poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 29

Obudziłam się pełna energii, wyspana, i taaaka wypoczęta..... Nie no. Nie oszukujmy tak. Standardowo worki na śmieci pod oczami. Ja już tak mam. Nawet jakbym 16 godzin spała to i tak bym je miała. Ej, zrymowało się!
Gdy byłam pod prysznicem zaczęłam sobie podśpiewywać piosenki Rihanny. A tak se o. Bo co? Sobie lubię, sobie mogę. I tak śpiewałam kiedy się ubierałam. I kiedy się czesałam. I myłam zęby. I wiązałam buty. Mam jakąś nową obsesję. Piosenki Rihanny. Ooo, Boże.
- Aleś się darła.... - powiedział mi komplement Fabian.
Ja, zobaczywszy że zbiegowisko zebrało się całe, zaczęłam się cofać i zamknęłam drzwi łazienki.
- Taka wstydliwa jakie to słoooodkie!
Wystawiłabym Krzyśkowi faksa, no ale.... a w sumie to mogę.
- Pooowiem maaaamie! - a to kabel pospolity od pilota...
- Pooowiem mamie! - a zaczęłam go małpować. A co? On może na mnie kablować, to ja mogę go małpować. To jest wolny kraj, proszę pana, tutaj nie ma ograniczeń. Możesz sobie kablować ile chcesz, ja sobie mogę małpować ile chcę. A teraz gadam bez sensu, więc nic. Masło.
Zeszliśmy na śniadanie i usiedliśmy na swoich miejscach.
- Ale się dzisiaj brzydko pomalowałaś. - rzucił obrażony jeszcze za zmycie jego pięknego w całej okazałości makijażu Piter.
- Jak się mnie tak olewa od samego rana, to się nie dziw. Przecież nie przyszedłeś, to co miałam zrobić? Przecież ja nie umiem. Gdybyś przyszedł, to bym miała ładny.
- Oooooooooooooojejciu! Wiedziałem że ci się podobał.
- No widzisz, ja do teraz po prostu żałuję, że go w ogóle zmyłam, taki był śliczny.
- Co dziś na śniadanko? - zapytał jakby sam siebie Krzysiu, nie zważając na naszą dyskusję. No helloł, helloł! Jak on tak śmie, jak on tak może?
- Masło. - odpowiedziałam mu. Jak się pyta, to trzeba udzielić odpowiedzi, no to jest wskazane naukowo.
- Ach, dziękuję za odpowiedź.
- No proszę bardzo.
- Ach, jak kulturalnie od rana.
- A nie prawda, bo on mi powiedział że jestem głupi. - wyraził swą opinię na ten temat Fabian oskarżając Rafała.
- Oj tam bo jesteś, a to się nie liczy.
- Ale ty jesteś. Nie wiem kto był dla mnie wredniejszy, ty czy Luiza.
- Sam oceń.
- W sumie to oboje jesteście dla mnie chamscy i niedobrzy.
- Wrażliwy Fabianeeeeeeeek. - poczochraliśmy go po łepetynce.
- Ale ty masz zajebiste włosy, mówiłam ci to kiedyś? Ej zrobię ci fryzurę. Mogę? Dzięki. - rozczochrałam mu jego włosy i zaczęłam je przylizywać. Nie, żeby ktoś sobie nie pomyślał, nie lizałam najpierw rękę a potem nie układałam mu włosów. Okej? Tak-nie-ro-bię.
- No doobra już zostaw!
- No doooooooooobra o mamo i tato.
- Czy tylko ja lubię robić zdjęcia ludziom z zaskoczenia? - zapytał rozśmiechawiony Krzysiu pokazując mi i pozostałym jak zostałam uchwycona na zdjęciu.
- No dzięki, wiesz?
- Proszę bardzo.
- Też bym miała coś na ciebie, ale pewnie usunęłam twoje wszystkie kompromitujące zdjęcia. Bo jestem twoją ukochaną siostrzyczką.
- Oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo...... - rozczulił się Ignaczak. W sensie, że ten starszy. Jakbyście jeszcze nie rozróżniali.
- Żartowałam. Ale to było słodkie.
- Ale ty masz fajowy naszyjnik! - powiedział Zatorski. Chyba tylko on jeden zwraca uwagę na to, co na siebie ubieram, i czy koszula pasuje do biżuterii itp. No i bardzo dobrze! I niech się uczą od niego, od razu widać że porządny!
- No dzięęęęęęęęęki. Właśnie się zastanawiałam rano, czy ten będzie mi pasował do koszuli, czy może raczej wziąć jakiś złoty.
- Boże...... - przybił sobie twarz o dłonia Krzysiek.
- Oj no co?
- Jakie ty masz problemy.......
- No i co. - i nagle i najbardziej nieoczekiwanym momencie tego rozdziału zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał... [Przerywamy program, by nadać najświeższe wiadomości. Maść na ból dupy już  dostępna tylko w dobry drogeriach handlowych! Wow. Pieseł tak bardzo. Wow Wow. ] Dostałam czkawki. Boże, jak ja tego nienawidzę.
- Hahaha, teraz ja się z ciebie ponabijam, moja droga koleżanko. - uśmiechnął się do mnie Kurak.
No ale, że moje czkawki trwają zaledwie 20 sekund, po tym czasie mi po prostu przeszło, a Bartek wszedł na debila. Znowu po raz kolejny.
- Dlaczego ty już nie czkasz? - zapytał smutny Bartosz.
- Bo moja czkawka przestraszyła się, takiego debila. - *Le Karol Strasburger.
- Ej słuchajcie tego, słuchajcie tego. Co mówi Windows? - powiedział Zati.
- No nie wiemy co mówi. - odpowiedział za wszystkich Kubi. E,e,e, panie Kubosław, panie Kubosław. Może ja bym wiedziała, gdybym wiedziała co? Dajże się człowiekowi zastanowić.
- Windows Movie Maker!
- Masz tu wodę. - powiedział do niego nasz Fafałek. - Bo to było strasznie suche. -  z tego śmieliśmy się bardziej, a Zateł się trochę obraził. No ale ale, ja przepraszam bardzo, ale to jest Zati. On nigdy się nie wkurza. A nie, przepraszam, kiedyś się wnerwił, pamiętam, chodziło wtedy o pogodę, że Kret coś napieprzył i się wkurzył. Biedny chłopak. Też bym się wkurzyła na gościa który obiecuje mi idealną pogodę a tu masz Zati placek.

Gdy śniadanie się skończyło, poszliśmy do swoich pokoi. Nie no. Wy nadal w to wierzycie, e oni poszli do siebie? No błagam Was. No na kolanach Was błagam, jak można nadal w to wierzyć. Ja chciałabym w to wierzyć, ale nie mogę.
Więc no jak już wiecie zapewne, wszyscy wbili za mną do mojego pokoju bez zaproszenia, nie, no bo jak. Co się mnie będą pytać, skoro wiedzą, że i tak ich nie wygonię. No i mają rację, nie wygonię ich. Przynajmniej mam z nich jakiś pożytek. "Przynieś to, a to odnieś", " Podłącz to, odepnij tamto", "A, i podaj mi to tam". No co? Ale są bardzo uczynni. Przemili. Miażdżąco przefajowi.
- Podaj ładowarkę. - powiedziałam do Igły.
- Przecież dosięgniesz.  - no i co?
- No i co?
- Łap. - Krzysiek, jak to Krzysiek, rzucił mi za mocno, w związku z czym musiałam się wyyyygiąć kurde jak jakaś akrobatka. Czy ja drogi Krzysztofie, wyglądam na akrobatkę, która zawsze jest rozciągnięta, i umie wyciągnąć rękę na dwa metry?! No chyba raczej nie.
Ładowarkę złapał Karol, a on jest niemiły i odrzucił ją Krzyśkowi. Tak. Tak właśnie było Ładowarka latała od Pita do Wronki, od niego zaś do Winiarskiego,i tak przez wszystkich to przechodziło.
- Nie przeszkadzajcie sobie, rzucajcie dalej. Tylko żeby komuś potem nie było przykro. - uśmiechnęłam się do nich milusio. Od razu moja własność została mi zwrócona. Taki tam żarcik, zawsze działa.
- Aaaaa............. Nikomu z nas nie będzie dziś przykro? - zapytał z obawą Ignaś.
- No jeszcze zobaczymy. Nic nie obiecuję, ale znowu nic nie mówię.... - zaczęłam zacierać lekko ręce.


Obiad zaczął się tak jak zwykle bez żadnego koncertu Miley Cyrus, po prostu był obiad, co nie, no.
Bartek jak zwykle pierdzielił coś od rzeczy, a Zatorski z zainteresowaniem tego słuchał. Podobnie z resztą jak i inni. Ej. Skoro wszyscy słuchają, to czemu ja nie? Nie, nie, nie, nie, nie, Luiza, przypomnij sobie, co ci mówiła mama. Przypomniało się? "Ale ty nie jesteś wszyscy" No. I więc może to nie jest aż tak bardzo interesujące, żeby tego słuchać. A może jednak..... Nie! Kurwa znowu mówię sama do siebie.
Z kłótni między półkulą północną a południową wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a.
Pewnie Rarła odpisała. Po dziesięciu minutach. Nie no ale przecież wiadomo, że wiadomość się pisze 10-20-30- max 40 sekund zależy jak długa jest, a całą resztę przeznaczamy do dobór odpowiedniej emotki. No czy tak nie jest? No właśnie że tak jest.
- Haaaalo czy ktoś tam jest? Halo? Haloooo! Czy ktoś tam jest? Jest tam ktoś? - zaczęli wołać do mojej osoby chłopaki. No ja bardzo przepraszam, ale czy nie da się normalnie powiedzieć, hej Luiza czemu się nie odzywasz, co robisz? a nie krzyczeć i robić zamieszanie. No i wszyscy na nich patrzą, jak na kompletnych idiotów.
- Gdzie? - zapytałam nie odrywając wzroku od ekranu.
- Na lotnisku. - odpowiedział ironicznie Krzysiu.
- Nie wiem, pójdź zobaczyć.
- W ogóle nas nie słuchasz! - obrazili się momentalnie. - Teraz to już ci w ogóle nie powiemy.
- Okej. - odpowiedziałam i zawiązałam buta, który mi się rozwiązał.
Niektórzy w tym momencie pewnie by ulegli, i zaczęli wypytywać "o co chodzi?", "co chcieliście mi powiedzieć?", ale ja nie. Ze mną tak nie ma. Jak na przykład Rarła przychodzi i mówi że coś ją na maxsa wkurwiło, to nie czeka na moje "Ale, co dlaczego?"  czy "Co się stało?" tylko od razu mówi co jej się dziś przytrafiło. Wiem, jestem strasznie nie uprzejma. Przecież normalny człowiek zapytałby, co się stało, no ale ja normalna nie jestem, i to już chyba wiecie. Po prostu mam takie niektóre zachowania, które powodują, że zachowuję się, tak, jakby mnie nic nie obchodziło. No ale ludzie, którzy są już do mnie przyzwyczajeni, wiedzą, że ja się nie bawię, w "Ale dlaczego, co się stało", tylko do mnie trzeba tak prosto z mostu. No ale jak jest już taka dłuuuuga cisza, to powiem czasem "Cieszę się" chociaż no nie zawsze ta moja odpowiedź pasuje do historii, którą chce mi przekazać dana osoba. Wiem, jestem bezduszna.
- Teraz powinnaś zapytać, co chcieliśmy ci powiedzieć.
- Po co?
- No bo to taka fajna rzecz! No weeeź, zapytaj.
- Dobra. Niech już ci będzie. - powiedziałam i odkaszlałam. - drodzy moi kochani przyjaciele, na prawdę bardzo jest mi przykro że tak was nie miło potraktowałam. Na prawdę wykazałam się szczytem ignorancji wobec was. Na prawdę bardzo, bardzo, bardzo tego żałuję. I na prawdę bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo was przepraszam za moje naganne zachowanie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, chociaż i tak nie zasługuję na przebaczenie, i mi powiecie, o czym tak bardzo chcieliście mi powiedzieć. - zakończyłam swoją wypowiedź. To ja tak potrafię? Oh, aż łezka w oku mi się zakręciła.
- Pfff. - tak. Tylko to mi powiedzieli. Ej a czy w ogóle "Pff" to jest słowo? Zagadka na dziś. Kto mi powie ostaje torcik z teleAs'u
- Nie, to nie.
No i tak nam zleciał ten jakże cichy i spokojny obiad. W sumie to gadałam tylko z Zatełem, bo on jedyny się nie obraził. Bo tylko on jedyny mnie lubi. No cóż. Co poradzę.
I tak po obiedzie wszyscy wbijają do mnie.
- A tak w ogóle....!!! - powiedział w dalszym ciągu obrażony Krzysiek. - To zostaliśmy obrażeni, i nie wyobrażamy sobie żebyś nas przeprosiła. - obrażeni pokiwali głowami na znak potwierdzenia jego słów. Tak, jeszcze brakuje tu tylko "Brawo! Brawo!" "Krzysiek na prezydenta!" Klap klask, klap klask, klap klask, klap klask.
- Przepraszam. - odrzekłam.
- Oj no to przecież nic się nie stało. - machnął ręką Piotrek.
- No to się cieszę.
- Ej a tak w ogóle, to dlaczego się obrażamy? Dlaczego człowiek, ma już takie coś, że jak coś mu się nie podoba, to się obraża? - oho, nasz pan filozof Pawełłos Zaterrełłos znów wkracza do akcji.
- Paweł, a skąd  ja do jasnego piernika mam to wiedzieć? - zapytał Kłosiasty.
- Obrażać - naruszać czyjąś godność osobistą słowem lub czynem, albo naruszać słowem lub czynem obowiązujące wartości normy lub prawa. - pan WikiMichałpedia już to sprawdził. No widzicie, zdolne chłopaczki.
- Fabian, co ty robisz? - zapytałam zupełnie odbiegając od tematu obrażania się. Nasz Fabianek właśnie wystawiał rękę przez okno, a w ręce trzymał jakąś kartkę.
- Wysyła list do Laponii. - wytłumaczył Rafał także dziwnie spoglądając na swojego przyjaciela.
- Usiłuję zrobić ci prezent, ale coś nie wychodzi.
- Coś dla mnie? Coś dla mnie? Uuuuuuuuuuuuuuuhuhuhuhu! Dawaj, to ty cwelu. - podekscytowałam się.
- A tak w ogóle to zaraz wypadniesz. - zwrócił mu uwagę Zateł. No właśnie proszę pana, przecież twoja ręka w każdej chwili może spaść!
- Właśnie! Zasady Bhp!
- Robię NotePada.
- Niby jak?
- No bo nie pada. Not-pada. Nie-pada. - wytłumaczył. No nie powiem, ma to jakiś sens. I jest śmieszne! Śmiej się. Dlaczego się nie śmiejesz? Fabianowi będzie przykro jak się nie będziesz śmiać. No proszę. Zaśmiej się. Chwileczkę tylko. Zrób to dla niego.
Ale i tak jestem na niego obrażona że nic mi nie dał. A mówił przecież, że ma dla mnie jakiś prezent! A to cwel.

