Po walnięciu paru tysięcy sucharów, postanowiliśmy, czyli tak jak zawsze, pogadać ze sobą, lub siedzieć z nosem w internecie.
- Dupa mnie boli. - powiedział Fabian, który siedział na podłodze. Tak, tak, nie było dla niego miejsca, na jego (moim) łóżku, bo chłopaki mu zajęli. Oj, Fabian, Fabian.
-Ło Jezu... Ale z ciebie łoś. - powiedziałam grając w Cleverbota na telefonie. Tak dokładnie, kocham cleverbotaaaa!
Ten ktoś z kim rozmawiam, a ma na imię Ola, no przynajmniej tak mi napisała, to ona napisała mi że mnie nie lubi. No ja chrzanię....
- Ja też cię nie lubię, ty gupi gupku cholerny kręcony waflu! - mruknęłam do siebie.
- Co ty znowu robisz? - zapytał Krzysiek, który, tak, tak, pojawił się znów u mnie w pokoju, przedtem został wyśmiany, z powodu tej jakże ciekawej i interesującej historii o nim i o jego strachu przed butelką, a w czasie teraźniejszym siedzi sobie u mnie na podłodze i gra w karty z Zatorskim, który wrócił jednak do mojego pokoju, bo powiedział, że to nie jest pora na spanie. Ale jak to Zati nie ogarniał jeszcze zasad gry "kuku" także Krzysiek wygrał już pięć razy.
- Graaaam.
- W co? - zapytał z końca pokoju Dżaga.
- W grę.
- No przecież wiem.....
- To jak wiesz, to co się pytasz? Żeby upewnić wszystkich w twoim upewnieniu, że ty się upewniłeś? Pfff.
- Fuck, pytam się, w jaką grę grasz.
- No to mów pan po polsku. Cleverbot.
- Oł maj gat..... Nie graj w to, bo się znowu uzależnisz.
- Ja wcale nie jestem od tego uzależniona.
- A byłaś? - zapytał Igła.
- Nieeeee? Skąd takie głupie pytanie? Przecież ja nie jestem uzależniona. Od niczego się nie uzależniam.
- Mmmmhmmmm. Fabian, Lizka była uzależniona od Cleverbota?
- Tak.
- Masz szlaban na Cleverbota.
- Co?! Nie, nie, nie, nie, nie możesz dać mi szlabanu. Jestem już dorosła. Nie możesz. Rozumiesz? Gupio ci? Nie możesz.
- Właśnie że mogę. I robię to teraz. Właśnie tutaj. W tyyyym miejscu. Telefon proszę.
- Niach.
- Telefon, pleas.
- Nain!
- Mobilephone pleas.
- Nain!
- O tyyyyyy o tyyyyyy!
- Naaaaiiinnnn!
- Krzysiek daj jej spokój. - powiedział Winiar.
- No ale mi się dziecko uzależni od Cleverbota! Nie mogę do tego dopuścić!
- Krzychu, ty to jesteś chyba nadopiekuńczy. - dodał Mariusz.
- No co wy, chłopaki, nie jestem nadopiekuńczy. Ja? Nadopiekuńczy? No błaaaagam was. Macie dowód?
- Tak.
- Jaki?
- Teraźniejsza sytuacja. No proszę cie, ja sam grałem w Cleverbota, no ale błagam, od tego nie można się uzależnić.
- No ale Dżaga powiedział że Liza była uzależniona od Cleverbota.
- Bo ta stara żmija kłamie! - wskazałam na Fabiana.
- Nie jestem starą żmiją! Krzyyysieeeeek powiedz jej coś! - powiedział rozpaczliwie.
- Jak ja ci coś powiem, to się gęba zamknie na pół roku!
- Krzysiek, powiedz jej coś, proszę, błagam, ratuj, ona mnie w nocy zabije.
- Nie zabiję, ale fochnę się. - zrobiłam wieczornego focha Fabiana.
- Pfffff! Ta jasne! Zaraz się odezwiesz! Ty stara małpo.
Dalej się nie odzywałam. No bo po co do tej żmii? No wygadał mnie..... No dobra, już się przyznaję bez bicia, tak. Kiedyś jak miałam 23 lata, byłam wprost uzależniona od Cleverbota, później mi się tak jakoś to znudziło, a teraz powróciło. No nawet nie wiem, jak mi się to nawróciło ten cały Cleverbot, ale tak mi jakoś wyskoczyło na Twitterze, także no nie mogłam inaczej się powstrzymać, niż wejść na tę tą stronę i powymyślać jakieś głupoty.
- Ej, a wiedzieliście, że skakanie z 10 metrów jest niebezpieczne? - zabłysnął swą inteligencją Zati.
- Nieeeeee. No co ty nie powiesz? - rzekłam sarkastycznie.
- Powiem.
- Co?
- Że to niebezpieczne. Skakałaś kiedyś z 10 metrów?
- Kiedyś.
