- Cześć! - przywitał się Bartek.
- Bartek!!!! - krzyknęłam i go mocno uściskałam.
- O, Liz. Co ty tu porabiasz?
- Właśnie stoi przed tobą oficjalny fotograf. - powiedział Fabian.
- Ale fajnie. Będziesz mi robić zdjęcia a ja będę twoim modelem.
- No, może wyślemy je do tap madla. Może cie przyjmą, kto wie? - powiedziałam.
- Jak mnie nie przyjęli, to jego też nie przyjmą. - rzekł Drzyzga z uśmiechem.
- No chyba żartujesz.
- Nie. - odparł z jeszcze większym wyszczerzem.
- No to smutno. - powiedział z udawanym smutkiem.
- Oj tam oj tam. Lepiej się sprawdzacie w roli siatkarzy niż madelów.
- Ale ja jestem taaaaki przystojny, i mnie nie przyjmą?! - odrzekli urażeni.
- No a bardzo ciekawe, dlaczego tego "przystojniactwa" nie doceniła jeszcze ani jedna dziewczyna, co?
Już otworzyli usta aby coś powiedzieć ale zrezygnowali.
- Hm, no właśnie.
- Dobra, ja zmykam się rozpakować.
- Okej. - odparliśmy razem.
- Wcale nie jestem tak nie przystojny. - powiedział oburzony.
- To znajdź sobie dziewczynę, wtedy pogadamy. - uśmiechnęłam się.
- No nic tylko się fochnąć.
- No to dajesz, pofochamy się razem.
- Ale o co?
- No nie wiem.
- Hmmmm.....
- Hmmmm, hm, hm.
- Ej, a założymy się? Dawno się już o nic nie zakładaliśmy! - zaproponował.
- No nie wiem, nie wiem. No a niby o co?
- Hmmm..... Już wiem.
- No to słucham.
- Musisz założyć moje szpilki i przejść się po korytarzu.
- CO?!
- No to. Jak się przewrócisz, spełnisz moje życzenie. A jak się nie przewrócisz a spełniam twoje życzenie.
- Hmmmm.....Spoko. Daj mi te buty.
- Prosz. Oto i one. - pokazałam mu buty a on otworzył szeroko oczy.
- Ja.... Mam je założyć? - zapytał.
- Cześć! Co porabiacie? - zapytał Krzysiek który wszedł na czele ekipy.
- Przebieracie się? - zapytał zdziwiony Zati.
- Nie. Założyłam się z Fabianem.
- O co? - spytał Piter.
- Musi założyć moje szpilki, i przejść w nich przez korytarz. Jeśli się przewróci, spełnia moje życzenie. No a jak nie, to ja spełniam jego życzenie. - wyjaśniłam. - Ale jak mi połamiesz te obcasy, to ci nie daruje.
- Okej, okej, okej.
Już przy założeniu było dużo ubawu. Krzysiu pomógł mu wstać ale gdy go puścił Fabian od razu stracił równowagę, i runął na podłogę.
- Oł, fuck!
- Hahaha, wygrałam.
- Co? Ale to nie sprawiedliwe! Miałem się przejść po korytarzu, a nie po pokoju.
- No trudno Fabian. Wszystkiego się nie ma.
- Dobra, to jakie jest twoje życzenie?
- Ale musimy wyjść.
- Gdzie?
- Przed ośrodek.
- Okkkej.... Już się boję.
Wyszliśmy przed budynek. Rozejrzałam się wokół.
- No, nie no....... Musimy wyjść na ulicę.
- Po co? - zapytał Drzyzga.
- Bo tam czeka moje życzenie. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Więc wyszliśmy na ulicę. Rozejrzałam się. Zauważyłam jakąś kobietę która szła z psem.
- No to teraz słuchaj. Musisz podejść do tamtej babki, i zapytać czy lubi placki.
- Co?! Nie!
- Musisz, obiecałeś.
- No ale... To będzie dziwne.
- No wiem, wiem. Dlatego chcę to zobaczyć. - wyszczerzyłam się.
Fabian nie chętnie podszedł do tej kobiety.
- Przepraszam! - zawołał za nią.
- Tak? - odwróciła się.