................................
Hej siemanko witajcie!
Słłłłłuchajcie, jak ten czas szybko leci, w tak krótkim czasie kolejny rozdział.
- Aleeeeeee, Ciebienie było aż miesiąc.
Cccco? Mnie? Nieee, pewnie pomyliście mnie z kimś innym......... Heh.
Ojojojoj no dobra, wiem, nie było mnie miesiąc i jeden dzień, tak wiem, przepraszam,  myślałam że dodam to już wczoraj i będzie taki prezent ode mnie na Mikołajki, no ale dupa Maryny i się nie udało.
No więc cóż, co mogę Wam tu jeszcze powiedzieć...... Emmmmm, Wesołego wtorku. To będzie zajebiste.
No więc cześćnaraziepaa!

wtorek, 6 października 2015

Rozdział 28

Więc po dość długiej dyskusji, kto ma się "nie śmiać" gdyż będzie mieć wodę w gębie, postanowiliśmy po prostu napisać swoje imiona na karteczkach, i ja, tak ja muszę ja, Krzysiek mi kazał, będę je losować.
- No a ile mam wylosować? - zapytałam.
- Siedmiu?
- Ok. - wzięłam pierwszą lepszą z brzegu - Jezu, ale ktoś bardzo brzydko pisze.
- Odczytasz się?
- Kaaaaaaa...... Luuuuuuuu...... Miiiiiiiii..... Paa, A nie, Kurek. Co ty tak Kura jak kurczak pazurem?
- Zawsze miałem takie pismo, nooo.
- Kuźwa, tutaj widzę Kurka... A nie..... Weźcie wy to czytajcie bo ja nie dam rady.
- No przecież tu wyraźnie widać, że pisze Andrzejek. - powiedział Krzysiek.
- No i jakim cudem, jak tutaj "A" nie ma?
- Ło Jezu.... - podałam mu kolejną karteczkę. - Ej, będę czytał z jakimś akcentem, będzie tak fajnie.
- To dawaj z chińskiego coś. - zachichotał Nowakowski. No każdy z resztą wie, że chiński akcent jak i język to tylko takie "Hiczipicziba".
- Kaciolek Oś.
- Co?
- Kaciolek Oś!
- Może zostańmy przy polskim.
- O Boże, jak wy nic nie rozumiecie w innym języku. Chodziło mi o Kłosa Karola.
- No to doooobra, czytaj kole..... A czekaj, nie, chyba się odczytam.... A nie jednak nie. Wy to w ogóle jesteście jak lekarze. Nie zrozumiałe pismo.
- Wyobrażacie sobie jakby lekarze chcieli strajkować, to jak by to wyglądało? Na tych takich tabliczkach esy froresy, po wywijane jak z peinta.
- Ilu już mamy?
- Kurek, Kerel, i Wrona.
- Rafajelo.
- Borsuk podgryzający pędy młodej brzozy. - powiedział ni z gruszki ni z pietruszki Ignaczak. W sensie, że ten starszy.
- Co?
- Nie wiem.
- To po co to powiedziałeś?
- Bo to bekowe.
- Ahaaa, dobrze wiedzieć.
- W sumie, to czy borsuki jadają pędy młodej brzozy? - zapytał nasz kadrowy filozof Sokrates Zatorski.
- Nie wiem, sprawdź w internecie. - dałam mu radę.
- Dzikuuuuuuuuuuuuu.
- Co?
- Zostałeś wybrany. - Igła wkroczył w mroczny klimat.
- Hyyyyyyyyyyyyy!
- Wyyyybraaaaanieeeeeec!
- No i kto ostatni?
- No weź, no i popsułaś klimat!
- Jaki klimat?
- Nie ważne.
- Okej. - zastanowiłam się którą karteczkę teraz wziąć. - O, tą ostatnią wezmę, tak na końcu leży, pewnie zajebista będzie. - popatrzyłam na mojego brata. - Powiedziałam że jesteś zajebisty.
- No wreszcie to dostrzegłaś. No dzięki, wiesz. Po tylu latach.
Po chwili Kura przyszedł z szklankami i mogliśmy rozpocząć nasz czalyndż.
Ustaliliśmy, że gramy do 10, i jak ktoś wypluje wodę 10 razy, to jest łosiem. No. No tak mi powiedzieli. No tak, tak, no, no tak, tak  mi powiedzieli.
Uznali że będą nam puszczać debilne filmy na YouTubie, i że na pewno będziemy się śmiali, a woda będzie lecieć strumieniami.
- A blabla...... - zabublał Bartek. - Zapomniałem że mam wodę w ustach. - *Le śmiech z Bartka. * Czytaj dalej.
- No i oplułeś moją podłogę! - wydarłam się na niego.
- To nie jest twoją podłoga.
- No a kto mieszka w tym pokoju? No. No właśnie.
- Ale ty jej nie wyłożyłaś.
- Grrrrrrrrrrrrrr.....
- Dobra, nie kłóćcie się już, tylko woda w mordę, i, no. I spróbować się nie śmiać.
Napełniliśmy sobie więc otwory gębowe wodą, i zaczęliśmy oglądać filmik który nam wybrali. (Spróbuj oglądnąć bez zaśmiania się 2) Tutaj prawie nikt się nie zaśmiał, pomijając Kłosa który odpadł przy Ufo Porno.
Więc zapodali nam pierwszą część tegoż samego filmiku. Tak, nie dopaczali i włączyli nam najpierw 2 a teraz dopiero 1. Ach, te ślepoty.
Tutaj tym razem ja wyplułam całą wodę na Bartka, a on wypluł na mnie.
- Czemu na mnie?
- Bo na ciebie. - odpowiedziałam mu na pytanie odkaszlując.
- Co ja ci zrobiłam?
- Oplułeś mi moją podłogę.
- To nie jest..... - przerwał, gdy groziłam mu szklanką wody nad jego głową. - Okej, okej, tylko już nie strasz.
Zapodawali nam jakieś debilne filmy, jednak nas nic prawie nie śmieszyło, więc postanowili, że będą sami nas rozśmieszać.
Fabian wziął książkę leżącą na stoliku i usiadł przy nim, i uśmiechnął się do nas. Uderzył przedmiotem w stół, a książka odbiła się i go trafiła. Wypluliśmy wodę na  podłogę i zaczęliśmy się z niego śmiać. Chichranie doszło do tego stopnia że śmialiśmy się bezgłośnie. No, a to już jest po prostu level Hard. Jak dla mnie.
Później Piotrek poszedł do łazienki i przyniósł moją kosmetyczkę. Ja tylko przejechałam po swojej szyi palcem wskazującym, obwieszczając mu że go zabiję. Zatłukę jak kotleta jak mi coś zepsuje.
- Dzień dobry jestem wizażystą na trzecim poziomie nauczania. Yyyy, i tak, dzisiaj mam za zadanie, umalować tutaj tą kobietę, i............ - spojrzał na rechotających chłopaków i zamrugał szybko oczyskami. - Proszę się nie śmiać, bo wam wpiszę jedynki, i będziecie płakać.
Wziął podkład oraz pędzel i zaznaczył mi dwie kreski na czole.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa cynemia!!!! Adabidabadadababa!!!
Woda-Igła 1:0 No, Rafał i Wrona także polegli w tej walce.
- Okulary teeeeż zapudrujemyyyyy, ucho teeeeeeż.
- To jest puder? - zapytał Wrona.
- A skąd ja mam to wiedzieć człowieku? Leżało na wierzchu to wziąłem.
- A to co to? - Igła zaczął mi grzebać w małej torebeczce.
- Nie wiem. Ej to rysuje?
Igła pomazał sobie korektorem po ręce.
- No niby coś maluje, ale nie widać. - narysował mi uśmiechnięte buźki na szkiełkach. Spoko, wyczyszczę. Nie martwcie się.
- Zrobimy ci mono brew. - powiedział Rafał.
- Łoooo! Zajebisty pomysł. Czym się robi mono brew?
- Tą taką szczoteczka, co nie? - wyplułam wodę po czym zaczęłam z nich lać. No Boże no, jak.... Co..... No to przecież.......
- Stary, ale wiesz, że to jest podkład? - zapytałam Piotrka, który robił mi już kolejną warstwę szpachlową na twarzy.
- No przecież to wiem, przecież jestem doświadczonym wizażystą. Tak tylko. Chciałem cię skłamać.
- Którym się robiło mono brew?! - zapytał zrozpaczony Ignaczak.
- Nie powiem ci. Bo mi zrobisz mono brew.
- A tym się maluje rzęsy czy co? - zapytał Wrona wyciągając eyeliner.
- Nie kuźwa dupę. Gdybyś ty tym rzęsy pomalował.....
- To do czego to jest?
- No mówi że do dupy! - krzyknął Igła, przez co nasi pozostali uczestnicy czelendżu wali z siebie wodę i zaczęli się dziko śmiać.
- To jest ciemny mózgu eyeliner. I do kresek to jest.
- Takie kocie oczy?
- Tak.
Rafał wziął mój bronzer i nałożył na pędzel.
- Ale to nic..... o kurwa. - w tym momencie miałam po prostu murzyna na lewej stronie czoła. - Aaaa tam, jak się opalać nie chciało to się takim pędzlem pierdolnie i już.
- O, wróciłaś z Turcji, nie z kibla.
- Teraz pomalujemy powieki, ale jak macie otwarte oczy to i tak ich kurwa nie widać, więc nie wiem po co.
Chłopaki dali mi w końcu święty spokój. A Wrona strzelił mi fotę, i pewnie wrzuci na instagrama, albo będzie nią mnie szantażował. Zobaczymy.
Następnie zaczęliśmy kolejną rundę.
- Aaaa ram dzam dzam a ram dzam dzam guli guli guli guli guli ram dzam dzam! - No sorry, razem z Buszem i Igłom odpadłam.
- Ej no najbardziej to Luiza odpada.
- To ile ja mam?
- 5.
- Igłana też przegrywa.
- Iguana Jones! - krzyknął i tak sam siebie ochrzcił.
- Ej..... jak teraz mam tą warstwę szpachlową na twarzy, to tak od razu się cięższa zrobiła. Musze to z siebie zmyć.
- Co? Ty chcesz to zmyć? Nasz piękny makijaż? - zapytał zrozpaczony Piotrek.
- Nawaliłeś mi pół pudełka podkładu! Mogłabym tym ścianę zamurować!
- No ale to tak ładnie rozprowadziłem.....
- Piotruś, uszu się nie maluje.
- Jak to?!
Wypuściłam tylko powietrze z ust. No i weź to mu wszystko tłumacz.
- To wy grajcie, ja idę z z siebie zmyć.
- No to foch, na sto minut, i, i, i, no. Pffffffffff!
- No to foch. Pffffff!
Poszłam zmyć z siebie zaprawę do ścian, co zajęło mi w sumie niewiele czasu. Dobrze że przynajmniej tej mono brwi mi nie zrobili, bo bym ich chyba zabiła.
- I kto przegrał? - wyskoczyłam z łazienki.
- No na ciebie czekaliśmy. - powiedział Igła.
- Aha. Ale wy to ścieracie.
- No dooobra.
- Heeeej chłopaki, patrzcie, balony z helem! - do pokoju wpadł Fabian z helem w płucach.  - wszyscy podpieraliśmy się wzajemnie, żeby nie polecieć na podłogę, która cała była w wodzie. Ale Kłossendo end Wronendo, już nie mogli wytrzymać na nogach i się ześlizgnęli po ścianie i usiedli na podłodze.
- O kuuuuuuuuurdeeeeeeee, całą dupę mam mokrą....... Kto tu tak nachlapał? - zapytał Kłosiasty. Wiem, fajnie ich nazywam w mojej głowie.
- No ty tam hahahhahahahaha, stałeheheheś. - powiedziałam, jeszcze nie do końca się ogarniając.
- To w ogóle nie jest trujące. - zaciągnął się Wrona strzelając popularny tekst z Epoki Lodowcowej.
- Haanka uważaj kartonyy! - zaczęliśmy się śmiać z mojego głosu.
- Gdzie przywieźć te kartofle? - zapytał Igła naciągnięty gazem.

Skończyło się na tym, że ja przegrałam, i za to, że przegrałam czekał mnie kolejny czalyndż. No i po co? Na co? Komu to potrzebne? Mieli mnie oblać wodą. Jaa mam gdzieś...!
Wyszliśmy więc na zewnątrz, no w sumie, to oni mnie nieśli, bo nie chciałam być mokra, ale to pomińmy.
- Nieeeeee chceeeeee. - usadowili mnie na ziemi i trzymali za ręce żebym nie uciekła. - Czuję się jak w więzieniu, robicie na mnie wszystkie doświadczenia i tortury. To nie sprawiedliwe!
- Przecież to jest istny psychiatryk, nie zauważyłaś tego?
- No.... - i pluuusk! Woda na mnie. Zaczęłam skakać jaakie to było zimne!
- To miała być ciepła woda!
- Fabian ty głuptasie, pomyliły ci się korki! - uśmiechnął się do niego Kłos.
- Uuuups...... - no wiadomo, że to było planowane. Ale oni są wredni, nie polecam ich.
Zaczęłam gonić winowajce który wlał mi lodowatą wodę.
- Nie goń mnie, nie goń mnie! - wskoczyłam mu na plecy. Taki mu wskok na plycy zrobiłam, że się chłopak nie spodziewał. - Ej no! Zeskakuj!
- To masz problem!
- Niech ktoś jej coś pooowie! Ona jest za ciężka!
- Jak na siłowni wyciskasz 70 tu tutaj też wyciśniesz.
- I co, będziesz mi tutaj tak dyndać na plecach? I co, myślisz, że będziesz taka fajna? Bo se wisisz? Weź ty się zastanów człowieku.
- Oooooooooooooooooooooooooooooooooooo..... - ześlizgnęłam się z niego.
- Ha ha, Żartowałeeem.
- Bawisz się czyimiś uczuciami! Tak nie można!
- Aleś ty wrażliwa....
- Masz bluzę bo się rozchorujesz jeszcze. - podał mi ubranie Iguana.
- O jaki ty opiekuńczy.
- Oj przestań, bo się zarumienię. - machnął ręką.
Wróciliśmy do budynku i wybiła godzina 17. Przebrałam się w suche ubranie. Ej, w sumie to nie muszę już brać prysznica. M. Oszczędzam wodę! Bierzcie ze mnie przykład!
Następnie była kolacja, i poszłam spać.