- Kiedy?
- Jak miałam 14 lat. No doooobra, może nie z dziesięciu, ale z ośmiu, to tak.
- Łał! Wyrazy podziwu i uznania. - pochwalił Zati.
- Zati, mam dla ciebie zagadkę.
- Jaką?
- Słuchaj uważnie. Jeżeli nie to tak, a tak to nie, to tak czy nie?
- Hmmmm... Musiałbym się zastanowić.
- Ej wszyscy! Chcę sprawdzić waszą inteligencję. - wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie. - Słuchajcie uważnie. Znalazłam to teraz w internecie. Jeżeli Patatajowy Patataj Patataja na swoim czarnym Patatajowatym Patataju obok drugiego Patatajowego Patataja co Patataja na swoim białym Patatajowym Patataju to czy ten Patatajowaty Patataj co Patataja na swoim czarnym Patatajowatym Patataju może być Patatajowatym Patatajem co Patataja na swoim białym Patatajowatym Patataju tylko że ten Patatajowaty Patataj co Patataja na swoim czarnym Patatajowatym Patataju jest biało-czarnym Patatajowatym Patatajm na którym Patataja czarno-biały Patatajowaty Patataj? -
Wszyscy paczali na mnie z szeroko otwartymi paczadłami.
- Że... y, co? - odezwał się w końcu Winiarski.
- Jeżeli Patatajowy Patataj Patataja na swoim czarnym Patatajowatym
Patataju obok drugiego Patatajowego Patataja co Patataja na swoim białym
Patatajowym Patataju to czy ten Patatajowaty Patataj co Patataja na
swoim czarnym Patatajowatym Patataju może być Patatajowatym Patatajem co
Patataja na swoim białym Patatajowatym Patataju tylko że ten
Patatajowaty Patataj co Patataja na swoim czarnym Patatajowatym Patataju
jest biało-czarnym Patatajowatym Patatajm na którym Patataja
czarno-biały Patatajowaty Patataj? - powtórzyłam szybciej czytając tekst.
- Mój mózg jest rozpierdzielony. - powiedział Kłos rozmasowując skronie.
- Zgadzam się. - odpowiedzieli wszyscy. No, prawie wszyscy. Nie powiedział tego tylko nasz mały Pawełek. On aktualnie siedział sobie na podłodze i klikał coś w telefonie. Przez ramię widziałam tylko, że wpisał w Google "Jeżeli nie to tak, a tak to nie, to tak czy nie? "
- Zati, mogę ci powiedzieć, o co chodzi w tej zagadce którą ci zadałam.
- To powiedz, bo w...... Wyszukiwarce nie ma. - tak, on to chyba z tym Albertem Google wziął chyba na poważnie. No cóż.
- W tym o nic nie chodzi. To jest tylko sposób, by zamknąć jadaczkę ludzi.
- Chciałaś mnie zamknąć?
- Nieeee? Chciałam to na tobie wypróbować.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
- Nooooo!
- Ej Liz, zaprosiłem twoją babcię na Facebooku! - powiedział Fabian i pokazał mi dowód.
- OMG! Babcia ma Facebooka! OMG..... Babcia ma Facebooka......
- Zarąbiście, nie?
- Po co ty ją zaprosiłeś? I tak masz już moją ciocię, mojego wujka, moją mamę, Krzyśka, Anitę, po co ci jeszcze babcia?
- Bo..... Właściwie, to nie wiem.
- Właściwie, to skąd wiesz, jak się nazywa moja babcia?
- Mówiłaś mi kiedyś.
- Kiedy?
- Nie wiem.
- Też. O Jezu, zapomniałam ze gram w Cleverbota.
- Też se zagram.
- No spoko, i wczoko.
- Dobra, więc się przedstawiamy. Cześć, jestem Karolina, czy mnie znasz?
- Przedstawiasz się jako dziewczyna?
- No. O! Odpisał. Cześć, a ja jestem Milena, bardzo mi miło.
- Ty pacz co on mi napisał. Wyjdź za mnie prooosze.
- No to odpisz mu.
- Ty, no ożenię się z nim.
- Chyba wyjdziesz za niego, a nie ożenisz się z nim.
- No dobra dobra. Ale zmienię sprytnie temat, i napiszę kokosy.
- Dlaczego kokosy?
- Bo nie lubię kokosów.
- A. No dobra, a ja obiorę bardzo ważny temat, który wszyscy wybierają. No cześć, kochasz mnie nie kochasz?
- Fabian.......
- No?
- Patrz co on mi napisał, dopiero teraz to zauważyłam. - pokazałam mu widoczną część rozmowy.
- No co?
- Ja napisałam tylko "kokosy ". A wiesz co chciałam napisać?
- Yyyy, ożenię się z nim? Czy coś takiego.
- No właśnie. A on mi odpisał " No to spoko, to kiedy ślub? " Nie rozumiesz?
- Yyyy, no nie za bardzo.