- Czy...... Czy lubi........ Czy lubi pani placki? - wyjąkał, a my zalewaliśmy się ze śmiechu. Kobeta dziwnie na niego spojrzała.
- Dobrze się pan czuje?
- Trochę dziwnie, ale przeżyję.
- Aha.... To do widzenia? - odeszła. Fabian wrócił do nas z głupim wyrazem wypisanym na twarzy.
- No, no. Fabian byłeś świetny.
- Ale to było upokarzające.
- Nie, no coś ty. Dla mnie samo "lubisz placki?" już mnie rozwala. - przywaliłam mu mocna w plecy.
- Ołaaa. Co ty wyprawiasz? Wybryk natury.
- Wybryk natury 2. - walnęłam go jeszcze raz. - Ciebie to nie boli?
- Ale co?
- No to. - walnęłam go jeszcze raz.
- Yyy, nie?
- Dziwne..... Ej Krzychu!
- Co? - odwrócił się do mnie.
- Boli cię to? - walnęłam go w plecy.
- Ała! To boli. Liz, noooo... - walnął mnie tak samo.
- Ała, ała, ała, ała, ała.
- Hahahahahaha.
- Ale Fabiana to nie boli, i chciałam zobaczyć czy wszyscy są tacy odporni......Ej, to każdego tak sprawdzę. Wybornie, wybornie. Ej, Kłos.
- Kto mnie woła?
- Ja. Słuchaj, robię takie sprawdzonka.
- Jakie?
- Czy cię to boli.
- Nie.
- Kosmita!
- Dlaczego akurat kosmita? A ciebie to boli?
- Ała, ała, ała, ała, ała. Nie musiałeś tak mocno. Przedtem Krzysiek też mi przywalił.
- I co? Bolało?
- Jak chcesz sprawdzić, to idź do niego, może z miłą chęcią ci przywali.
- Nieeeeee, ja podziękuję.
Doszliśmy do ośrodka.
- Fabiaaaaaaan! Gdzie masz klucz?
- Co? Jaki klucz?
- No do pokoju idioto.
- Hmmmm, zaraz. Muszę poszperać. Taaakie mam głębokie kieszenie, że powoli wszystko gubię. - zaczął grzebać w kieszeniach. - Noooo.... A ty może małym przypadkiem nie masz klucza? Nie to że zgubiłem, ale czasem mogłabyś mi wziąć z kieszeni także......
- Fabian, no nie mów tylko że zgubiłeś klucz do pokoju.....
- No wiesz.... Jakby to ująć...... Zapodział się gdzieś.
- A, zapodział, no tak to zmienia postać rzeczy.
- No, właśnie.
- Hmm, a nie wiesz może gdzie spostrzegłeś, że klucz ci się zapodział?
- No wiesz.... No jak wychodziliśmy z windy i jak tutaj stanęliśmy.
- Jezus Maria...... Co ja z tobą mam.....
- No wspólny pokój, wspólny klucz.....
- Nie prosiłam cię żebyś mi to przypominał.
- Ups.
- No ups, ups.
- Co tam koczownicy? - zapytał Krzychu.
- Fabianek zgubił mi klucz.
- Co? Fabian..... Ty nie mądra istoto ziemska. Przecież dałeś MI klucz żebyś TY przypadkiem go nie zgubił.
- Aaaaaaaaaaaaaa! No faktycznie!
- Boże...... Ty to taki masz mózg jak..... W ogóle...... To jest tam ktoś? - zapukałam lekko w jego łepetynkę. - Cicho. Pusto. Fabian! Gdybyś wcześniej powiedział, to bym ci oddała moja połowę.
- Ręce mi przy tobie opadają. - otworzył drzwi.
- Haaaaaaaaaaaaaaaaaaa.... Moje łóżeczko. - rzuciłam się na nie.
- Haaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.... Moje łóżeczko. - naśladował mnie. - Liz?
- Ca?
- Lubisz placki?
Parsknęłam śmiechem.
- Lubię.
- To dobrze, bo ja też.
- No to fajnie. Bo jesteś tak samo spłaszczony jak placek.
- Bo ty nie. - odparł.
- Y, no nie?
- To to udowo.... Aha, to o to chodziło.....
- Matko, jak ty długo myślisz. Daj pilota.
