie nie przeszkadzać, my już stąd idziemy. No ale dobra. Idziemy do łazienki. Wchodzimy i widzimy trzy kabiny. Podchodzimy pod środkową, czyli najbardziej obsraną, ale nie otwieramy.
- No otwieraj, może bateria będzie.
- Bateria w kiblu? Jaki głupi by dał tam baterie?
- No w sumie to jest bardzo ciekawe, kto jest takim debilem, że łaził po tym całym budynku i baterie roznosił.
- To był Gruby.
Idziemy w prawo i otwieramy. Wchodzimy i widzimy klop z wystającą ręką.
- Widzę dieta dająca duże efekty.
Wychodzimy z pierwszego klopa i idziemy do tego obsranego po brzegi.
- Jebany. Nasrał i umdlał. Nie dość że przesrał zawartość kibla bez spłukiwania, to jeszcze plecy i nogi sobie ubrudził. Jaki wariat.
Wchodzimy do trzeciej.
- Kibel tu ukradli.
Po załatwieniu swoich spraw wchodzimy do pokoju naprzeciw. Drzwi otwarte, czyli może być coś niebezpiecznego. Tak myślę.
Da się wejść, ale jest ogólnie taki jakiś labirynt zrobiony, że jest zastawione półkami.
Nic tu nie było, więc tylko strata czasu. Ale tak paczymy, a tu nam się drzwi zamykają. Ooooooo kurwa. To nie może być nic dobrego. Tu coś musi być! Gruby? Nie no, w sumie to by było trochę bez sensu, gdyby tak za nami drzwi zamykał. Gdyby to był Gruby, to by od razu wszedł do tego pokoju, i by nam po prostu nogi z dupy powyrywał. Tak jak Krzysiu, kiedy dowie się, że zajebaliśmy mu kamerę i wywieźliśmy do szpitala psychiatrycznego w którym mieszkam. Także spokojnie, wszędzie was oprowadzę. Mamy też prasówkę, więc będziemy wchodzić nawet ta, gdzie ja nie mogę. Szach mat, Gruby. Teraz zobaczysz. "Zrozum, nie możesz tam wejść" "Nie możesz tu iść" Gunwo. Teraz mogę wszędzie wejść.
No, i to by było na tyle z tego gameplay'a. Czy jak to się tam pisze.
Nie byliśmy po prostu w stanie grać dalej. To dla nas zbyt wiele. To znaczy, bardziej dla Rafała, bo w sumie tylko on grał, a my tylko patrzyliśmy, więc ciut mniej się baliśmy, nie licząc mnie, bo wiadomka, że ja się tego nie boję.

Aaaaaaale chowałaś się za Fabianem.
Co? Nie? Mooooże pomyliłaś mnie z inną Luizą? Dużo jest osób o tym imieniu.
Nie martw się, później będzie jeszcze gorzej :)
Aha.

Posiedziałam u nich w sumie jeszcze troszkę. Jeśli troszkę nazywasz trzy godziny. W sumie nie mam nic do roboty. Bo Luiza grzeczne dziecko już odrobiło zadanie domowe i mogło sobie pozwolić na nic nie robienie.
Łohoho, Laurencjusz dodała nowe zdjęcie na Insta.
Myślę: Pfff, jaka morda.
Piszę : Pfff, jaka morda xD
No co? Nasza przyjaźń nie opiera się na "Ojjjj, jak ja cię Kocham, a ty też?" "Oj co to za pytanie? Jasne że cię kocham  I ogólnie taki spam w komentarzach. Nie. Luiza i Laura tak nie robią.
*Le Laura odpowiada w komentarzu na komentarz Lułi* xD
Tak sobie okazujemy przyjaźń :) A nie przez publiczne pisanie sobie serduszek, jak to za sobą nie tęsknimy, czy coś w tym stylu. No sorry, ja lesbą nie jestem.
Chociaż w sumie chyba zostanę, bo faceta to już chyba nigdy nie znajdę. Na tym świecie nie ma mężczyzn dla kobiet z moim wykształceniem.
Jak przystojny, to albo zajęty, albo gej. Co poradzisz. Aaaaa tam. Kupię sobie 5 kotów 3 psy i będę szczęśliwa. Przecież nie trzeba mieć faceta, żeby być szczęśliwym. No.
Ale kurde, mam 25 lat, jestem już stara, ludzie w moim wieku już się żenią! Albo wychodzą za mąż! Albo zachodzą w ciążę. Albo mają już dzieci.
Dobra, Luiza spokój się, bo ich tutaj tak zanudzisz, że o jaciepierdole. Uznajmy, że zostaniesz starą panną, i na tym skończmy temat.

*Le lekki zamuł autorki tego tekstu, która pisze to po to, aby tylko coś napisać*
No i w sumie to by było na tyle z tego dnia.

.........................................
Heeeeeej. Dzisiaj u Luizy w sumie nie działo się nic ciekawego, co możecie sami zauważyć po przeczytaniu.
Jak chcecie, to możecie napisać życiorys Luizy xD Jak dla mnie, Luiza jest po prostu mną. Jestem tak samo głupia, tak samo śmieszkowata, często się obrażam, i tylko głupi ludzie mnie lubią. Ale jestem szaro myszką. Więc tutaj też przelewam swoje dziwadła i co mi się nasunie przy bezsennej nocy kiedy to zastanawiam się, czy przeżyje kolejny dzień w szkole. Bo szkoła to zło.
Ale dzisiaj były wagary xD Ale tylko na 1 lekcji, hehe jaki rozbójnik.
A, i mi telefon zginął w szkole. To znaczy pewnie ja nie ogarnięta i ślepa bez okularów w szatni po wf-ie go po prostu nie zauważyłam.
Ale przynajmniej ten debil co mi go zwinął nic nie zrobi, bo mam hasło. Szach mat byyyyycz!
Okejnaraziepaaa!