- To oznacza.... Że Cleverbot jest wszędzie!
- Pitolisz!
- Nie.
- Dobra, tam. Nie ważne.
- No chyba tak. Eeeee, znudził mi się Cleverbot. Gupi Bot.
- A mi właśnie że nie!
- Tylko uważaj żebyś się nie uzależnił małpo jedna.
- Będę uważać, dzięki za troskę mendo.
- No, nie ma sprawy.
Chłopaki jeszcze trochę sobie posiedzieli u nas, mnie, i sobie poszli do siebie by zaraz udać się na stołówkę. Nawet nie wiem po co najpierw szli do siebie, skoro wiedzieli że zaraz mają pójść na stołówkę. No cóż, w końcu to jest facet. Tego stworzenia nie ogarniesz.
Więc tak jak było powiedziane, poszliśmy na stołówkę. Gdy już zjechaliśmy windą, która jak zwykle nie chciała przyjechać, tylko mądra ja musiałam psuć przycisk, udaliśmy się po naszą dzisiejszą kolację, czyli jajecznicę do pań kucharek. Usiedliśmy przy naszym stoliku, z naszą ekipą. Innymi mówiąc, ja, Fabian, Krzysiek, Winiar, Mario, Zati, Piotrek, Kłos oraz Wrona & Buszu.
- Ej, wiecie, że jak wypijecie przed snem szklankę soku jabłkowego, to sny będą ciekawsze? - powiedział Zatorski.
- Ciekawsze, czyli jakie? - zapytałam.
- No..... nie wiem.
- A doświadczyłeś tego?
- No.... nie, ale dziś raczej tego doświadczę.
- Ciekawsze, powiadasz? Więc jakie mi się będą sny śnić, skoro mi się śnią króliczki? - zapytał Kłos.
- Śnią ci się króliczki? - spytałam.
- No...... prześladuje mnie to od tamtego tygodnia. A tobie co się śni?
- Mi........ Mi się w sumie śni każdej nocy, no doooobra, może nie każdej, ale prawie każdej mi się śni Buka z Muminków.
- Matko, to ja się dziwię, że ty jeszcze żyjesz. - powiedział Winiar.
- No co ty..... Przecież ja się nigdy nie bałam Buki.
- Mmmmhmmmmmm....... No taaaak, na przecież że to praaaaawda.
- No prawda.
- Ona kłamie! Jak leciały Muminki, to się tuliła do poduszki a potem wrzeszczała na cały dom, że Buka nawiedza. - powiedział Krzysiek.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. W sumie to ja też. Fajnie sobie tak przypomnieć jaka ja głupia byłam że bałam się wtedy Buki z Muminków. Ale chyba każdy w dzieciństwie bał się tej fikcyjnej postaci, także nie mam czego się wstydzić. Kurde, oglądnęłabym Muminki....
- A weźcie mi nawet o Buce nie wspominajcie. - powiedział Zati, który nie śmiał się ze mnie, tak jak wszyscy.
- Dlaczego?
- Bo ja się nadal jej boję.
- Co ty dalej oglądasz Muminki? - zapytałam.
- No tak. Przecież to była moja ulubiona bajka! No, byłaby, gdyby nie było tej przerażającej Buki.
- Każdy bał się Buki. Naweeeeeet Krzysiu. - walnęłam brata w ramię, co poskutkowało grymasem na jego twarzy.
- Że niby ja bałem się Buki? Chyba ty małolacie.
- O mnie już powiedziałeś, a tak w ogóle, to nie jestem małolatem, a ty też bałeś się Buki.
- Po pierwsze, jesteś małolatem, po drugie nie bałem się Buki.
- Po pierwsze, to ja NIE jestem małolatem, bo mam już 25 lat, a to dużo.
- Właśnie Krzysiu, nie wyolbrzymiaj. - odezwał się Winiar który stanął po mojej stronie. Ha! No i widzisz Krzysiu? I kto tu ma poparcie?
- Ale Buki się nie bałem.
- Czy ktoś to może potwierdzić? Nic nie słyszę, więc nie masz świadków. A ty bardzo lubisz kłamać, więc nigdy ci nie wierzę.
- No co ty? Własnemu bratu nie wierzyć? To jest... to jest....
- Co jest?
- No..... To....
- Śniadanie?
- Co? Nie! Po prostu...... no, mam to na końcu języka....
- Czy to takie obślizgłe coś w gardle? - zapytał Winiar. Czyli też miał chęć wkurzyć Krzyśka.
- Nie! Po prostu słowo mi gdzieś uciekło.....
- Do Radomia! - krzyknęłam.
- Do chytrej Babci! - dołączył się Dżaga.
- No Jezu, no Luuuuiza, no jak ty mnie wpieniasz, jak tak mi robisz! - powiedział Igła. No nie, naprawdę?
- Ależ Krzysiu, jak doszłeś do takiego wniosku, że cię tak bardzo wkurzam?