..........................................
Macie ten czalyndż :D
Sorki za tą przerwę, no ale jestem z powrotem :)
Zadaj mi pytanie - http://ask.fm/entengram

sobota, 19 września 2015

Rozdział 27

- No to kto zaczyna? - zapytał Igłana.
- Jak nie wiemy kto zaczyna to robimy wyliczankę! - powiedział jak dzieciak z aparatem ortodontycznym na zębach Dżaguń.
- Ene-due-rike-faker Torba borba ósmy smaker Deuz Zeus Ojciec Mateusz i morele Jaś. - uśmiechnęłam się do Fabianka na którego wypadło.
- Przecież ta wyliczanka jest za krótka!
- A znasz jakaś dłuższą?
- No w sumie to nie ma dłuższej. - przyznał Dziku.
- Albo tak jaka u mnie w szkole jak było za dużo dzieci. Krzesło, pufa, firanka, łóżko, coś tam, dywan, miotła, Piter, pająk.
- Czemu gdy mówiłaś "coś tam", to pokazałaś na mnie? - zapytał urażono-obrażony Fabian.
- No bo................................................ No bo, teraz chwila prawdy, no bo miałam powiedzieć "coś tam" na Bartku. Ale on by się na mnie obraził, więc wolałam to powiedzieć na tobie.
- Fff. - obraził się śmiertelnie, na zawsze i do grobu.
- Ej, zaczęliśmy o przezwiskach, a skończyliśmy na coś tam. - zauważył Piotrek.
- No, to serio dziwne.
- Domestos!!! - krzyknął rozśmieszony w trzy światy Ignaczak. W sensie, że Krzysiek.
- Nazywali cię domestos? - zapytał Drzazga.
- No przecież sam wiesz, że lubię zapach domestosu. Jak jestem w sklepie to lubię sobie chodzić na ten dział z chemią, otworzyć domestos i wziąć parę głębszych wdechów.
- To ja już wiem, dlaczego często byłaś taka wesoła. Ty po prostu się tym zaćpałaś!
- Żeby się zaćpać, to może nie, ale....
- Korniszon!!!! - kolejna dawka śmiechawy dla siatkarzy. Gdyby śmiech mógłby odchudzać, z pewnością już by ich tu nie było.
- Nie no, mnie tu nie ma. - schowałam się pod kołdrę. - Jak ktoś tak do mnie powie, to mu zrobię takie piekło na ziemi, że się nie pozbiera. A Igła był krawcem, bo szył kiedyś na lekcji.
- A ty skąd wiesz? - zapytał zdziwiony.
- No teraz to już na pewno to wiem. Albo mówili na ciebie kosiarka.
- Krzysiek taki krawiec.
- A na Fabiana mówili Melon. - poinformował nas wszystkich tutaj znajdujących się (nie)cywilizowanych obywateli tegoż to kraju, który zwie się Polska, Rafał.
- To nas ostatni melon. Czemu ja o takich rzeczach nie wiem?
- Nigdy nie pytałaś, to ci nie powiedziałem.
- A ja zawsze byłem Styropianem. - powiedział Piter spoglądając w prawy górny róg pokoju. Również tam spoglądnęłam.
- Przecież tam nic nie widać! - krzyknął odkrywczo Zatorski.
- To czemu tam patrzysz? - zapytałam.
- No bo wszyscy się tam patrzą.
- A ty nie jesteś wszyscy. - rzuciłam tekstem jak jakaś mama.
- Mówisz jak moja mama. To jest, to jest odgapiaństwo!
- Każda mama tak mówi.
- Albo ten jej słynny tekst pod koniec wakacji "Połóż się dziś wcześnie spać, musisz się przyzwyczaić do wczesnego wstawania. "
- Albo "Dom to nie hotel, a ja nie jestem służącą"
- Wszystkie teksy były dobre.

Po wypowiedzeniu wszystkich tekstów naszych mam które zapamiętaliśmy przyszła kolej na obiadek. Więc co. Wyszliśmy, no, wybiegliśmy, z pokoju i wlecieliśmy do windy żeby nie zapierniczać schodami, tak? No. Teraz to już chyba taka nasza tradycja, że biegniemy do windy bo nic chcemy iść schodami.
- No, co?! - chyba każdy wie kto to powiedział, no ale powtórzę, to Drzazga.
- No, to!
- Ej, ale czemu znowu ja muszę iść schodami? - zapytał pacając mnie w rękę gdyż chciałam zamknąć mu windę przed face.
- No bo tak już jest wpisane w twoją Wikipedię, a teraz paaa. - chciałam znów zamknąć windę, no ale, znowu mnie pacacacnął.
- Ale, ale, ale,    ale. Jeżeli ja już zawsze muszę iść schodami, to też i zawsze będę sobie wybierał moich towarzyszy.
- No jak już musisz.....
- Cysiu! Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii..... jest tu taki ładny osobnik, no to znaczy dla kogo ładny dla tego ładny.W okularach. Takich czarnych. Takich kujonkach.
Ściągnęłam swe kujony.
- No wiesz, no, ja tutaj nikogo nie widzę, więc no.
- Przecież o tobie mówi debilu. - wyciągnął mnie z windy zapewne Igła, bo kto?
- Nie chcę już żyć na tej planecie dłużej. - założyłam szkła powiększająco-przybliające i wygięłam usta w podkowę.
- Ej Krzysiek. - zwrócił się do libero Fabian. No ale, on i ja byliśmy śmiertelnie, na zawsze i do grobu obrażeni na niego, gdyż musimy iść z nim schodami. Na serio? Musimy? My?
- Luiza?
A my dalej szliśmy z ustami wygiętymi w podkówki i z miną tegoż to słynnego mema
- No co za ignoranci!
Zeszliśmy oczywiście wszyscy spoceni. Nie no. To z tym to żartowałam. Ze schodzeniem nie jest tak źle, ale z wchodzeniem, to już jest niezły wyczyn.
- Co wy tak długo? - na głos Kury zadarliśmy wysoko głosy i wydaliśmy z siebie to moje słynne "Pffff".
- A im? - zapytał Zatorski nadchodzącego Drzygacza.
- Hangry. I'm hangry.
Przybili sobie faceplaema. Koleś wyraźnie nie zrozumiał o co chodzi.
- Pytałem się co im się stało. - powtórzył pytanie Zati.
- A! Obrazili się.
- No wyobraź sobie że to zauważyliśmy. - powiedział Fafał. Zobaczyłam w goglach takie zdrobnienie. Hehehe heheszki.
- No to o czym my gadamy? - coś dzisiaj nie ogarniasz Fabian.
- O co. Fabianek, o co się obrazili. - wytłumaczył temu ciemnemu mózgowi Piotrek.
- Nie wiem. Mnie nie pytajcie. Oni tak nienawidzą schodów, że chyba dlatego tak się obrazili na zawsze.
- No i nic nie będą mówić? - zapytał Zati.
- No wiesz, sam ich zapytaj.
- Nie będziecie nic mówić? - zwrócił się do nas.
Wszyscy chyba czekali na odpowiedź, więc porozumiewaliśmy się telepatycznie. Czytaj, ruszaliśmy głową i mruczeliśmy.
- O co ci chodzi?! - powiedziałam już na głos gdyż nie zrozumiałam dlaczego zeszliśmy na temat kuli do kręgli którą mu zakopałam w ogródku u rodziców. To właśnie zrozumiałam.
- O ten wazon którego nie mogę złożyć już 5 lat!
- To było dziesięć lat temu!
- A ja nadal nie mogę go złożyć!
- Aleeee ja tylko pytałem czy będziecie coś mówić. - bąknął Zati.
- Nie. - łooo, Igła się chyba trochę wkurzył. No co ja mogłam wtedy zrobić? Przecież myślałam, że tego wazonu tam nie ma no. To nie moja wina.
- To czemu mówcie?
- A ty czemu żyjesz?
- Mama mnie urodziła.
- No właśnie!
- Czyli wy nie będziecie mówić bo.... - spadek pracy serca - Nie rozumiem.
- Nie martw się, ja też. - uśmiechnęłam się do Zatorskiego. - Nie rozumiem jego.
- Jak ja was nie ogarniam, to nie wiem.
- Jej nie ogarniesz, to ci gwarantuje, mnie tylko czasem można nie ogarnąć.
- Hahahahaha nie śmieszne. Bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo nie śmieszne. - wzięłam łyk soku i chciałam go przełknąć, no ale ktoś, czytaj Dżaga chciał mi to uniemożliwić, i sprawić, by zawartość mojej jamy ustnej znalazła się najlepiej na podłodze. Lub na czyiś nogach. Ale na podłodze byłoby najlepiej.
Całkiem przypadkowo włączył te niby śmieszne filmiki na YouTubie. Przecież to całkiem przez przypadek. Przecież skąd on mógł wiedzieć, że akurat teraz co piję? No wiesz, Luiza, może on po prostu ma oczy...
Zaczęłam się śmiać, no ale jak tu rechotać, skoro mam w gębie pełno wody?
- Tylko mnie nie opluj! - wrzasnął Krzysiek i podkulił nogi pod swoje dupsko.
Zaczęłam machać rękami, i wszyscy zaczęli mnie małpować, przy tym śpiewając Congę.
Jakoś to przełknęłam.
- Wy normalni jesteście? Specjalnie mnie rozśmieszaliście!
- No to łał.
- Ej! Wymyśliłem teraz super zacny czalendż. - powiedział olśniony Igła
- Jakiż to znowu? - zapytał Piotrek gdy już przestali tańcować.
- Wybierzemy kilka osóbek oczywiście, Luiza musi być, nie martw się, ty będziesz na pewno.  - uśmiechnął się do mnie.
- Yyyyyyyyyyyyyghhhhhh. Dlaczego ja zawsze muszę?
- No bo....... No tak to nie jest śmiesznie.
- Aha.
- No, ale wracając, więc jak sobie już wybierzemy te osoby to one będą miały szklanki z wodą, i muszą sobie tą wodą napełnić buzię....
- Może jeszcze twarz od razu. - rzuciłam takim tekstem.
- Nie przerywaj.
- A właśnie że przerwę.
- Yyyyyyyyyyyyyyyyyhhh... Więc jak się wyraziła pewna taka osóbka z długimi blond włosami, muszą napełnić sobie twarz wodą, a inni w tym czasie będą im puszczać mega, mega, mega głupie filmy, i kto pierwszy wypluje wodę, ten przegrywa. No. I co wy na to?
- Nie wiem. Ale spróbować możemy. - rzekł Bartek.
Taaa, mój pokój tego chyba nie wytrzyma.

.........................................
Oł maj gasz. Ile to trwało. Rok szkolny mnie nie rozpieszcza, a w dodatku mi się jeszcze ładowarka spierdzieliła, i przez tydzień nie miałam w ogóle dostępu do blogera. No i do mojej poczty, na której piszę. No ale dobra, dobra, dobra, masz jeszcze chyba  w zapasie jeden rozdział i pół, więc jakoś sobie poradzisz.
Zadaj pytanie, bądź zajebisty - http://ask.fm/entengram
Do następnego razu! ;)

