Następnego dnia obudziłam się trochę wcześniej po to aby pójść z Łukaszem do cukierni i odebrać tort. Gdy byliśmy już z powrotem zebraliśmy się wszyscy pod drzwiami do pokoju rozgrywającego i libero. Odśpiewaliśmy wszyscy "100 lat" i zjedliśmy torta.
- Zajebiaszczy ten tort. Aż zrobię zdjęcie.
- Powinieneś Nitce podziękować w końcu to ona zamawiała.
- Ojeju no dzięki. - uścisnął mnie.
Gdy już każdy się poczęstował poszliśmy na śniadanie. Ja głodna nie byłam bo w sumie minutę temu jadłam, więc tylko nalałam sobie kawy, a chłopaki, jako że oni są wiecznie głodni, to sobie zjedli.
- Igła? A skąd ty masz zdjęcie śpiącej mnie? - zapytałam przeglądając galerię brata. Hahaha wymieniliśmy się telefonami, przeważnie tak robimy.
- Gdzie?
- Jezus Maria, przecież to jest jakaś postać z horroru, a nie Luiza! - powiedział Fabian zerkając na ekran telefonu libero.
- No dzięki, wiesz?
- Proszę bardzo.
- Musiałem ci je zrobić. Miałem z tego bekę przez kilka dni.
- Jesteś okropny. - stwierdziłam.
- Ooooo, dziękuję.
- Ej a wiedzieliście że szczury nie rzygają? - zapytał zafascynowany tą informacją Zatorski.
- Czemu? - zapytałam.
- Szczury tak samo jak konie nie potrafią wymiotować.
- Boże. To straszne. - stwierdził Igła
- Chyba sobie kupię chomika znowu.
- Chomikeła? Chomikeła będziesz kupować? - zapytał Fabian. - Po co ci chomikeł?
- No tak sobie.
- Luiza będzie schronisko zakładać! - wymyślił Krzysiek.
- Dobry pomysł! Będę mieć w mieszkaniu schronisko!
- Ups..... Trochę niepotrzebnie to powiedziałem.
- Właśnie bardzo mądrze jak na ciebie.
- Czyli uważasz że zwykle mówię nie mądrze, tak?
- Ymmmmm..... O patrz jaki fajny sufit mamy.
- Ej faktycznie. Zajebisty!
- Boże, co za idiota. - stwierdziłam.
- Ej paczcie jaki ten sufit w ogóle biały jest. Nieskazitelnie biały.
- Wyprany w perwolu. - powiedział Buszi.
- Wszystko co białe w perwolu prane jest.
- Ej a jakby tak faktycznie już ktoś się zabrał za pranie perwolu, to ile by mu zeszło? - zapytał inteligentnym pytaniem Paweł. No bo przecież to on jest od zadawania tak inteligentnych pytań. No bo jakby on ich nie zadawał to kto? Bo jak nie on to ktooooo?
- Jesteś zainteresowany taką pracą? - zapytał Winiarski.
- Nie wiem.
- Jakbyś był, to idź do recepcji, tam na pewno wiedzą coś więcej na temat prania sufitu.
- Okej.
Po śniadaniu poszliśmy do siebie by trochę się polenić. Zadzwoniła do mnie Laura na skypie.
- Czesc.
- Eeeee, tylko mi tutaj nie sepleń. - powiedziałam sama sepleniąc.
- Co tam się zmieniło u ciebie od wczoraj?
- Ej mogę sobie porzyczyć ładowarkę do telefonu? - zapytał Igła który wszedł no właśnie na chama bez pukania do pokoju.
- Yyyrch, nie mogłeś później?
- Krzychu?! - zawołała Lauren.
- Co chcesz? - zapytał się mnie. Hahaha, co to on nie zauważył że gadam z nią na skajpaju?
- Żelka.
- No..... No nie mam przy sobie.
- Na pewno masz, tylko nie chcesz dać. - powiedziała z drugiej strony laptopa. No czyli gdzieś w Bełchatowie.
- Nie mam tutaj przy sobie. O, widzisz? O nie ma. - zaczął klepać swoje kieszenie aby udowodnić mi że nic tam nie ma.
- Trolling na ciebie! - zaczęłam się śmiać.
- Co? Jaki trolling? - zapytał zdezorientowany.
- Halo, tutaj!
- O cześć Laura.
- Serio się nie skapnąłeś że robimy ci żart?
- To wy mi jakiś żart zrobiłyście?
- Nie ważne. - machnęłam ręką.
- O, właśnie! Zdrowia szczęścia pomyślności, połamania zdrowych kości! - powiedziała Laura.
- Ooo, dziękuję!