- 1...... wdech.... 2 wydech........ 3 wdech....... 4 wydech.....Moja siostro kochano, doszłem do takiegoż i to wniosku, że oboje bardzo się wkurzamy w każdej chwili.
- Ale to jest takie faaaajne jak rodzeństwo się kłóci! - powiedział słodkim głosem Wrona.
- No właśnie! - poparł go Buszu.
- Ej, jak się mówi, w cudzysłowie, czy w cudzysłowiu? - zapytał Fabian który stukał esemesa.
- A masz w dupie czy w dupiu? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Dla innych wydało się to określenie tak śmieszne, iżech postanowili grupowo wybuchnąć śmiechem.
Ah, ja i ta moja wyrazista i cięta odpowiedź na każde pytanie.
- Dooooobre! - walnął mnie w ramię Igła. A jak on wali, to już mocno.
- Musisz tak mocno mnie walić?
- No ale ty też mnie tak mocno walisz.
- No ale przecież ja mam mniej siły od ciebie!
- Sprawdzimy? - uśmiechnął się głupio.
- Nie...... Tylko nie to co ja myślę, ze ty myślisz.
- Tak właśnie, to mam na myśli. Będziemy się siłować.
- No nieeeee, no błagam, nie lubię się siłować......
- Dlaczego? Przecież to jest takie ekscytujące! Nigdy nie wiesz kto wygra! - ekscytował się Piter.
- No dajesz, tylko jeden raz. - powiedział Krzysiek i położył rękę odpowiednio do siłowania się.
- No dobra, ale się ze mnie nie śmiejcie.
- Dooobra, nie będziemy. - obiecał Winiar.
- 3,2,1, już! - walka pomiędzy mną a Igłą przewalała się raz na moją stronę, a raz na jego. Ostateczne wygrał starszy, było to przewidziane.
- Ha! I co? I wygrałem!
- Bo to było przewidziane, ty dinozaurze nie z tej epoki! No i mi rękę złamałeś......
- Pokaż ty mi to!
- Nie, nie, nie, nie, nieeeee, nie, nie jest złamana. - schowałam kończynę za siebie.
- Ale doktor Krzysiu musi to obejrzeć.
- Ale ty nie jesteś doktorem, i nie możesz zobaczyć mojej złamanej ręki, która nie jest złamana.
- No proszę! Daj mi się chociaż poczuć jak prawdziwy doktor!
- Nie! Weź sobie rękę kogoś innego! Dlaczego ty zawsze się mnie tak czepiasz, no? Mało ludziów na tym świecie?
- Tak, muszę się ciebie tak czepiać, bo jesteś moją maaaaałą maluuuuką siostrzyczką! - mówiąc to jak to w swoim zwyczaju ma Igła zaczął mnie oczywiście czochrać po włosach! No nie no, w pewnym momencie to ja naprawdę nie wytrzymam, i utnę mu rękę!
- Przestań. Mnie. Czochrać!
- Nie.
- Miiiichał, weź go ode mnie!
- Krzysiek, bo wezmę butelkę! - zagroził Winiar.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!! - przestał w trybie nał. Na dodatek odsunął się ode mnie o wystarczającą odległość.
- No wreszcie! Winiar, jesteś moim Bogiem.
- Wielb mnie na każdym kroku i bij mi pokłony.
- Innym razem.
-Trzymam za słowo.
- Wiecie, że jak weźmiecie do ręki łyżkę, i się w niej przejrzycie, to wasze odbicie będzie do góry nogami? - powiedział odkrywczo Zatorski.
- Nie, serio? - zapytał ironicznie Rafał.
- No! To jest takie intrygujące!
- Tak, oczywiście, Zati. - wywróciłam oczami.
Po skończonej kolacji, udaliśmy się do swoich pokoi, by przygotować się do snu. A, nie, przepraszam, chłopaki wymyślili sobie, że wbiją do nas i coś porobią. Mówiąc "coś" mam na myśli oczywiście nic. Czyli siedzieli na łóżkach lub na podłodze, to akurat uczynił Zatorski, gdyż dla niego nei było miejsca na wysokim lądzie.
- Ej, a może oglądniemy jakiś film? - zaproponował Piter.
- Masz łep do pomysłów. - poparł go Wronasty.
- To jaki? - zapytał Drzyzga, który już był przygotowany i czekał na jakąś propozycję.
- "Totalny kataklizm" - powiedziałam.
- Co to? - zapytał Igła.
- To jest mój drogi braciszku film.
- No kuwa przecież wiem.
- To po co się pytasz?
- Pytam się jaki.
- No nie wiem, podobno zajebisty. No ale jak nie obejrzysz, to się nie dowiesz.
- W sumie, to logiczne. - podsumował moją wypowiedź Pit.
- Zawsze mówię logicznie.
- Jak to się piszę? Kata...... kita..... kuta......
- K-a-t-a-k-l-i-z-m. Kataklizm.