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 26

Następnie był trening, lecz ja mam wolne, ponieważ dopiero po południu będę mieć sesje, więc będę ich pudrować moim pudrem. Ta,czasami trzeba.
Na chlebie rozmaaaże, brokuły na paaaarze....
Nie wiem co to miało znaczyć, a nie jednak wiem, przecież sens jest prosty, na chlebie można rozmazać brokuły na parze. Ale to chyba tutaj nie psuje. No cóż, próbowałam być śmieszna, jednak nie umiem, przepraszam. Wolny czas spędziłam na czytaniu książki. Miałam w sumie plan się przejść, ale jak na złość się musiało rozpadać. A takie ładne słońce było rano. Ja to mam szczęście, nie ma co. Zati też by się na pewno wkurzył. No ale też i Laura zadzwoniła, więc nie musiałam tak w ciszy siedzieć. Żegnałyśmy się chyba z cztery razy, ale gdy jedna powiedziała: "No dobra, to ja już będę kończyć"  to znów druga zaczynała jakiś temat, i plotkowałyśmy o wszystkich 3 godziny. W końcu się pożegnałyśmy a ja zabrałam statyw, lampy oraz aparat i udałam się do hali. Dodatkowo wzięłam puder, żeby ich pokryć minimalną tapetą.
- Hejo! - krzyknął za mną Iguana Ignaczak, który w towarzystwie Zatiego oraz Pita.
- Hejo. - odpowiedziałam.
- Daj to ci pomogę. - zaoferowali wszyscy na raz.
- Poradzę sobie, dziękuję.
- A chciałem być gantalmenem. - powiedział tak ja się pisze Igła.
- Mówi się dżentelmenem. - poprawiłam go. No od tego też tu jestem.
- Nie musisz mnie ciągle poprawiać.
- Ale ja chce.
- O Jezu. - wywrócił oczami.
- Plylylylylylylylylyl! - przed oczami przebiegł nam Fabian na plecach Rafała.
- Boże.... Życie mi przeleciało prze oczami. - powiedziałam.
- Ale żem się lęknął. - powiedział Cysiu trzymając się za serducho.
- Co to miało być?
- Najebali się znowu to świrują. - wyjaśniłam.
- Taka ładna dziewczyna, a tak brzydko mówi. - Krzysiek walnął tekstem jak staruszka na przystanku autobusowym.
- No po prostu jak jakaś babcia z przystanku.
- Kobiety nie powinny przeklinać.
- A Faceci nie powinni chodzić w skarpetkach i sandałach a i tak tego nie zmienisz. No co poradzisz, co poradzisz, i się wszyscy śmieją z tych panów Andrzejów, co chodzą w skarpetach i sadłach.
Ale żem ich zgasiła. Hue hue.
Dotarliśmy w końcu do hali. Chłopaki poszli się przebrać, a ja weszłam do środka. Minęło z 5 minut, 10....... 11......15.......20..... A ich nadal nie ma. Co oni się tam malują? Sztab także się niecierpliwił, i w końcu trener Antiga poprosił mnie, abym poszła zobaczyć czemu nie przychodzą. Wstałam więc z krzesła i poszłam pod ich szatnię. Zapukałam i gdy usłyszałam "kto tam?" weszłam. Wszyscy byli zbici w grupkę na środku szatni i gadali.
- Co wy tutaj robicie? - zapytałam - Co to za kółko różańcowe, już raz, raz na salę.
- Hy! - Igła podskoczył.
- Co wy tu jeszcze robicie? - powtórzyłam pytanie.
- No bo....... Em....... No ten.................
- No to sobie chyba usiądę, bo widzę że długo będziecie się zastanawiać co mi wyjaśniać, i czemu. - usiadłam na ławce, a oni ustawili się w szeregu. Tylko jakoś Zatorskiego nie było.
- Bartek ty powiedz. - szepnął najciszej jak tylko mógł Ignaczak.
- Dlaczego ja, ty nie możesz?
- Dobra, Piotrek, no to ty powiedz.
- Dlaczego, Winiar nie może?
- Okej, Michał, ty powiedz, w końcu jesteś kapitanem.
- Ale ja nie, ja się wstydzę.
- Łukasz, pliiiis?
- Nie, niech Kubiak powie.
- Co? A nie może Fabian?
- Wydaje wam się, że was nie słyszę? - zapytałam. - Już przestańcie zachowywać się jak dzieci, tylko powiedźcie, jak coś zmalowaliście.
- No dobra. - bąknął Igła. - No bo mieliśmy jeszcze trochę czasu no i jak to zwykle robimy, jak się już wszyscy przebiorą, to gramy w debilianki. No, to znaczy że stajemy w kółku, i do środka dajemy osobę która jest debilem, i najczęściej jest to Zatorski, no i gra polega na tym, że każda osoba popycha Zatiego do osoby która jest obok, no i tak to krąży, ale tym razem Paweł się potknął o swoje nogi, no i  gościu wylądował na szafkach. I tak jakby rozwalił sobie mordę. - wszyscy zwiesili głowy.
- No i gdzie on teraz jest? - zapytałam zaniepokojona.
- Przemywa się wodą w łazience. - poszliśmy zobaczyć jak wygląda libero. - O Jezus....- powiedziałam tylko jak go ujrzałam. - Gdzie cię boli?
- No nos sobie chyba rozwaliłem....
- Dobra, idziemy do lekarza.
- Zwariowałaś? Zabiją nas wszystkich!
- Chłopaczy!! Dżdie wy jeszteście? - rozbrzmiał głos Antigi, po czym zza drzwi prowadzących do łazienki wyłoniła się jego głowa, a później i całe ciało. - Czo szje ształo?
- No bo widzi trener, nos Pawła tak jakby dostał kręgosłupa i za bardzo się wygiął.  - nie zamierzałam już na nich wrzucać, bo wiem jak się czują. Ile razy to już spowodowałam jakiś drobny wypadek? No właśnie, dużo.
- O Boże.... - trener złapał się za głowę, po czym wziął Zatorskiego i zaprowadził go na salę, gdzie był także i Jan Sokal. A my ruszyliśmy za nimi. No i okazało się, że Zati złamał nos. No cóż, no bywa. W końcu gdy już Pawła ogarnęliśmy to zrobiłam tylko zdjęcia samych zawodników z bliska, każdego osobno, oprócz poszkodowanego libero, no bo nie wyglądał zbyt dobrze.
Gdy skończyłam podziękowałam za sesje i złożyłam sprzęt. Chłopaki poszli się przebrać, no. No i tyle. Wróciłam do siebie i wyciągnęłam paczkę pistacji. Kocham pistacje i nic tego nie zmieni. Nawet apokalipsa zombie. No i co, zaczęłam wpieprzać, tak, no bo co mam robić z pistacjami, przytulać się do nich? W sumie czemu nie. Przytuliłam paczkę do policzka i zaczęłam miziać palcem po saszetce.
- Boooże, co ja robię? - zapytałam sama siebie. - Jaka ja głupia czasem jestem.  - strzeliłam sobie facepleam'a. Taak, tylko, że chyba zapomniałam że mam okulary, i strzeliłam sobie prosto w nie.
- O kurwa..... - przeważnie jak sobie strzelam twarzodłonia, to sobie bije w czoło, czyli takie czołodłoń. Chyba po robieniu zdjęć mam taki ciemny mózg.
- Hejo. - nasza ekipa Sztos weszła do pokoju w którym się znajdowałam. - Co tak trzesz te oczy?
- Uderzyłam się okularami. - wyjaśniłam.
- Jakim cudem?
- Boskim.
- Hm?
- Nic.
- Co robimy? - zadał pospolite pytanie Igła.
- Nie wiem, ty wymyśl.
- Znowu ja?
- A czemu nie ty? - zapytałam.
- No bo.... ja już wymyślałem chyba ze sto razy.
- To dociągniesz jeszcze do 101, i będziesz dalej wymyślał co będziemy robić.
- Ej! To nie będzie sprawiedliwe.
- No co poradzisz. Życie. Fabian zostaw. - powiedziałam do Dżagi gdy ukradkiem jego ręka sięgała po moją lustrzankę.
- Oooooooooooooooooooooooooo.......
- Masz pistacje???? - zapytał Krzysiu pacząc na nie jak pedofil na dzieci, oraz zacierając ręce.
- Igła, mówiłam ci, nie możesz jeść pistacji, bo wtedy stajesz się dziwny, jesteś od nich uzależniony.
- No proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, tylko jedną. - złożył ręce do modlitwy.
Halo, Boże czy ty to widzisz? Ześlij temu biednemu człowiekowi jedną pistację, ponieważ jestem wredną szynką, i mu nie dam.
- Tyyyy łobuzie jeden tyyyyy!
- Co?
- Jam jest Żdzisłaf! Miałaś dzielić się wszystkim co masz, a ty nadal jesteś wredną szynką! Masz mu dać jedną pistację.
- On też jest chamski, i jakoś się ze mną nie dzieli!
- Nie kłam!
- Nie kłamię!
- Właśnie że kłamiesz!
- Chryste, czy ja mówię sama do siebie w myślach?
- Ty to mówisz na głos ty tępa pało ty.
- Czy ja coś powiedziałam na głos? - zapytałam siatkarzy.
- Oprócz tego, że powiedziałaś Igle, że nie dasz mu pistacji, to nie.
- Aha. No dobra masz, i spadaj. - rzuciłam w niego jedzeniem.
- Jest! - ucieszył się. Och, jak miło to widzieć.
- No Kabanos, no co ty robisz?! - powiedziałam gdy zobaczyłam, że ten debil, ogląda moje zdjęcia na aparacie. Rozumiecie? Zdjęcia. O je ogląda. On na nie paczy. On tak nie może.
- Kabanos. - zaczęli się śmiać wszyscy oczywiście. No bo co mieli robić.
- Oj no co? Tak mi się kiedyś zrymowało Fabianos-Kabanos, no i tak mi już zostało. - wytłumaczyłam ciemnym mózgom czemu tak jest.
- To ja jestem ciekawy jakie przezwiska masz dla innych. - powiedział Kłos.
- Albo te twoje stare przezwiska ze szkoły..... - rzekł Igła.
- Powiedz, powiedz, przezwiska ze szkoły są zawsze takie śmieszne! - podjarał się Nowakowski.
- Jak je powiesz, to przyjdę do ciebie w nocy, z piłą mechaniczną pokroję cię w kostki i dorzucę do rosołu którego nazwę "Krzyśkówka" - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie zrobisz tego, prawda? - zapytał z nadzieją.
- No nie no, przecież mordercą nie jestem, ale zemszczę się.
- No i jestem tak w dupie trochę. Bo ja jej się boję, ale.... Jak sobie przypominam te przezwiska to aż mi się płakać chce ze śmiechu.
- To zróbmy tak, my powiemy swoje jak ktoś miał, a potem ty powiesz. - zaproponował Kłos.
- No....... Ale wy najpierw.
- Ehhhhh, no dooobra, to kto chce zacząć?


..................................................
Hi, hello my friends!
Dziś znowu się pojawiam, z rozdziałkiem dla Was, no no i co. No i nic.
Ostatnio założyłam Aska, bo po protu chciałam. No. Jakby ktoś miał jakie pytanie, to tam Was właśnie odsyłam, i wymyśliłam taki myk, żeby było trochę fajniej, niż tylko takie pytanka, to będę tam wstawiać fragment "przedpremierowego" rozdziału który będziecie mogły sobie czytać. Jeżeli chciałybyście takie cuś, to możecie pisać.
Ask.fm - http://ask.fm/entengram
Pozdrawiam i do następnego ;**

niedziela, 23 sierpnia 2015

Top 10

Gdy pod przedostatnim rozdziałem Marcyśka napisała komentarz, w którym była zawarta informacja, iż zostałam nominowana do "Top 10" moja mina wyrażała takie "Say whaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaat?"
Także byłam zdziwiona, bo nie wiedziałam co to w ogóle jest, co to, jakieś powołanie do tap madl?
No ale dobra.
W każdym razie bardzo Ci dziękuję, że mnie nominowałaś, chociaż tak jak mówię, nie spodziewałam się, że akurat moje opowiadanie jest u Ciebie na takim top 10, i że je tak bardzo lubisz.
Od razu mówię, nie umiem, nie umie, nie umiem, opisywać jakiś opowiadań, próbowałam jakoś na kartce sobie wymyślić, jak bym mogła opisać każde z 10, ale raczej nic mi się udało. (Skrzywiona minka)
Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że kolejność nie ma znaczenia, numerki pisałam, żeby jakoś to wyglądało po ludzku, więc proszę się nie obrażać. :)
Wiec, co? Zaczynamy :)

1. http://la-parodie-infructueuse.blogspot.com
Cała Reprezentacja Polski w piłce siatkowej mężczyzn, oraz Anna Mucha i Kamila Falęcka.
Jak mogę opisać to opowiadanie? Każdy rozdział jest zajebiaszczy, tylko uwaga! Bo muszę to zapowiedzieć, ponieważ nie ma tego w regulaminie czytania tego bloga. Konieczne jest nie pić niczego w trakcie czytania. Dlaczego? Czytając różne wywody Pawła Zatorskiego, wasza klawiatura lub ekran telefonu może ucierpieć. Nie polecam. Próbowałam. Innymi mówiąc, ten blog to po prostu sikacz śmiechawy, i serdecznie Wam wszystkim go polecam, jeżeli macie zły humor, przeczytajcie chodź jeden rozdział.


2. http://you-in-my-heart.blogspot.com
Opowiadanie dopiero się rozkręca, ale czytając pozostałą twórczość tej osóbki, wiem, że nudnawo nie będzie. Opowiadanie opowiada.... (taa, opowiadanie opowiada, wiesz Mamba, masło maślane )
Blog opowiada o Nadii, która razem z rodzicami prowadzi pensjonat, do którego pewnego pięknego dnia przyjeżdżają siatkarze. No i co dalej? Sami się dowiedźcie. Co Wy myśleliście, że Wam będę opowiadać wszystko? xD W każdym razie, polecam.


3. http://jestem-mysle-moge-wszystko.blogspot.com
Blog opowiada o Amelce, wujku Krzyśku Ignaczaku oraz przyjaciółce Melki, Lenie. Amelka wraz z Leną wybierają się do Spały na pięć dni aby odwiedzić wujka Melki. A co wynika z tych odwiedzin? Dużo śmiechu, zabawy, dużo śmiesznych akcji, i innych ciekawych dialogów, czy też ripost. Blog, zasługuje na więcej wyświetleń, oraz komentarzy.


4. http://bieg-po-szczescie.blogspot.com
Dopiero się zaczyna, więc nie mogę za dużo tutaj powiedzieć.
W głównych rolach występują (normalnie jak reklama filmowa xD) Pola jej przyjaciel Kłos Karol, oraz Srecko Lisinac. Co z tego może wyniknąć? Musicie przeczytać, żeby się dowiedzieć. :)


5. http://we-will-be-the-champions.blogspot.com
Opowieść jest o Reprezentacji Polski w piłce siatkowej,  Ani, specjalistce od PR, Ninie, tak zwanej "pani jadłospis", Nat, która zajmuje się różnymi sprawami organizacyjnymi, oraz Paulinie fizjoterapeutce. Co z tego wychodzi? Na pewno dużo śmiechu :) Przeczytajcie, nie będziecie żałować.


6. http://young-wolves.blogspot.com
"Młode Wilki" to blog w ogóle nie związany z siatkówką, choć występują w nim nazwiska z nią związane. Głównym bohaterem jest Matt Anderson. Jego pasją są wyścigi na motorze, i ogólnie motoryzacja. Pracuje w dużej firmie, i daje propozycje pracowanie tam młodszej siostrze swojego przyjaciela.


7. http://pomyslomnieczasem.blogspot.com
Michalina właśnie urodziła małą Alicję. Ojcem jest Andrzej, jednak nie wiedział tego do tej pory. Jak się dowiedział? W bardzo nietypowy sposób. Polecam, blog bardzo lekko się czyta, i jest przyjemny.


8. http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com
Aleksandra jest fryzjerką. Pewnego dnia spotyka Grześka Kosoka. Po pewnym czasie zostają parą, i wyjeżdżają nad morze. I tam przede wszystkim wszystko zaczęło się komplikować. Co się stało z Grześkiem, czy zrywa z Olą? Przeczytajcie, to się dowiecie :)


9. http://i-am-just-ordinary-girl.blogspot.com
Emilka jest zwykłą nastolatką która mierzy się z problemem nadwagi, przez co jest bardzo często obiektem drwin i śmiechów ze strony rówieśników. Lecz pewnego dnia spotyka Wojtka. Czy to on pomoże jej zaakceptować się taka jaka jest? Niestety blog został zawieszony, lecz mam nadzieję że autorka coś w końcu napisze :)


10. http://nadzieja-matka-glupiuch.blogspot.com
Julka jest zwykłą 23 letnią dziewczyną. Studiuje w Rzeszowie. Jest przyjaciółką Nikolaya. Już od dzieciństwa nie lubiła się z Fabianem. Niko próbuje pogodzić swoich skłócone przyjaciół, lecz na marne. Czy Julce spodobał się Fabian, czy jej się tylko tak wydaje? Dowiecie się gdy przeczytacie ;)

Nominuję:
Abnormal
Elizę Cegielską
Raissę i Lune
naivy
Paulina :*


Zasady:
1.Dziękujesz za nominację.
2. Wybierasz 10 ulubionych historii i krótko ją opisujesz. Możesz podać autora, link itd.
3. Nominujesz kolejne 5 osób.


Yeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeea! Wreszcie napisałam ten post. Uwaga, wyjmujcie wszelakie notesiki lub kalendarzyki, i wpisujcie tą przepiękną datę, którą jest 23.08.2015. O Boże, ile mi to zajęło, to o Boże, czy ty to widzisz.
Pozdrawiam i do następnego ;**
#GoPoland

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 25

Następnego dnia obudził mnie budzik z mojego telefonu. Przejechałam palcem znaczek "Zzz"czyli drzemka. No, można się domyślić. I dzięki temu, że ludzkość wymyśliła opcję drzemka, miałam 3 minuty spokoju. Uaaaaa, jaki spokój i oaza spokoju.
Pluuuuuuuuum plum, plum, plum,  łaaaaaaaaa, plum, plum pluuuuuuaaaaaaam! - Ach, kocham te dźwięki natury, ten plusk wody z wodospadu.... Ale dzisiaj mnie tak wkurwia...... Więc żeby pozbyć się tegoż oto dźwięku.....  *lekki wkurw Luizy* który budzi mnie dzień w dzień, codziennie przez 365 dni w roku... No czasem 366, ale jak kto woli. Wykluczając może soboty i dni wolne, jakieś święta czy coś, no ale! Ten przeklęty plusk wody spadającego wodospadu, powinien uspokajać, i pomagać zasypiać, a jednak ten dźwięk tak..... wpienia.
- No zamknij się! - warknęłam i zrzuciłam telefon na podłogę. Mój Android jest nie zniszczalny, więc, spoko, spoko, nic mu się nie stanie, spoko, spoko, już przeżył wiele czynników śmierci, pepsi, błoto, lód, upadki z wysokości, więc, no.
Postanowiłam wstać, no bo co miałam zrobić, skoro już nie miałam więcej drzemek. Dlaczego życie jest taki złeeeee?
Byłam strasznie nie wyspana, co było zresztą po mnie widać. Hm, ciekawe czy worki na śmieci pod oczami znikają po paru godzinach? Pytanie na dziś.
Gdy już wyszłam z łazienki odświeżona, pachnąca, i okropnie wyglądająca na twarzy, postanowiłam wyjść z mojej jamy do ludzi. I ich trochę postraszyć przy okazji.
Suchar na dziś. Jak nazywa się firanka posypana solą? Zasłona. Nie śmieszne.
- Hej Nitka. - przywitali się Busz, Dzik i Fabianowsky.
- Hej.
- Meeeeeow. - co to? Kotek? Hyyyyyy! Ktoś ma kota i nic mi o tym nie powiedział?!
- Ej, ktoś ma z was kota?
- No właśnie nie wiem co to było. - powiedział Dzik.
- Halo, kici kici! - zaczęłam nawoływać kota.
- Meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeow!
- Ej no bez jaj, ktoś ma kota!
- Ej, to chyba z stąd ten kot miałczy. - wskazał na jakieś drzwi Rafał.
- Kogo to pokój?
Zapukaliśmy a gdy drzwi się otworzyły wyjrzał zza nich Zati.
- Tak?
- Masz kota?
- Tak, mam, ale w domu.
- W domu, to ja mam złotego jednorożca. Chodzi mi o to, czy masz kota tutaj.
- W sumie.... to nie wiem.... Muszę poszukać. A na prawdę masz w domu złotego jedmorożca?!
- Meeeeow! - znów usłyszeliśmy odgłos kotka.
Nagle Dżaga wybuchnął śmiechaczem.
- Co ci się dzieje Dżaguń? - zapytał Rafał.
- Jakie debile. Myśleli że to kot.........
- No a co jak nie kot? - spytałam.
- No to ja przecież! Wkręciłem was!
- No Drzyyyyyzga no! Już myślałam że serio ktoś ma kota!
- Ale się dałaś nabrać! Meeeeow!
- Nie no, ale serio brzmisz jak kot. - Dzik pochwalił ten jakże zajebiaszczy talent naszego przyjaciela. No dobra, nie powiem, że serio ma taką umiejętność.
Wsiedliśmy do windy i zaczęliśmy się szturchać. Taką zabawę wymyślili chłopaki. Tak, po prostu się szturchaliśmy ramionami, albo dźgaliśmy się w brzuchy.
- Aaaaaał............... - jęknął Dziku, gdy został znokautowany moim super hero palcem.
- Nie uważacie, że czasem zachowujemy się jak dzieci z przedszkola? - zapytał Fabian.
- No. Może czas to zmienić. - przyznałam.
Zaczęliśmy się śmiać, bo jak by to wtedy to wyglądało? Dajmy przykład sytuacji przy stole.
*Le sytuacja przy stole*
*Piotrek*- Jak się wam dzisiaj spało?
*Igła*- W sumie dobrze. Bardzo się wyspałem.
*Paweł Zatorski* - Ale te brokuły są pyszne.
*Rafał* - No, na prawdę smaczne.
*Fabian* - Jak ty dzisiaj ładnie wyglądasz Luiza.
*Luiza* - O, dziękuję.
*Fabian* - Nie ma za co. *le uśmiech*

No, więc sami widzicie. Jak by to mogło być możliwe, że Fabian powiedziałby mi że ładnie wyglądam?! Taka sytuacja to by był 8 Cud Świata. Czyli piękne. Ale nierealne, bo jest głupi i nie dostrzega, że dobrze że się maluję, bo inaczej by się tak przestraszył, że w nocy nie spałby tylko siedziałby na łóżku skulony i kołysząc się w przód i w tył mówiłby do siebie "To nie było prawdziwe, to nie było prawdziwe, to tylko moja wyobraźnia, to tylko moja wyobraźnia....."

Wysiedliśmy z windy i skierowaliśmy się do stołówki. Oprócz trenerów oraz sztabu jakuś nikogo nie było.  Usiedliśmy na swoich miejscach i wyciągnęliśmy nogi na krzesła innych. Po co się mają krzesła marnować? ( :D xD )
- Ej nał. Ja tu trzymam nogi, weź je. - powiedział Kabanos do mnie.
- Spadaj.
- Niby skąd mam spaść?
- No z krzesła na podłogę, przecież nie na ścianę! Haha. Pooranny suachaaaar!
- Nie. Nie spadnę. - zrobił wieczornego focha Fabiana, i się nie odzywa. Panie Fabianie, nie wiem czy pan widzi, ale zegar oraz słońce siedzące w połowie drogi do południa, świadczy o tym, iż mamy rano, a nie wieczór.
- Ej! To moje krzesło! - powiedział Igłaczak, widząc, iż trzymam nogi na jego krześle.  - Złaź z niego i to w trybie nał!
- No dobra. - ściągnęłam dolne kończyny z krzesła brata.
- No, dziękuję. - zadowolony usiadł na krześle. - A co ty tak dzisiaj brzydko wyglądasz? - zapytał. Już do tego przywykłam, spoko.
- A nie mogę? Mogę.
- Oj no przecież tylko żartuję. - poczochrał mi włosy.
- Ale ty masz dzisiaj brzydko ułożone włosy. - zwróciłam się do niego.
- Oj ty tylko żartujesz, widziałem się w lustrze, wyglądam dobrze. - myślałem, Cysiu że mnie zjechałeś? No proszę cię.
Poczochrałam mu włosy.
- No i co teraz?
- No weź, pół żelu nałożyłem.... - starał się poprawić swoją fryzurę.
- Po co tak dużo nakładasz? - zapytał Dziku.
- No bo mi się czochrają podczas snu, i jak wstaje rano to mam wszystko w inną stronę. - wyjaśnił historię ze swojego życia.
- To chyba Luiza więcej lakieru nawala na włosy niż ty.  - zaśmiał się Fabian.
- Ja nie lakieruję włosów. Kiedyś tylko trochę.
- Troooochę. Jasne.
- No jasne.
- Oczywiście.
- No to jasne że oczywiście.
- Kiedyś jak sobie lakierowała włosy, to stała w łazience przed lustrem, i psikała chyba z 15 minut. Potem tak jechało w łazience że ja pitole.
- Ej, moje lakiery zawsze ładnie pachniały.
- Nie oszukujmy się, jechały strasznie.
- No to może tylko dla ciebie.
- Co tylko dla ciebie? - zapytał Bartek wchodzący do stołówki w towarzystwie Piotrka.
- Dla ciebie nic, dla Piotrka śniadanie. - powiedziałam.
- Ooo.... - powiedział smutny i zwiesił głowę.
- Żartuuuje.
- Nie baw się czyimiś uczuciami! Takich to powinno się wsadzać do więzienia.
- Ooooooooooooooooooooooooooooooooooo...... Będę w więzieniu....
- Żartuuuję, nie bierz wszystkiego na poważnie.
- A ty nie baw się czyimiś uczuciami.
Po śniadaniu wszyscy poszli do siebie, by trochę odpocząć przed treningiem. Ja więc udałam się na obchód po pokojach siatkarzy, by wraz z nimi nic nie robić. Udałam się więc na spacerek po korytarzu i zastanawiałam się które drzwi wybrać. O, skoro nie wiem które, to się przebiegnę po korytarzu i zobaczymy pod którymi stanę. Wiec jak sobie wymyśliłam, także i zaczęłam biegać w tę i we tę. Losowo, losowo, losowo, losoooooowo. I bęc! Byłam pod drzwiami 108, no więc zobaczmy kogo są. Otworzyłam je i zobaczyłam Fabiana który stoi na środku pokoju i..... no. Stoi i tak po prostu stoi. Jakby się zastanawiał kto mu ser wyjada z lodówki. Co? Nie! Nie ten scenariusz, nie ten scenariusz.....
- Co ty tak stoisz? - odezwałam się, a on podskoczył.
- Co, co ty robisz? - zapytał.
- Ja siedzę, w przeciwieństwie do ciebie.
- Co ja tu robię, czemu tak stoję? - pytał jakby dopiero co się obudził. Hyyyy! A może on umie spać na stojąco?!
- No nie wiem, skąd mam to wiedzieć, dopiero przyszłam.
- Cześć. - przywitał się Buszek. - A ty co tak stoisz stary?
- No nie wiem właśnie. Ja to jednak dziwny jestem.
- Ciągle ci to powtarzam. Miło, że wreszcie to zauważyłeś. - uśmiechnął się.
- No.... A po co przyszłaś? - zapytał Fabien.
- Po dokładnie to samo, co wy robicie u mnie.
- Czyli?
- Robię taki obchód po pokojach by razem z wami nic nie robić. - wyjaśniłam tym ciemnym mózgom.
- Po co?
- A wy po co do mnie przychodzicie? No właśnie, po nic. Ja też przychodzę po nic.
- Okej.....
Chłopaki włączyli PlayStation, więc przynajmniej coś będziemy robić. Właśnie mierzyłam się z Buszkiem grając w Fifę.
- No co ty robiiisz? Czemu mi odebrałeś piłkę? To jest czerwona kartka! - zaśmiałam się.
- Co robi twój zawodnik?! Czego on się naćpał? - zapytał gdy zobaczył że jakiś gościu z mojej drużyny zaczął się kręcić.
- Nie wiem, nie znam gościa. - no mnie skurczybyk zagadał, i mi strzelił bramkę. - Buszek.
- Co?
- Co to miało być? Specjalnie mnie zagadałeś. To nie sprawiedliwe.
- Lczyh shie taktyha. - powiedział z rzekomo frahnucuskim akcentem.
- Ej no. Zacięła mi się konsola!! Pomocy!
- Nie kłam, specjalnie chcesz, żebym zaczął niby naprawiać twoją konsolę, a ty wtedy mi strzelisz samobója.
- Czy ty umiesz czytać w myślach? Boję się ciebie.
- Jeeeeeeeest! Wygrałem z tobą!
- No al.....e...... No bo ty mnie ciągle zagadujesz! To jest czerwona kartka, no już na prawdę.
- Wcale że nie-e.
No, no i tak nam minął czas do treningu. Czyli na graniu i mówieniu, że była czerwona kartka. No dobra, tylko ja tak mówiłam, no ale doobra.


................................................
Hejka :)
Przed tym rozdziałem, powinno pojawić się Top10, jednak, ciężko mi jest spiąć dupę, i się wreszcie do tego zabrać, i skończyć to co zaczęłam, chciałabym prosić Was o jakąś motywacje, typu "Jeżeli szybko tego nie dokończysz to już Cie nie lubię" Mi serio takie coś pomaga xD
Ale tak na serio to muszę mieć jeszcze 2-3 maksymalnie i już ostatecznie 4 dni, no cóż, jak jest gorąco, trudniej mi się myśli i pisze, za co bardzo Was przepraszam, ale inaczej nie umiem, W nocy siedzieć nie mogę, ponieważ przez to mam lekkie problemy z oczami i wzrokiem.
Wiec, co. Czytajcie, komentujcie, i do następnego ;**

piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 24

Wracaliśmy sobie spokojnie do Spały i śpiewaliśmy piosenki. No, to może tylko niektórzy. Bo tak jak na przykład Fabiana wkurzały wszystkie piosenki jakie miałam na telefonie. Przypadek? Nie sądzę.
- But fuck that little mouse cuz I’m an Albatraoz!! - zaczęliśmy wyć w stronę Fabiana który siedział przed nami.
- Przestańcie proooooszę! Jakie to jest wkurwiające! - zatkał sobie uszy.
Po jakiejś godzinie męczenia rozgrywającego tą piosenką, niektórym także się znudziła i zaczęła ich wkurzać.
- Boże Święty, gdzie są moje słuchawki?! Ja tutaj nie wytrzymam! - wrzasnął Karol i zaczął gorączkowo szukać przedmiotu w swojej podręcznej torbie.
- Ej patrzcie, tu można okno otworzyyć!!!! - krzyknął Bartek z miną jakby dokonał jakiegoś odkrycia naukowego.
- No po prostu no Eureka Bartek! - powiedziałam.
- Serio nie wiedziałeś, że da się okna otworzyć? - zapytał Fabian.
- No nie. Wiedziałem, że są okna, ale że się da je otworzyć.... To nie. W ogóle to zawsze się bałem otwierać okna w autokarach, zawsze się jakoś bałem, że komuś łeb urwie.
- Jak będziesz wyciągał łeb, to ci urwie, jak nie, to nie. - wytłumaczył mu Zati.
- Bartek, weź się jebnij tym młotkiem do rozbijana szyb to może ci się złączą znów półkule. - poradził mu Rafał.
- Bartek został zgaszony, Bartek został zgaszoony! - zaśpiewałam.
- Ej patrzcie jaka głupia piosenka! - powiedział Ignaczak który po prostu płakał słuchając tej piosenki. Pokazał nam tą (Coconut) piosenkę.
Raczej wszyscy takie lekkie uśmieszki, Wtf na twarzy, albo kompletny sikacz śmiechu, taki na przykład Fabianowski czy Bartoszeł. Tak, oni i Igłaczak to już totalnie wylew łez.
- Nie wiem co was może śmieszyć. - powiedziałam. No sorry, piosenka która opowiada o orzechu? Serio? Wkurzająca, ale wpada w ucho, muszę jednak przyznać.
- De kokoko nat!!! - po raz kolejny wylewali z siebie śmiech i łzy.
I tak było przez resztę drogi z Wrocławia do Spały.
Gdy dojechaliśmy do Ośrodka była godzina 17 więc Stefan stwierdził, że już nie będzie męczył chłopaków treningiem, i mają wolny czas.
- Jeeeeeeeeeeeeeeeest!!!!! - krzyczał Fabian biegając po holu.
- Co ci jest? Szóstkę w totka trafiłeś? - zapytałam.
- Nie! Wreszcie mam pokój!! Nie będę na ciebie skazany do końca życia! - tak się podjarał że nie wiem.
- Mogłeś się wynieść w każdej chwili.
- No wiem, ale chciałem, żebyś miała kogoś do kłócenia się. - uśmiechnął się.
- Ooooooooooooooooooooooooo......
- Ale i tak będę u ciebie siedział i się nudził. - wyszczerzył się.
- Aha. - popatrzyliśmy na windę a później na siebie i pobiegliśmy aby wpakować się do windy.
- Spierdzielaj, ja chcę być pierwsza! - powiedziałam pchając się do windy, tak, abym to ja pierwsza do niej weszła.
- Ty spierdzielaj, nie musisz być pierwsza!
- To jeżeli ty nie chcesz być pierwszy, to po co się ryjesz?
- A ty po co si ryjesz?
- Eeeeeeehhhhh! - wepchnęłam się pierwsza. Ha! Sukces! - No i co panie Dżaga?
- Jajco. - rzekł obrażony.
- Nie obraaaaażaaaaaj się na mnieeeeeeee! - powiedziałam płaczliwym głosem.
- Spadaj.  - prychnął obrażony.
- Pfff. - tak? To tak.
Jechaliśmy sobie spokojnie w ciszy, aż tu nagle zachciało mi się Fabianka po wkurzać.
- But fuck that little mouse cuz I’m an Albatraoz
I'm an, a, a, a, I'm an, a, a..
I'm an, a, a,
I'm an Albatraoz
so...
I'm an, a, a, a, I'm an, a, a..
I'm an, a, a,
I'm an Albatraoz
- Zamknij się!
No ale cóż, jak wkurzać, to już na poważnie.
- Młe hłe hłe! - jęknął.
- Wreszcie ziemia! Znaczy podłoga! Znaczy......  - zaciął się Fabina.
- No i widzisz, jak nie umiesz mówić, to po co mówisz?
- Podobno jesteś na mnie obrażona, z tego co widziałem.
- No ja też myślałam, że jesteś na mnie obrażony, no ale się odzywasz do mnie.
- No ty teraz też się odzywasz.
- Jak? - chciałam mu zrobić już totalną wodę z mózgu.
- Co? - zapytał zbity z tropu.
- Jak? - w sumie mogę się z nim też i podroczyć.
- Ale co jak?
- No jak?
- Nie rozumiem.
Zaczęłam się śmiać.
- O ja cie pierdoleeeee, znowu mi chciałaś olej z mózgu zrobić?
- Myślałam o wodzie, ale olej też może być.
- Czasem cię nie rozumiem ziomek. - poszedł w swoją stronę, a ja w swoją.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Ah, jak teraz będzie się miło budzić każdego ranka z myślą że w łóżku po drugiej stronie pokoju nie ma Fabiny. No i w końcu nie będzie mi wył od samego rana pod prysznicem. No, to jest przecież najważniejsze.
Rozpakowałam się i jebłam na swoje łóżko. Ale w sumie.... To oba są moje. Hue hue hue.
- Siemka. - powiedzieli wszyscy.
- Co wy życia nie macie, że tak tu ciągle przyłazicie? - zapytałam.
- No bo nie mieliśmy co robić. A ty jesteś taką deską ratunku. - wytłumaczył Igła.
- Aha? Wiesz, że ranisz?
- Oj no się nie załamuj.
- Funky town!!! - wybuchnął nagle Fabian który razem z Rafałem zalewali się tą piosenką.  -  I talk about it, talk about it, talk about it, talk about it. Talk about, talk about, talk about movin!! - oprócz zdolności śpiewaków zabłysnęli także i talentem tanecznym. Ależ oni są zdolni.
- Shreeeeeeeeek!!! - wyszczerzyłam się.