- Ta, nie ma to jak składanie życzeń przez skejpa. - zaśmiałam się. - Dobra, wypad.
- Dobra, dobra.
Pogadałyśmy i się pożegnałyśmy.
- Oddaję, łap! - powiedział Igła wchodząc do pokoju i rzucając w moją stronę ładowarkę. Krzysiek jak to ma w swoim zwyczaju rzuca zawsze za mocno o muszę się po prostu jakby tak "rzucać" na tą ładowarkę. No i tak było i tym razem.
- No Krzysiek kurde no. Nie możesz podejść i podać? - zapytałam leżąc na krawędzi.
- O Boże. - podszedł do mnie i wziął ode mnie ładowarkę. Cofnął się o dwa kroki i znów do mnie wrócił. - Proszę. - powiedział dając mi przedmiot.
- No, i tak ma być.
Poszliśmy na trening na siłownię. Oj jak miło będzie wkurzać Krzyśka i się na niego gapić.
Nie wiem czemu, ale Krzysiek jest taki, że jak coś robi, jeżeli się na czymś skupia, to bardzo wkurza go jak ktoś się na niego paczy. W sumie to mnie też, no ale jako kochające się rodzeństwo, trzeba się dość często wkurzać.
- Dajesz, dajesz! - "motywowałam" Igłę.
- Wiesz, nie musisz mnie motywować wiesz?
- A ty nie musisz powtarzać w swojej wypowiedzi wiesz.
- Haha, założę się, że nie wytrzymasz tutaj tak siedzieć, i za chwilę gdzieś pójdziesz.
- W sumie, to zdjęcia już porobiłam, więc okej.
- No to czas start.
- A ile man tutaj tak siedzieć?
- No.... Do końca treningu?
- O Jezu, to jeszcze długo...
- No trudno.
Krzychu dalej podnosił ciężarki a ja walnęłam mu zdjęcie telefonem i wstawiłam na insta i go oznaczyłam.
- A o co się zakładamy? - zapomniałam zadać przecież ważne pytanie.
- No o racje.
- A to głupio.
- Jak głupio, to możesz iść i przegrać a wtedy to ja będę mieć rację, no ale to już jak chcesz.
- Może wytrzymam to 15 minut.
- Wątpię.
- No eeej!
- Hehehe.
- Ciężkie?
- Nie, waży 1 gram.
- No to kurde czemu tutaj jest naklejka 70 kilogramów? Ale z ciebie kłamczuch.
- Bo sobie pomylili.
- Z siłownią dla wyrośniętych dzieci.
- No eeej.
- Hehehe.
W końcu nadeszła ta chwila i wygrałam zakład. Igła mógł wymyślić coś bardziej kreatywnego, no ale z nim to już różnie bywa. Chłopaki poszli do szatni aby wziąć prysznic bo od nich jechało gorzej niż z koziej dupy.
Ja za to wróciłam do swojego pokoju w hotelu i wgrałam zdjęcia na laptopa ponieważ chciałam już to zrobić od razu. Gdy tak sobie przerabiałam zdjęcia dotarło do mnie że coś jest nie tak, gdyż, nikt mi do tej pory nie przeszkodził. Sprawdziłam więc godzinę, i w sumie była już 11:30. No helloł, do teraz to już chyba by się wyrobili. No chyba że ktoś się zaciął w prysznicu, no z nimi to nigdy nic nie wiadomo. W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się na chama, bo nikt nie zapukał, i weszli przez nie siatkarze.
- Co robisz? - zapytał Krzysiu.
- Właśnie pracuję nad stworzeniem lekarstwa na raka, a ty co porabiasz? - no po prostu Boże czy ty to widzisz. Chyba najbardziej to mnie irytuje w ludziach - widzą co robię, ale nie, bo zapytać się muszą. No, cóż, co więc zrobisz, jak nic nie zrobisz? No właśnie, nic nie zrobisz.
- Jezu, nie wiedziałem że pasjonujesz się chemią i medycyną!
- No Boże zabij to zanim ja to zrobię...
- O Jezu ale to słodkie! - powiedział Fabian bawiąc się moją obudową na telefon z pikaczu.
- No Dżyzga kurde zostaw to.
- Dżuzga?
- Dżyzga powiedziałam.
- Ignaczak, moje nazwisko inaczej się wymawia.
- Dla ciebie, pani Ignaczak.
- No eeeeej.