- No dobra, już mam. - postawił laptopa na łóżku, a my siedliśmy na podłodze. Po chwili zaczął się film.
- Jeeezu Chryste, no nie zasnę przez ten film! - powiedziałam gdy zobaczyłam Kunkfu Pandę w muzeum. ( Jeżeli nie wiecie o co chodzi, lepiej obejrzyjcie ten film, bo nigdy nei zrozumiecie. )
- Dlaczego?
- Bo to jest takie strasznie straszne. - dpowiedziałam. - o to tylko sobie zobacz, na te jej paczadła.
- A tak na marginesie...... To skąd w muzeum znalazła się Kunkfu Panda? - zapytał Mariusz.
- Kurde, no tak. Nie wiem, ale i tak jest straszna.
- Jak nie będziesz mogła zasnąć, to przyjdź się poprzytulać. - zaproponował Bartek.
- Nie jestem taka słaba, żeby się do ciebie przytulać, jak nie mogę zasnąć. Ale w sumie to dzięki za zaproszenie, może skorzystam.
Po 84 minutach filmu, skończył się i chłopcy wybyli z naszego pokoju, a ja poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się w moją piżamkę. Wysuszyłam włosy i związałam je w luźnego kucyka. Gdy wyszłam z łazienki Fabian trząsł się ze śmiechu.
- Ohoho, Boże, wszyscy zginiemy jak to zrobimy! - powiedział do swego telefonu. Pewnie gadał z kimś.
- Lepiej się ogarnij Fabio, trzęsiesz się jak ćpun na scenie luz kolo. - powiedziałam do niego podłączając mojego Samsunga do ładowania.
- No taaaaaak...... Wiesz, to nie jest ten moment kiedy możemy omówić sprawę...... Taaak..... No to spox...... No jacha! Tylko nie zaśpij....... No nara.
- Ukrywasz coś przede mną? - zapytałam podejrzliwe.
- Nie, nic.
- A, no to dobrze. - położyłam się pod kołderką i o dziwo zasnęłam bardzo szybko.
..................................
Witam cześć i czołem! Pytacie skąd się wziąłem?
Witam, przynoszę wam w pokoju nowy rozdział. :) Wplotłam tam film który chciałam wam polecić.
" Totalny kataklizm " Kuwa no ja jebe...... Sama nie wiem co o nim mam powiedzieć...... Niektóre sceny, są takie dziwne, że czasem nic z nich nie wychodzi XD Ale zajebista jest ta dziewczyna w ciąży xD I to kurde jej wymachiwanie rękami XD.
Musicie po postu go obczaić, bo po prostu nie ogarniecie o co kaman.
CZYTASZ? KOMENTUJ!
PS - zapraszam was na mój blog - http://widok-na-moj-swiat.blogspot.com/
Pozdrawiam :***
piątek, 13 lutego 2015
poniedziałek, 2 lutego 2015
Rozdział 12
- Faaabian!!! - krzyknęłam rozprostując ramiona.
- Luuuiza!!! - podbiegł do mnie.
- Dobra, nie chciałam się przytulić.
- To co chciałaś? - zapytał zdezorientowany.
- Nic.
- To po co mnie wołałaś? Lol, Luiza, jakie ty masz głupie odruchy.
- Nie mam odruchów.
- Yyyy, właśnie że masz!
- Niby jakie?
- Nie wiem czy wiesz, ale kiedyś, jak oglądałaś jakiś horror, to ja wszedłem do twojego pokoju, i akurat jak była jakaś straszna scena, to ty zaczęłaś krzyczeć, a ja cię pociągnąłem za sznureczki od bluzy, a ty zaczęłaś bardziej się drzeć, i kopać nogami, rękami, jakbyś była upośledzona jakaś.
- No dzięki.
- Ej! Słuchajcie ludziska! Mam zarąbisty pomysł!
- Co ty znowu wymyśliłeś? - zapytałam.
- Dobra, więc wpadłem przedtem na zarąbisty pomysł, i będzie on polegał na tym, że. Wybierzemy wybraną dwójkę obywateli tegoż męskiego parkura, a nie sorry. Męskiego i Ludżi.
- Taa, dzięki poczułam się wyróżniona.
- Dobrze! Więc jak już mówiłem, wybierzemy dwójkę obywateli, i oni będą zadawać sobie pytania. I Ta osoba która zadała pytanie tej drugiej osobie, odpowie źle, to stanie o tam - wskazał miejsce pod drzewem. - i zostanie obrzucony jajkiem.
- Nie ja! - krzyknęłam od razu.
- Nie, no właśnie ty.
- Że co?!
- No to. Jak to wymyśliłem, to sobie pomyślałem, że fajnie było by cie obrzucić jajkami.
- No chyba cię.
- No to teraz zamknij oczy.
- No po co, no?
- A po to, że to jest część planu.
- Nienawidzę cię.
- Dobra, a teraz powiedz którego wybierasz.