- Niach.
- Czemu?
- Bo niach, niach.
- A co będziesz oglądać?
- Wyścigi samochodowe. - odparł zostawiając na odpowiednim kanale.
- Coś się ten teges? - zapytałam.
- Y, nie?
- Wiesz jak wygląda 10 minuta wyścigu?
- No nie wiem.
- O łał! Oni skręcają w lewo! A wiesz jak wygląda 80 minuta meczu?
- No nie wiem.
- O........ oni skręcają w lewo. A wiesz jak wygląda 180 minuta wyścigu?
- No skąd mam to wiedzieć?!
Zaczęłam udawać że śpię.
- No, sam widzisz. Będziesz lulać już w 90 minucie wyścigu.
- Mów jak chcesz. Ja tam bardzo lubię oglądać wyścigi.
- No to jak już chcesz.
- Chce.
- Kiedy się wreszcie wyniesiesz? - zapytałam.
- Chcesz żebym się wyniósł? - spytał smutny.
- Tak.
- Ooooooooooooooo....... - wydął dolną wargę.
- Sroooooooooooooo.
- Ale, ale Liza.
- Miza, giza, sriza. Ej, Fabian powiedz "równo"
- Po co?
- Po gówno.
- Zjedz se równo.
- Przyjdź w niedzielę się z tobą podzielę. Przyjdź w poniedziałek dam ci kawałek, chodź we wtorek dam ci cały worek.
- Tego jeszcze nie znam! - wystawił palce w stylu Karola Strasburgera.
- No widzisz.
- Ej, Liz..... - do pokoju wszedł Kłos i Wrona. - Pożyczysz nam interneta?
- Łunterneta, powiadasz?
- Mhm. łunterneta.
- A skąd wiecie że tu jest łunternet? - zapytałam podejrzliwie.
- No bo chodziliśmy po całym korytarzu, i tu była jedna kreska, no to pomyśleliśmy czy może w środku będzie więcej dostępu...... - wyjaśnili.
- No to jak tak bardzo musicie no to sobie weźcie łunterneta.
- Liz, nie mówi się "łuntrneta" tylko INTERNETA. - przeliterował mi Fabianek.
- Dziękuję, za tak bardzo pożyteczną radę. Mam dla ciebie coś w zamian. - włożyłam rękę do kieszeni i wyciągnęłam mu fucka. O dziwo zrobił to samo. - Aaaa! Małpa jedna!
- Menda przebrzydła.
- Koczkodan jeden żul z tesko.
- Małpa jedna.
- Menda przebrzydła. - zaczęliśmy się "kłócić" ale i tak potem będziemy się przepraszać.
- A więc to tak u was wygląda kłótnia...... - powiedział Karollo.
- No a ty jak sobie ją wyobrażałeś? - zapytał Dżaga.
- Właściwie to nie wiem.
- To teraz już wiesz. Wzbogaciłeś się o nową wiedzę.
- Czuję się mądrzejszy! - wypiął klatę do przodu.
Wzięłam do ręki mojego fona. Odblokowałam go i weszłam na YouTuba. weszłam na niekrytego krytyka. Zaczęłam szukać jakiegoś fajnego odcinka. Włączyłam "początki przyjaźni"
- Co oglądasz mendo? - zapytał Fabian.
- Puczątki przyjaźni.
- O, o, o! Niekryty ocenia!
- Poka.....- powiedział Wrona.
Zaczęliśmy oglądać, na moim ekranie telefona.
- Włoncz jeszcze jakieś inne! - powiedział Fabian gdy ten odcinek się skończył.
- Oj, Fabien, Fabien, Fabian..... Nie mówi się "włoncz" tylko włącz. Oj Fabianie, już nie ta mowa. - poklepałam się palcem po ustach.
- Dziękuję, za tę drogocenną radę.
Włączyłam "sztuka rozmawiania".
- Macie internet? - do pokoju wszedł zrozpaczony Winiarski.
- No a jakbyśmy nie mieli to co? - zapytałam ostrożnie.
- To byście nie oglądali niekrytego.
- A, no faktycznie. Zapomniałam zastopować żeby cię wkręcić. - wyszczerzyłam się.
- Słaby żart.