Następnie była pora kolacji.
Wszyscy wyszli i pobiegliśmy do windy żeby się do niej wepchać.
- No, co?! Znowu ja muszę iść schodami? - zapytał Fabian. - To nie sprawiedliwe!
- No trudno, to paaa! - Igła chciał wcisnął guzik ale Faianowski pacnął go w rękę.
- Fabien, co ty robisz? Wiesz ile prądu się czerpie? Magda Piorunek nie dostarcza prądu za darmo. - powiedziałam.
- Chohoho?! - zaczął rechotać Fabian.
- Magda worek, dostawca zimnoków. - powiedział już wylewający łzy Rafael.
- Śmiejesz się jak kuń. - rzekłam śmiechaczem do niego.
Tacy my jesteśmy ślepi, że nas wypchnęli z windy i musimy znów zasuwać schodami z Fabiankiem.
- Magda wpierdol to ciastko.
- Dobra, chodźcie wy jełopy jedne. - powiedział Dżaguś.
Tak więc ruszyliśmy w stronę schodów dalej rechocząc z Magdy Gessler. No nie no, ale ja ją bardzo lubię.
- Magda Gejzer.
- Ma..... Ma gda Gezjzer! Yyyyhhh ahahaha!! - tak, tak właśnie śmieje się Rafał. Takie jedno yyyyhhhh ahahahahaha!
- Magda Wrestler ra....rasowy na... ahahahhhaha napastnik.
Gdy zeszliśmy wreszcie ze schodów i zjawiliśmy się na stołówce musieliśmy się podtrzymywać Fabianka żeby nie zaliczyć ziemi.
- A wam co jest? - zapytał Igła jak już zobaczył że mamy kompletną wylewkę śmiechawy.
- Ma..... Magda Gejzer yyyyhhh ahahahahahahahaha!!!
- Mag.... Magda Worek..... Dostawca zie..... ziemnioków yyyh hahahahahahahaha!!!
- Boooooże Święty, ale mnie brzuch boli. - odetchnęłam głęboko.
- Uuugryź szynkę MNIAM MNAIM smaczną szynkę MNIAM MNAIM!!! - zawył Fabian trzymając kanapkę z szynką.
- Co?
- Nie wiem. - uśmiechnął się.  Z tej Fabiny to jednak jest dziwny człowiek...
No nie no, Luiza Amerykę odkryłaś!
Amerykę odkrył Kolumb, esku.
Czy ja się kłócę sama ze sobą?
Nie, to tylko takie rozmowy w głowie. Nie rozmawiasz sama ze sobą.
Kłamiesz!
Nie kłamię!
- Wyglądasz jakbyś się zastanawiała, czy zdążysz jeszcze gdzieś mleko kupić. - powiedział Rafaello które jego teksty wyrażają więcej niż tysiąc słów.
*Le dziki śmiech wszystkich wokół.
- Hahahahaha, z czego się śmiejemy? - zapytał Zatorski.
- Właściwie to z niczego.
- Hahaha, przestańmy.
- Hyhyhyhy, czemuuuu?
- Nie wiem hyhyhyhyhy
- Dobra, stop. - powiedział Krzychu, jednak ja z Fabianosem i Rafałosem dalej rechotaliśmy.
- Co wy robicie?
- Wylewacz śmiechawy na całego. - powiedział Kabanos z miną wyrażającą więcej niż tysiąc słów komputerowym iks de. "XD"
- Dobra, przestańcie się już śmiać, bo ja haha śmieję się z waszego śmiechu. - powiedziałam.
Wzięliśmy kilka wdechów i wydechów i już było okej.
Boże, ile ja dziś się wyśmiałam. Jak mój brzuch mógł to wytrzymać? Mój brzuch jest z stali.
Liza stalowaaaa! Okejki w górę!
- Ej, a zastanawialiście się...... - zaczął Paweł.
- Oł maj gasz, zaczyna się.
- No, to zastanawialiście się kiedyś, jak nasz brzuch wytrzymuje to napinanie podczas śmiechu? Przecież po dłuższym śmiechu to bardzo boli.
- No bo jak się śmiejesz, to głos który wydajesz, nic nie znaczy, więc ten nic nie znaczący odgłos wyżera ci wnętrzności. I po 40 latach śmiania się nie będziesz mieć już wnętrzności. - wytłumaczył Krzysiu.
- No, to tobie już nie dużo zostało, braciszku. - uśmiechnęłam się do niego.
- Młe hue hue!!
- Młeeeeeeeeee! przytuliliśmy się oboje rycząc.
- Ale..... To tak na serio mówicie, czy sobie tylko jaja robicie? - zapytał Zati.
- A czy my coś mówimy na poważnie? - zapytałam.
- Czyli sobie tylko żartowaliście?
- A chciałbyś umrzeć ze śmiechu?
- No..... Pewnie nie.
- No właśnie.
- Aha....
Po kolacji każdy udał się do siebie.
- A może oglądniemy jakiś film? - zapytał Bartuś.
- Nie u mnie! - powiedziałam od razu. Czemu wszytko musimy robić u mnie? Na to pytanie odpowiadają zawsze "No bo u ciebie jest tak faaaaajnie no i zajebiiiiścieeee..."  No dobra, tak mówi tylko Piotrek, no ale jednak..
- Oooooooooo..... No to smutno. Będziemy musieli oglądnąć go u siebie. - westchnęli smutno.
- Żebyście się nie popłakali. - weszłam do swojego pokoju i w sumie nie miałam nic do robienia. Stałam tak z 30 minut i zastanawiałam się co robić. (Tak, wiem, jestem dziwna)
Hej hej hej, pani Luizo, przecież ma pani coś do zrobienia! Skoro oni przyłażą do ciebie, to czemu ty nie możesz zrobić tego samego?
Dobry pomysł, dobry pomysł.
Wyszłam więc ze swojego pokoju i poszłam do Bartusia. Weszłam bez pukania. Oni pukali? Nic raczej nie słyszałam, więc i ja po co mam fatygować moją rękę do gestu pukania. Nacisnęłam klamkę i weszłam do pomieszczenia. Było w nim ciemno jak w dupie murzyna, a jedyne oświetlenie biło od laptopa a na ekranie był jakiś horror. Zauważyłam że film oglądali wszyscy. Fabianek też. *Diabelska myśl* Hehe. nie ja nic nie chcę mu zrobić! Co mnie oskarżasz już? No masz pan/pani dowód? Masz pan/pani dowód? Nie masz dowodu!
Akurat była jakaś straszna scena i wszyscy którzy przeżywali film zaczęli krzyczeć. Oczywiście Fabianek także krzyczał i przytulał się do Buszka który go odpychał. Pociągnęłam więc go za koszulkę a on zaczął piszczeć jak mała dziewczynka. W sumie, to wszyscy piszczeli gdy zobaczyli że nad Fabianem pochyla się jakaś czarna postać.
- Hahahahaha! - zaczęłam się z nich śmiać. - Ale żeście się przestraszyli!
- Zwariowałaś? - zapytał Fabian trzymając się za serce.
- Boże, ja mało zawału nie dostałem! - skarżył się Bartek wachlując się ręką Pita. A Pit wachlował się ręką Bartka.
- Po co zasunęliście rolety? Gdybyście nie zasuwali to byście się nie przestraszyli. -  powiedziałam sit damplując po turecku.
- A gdybyś nie przyszła i nas nie nastraszyła to byśmy się na pewno nie bali. - odparł Fabian.
- Właśnie widziałam jak się "na pewno nie bałeś"
- Co?
- Oj Rafał, proszę chroń mnie przed tym ducheeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeem!
- Hyhyhyhyhyhyyy...............  - zaczął się naśmiewać z ciotowatości Dżagi Rafał ale gdy napotkał się wzrokiem z Fabianowskim od razu mu się odechciało. No sorry, ale morderczych min Fabiana to nawet ja się boję. Weź tu się nie przestrasz takiego człowieka jakby wyciągniętego z grobu, idziesz sobie w środku nocy do łazienki, wychodzisz, a tam widzisz właśnie twarz seryjnego mordercy. No a jak cię już przestraszy na wylew, to się zastanawiasz kto kradnie ci ciągle ser z lodówki. Co? Nie! Nie ten scenariusz Mamba! Nie ten scenariusz! - yyyyyyyy............. Nie śmieszne.
- Ale jednak przyszłaś. - powiedział Igła.
- No jak widać.
- Czyli jednak bardzo za nami tęskniłaś, i musiałaś z nami pobyć. - uśmiechnął się Bartoszeł.
- Oj za tobą Bartek to bardzo, bardzo, bardzo tęskniłam.
- Ooooooooooooooooooooooooo, seriooooo? - przytulił mnie.
- Nie. Przyszłam bo mi się nudziło.
- Młe hue hue................... Czyli zrywasz ze mną?  - zawył Kura.
- Nigdy nie byliśmy razem. Po za tym od dawna już jesteś z Piotrkiem, więc czego się chłopie potrzeba?
- Sam nie wiem...............Sama to powiedziałaś.
- Jezu..... Weźcie tego człowieka ode mnie. Właściwie to co oglądacie?
- Jakiś nie straszny horror.
- No właśnie widziałam jaki nie straszny. - poczochrałam włosy Dżaguni.
- Idę się obrazić. - wstał i wyszedł z pokoju z miną "wieczornego focha Fabiana".
- Pffffff! O wszystko się obraża.
- Powiedziałbym to o tobie.
- Odezwałeś się.
- A ble bleplebelpeleblepe. - wykrzywił mi się.
Ja mu tylko wystawiłam język.
- Niu niu niu niu niu niu niu. Przestańcie się kłócić. - powiedział Kzysiek.
- Pfff..... - pfnęłam śmiechem.
- Ale i tak się idę obrazić. - i wyszedł a ja się załamałam.
- Co się staaaaałoooo? Nie płaaaacz!
- No i co ja mam teraz robić? Z kim mam się teraz kłócić?
- To weź sobie mnie! - wskazał na siebie Krzysiek dwoma kciukami.
- Nie! Idę do niego, niech wie, i pamięta na przyszłość, że mnie się tak nie wystawia.
Wyszłam a przed drzwiami powitała mnie mina rasowego mordercy i połączenia pedofila. No, czyli dla innych po prostu Fabian.
- Aaaaaahahahahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - pisnęłam.
- Zgwałcili cie?!
- Nie! Przestraszyłam się jego krzywym twarzom. Tfu, jego krzywej twarzy.
- Jego krzywą twarzą. - wszyscy zaczęli się śmiać z mojej literówki.
No i tak nam zleciał ten czas.


.............................................
Seya!
Wróciłam z wakacji które spędziłam w górach, więc masakra. Pamiątka którą będę mieć zawsze przy sobie, to Czesiek, którego wyrobiłam sobie na łydkach. Przywitaj się Czesiek!
- No, siema, elo.
Także ten.
Do następnego ;*