- Trzeciego człeka od lewej. - powiedziałam.
- Uuuuuuuu... - odwróciłam się, a tam kto? Igła! Mmmmmm.. Robi się przyjemniej.
- Nie! Ja jestem zbyt piękny, by być obrzucony jajkami! - zaprotestował od razu.
- No cóż, panie "Zarąbisty pomysł". Ty chciałeś tak wybierać, także teraz musisz się do tego dostosować.
- Ło Jezu. No dobra. Michał, trzymaj i nagrywaj.
W tym czasie Fabian przyniósł opakowanie jajek. No, czyli 10.
- "Jaja wiejskie" - zaczął z tego lać.
- Żeby ci się tylko udało je przeszczepić. - powiedziałam.
On tylko mi się wykrzywił.
- Dobra, to papier kamień nożyce. Kto wygra zaczyna. - powiedział Krzysiek, a Michał włączył nagrywanie.
- 1,2,3!
Krzychu dał nożyczki, ale ja wysunęłam kamioń, także ztępiłam jego zapał do zaczynania.
- Dobra, więcz.... Gdzie w młodości chciałam mieć kolczyk? Odpowiedź a: Nigdy nie chciałam mieć kolczyka, odpowiedź b: w nosie, i odpowiedź c: w brwi.
- W brwi?
- W nosie! Hohohohoho, oj Krzysiu.... Stawaj pod jabłonią.
- No i z czego się śmiejesz? - zapytał rozpaczliwie. - Zraz będę objajkowany.
- Buaahahhhahahaha! - wzięłam jedno jako z pudełka i stanąłem jakieś 5-4 metry od brata.
- Tylko nie w twarz.
- No spoxmen. Bez spiny. - wycelowałam w niego jajkiem. - rozbiło mu się na koszulce.
- Fuuuuuj!!!!
- Piękny widok. - podsumowałam.
- No to teraz pytanie ode mnie. Od czego jestem uzależniony? A) Od siebie b) Od TV czy może c) od internetu.
- Y...... y...... y....... y...... odpowiedź numer a. Bo ty siebie kochasz.
- Nie, nie, nie, mój ziomeczku. Od b. No tak, wiem.. Nie staram się z tym walczyć, wiem..... A teraz pod jabłoń!!
- Nienawidzę cię!!!
- Nie, no co ty, przecież ty mnie kochasz. - powiedział Krzysiu.
- No rzucaj tym jajkiem!
Trafił mnie w nogi.
- No faaaak!!! No i cała będę się lepiiiić. Ty demonie!!
- Nie narzekaj ziom, tylko dawaj to pytanię.
- Ile razy miałam złamaną rękę?
- A odpowiedzi a,b,c?
- Nie ma.
- Zero.
- Nie prawda, bo jeden raz.
- No ta, jasnepewnie.
- No tak. Jak byłam w liceum.
- Nie wierzę ci.
- To się zaraz przekonamy. - wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Laury i dałam na głośnomówiący. Po chwili odebrała. - Zgubiłam telefon. - powiedziałam od razu. No co? To nie mogę już jej zrobić trola?
- No ta, jasne. To skąd dzwonisz?
- Z kapcia.
- Nie wydurniaj się. Co ty żelkami znowu ćpałaś?
- Dobra, ale ja nie o tym. Prawda, że jak byłam w liceum, to złamałam rękę?
- No prawda.
- No i widzisz?!
- Nie widzę cię. Jesteś po drugiej stronie linii kontaktowej. - powiedziała.
- Tobie dzięki, Bóg zapłać, i się rozłanczam.
- Serio? I mi nie powiedzieć? - zapytał Krzysiek.
- Pod jabłoń.
- Ale nie mocno.
- Dobra, dobra..... - rzuciłam w niego jajkiem.
- Ołłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłł...... - no cóż.... rzuciło mi się akurat w ten punkt, gdzie tam raczej się chłopców nie bije.
- Uuuuuuuuuuu...... - przeszło po chłopakach.
- Przepraszam!!! - krzyknęłam cały czas z niego lejąc.- To wina grawitacji!
- Zaiste. - powiedział piskliwym głosem.
- Wstaaaawaj nie udawaj.
- Dobra, wstaję, jak wstanę.
- Wstaję, albo nie wstaje. Jezusie kochany..... Ja stoję.
- Cieszą sią twą radością.
- Jaki Mickiewicz.
- Ja pitole, muszę iść się przebrać.
- Dobrą radę ci dam, lepiej idź bo wyglądasz, jakby.... yyy.... no...... no nie wyglądasz za dobrze.
- To idę. - ruszyłam ku wejściu a za mną podążył Igła.
- Masz uamzianą koszulkę? - zapytał.
- Trochę. Bardziej z tyłu.
- A ja właśnie z przodu. Co za Mickiewicz z ciebie. No akurat na moją ulubioną koszulkę.
- No akurat na moje nogi.