- Daj mi tą obudowę. - rzucił we mnie przedmiotem. No ale obrażony Dżyzga to głupi i złośliwy Dżyzga, więc tak jak wcześniej Igła rzucił mi ładowarką za daleko, to on też mi rzucił za daleko, więc musiałam się, że tak powiem wyciągnąć aby złapać tą obudowę. No co z niego za popierdzielony umysłowo człowiek. Mą latającą rzecz złapał Ignaczak i zaczął się nią bawić. Gdy się dowiedział że jest ona gumowa, i że można ją wyginać na różne sposoby, a i tak nic się z nią nie stanie, złożył ją w tak zwaną "pacynkę".
- Pika-pika pikaczu, pika-pika pikaczu pipipi kakakczu. - zaczął śpiewać w rytm "kaczuszek".
- Daj to.
- Nie.....
- Ej no. Daj.
- Ale ja to złapałem.
- Ale to moje.
- Ale ja to złapałem.
- Ale to jest moje.
- Ale ja to złapałem i ja to teraz trzymam.
- Ale to moje.
- No i co że twoje, skoro ja to trzymam?
- Ale wiesz że to moje?
- Ale to nie istotne że to twoje, bo jeżeli to jest twoje a trzymam to ja, a nie ty, więc nie masz dowodów że to twoje, bo tego nie masz przy sobie. - O Boże, zabij to, zanim ja to zrobię.
- Ale to moje, i oddaj mojego pokemona!
- No to łaaaaaap. - rzucił mi no wreszcie! Do MNIE, a nie ZA mnie.
- No nareszcie.
- No nareszcie. - zaczął mnie małpować Krzysiek.
- Ale ty jesteś głupi.
- No ale ty jesteś głupi.
- Nie umiesz mnie małpować.
- Nie umiesz mnie małpować.
- Jestem debilem.
- Jestem debile.... - przerwał gdy zdał sobie sprawę, że powiedział sam sobie że jest debilem.
- Hahahahahahaha.
- To nie było miłe. - stwierdził.
- Właśnie że było.
- To jesteś w ogóle nie miła.
- Pff, no przecież wiem.
- Hyk!
- Co to było? - zapytałam.
- Hyk!
- To Bartek dostał czkawki! - zaśmiał się Piotrek.
- No to co?
- No i to jest śmieszne. - stwierdziłam.
- No wcale że hyk nie.
Nie wiem dlaczego, ale mnie jakoś zawsze śmieszyło to, jak ktoś miał czkawkę. Po prosu wydawało mi się to śmieszne i już.
- Ej, mam do was takie pytanie. - powiedział Zatorski.
- O nie..... - westchnął Wroniasty.
- Ale to jest bardzo ważne.
- No to mów.
- Czy gdyby ludzie zaczęliby hodować biedronki, to wyhodowali by sieć sklepów Biedronka?
- A skąd ty takie pytania bierzesz? - zapytał Igłaczak. Tak, Igłaczak.
- No bo mnie to po prostu ciekawiło, i chciałem się was zapytać, jakby to było.
Wiele nam to nie powiedziało. No ale dobra, niech się pyta. W sumie kto pyta nie błądzi, nie?
Poszliśmy więc na obiad, bo.... Bo był obiad. Co tu więcej mówić?
.............................................
Cześć :)
Rozdział krótki, ale ważne że jest :D
Coraz bardziej czuję lato. Słońce nie daje mi dziś żyć ;( Jest ZA gorąco.
Pozdrawiam i do następnego ;***
PS. Zapraszam na drugi blog - http://widok-na-moj-swiat.blogspot.com
:) system rozwalony :P
OdpowiedzUsuńBoszeee!!! Ale ja ich kocham!! <3
OdpowiedzUsuń"Ej a jakby tak faktycznie już ktoś się zabrał za pranie perwolu, to ile by mu zeszło? - zapytał inteligentnym pytaniem Paweł."- jak zawsze dobra rozkmina Zatorskiego nie jest zła :D i zawsze poprawia humor! :D
Zapraszam do siebie na 11 rozdział opowiadania o Penchevie :)
and-love-doesnt-match.blogspot.com
"Chłopaki poszli do szatni aby wziąć prysznic bo od nich jechało gorzej niż z koziej dupy."
OdpowiedzUsuńJa pierdolę, skiiisłaaaaam xDDD
Ostatnie pytanie Zatora rozjebało system doszczętnie. Nie, zdecydowanie on jest u Ciebie jeszcze głupszy niż u mnie. xdd
Czekam na jakiś romansik Luizy z którymś z chłopaków. :>
U mnie rozdział zaczął się pisać, przepraszam za tą obsuwę w czasie, ale czas zaliczeń nadszedł, a w dodatku weny brakuje mi zupełnie.
Pozdrawiam. :*
Nikolay zaprasza na 12 rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńand-love-doesnt-match.blogspot.com