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 23

Następnego dnia obudziłam się w pokoju Bartka i Piotrka. Tak, wymieniłam ich dwóch, bo ktoś by się jeszcze wciął, że zapomniałam o Bartku albo o środkowym. Podniosłam się na łokcie i się rozejrzałam. Krzysiek leżał przywalony Łukaszem, Bartek chrapał na parapecie, Zati leżał wraz z Fabianem na podłodze przy ścianie, Rafello, który czasem wyraża więcej niż tysiąc słów, właśnie spadł ze stolika na którym kimnął się wraz z Karolem i Andrzejem. W sumie na stoliku został już tylko Andrzej, bo Kłos podobnież jak i Buszek spadł z owego mebla. Oj chłopcy, równowaga. Ró-wno-wa-ga. Nie można dawać się tak spychać Wronie.
Winiarski oraz Wlazły ulokowali się pod łóżkiem. Jak oni się tak znaleźli, pewnie nikt nie wie.
Piotrek zaś na królewsko,na dwóch łóżkach złączonych. Ale mu dobrze. Ja spałam na środku pokoju, i plycy mnie bolą jak cholera. Piter, czemu mi nie powiedziałeś, że będziesz złączał łóżka? Teraz jesteś skazany na moje skargi że mnie plycy bolą! Smutna minka :(
Wstałam na nogi i o dziwo mnie nie walnęło z powrotem na podłogę. A no taaaaaaaak.... Przecież wczoraj prawie że nie piłam! A więc skoro ja wczoraj nie piłam, a oni pili i mają kaca z pewnością......... Do głowy wpadł mi iście szatański plan. No bo jaki? Przecież nawet narrator powiedział, że jestem szatanicą. Wyszłam z pokoju szurając butami jak tylko się dało najgłośniej. Otworzyłam drzwi i nimi trzasnęłam. Skierowałam się najpierw do siebie no bo trzeba się najpierw ogarnąć zanim zrobi się im pobudeczkę. Ogarnęła się w łazience i spakowałam się przy okazji. Otworzyłam balkon, aby pokój się trochę przewietrzył. Nagle zauważyłam, że na balkonie jest jakieś niebieskie wiadro. Po jaką cholerę, komuś w hotelu wiadro? Zajrzałam do niego. Niby żadnych rzygów nie było czy cuś..... Ale to w sumie dobrze, że znalazłam to wiaderko. Przecież to tylko ułatwi mi sprawę. Nie będę musiała zapierdalać raz za razem do łazienki i wlewać wodę do małego kubka. Wzięłam więc to wiadro (znalezione nie kradzione), i skierowałam się z powrotem do pokoju w którym siatkarze czekali na obudzenie ich. Ja to widziałam w ich zamkniętych oczach. Ja widziałam to, że oni wręcz o nią błagali. A że jestem (czasem) dobrym człowiekiem, to spełnię ich prośbę. No bo trzeb pomagać w potrzebie. Weszłam do ich łazienki i wlałam do wiadra wodę. Wyszłam z przedmiotem do pokoju i zaczęłam się chichrać. Wylałam całą zawartość na Igłę i Żygadłę.
- Już pędzę!!!!!!!!!!! - wrzasnął niespodziewanie Ignaczak, w sensie że Krzysiek, i zerwał się na równe nogi, po czym pobiegł w stronę korytarza. Jezu, a jemu co od rana odbija?
Łukasz także zerwał się niczym południowy wiatr, ale zaraz potem potknął się o nogi Zatiego po czym wylądował na Fabianie, który nie zwracał uwagi na hałasy w pokoju , tylko nadal słodko spał. Oj Łukasz, Łukasz..... Ró-wno-wa-ga. Nie możecie tak ciągle spadać.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, o kurwa, czemu mi to zrobiłaś? - zapytał poszkodowany rozgrywający. - I skąd ty wytrzasnęłaś to wiadro?
- Nie wiem, stało mi na balkonie to wzięłam. A po za tym, nie wolno tak długo spać! - powiedziałam, po czym napełniłam wiadro wodą. No bo przecież nie olejem. Hahahahahahahahah aaaahahahahahahaha ha....... he, he.... ekhemn. Ogólnie suchary są takie suche.
Tym razem oblałam Pawła i Dżagę.
- Kurwa maaaaaaaać! Normalnie łeb ci kiedyś ukręcę!  - wrzasnął Dżaguś i zaczął skakać, gdyż mu było po prostu zimno.
- No to czekam.
I obudziłam tak wszystkich. Oczywiście na mnie foch, bo nie miałam prawa ich budzić, i że zrobią mi to samo. Albo druga opcja była taka, że jak będę spała, to mnie wrzucą wraz z łóżkiem do jakiejś rzeki. Bardzo śmieszne panowie, bardzo.
Gdy już ich wszystkich pobudziłam, była godzina 11:30. Podobnież wczoraj Krzysiek zapowiedział Stefanowi, że na porannym treningu na pewno się nie zjawią. Jaka ja jestem nie dobra, że nawet jak mają kaca to im się nie daję wyspać. Ej, a propos Krzyśka..... To gdzie on właściwie jest? Gdy wszyscy schodzili się na obiad, mimo, że obudziłam ich, i niby jako tako się ogarnęli,  to i tak wyglądali koszmarnie. No, może taki Andrzej, Rafał, Piotrek, Bartek to tak nie za bardzo, ale na dupie się trzymał, bo w końcu siedział, no nie? Mateusz, Winiar, czy..... no.
- Fabian, wyglądasz dziś okropnie. - oj no co? Przecież powinnam jako dobra przyjaciółka mu to uświadomić.
- Z resztą jaka zawsze. - dopowiedział Piotrek.
- Dziękuję. Wy oboje za to wyglądacie dziś przepięknie, tak wyjściowo.
Taaak, jak jego boli głowa to mówi różne rzeczy.
- Ktoś w ogóle pamięta co się wczoraj działo? - zapytał skacowany Karol.
- Takie trochę Kac Vegas. - zaśmiał się Wronia.
- Chyba raczej Kac Spała. - powiedział Buszi. Ba dum tsss.
- Kac Spała, dziś spała, ale się nie wyspała. - zawył nieznaną nikomu nutę Winiar.
- Co? - zapytaliśmy wszyscy.
- Co? Nie wiem. - uśmiechnął się.
- Ej, a gdzie jest Igła? - zadał pytanie Kłos.
- A no faktycznie, nie ma go.
- Jak go oblałam wodą, to tylko się zerwał, i wybiegł krzycząc "już idę!!!!!" Więc nie wiem.
- Co mu się musiało śnić to ja nie wiem.
- Też miałam taki trochę maindfuck.
- Tu jesteście!!! - ooooo o wilku moooowa! Krzysiek właśnie wchodził do stołówki z takim zacieszem że aż dziwne i jakże podejrzane.
- A tobie co? - zapytał Andrzej.
- Fabian, wyglądasz dziś okropnie. - powiedział do załamanego rozgrywającego.
- Nie martw się Dżaga, nie wyglądasz aż tak źle. Dla mnie wyglądasz nawet lepiej niż zawsze. Może dlatego, że masz twarz w dłoniach. - poklepałam go pocieszająco po ramieniu.
- Dzięki.
- Gdzie was wywiało? - zapytał Ignaczak.
- Nas? Chyba raczej ciebie. - powiedział Buszek.
- No właśnie, gdzie ciebie wywiało?
- No jak to, przecież poszedłem ci na pomoc, bo mnie wołałaś.
- Że niby ja?
- No, tak, ty.
- Nie? Przecież ja byłam w tym samym pokoju co ty.
- Nie-e-e-e-e-e - powiedział kołysząc na boki palcem wskazującym. Ode mnie się tego nauczył, no co za. - Słyszałem że mnie wołałaś, a jak poszedłem pod twój pokój, to był zamknięty, a potem zaczęłam chodzić po wszystkich pokojach, żeby cię znaleźć.
- To chyba ci się to śniło, Krzysiek nie pierdol głupot.
- Hyhyhyhy, wiedziałem że dasz się nabrać. - wyszczerzył się a my przybiliśmy sobie facepleam'a.
Po skończonym śniadaniu skacowani chłopcy ku naszym zdziwieniu pierwsi dobiegli do windy i do razu się do niej wpakowali.
- Ej, no! - powiedziałam z oburzeniem gdy nie było dla mnie miejsca.
- No trudno Lui, zapieprzaj schodami. - uśmiechnął się Fabian.
- Wiesz, że widać ci jeszcze napis "debil"?
- Oooo, kurwa.... - zaczął trzeć czoło ręką.
- Ktoś wysiada. - zwróciłam się do reszty, która po kryjomu próbowała wcisnąć guzik windy, tak żeby mnie wykiwać. Hahaha, nie-e-e-e-e.
- Ale czemu, przecież wszyscy się mieszczą.
- Ała, Rafał, weź tą rękę. - powiedział Zati.
- No to ty ją weź.
- Gdzie ja mam ją dać? - zapytał zrozpaczony libero.
- W ścianę, wiesz?
- Dobry pomysł, położę ją na ścianie. - Paweł jak powiedział, tak i zrobił, "położył" a raczej postawił swoją rękę na ścianie, a my przybiliśmy sobie w twarz.
Pacnęłam w rękę Igłę, który chciał chamsko mi zamknąć windę przed nosem.
- Aaaaałć. To bolało.
- Miało boleć. No więc, kto wysiada?
- A co, boisz się iść sama? - zapytał Fabian.
- Nie, ale po prostu zawsze ktoś wysiada. I teraz też ktoś wysiądzie. Macie trzy sekundy - pacnęłam w rękę Igłę. - albo ja sama kogoś wyciągam. Raz, dwa, trzy! - powiedziałam w jednym tempie. I w jednym tempie z windy zostali wypchnięci trzy siatkarze. Fabian, Rafał oraz Zati.
- Eeeej, a czemu ja?! - krzyknęli razem.
- No bo..... prąd się czerpie, to paaa! - i winda się zamknęła.
- No nie no, mój największy przeciwnik! Schody! - przestraszył się Rafał.
- Na którym piętrze mieszkamy? - zapytałam.
- 6? - powiedział Zati.
- Nom, 6. No to idziem. - rzekł Fabian.

- Jaaa juuuż umieram! - powiedział Fabian gdy byliśmy gdzieś na 3 piętrze.
- To się czołgaj. - podsunęłam mu pomysł.
- Ej, no dobra myśl. - stanął na "czworaka" i zaczął pokonywać kolejne stopnie schodów.
W końcu stanęliśmy na naszym piętrze i weszliśmy do mojego pokoju, w którym ( hyyyyy! O Jezu, ale niespodzianka, pozostali już siedzą w całym pokoju! )
- Wreeeeeeszcieeeee! - ja oraz siatkarze który narzekali że schody, że musimy iść pierdolnęliśmy razem na jedne, jedyne, jedynuśkie łóżko w pokoju. A Zati siadł sobie na podłodze pod ścianą razem z Karolem i Andrzejem i się uśmiechnął. Paweł to jest chyba jakiś robot, że on się nie zmęczył, chodząc po tych schodach. Albo ma po prostu nogi ze stali, i się nie męczy.
- Dłużej się nie dało? - zapytał ironicznie Igła.
- Dało się, tylko nie chcieliśmy was tu zostawiać bo byście jeszcze coś zepsuli.
- My? Zepsuli? Foch. - żachnął się Wrona.
- O żebyś się nie popłakał. - powiedziałam płaczliwym głosem.

Gdy mieliśmy już wyjeżdżać, okazało się, że oprócz mnie i sztabu nikt, a nikt nie jest spakowany. Siatkarze mieli 5 minut żeby ogarnąć wszystko i się spakować. Ja za to, gdy wszyscy biegali po swoich pokojach, by zebrać wszystko w jednym miejscu, trochę poskładać, i spróbować zasunąć bagaż, zjechałam windą i weszłam do autokaru uprzednio chowając torbę do bagażnika.
Po dokładnie ośmiu minutach, Tak ośmiu, a mieli tylko pięć! W końcu wszyscy się zebrali i mogliśmy jechać. Trener sprawdził tylko czy wszyscy są i czy kogoś nie zostawiliśmy. Był cały skład więc mogliśmy wracać do Spały.

...........................................
Hejo :)
Zostawiam Wam rozdział do skomentowania.
Muszę Wam tylko zapowiedzieć, że następny rozdział pojawi się za jakieś max 2 tygodnie ponieważ jadę na wakacje.
Więc Pozdrawiam i do następnego ;**