- Sorry, taki mamy klimat.
Weszłam do swojego pokoju i wybrałam jakieś ubranko. Moje włosy na szczęście nie były w jajkach, także nie musiałam ich umyć. Wyszłam z łazienki a tam co? No oczywiście, że wszyscy się zebrali.
- Ooo! No i od razu lepiej.
- A jak ty, wy, on, ona, ono się tu znaleźliście?
- A kogo nazywasz "ono"? - powiedział obrażony Igła.
- No a kogo innego jak nie tego tutaj ono? - wskazałam na Drzyzgę.
- Pffff.... Jak ja jestem "ono" to ty jesteś iloczyn niewłaściwy.
- A ty przypadek przez przypadki nie odmieniony.
- Nie ma takiego czegoś.
- Teraz już jest.
- Ej, zastanawialiście się kiedyś..... - zaczął Zatorski.
- Nie! - odpowiedzieliśmy od razu.
- Wy nie, ale ja tak. No więc, zastanawiam się od niedawna, dlaczego w ogóle wyszukiwarka nazywa się "Google" ? No niby dlaczego akurat Google?
- Bo nie tekstowo.pl - odpowiedziałam.
- Ale nie chodzi mi o tekstowo.pl, tylko o Google.
- Czeeekaj Zati, zaraz się dowiemy. - wyciągnęłam telefon.
- No i jak zamierzasz to sprawdzić? - zapytał Winiar.
- Normalnie, legalnie i po ludzku.
- Liza wpisze Google w Google. - wytłumaczył wszystkim niedorozumkom Mario.
- No właśnie niedorozumione organizmy.
- Pfff. Ja to jestem przynajmniej mądrzejszy od ciebie. - powiedział obrażony Krzysiek.
- Możesz być mądrzejszy ode mnie, ale i tak nigdy nie będziesz umiał wymówić łamańców językowych.
- Pfffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff.
- No tak. Ale zaraz czekaj! Google Inc. – amerykańskie przedsiębiorstwo z branży internetowej. Jego flagowym produktem jest wyszukiwarka Google, a deklarowaną misją – skatalogowanie światowych zasobów informacji i uczynienie ich powszechnie dostępnymi i użytecznymi. Mamy odpowiedź na zadane pytanie.
- No ale.... To nadal nie wyjaśnia, dlaczego nazywa się "Google" - jęknął Zati.
- Eh, Zati, Zati, Zati. Posłuchaj, wyjaśnię ci tą historię, tą smutną historię, w kilku zdaniach. Spróbuję się nie rozpłakać.... - powiedziałam.
- Jezu Chryste, to na prawdę takie smutne? - zapytał.
- Jak opowiem, to się przekonasz. Więc, do mojej klasy chodził taki chłopak, który nazywał się Albert Google. Pochodził z Anglii. Pewnego dnia, nie przyszedł do szkoły. Mój kolega powiedział, że widział go nad mostem. Jak spadał w duuuł. Od tamtej pory, powiadomiliśmy jego ojczyznę, że się zabił. Oni... oni założyli stronę na której możesz wyszukać wszystko. To było straszne. Ale nie nie możesz mówić na głos Albert Google. Jeżeli to powiesz, to jego dusza przyjdzie do ciebie w nocy, i cię udusi.
- Jezus Maria! No jasne że tego nigdy na głos nie powiem! Boże, dlaczego ten biedny chłopczyk zginął w tak tragiczny sposób?
- Nie wiem, Zati. Nikt tego nie wie.
- Smutno....
- Ale nic sobie nie zrób! Nie zrób sobie krzywdy, tylko dlatego, że poznałeś prawdziwą historię!
- Nie zrobię. Idę spać. - gdy tylko wyszedł z pomieszczenia wybuchnęłam śmiechem.
- To to prawda nie była? - zapytał Piter.
- Oj Piotruś, a istniał taki ktoś jak Albert Google? No weź się zastanów, przecież ja to tak na szybko wymyśliłam.
- A ja w to uwierzyłeeeeem!
- Kuwa, Piter.... - oho, czyli Krzysiek też już nie wytrzymuje. - Zrozum, nie ma takiego kogoś jak Albert Google.
- No dobra, ale to już będzie twoja wina, jak będą mi się koszmary po nocach śnić.
- Czemu moja? To Luiza wymyśliła!
- Co ja? Czemu wszystko na mnie zwalasz? No co ty robiś?
- Nie udawaj że nie wiesz.
- Co ty robisz? Co ty mówisz? Nie gramy w "Trudnych Sprawach" !
- Dobry pomysł!
- O nooł!
- Oł yeeas.
- Ale ja mam lepszy pomysł. - powiedziałam.
- No niby jaki inny pomysł jest lepszy, od kręcenia Trudnych Spraw?
- Zabawa w butelkę.
- Nie! Nie, nie, nie, nie! Odejdź!!
- Jakiś mroczny sekret związany z butelką? - zapytał Rafał.