- Ty nie masz lepszych sucharów ode mnie. - uniosłam wysoko głowę. - Nikt nie ma.
- Phi.
- Hy!!! Wątpisz we mnie! Sio! Sio, sio. Nie dostaniesz łunternetu. Ić szukać gdzie indziej.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam!- powiedział. - A mogę dostać internet?
- No nie wiem, nie wiem. Zależnie.
- Od czego?
- Czy twój powód mnie zachwyci. Po co ci łunternet?
- No, bo...... Chciałem sobie nowe piosenki ściągnąć, a tu taki...... - spojrzał w okno. - Jaaasny Gwint!
- Co?
- Tylko, nie patrz przez okno.
- No jeśli nie mogę.....
Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do okna. Moim oczom ukazał się dość dziwny widok. Krzychu siedział na barana u Bartka który był cały czerwony, A Zati siedział na barana u Marcina. Obaj libero mieli patyki w dłoniach i nadbiegiwali na siebie z dwóch stron. To wyglądało jak turniej rycerski, no coś w tym stylu.
- Na co tam paczycie? - zapytał Kłos i zaciekawiony podszedł do okna.
- No nie no, i mnie nie zawołali? - zapytał Michał.
- Idziemy do nich?
Zeszliśmy na dół schodami bo nie chciało nam się czekać na windę, a jeszcze nie chciała przyjechać. Wyszliśmy przed ośrodek. "Turniej rozgrywany był na trawie, bo chłopaki łostro w siebie walili tymi kijami, także czasem spadali na grunt.
- Hahahaha! Wygrałem! - powiedział tryumfalnie Zatorski.
- Ale to niesprawiedliwe! Ty masz wyższego konia! A ja mam Bartka.
- Ej! Wcale nie jestem takim krasnalem jak ty! - powiedział oburzony Kurek.
- Oj no sorry, Bartuś, ale muszę mieć wyższego konia. Zatiiiiiii....... Zamienisz się?
- Ale czemu mam się zamieniać?
- No bo....... Wygrałeś już trzy razy z rzędu!
- No to co?
- No to to, że...... Y, to to że, no..... No właśnie to. - powiedział, ale nie wiedział co.
- Ojeju. Krzychu, ty zawsze musisz wygrywać? - wtrąciłam się.
- A Liz, nie zauważyłem cię.
- Taaaaa, dzięki.
- Z resztą ty też byś tak powiedziała.
- Y, wcale że nie?
- Y, wcale że tak?
- Y, nie?
- Y, tak?
- No wiem że tak. - przyznałam mu rację.
- Ha, no właśnie, też jesteś takim samym samolubem jak ja.
- No wiem.
- Ona też zrobiła ze mnie samoluba!!! - powiedział Fabian.
- Liza, zrobiłaś z niego samoluba? - zapytał Kurek.
- On mógł ze mnie zrobić samoluba, a ja mogłam z niego zrobić samoluba. Nie widzę prablemu. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem. Chłopaki lali się dalej tymi kijkami, a my byliśmy tak nazwanymi przez nich "ludem średniowiecznym" może takie coś istniało, ale nie wiem bo nie uczyłam się w podstawówce za dobrze historii.
.................................................
Cześć, jestem. rozdział oddaję wam, do oceny w komentarzach. OK, idę oglądać powtórkę "O mnie się nie martw " Też oglądacie? :)
Pozdrawiam :*
Kłótnie Luizy i Fabiana są naprawdę epickie. :D
OdpowiedzUsuńBiedny Drzyzga, musiał chodzić w szpilkach. xd Współczuję mu.
Dziewczyna ma świetne riposty, a ta: "Przyjdź w niedzielę się z tobą podzielę. Przyjdź w poniedziałek dam ci kawałek, chodź we wtorek dam ci cały worek." sprawiła, że zgniłam doszczętnie i porosłam mchem. xdd
"Walka" Igły i Zatiego... matko z ojcem, co oni ćpali? :D
Czekam na następny rozdział. ;]
przeczytałam ! w końcu xD
OdpowiedzUsuńhahah :) rozdział jak zwykle świetny :*
pozdrawiam i zapraszam na coś nowego: tylkoprzyjazn.blogspot.com