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 22

Impreza powoli się rozkręcała. Winiarski właśnie zapodał kolejny kawałek, i niektórzy siatkarze już zaczęli pląsać na podłodze. Nie to, że położyli się na podłodze i zaczęli pląsać, tylko że są nad podłogą......... Co? Nie, dobra nie ważne.
Piotrek po raz kolejny wybuchnął śmiechem, słysząc (nie)śmieszny żart Zatorskiego. A nie  on nie wybuchnął śmiechem, on chichrał się przecież cały czas.
Panowie Kłos i Wrona robili zdjęcia liżących się Fabiana i Luizy. Zaraz, co?!
A Fabian liże się z Luizą, a Fabian liże się z Luizą, a Fabian liże się z Luizą!
- Wiedziałem iżech jestescie parąom! - krzyknął Wroniaszczy.
- Ja się z nim nie caluję, ale wąsy mu lysuje!!! - odpowiedziała. No cóż, a tak to inaczej wyglądało.... Może to przez to, że w pokoju jest ciemno jak w dupie murzyna z Afryki! Piter! Mówiłem Ci żebyś łaskawie światło zaświecił!
- No włąśnie, ona mi wąńszy ryjuje! - zaczął się śmiać Dżyzga.
- Nie luszaj się, bo wyjadę! - powiedziała już trochę wkurzona Ignaczak.
- No doooobla. - Fabian był już niestety trochę wstawiony, podobnie jak i reszta chłopaków. Jedynie Luiza nie piła za dużo. Po prostu. Tak sobie. Może chciała mieć po prostu bekę z nich, jak im będzie opowiadać to wszystko. No ale, i też nie wiadomo, czy się coś wydarzy śmiesznego. Lub miała jakiś szatański plan? No cóż, tego to już nie wiemy, ale po tej osobie można się wszystkiego spodziewać.
- Ej, a wiecie że jak za dużo wypijecie, to potem was będzie głowa boleć? - machnął (nie)mądrością Zati.
- Nieeeeeeeeeeeeeee, kurwa seeeeeerioooooo?! - zapytał niby zdziwiony Bartek. Hehe, "niby" xD może był zdziwiony? No co? Bartek nie wie bardzo dużo istotnych rzeczy. Na przykład tego, że nie wychodzi się bez bokserek z domu.
- Zatiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!! - wrzasnął Piter.
- Co?
- Kochaaaahmmmm cieeeeeeeeeeeee jak się samegoooo!!! Tylko siebię bardzijejjjjjjjj!! - ooo, i mamy pierwsze wyznanie miłości! Jak słodko!
- Piotrek, przeciez ty mnie kochas. - powiedział Bartuś. No i widzisz Bartek, teraz jesteś zazdrosny, przedtem byłeś zdziwiony, teraz jesteś zazdrosny, nastroje ci się zmieniają jak kobiecie w ciąży. A może on.............?
- Cibie tesz kochamsz. - przytulił do siebie swego przyjaciela. Jak słoodko, mamy już drugie wyznanie miłoości!
- Miiiiiiiłoszcz rooooooooooosznię wooooooookół naaaaaaaaaasz w tom przyjażną ciepłą nooooooooooooooooc! - zawył Winiarski i puścił na YouTubie tą że nutę, i wszyscy zaczęli ją śpiewać. No, oprócz naszych misiaków którzy się znów całują.
- Fabian do cholely, przestań śpiewać, bo wyjadę!!!! - krzyknęła nasza kochana pani fotograf. Tak, nawet dla narratora jest wredna.
- Ooooooooooooooo, nasze kochaśnienki to o was! - wyszczerzył się Igła śpiewając piosenkę.
- Sam lośiniesz w plzyjazną ciepłą noc! - odgryzła się. Taki mu gryz w głowie zrobiła, że się chłopak nie spodziewał. Odszedł, jednak ciągle tańcując do piosenki.
- Miiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii........ - zaczął Fabian.
- Zamknij się! - uciszyła go natychmiast. Ej no, Luizka, chłopak chce się rozwijać muzycznie, a ty mu tego zabraniasz. No co za wredna kobieta! Wybryk natury!
Lui, że tak ją zdrobnię, skończyła właśnie swoje dzieło na twarzy naszego przyjaciela.
- No i zajebiście. - uśmiechnęła się sama do siebie, widząc piękne malowidło na jego mordeczce.
- I co, jka to wyglanda?
- Jeszt plzepiękne.
Oczywiście jebła mu fotkę, no bo trzeba pamiątkę mieć, nie?
Fabian miał narysowane piękne wąsy, tylko szkoda że takie krzywe, to dla milodra były by idealne, ale Luiza wyznacza nowe trendy. Piękną brodę, zapewne wzorowała się na Marcinie, no bo na kim? Tylko nasze Drzewo ma taki piękny krzak na twrzy. A wisienką na torcie był napis który Luizjana, używa za zwrot grzecznościowy do swojego przyjaciela. Na jego czole był jakże przepiękny napis "Debil". No bo co innego? Capslock? W ogóle to czemu miała by tak napisać, ale i tak to jest bez sensu, więc spójrzmy co robią może pozostali?
Ignaczak, w sensie że Luiza, nudziła się niemiłosiernie gdy inni zastanawiali się, jaką piosenkę teraz puścić. Nagle wpadła na iście szatański plan. Skoro Możdżon stał do niej tyłem to czemu by nie spróbował walnąć głową w sufit? No cóż, Luiza, ale wiedz, że będziesz potem żałować, gdy poznasz bliżej naszą koleżankę panią sufitową. No ale, jej nie przegadasz.
Wskoczyła więc na plecy Marcina.
- Juchu! O kuuuuuuuuuuuuuurwaaaaaaaaaaaaaaa!! - jęknęła gdy jej główka znalazła się przy suficie. No a nie mówiłem? Dobry wieczór pani sufitowo!
- Matko Boża! - krzyknął zdziwiony Marcin.
- Módl się za mniom!
- Ej, czo ty na mnie robiusz tom? - zapytał Możdżonek. Panie Marcinie, otóż pani Luiza zapragnęła zobaczyć jaka jest pogoda na górze.
- Bo chciałam wskoczyć na ciebie, i poczuć się wyzsa.
- Luiza taki wiehowiec. - powiedział Bartek.
- No wyższy od ciebie.
- Nie plawda! Ja jeżdem wyższy od ciebie!
- Taaaaaak, Bartusiu, taaaaaaaaaak. - poklepał go po ramieniu Piotrek.
- Dzie Buszi?
- Jak nie z Fablianem to z Lafałem. Ale ta Luiza romansuuuuuuuuuje! - powiedział Bartek.
- Wcale że nie!
- Wlale ze taaaaaaaaaaaaaaaak!
- Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej! Chlopaaaaaakiiiiiii! Widzielyście gdzieś moze moje buty? - o wilku mowa. Tak, otóż ktoś zajebał naszemu Rafałkowi buty. Prawdę mówiąc, to sam sobie jakby je wziął. Tak, to trochę dziwne. Bardzo dziwne.
- Ooooooooooooooooo! Lafał! Miło cje widzieć. Powiedz, prawdę. To plawda że mas romans z Luizja?
- No właśnie, powiedz im, że to nie plawda.
- Po pierwsze, to nje, i wezcie tego satana ode mnie A po drugje, to czemu ty siedzis na Malcinie?
- Bo tak!
- Spokojnie, kobieto, żebysh zaraz okresu nie dostala......
- Pffffffffff! - pokazała mu kulturalnego faksa.
- Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej!!!!! Ufagha! Glamy wsyscy w bulelke?! - wrzasnął Ignaczak. W sensie że Krzysiek. Tyle tutaj tych Ignaczaków, że łatwo ich pomylić.
Wszyscy usadowili się więc w kółko, a Luiza zakręciła butelką. No żeby nie wypadło na nią, co nie? Ona to ma dziwne fobie.
Butelka zatrzymała się na drugim Ignaczaku.
- Co chcesz?
- Wyswanie!!!
- Muszę tlochę pomyśleć. - jak niektórzy mogli zauważyć, bo są spostrzegawczy, jeżeli tego nie zauważyłeś, to oznacza że jesteś ślepy, więc kup sobie okulary, jak Luiza jest ciut pijana, to jej się włącza tryb seplenienia. To jest takie zabawne. Dobra, czytaj dalej.
- Wiem! Lozbij sobie jajko na głowie.
- A skond jo teroz wezne jajo? - zapytał.
- No to sobie po nie pójdź.
- Dzie? - oj Krzysiu coś powoli kojarzy fakty i to gdzie może znaleźć jajko.
- Ej, chybla w kuchni mozna znalezc jajko. Tak mi sje wydaje. - powiedział Zati. No, taaaaaak..... On też się spił. No cóż.
- Zati! Jestes genialnjeszym czlowiekiem!! - Ech, Krzysiu, na serio tobie nie wolno dawać alkoholu. Gadasz większe głupoty niż Zati.
- Ej a dzie jeszt kuchniaaa?
- No kuchnia jest w kuchni, czyli na pielwszym piętlze. - wyjaśniła mądra Luiza.
- A no taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak! No to ide, ktos mi potwazysy? - Krzysiu dobrał sobie do towarzystwa Wronę i Kłosa, także w trójkę wyszli w poszukiwaniu kuchni. To znaczy wszyscy myśleli że, oni wiedzą dokładnie gdzie jest kuchnia, i gdzie jest pierwsze piętro. No ale chyba się mylili. Nasza trójka tylko przypuszczała, że kuchnia znajduje się na pierwszym piętrze.
- No ale po cio by mjeli budować kuchnję na pierwszym pjętrze, skoro ten hotel ma chuj wie ile pjęter, to moze wybuowali kuchnię gdzieś mniejwięczniej w połowie, zeby wszyscy mieli bliszko? - walnął swoją mądrość Karollo. Przykro mi Karolu, ale tam na pewno nie ma kuchni. No ale już trudno.
Jak nasi "mądrzy" przyjaciele pomyśleli i zgodzili się z przemyśleniem Karola, tak i zrobili, więc wsiedli do windy i po dość dużej rozkminie i odejmowaniu, dodawaniu, dzieleniu i mnożeniu w końcu obliczyli gdzie jest mniej więcej połowa hotelu. Wiec i tam pojechali windą. Zobaczmy więc, co robią teraz nasi pozostali przyjaciele.
- Fabien ty kletynie! Miałeś mi tylko coś namalować na policzku, a nie na całej twalzy! - darła się Luiza, gdy Drzyzga maział jej markerem na twarzy. Jak oni do siebie pasują. No cóż droga Luizo, jak to mówią "Co robisz to do ciebie wraca" typowa karma. Czy jakoś tak.
- No czeeeeekaaj, muse jesce troche..... No, i juz gotowe! - Arhcydzieło naszego rozgrywającego było tylko mazaniną. Wiec nic dodać nic ująć. Po prostu jeździł markerem po jej twarzy jak rolnik po działce.
- Ale to jest pjenke! Coś na wzór "Danmy z łośiem" - powiedział Rafał. Niestety, tym razem nie trafiłeś Rafał. Próbuj dalej.
- To nie byl łoś debilu tylko łasiczka! - poprawiła go.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeee? Na pefno to nje była łasiczka? To z pefnoscją był łoś.
- Booże..... Ej, gdzie jest Klzysiek?
- Ej, no faktycnie nie wrócili jesce.... - zauważył Piotrek.
- Ej może się zgubili......
- To idz po njich. - powiedział Fabian.
- Dlaczego ja?
- No bo..... ty?
- Ładne malzenia. Ja po nich nie idę.
- To kto po nich pójdzje?
- To Jezu zadzwoń do nich.
- Dobjly pomysł Lui! Nie wpadłbym na to! - Bartek sięgnął po swój telefon.
- No jasne że byś nie wpadł. - odpowiedziała mu.
- Okhej juz dzwonim.
Pierwszy sygnał................ i wszyscy usłyszeli telefon Krzysztofa z drugiego końca pokoju, więc nasi geniusze wybrali numer do Karola. Jednakże i tym razem usłyszeli dzwonek telefonu. Ostatni był Wronia lecz no bo jak inaczej, także telefon zostawił w pokoju. Bo po co brać ze sobą. Ciekawe jak sobie radzą ze znalezieniem kuchni. Zobaczmy.
Nasi trzej podróżnicy łazili po korytarzu jak jacyś głupi w tę i z powrotem.
- To dzjel jesst ta kuchniaa? - zapytał Cysiu. Tak, dopiero gdy przemierzyli korytarz na którym się znajdowali trzy razy, wreszcie się skapnął że nie ma tutaj żadnej kuchni.
- No faktycsnie. To co robiumy? - spytał Andrzej.
- Nje wjem. Chyba wrjacamy. Dzie jeszt winda?
- Nje wiem. Poszukajmy.
O Jezu, zmiłuj się nad tymi ludźmi. Gdy w końcu znaleźli windę, zjechali  nią na piętro na którym prawdopodobnie mieszkał Nowakowski oraz Kura. No i przy okazji też i cała reprezentacja. Tymczasem wszyscy którzy zostali w pokoju, wyszli na korytarz i zaczęli nim wędrować. No, nie wszyscy, bo Dziku usnął na podłodze, a z nim został Fabian który też raczej nie nadawał się do poszukiwań, ponieważ tańczył teraz Macarene z Winiarskim i Wlazłym do piosenki z "Pszczółki Mai".  Ja na prawdę nie wiem, co oni mają z tą Macareną. No margaryna jak każda. A reszta poszła poszukać nasze zguby.
Nagle Marcin zaczął dziko rechotać, a później Rafał.
- Z czego się śmiejecie? - zapytała Lui. No właśnie, my też chcielibyśmy się dowiedzieć. Może pośmiejemy się razem.
- Nje wjem. - obdarzył nas takim wytłumaczeniem Możdżonek.
- Ja sje smjeie z jego smiechu. - powiedział przyjmujący. Na co nasza fotograf pokręciła głową.
- Zati, weź ty się lepiej zamknij, i nie odzywaj się, dopóki ci nie pozwolę. - powiedziała Ignaczak.
- Ali ja pecież.....
- Zati, zamknij się! - Beeeeekaaaa z Zatiego w hotelu! Siatkarze  wraz z Lui zaczęli brechtać z Zatiego. - Wy też się zamknijcie, nie wiem czy wiecie, ale tutaj nie tylko my mieszkamy.
- Noooo pseciez o tyyyym wjemy, Luiżja, co ty nasz mas za jakyś debyli? - zapytał Buszek. Tak, drogi Rafale, tak właśnie ona myśli. Od zawsze tak myślała. Odkąd Was poznała bliżej. No ale już ich nie obrażajmy, bo to przecież tak nie ładnie.
- Ej, cy to nje psypadykiem oni? - Marcin wskazał trzy osoby które siedziały po turecku i modlili się.
- Hej, co wy lobicie? - spytała Lui podchodząc do modlących się obywateli.
- Ksssshryyk! - warknął tylko Kłos na głos Nitki. Ale się zrymowało! Może będzie to kiedyś w jakimś wierszu, kto wie? "Warknął Kłos na głos"
- Ej! No pytam się!
- Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeehhhhhhhhh............... Cho chces? - spytał Wrona niezbyt zadowolony, że ktoś mu przeszkodził.
- Co wy tu robicie?
- No shedzjimy. Sje glupjo pytas, jakbys slepa byla. A nje, bo thy juz jesteś! - powiedział Igła, po czym medytujący zaczęli się śmiać.
- Ej, ej, ej, tylko ja mogę być dla was taka nie miła. A teraz wstajecie, i idziecie  zpowlotem do pokoju Pita.
- I Bajtka! Lui, zapomnialasz o Bartjku! - powiedział Piotrek.
- Do pokoju Piotlka i Baltka, pasuje?
- Jhak najbardzhej! - uśmiechnął się.
- Nje chcjem! - oooohooooo! Pan Karol zaczął wybrzydzać!
- Nie dobly Kalol! - zwróciła mu uwagę. - Bo nie dostaniecie ciasteczka jak nie pójdziecie! - na policję z nią! Ona ich przekupuje!
- Ja tez chce cjastecko.... - powiedzieli od razu wszyscy z którymi się wybrała z pokoju naszych dwóch przyjaciół.
- Tjylko ych rozpieszczas! - stwierdził obrażony przyjmujący.
- Dryyyyyyyyyyyyyyyyyhhhrrr........... - warknęła po czym przybiła sobie twarzodłonia.
- Dobla! Dobla! Niech stlacę, ale telaz wlacacie do Baltka.
- I do Pjiotlka! Zapnmiałaś o Pjiotku! - upomniał się o kolegę Kura.
- Do Piotlka i Baltka, pasuje?! - Luiza, nie denerwuj się! Oddychaj, znajdź oazę spokoju, znajdź oazę spokoju! Boże, ależ ona nerwowa. Może teoria okresu Buszka jest prawdziwa? No kto to wie.
Chłopaki ogarnęli, i nabrali się na ciastko. Oczywiście, Ignaczak miała jedną paczkę Oreowsów, no ale że z niej urodzony cham, nie nie chodzi tu o szynkę, bo gruba to ona nie jest, to się nie podzieli. No cóż poradzisz? No nic nie poradzisz.
Gdy doszli do pokoju w którym odbywała się impreza, że tak powiem, okazało się, że drzwi są zamknięte.
- Hahahahahahaha!!! Nje wpuszcje was!  - krzyknął Winiarski zza drzwi.
- Eeeeeeeejjjjjjjjjj!! No otwielaj!
- A co z thego bende miał? - zadał cwane pytanie.
- Wpjerdol jak nas nje wpuścisz. - powiedział Nowakowski.
Nie przejmuj się, on Ci nie może dać wpierdolu, bo nawet Cię nie dotknął. Nawet na Ciebie nie popatrzył. No ale jeżeli otworzysz, to na Ciebie popatrzy. I może nawet do Ciebie podejdzie. I może nawet ci przywali. On jest nieobliczalny. Jest nieobliczalny. Tak jak pogoda w listopadzie. Wszystkiego się możesz po niej spodziewać. Ale nie musisz otwierać. Przecież razem z Kurą mogą się gdzieś przenieść. Z resztą jutro i tak wyjeżdżacie. No w sumie to dzisiaj i to za kilka godzin. Była bowiem dopiero 1:30. Ale z drugiej strony będziesz musiał w końcu wyjść. I on na Ciebie popatrzy i może ci przywali. No bo on jest jak pogoda w listopadzie. Ale przecież ty też masz jajka. I umiesz się obronić. Mało jajek jest w kuchni? Piter na pewno nie będzie chciał być cały w jajkach. I odpuści. Co. Nie! Tego wcale nie mówił narrator! To były myśli Winiara! To on chciał obrzucić jajkami Piotrka!
Wyraz twarzy Winiarskiego wyglądał jakby jego mózg rozdzielił się na dwie części. Przy tym zrobił zeza na boki.
"Jedna półkula podpowiada mi że sos tabasco, a druga żeby ich wpuścić......"
Nasz Arystomenels końcu podejmuje męskie decyzje pomimo wcześniejszych wątpliwości.
- No i po co zamykałeś te drzwi debilu? - powiedziała jak kultura przystała.
- No bo...................
- Nje tlumac Winiar, to nje ma szenslu. - odezwał się Wrona.
I wszyscy od nowa zaczęli pląsać do piosenek.



.........................................
Hej :D Macie tu myślę że bekowy w choć małym stopniu rozdział. Nie wiem jak wy, ale ja rechotałam, gdy to piałam. Oceńcie sami.
Są już u Was jakieś plany na wakacje? Możecie się pochwalić w komentarzach ^^
Pozdrawiam i do następnego ;**