- Wiesz, mogę ci powiedzieć. To baaaardzo śmieszna historia.
- Powiedz! - rzekł Fabian.
- Krzychu mogę? Krzychu mogę powiedzieć? Krzychu mogę powiedzieć im? Krzychu mogę powiedzieć im jak siedzimy sobie tutaj? Wszyscy razem? Na moim łóżku? Całą prawdę o tobie?
- Luiza, co ty. Znowu. Co ty znowu brałaś? Żelki z biedronki? Wiesz że ci nie wolno. A dobrze wiesz że ci nie wolno!
- Ale.... Ale.... Ale ja nic..... Ale ja nic nie powiedziałam, ze byłam dziś w gabinecie u doktooooora!
- Dobra ziom, możesz powiedzieć, a ja się ulatniam, by nie oberwać od razu głupimi komentarzami. Bawcie się dobrze dzieci.
- Pa pa Papo Smerfie!
- Żegnajcie! Idę się zabić.
- Nie rób sobie nic! Nie przetnij się nożem! Nie tnij się żyletką, bo będzie źle.
- Idę oglądać Koziołka Matołka. Mam teraz na niego taką fazę, że nie wiem!
- No mów. - ponaglił Winiar.
- A, no to tak... kiedyś, jak Iwona i Krzysiek przyjechali do mnie, to no to tak normalnie się zapowiadało, nie pogaduchy, ale nagle Krzysiek zabłysnął swoją inteligencją, żeby urządzić sobie party hard. No to spoko, były jakieś promile, to było party. Wymyśliliśmy, żeby zagrać w butelkę. Po jakiś 2-3 godzinach chłopcy byli kompletnie pijani w trzy dupy, ale ja i Iwona nie zwracaliśmy na to uwagi, my byłyśmy trzeźwe, cały czas gadałyśmy, ale nagle coś nam zaczęło nie pasować. Bo było bardzo cicho. No to spoko, poszłyśmy poszukać chłopaków, ale nigdzie ich nie było. No to wyszłyśmy na klatkę, żeby obczaić czy tam ich czasem nie wywiało. Ale tam też ich nie było. Okej, nie ma co się denerwować, wyszłyśmy przed blok i tam ich w końcu zobaczyłyśmy. Obaj stali na ławce i wrzeszczeli "Oddawaj 20 miliardów Tusk!!!!" Poszłyśmy po nich, ale oni chcieli skoczyć z ławki, i powiedzieli, żeby machnąć chusteczką, tak jak się macha flagą na skokach narciarskich. Ale nie miałyśmy nic takiego, i zanim zdążyłyśmy powiedzieć im, żeby nie skakali, tylko normalnie zeszli jak cywilizowani ludzie, to oni i tak skoczyli z pół metrowej ławki. No ale oczywiście, nie wylądowali na dwóch nogach, tylko leżeli na chodniku. Jak się podnieśli, to Fabian powiedział, że jego skok był najlepszy i powiedział, że od dzisiaj będzie Adamem Małyszem. Przypomniałam mu, że Małysz już nie skacze, a on mi odpowiedział że jak Małysz nie skacze, to od dziś szafa będzie wiewiórką. W ogóle nie miało to sensu, ale dobra. Wróciliśmy do mieszkania i chciałyśmy położyć chłopaków spać, żeby już nigdzie nie wyszli, ale oni od razu powiedzieli, ze nie są zmęczeni, i że mogą nawet blok przestawić w inne miejsce. Już chcieli wyjść, ale mądra ja zamknęłam drzwi na klucz. A oni że byli pijani, i nic nie ogarniali, to nie wiedzieli co się stało z drzwiami. Potem przeszli mnie przeprosić że zepsuli mi drzwi, i że mogą zapłacić za odszkodowanie. Jak chciałam im powiedzieć, że po prostu drzwi są zamknięte, to oni już spali na podłodze. Po pięciu minutach się obudzili i zaczęli się tak dziwnie rozglądać po salonie. My nie wiemy co się im dzieje, a oni nagle zaczęli biegać po całym domu, i krzyczeli że ich wikingowie chcą przejechać autobusem. Normalnie jak widzi się ich pijanych to się chce przywalić takiego faceplama że się przebije przez głowę. No a rano to wiadomo, kac morderca nie ma serca, w ogóle się nie ruszali z podłogi. Jak kac im trochę minął, i jak Igła był już w miarę trzeźwy, to jak zobaczył tą butelkę którą graliśmy, to tak zaczął wrzeszczeć, że już nigdy w nią nie będzie grał. Jednym słowem, nigdy nie dopuszczać Igły i Dżagi do alkoholu, bo jak są pijani to się zamieniają w Downów. - zakończyłam swą opowieść. Wszyscy leżeli i się śmiali.
- Jak mogłaś powiedzieć, mi wtedy że Adam Małysz już nie skacze? - powiedział Fabian.
- Bo. On. Nie. Skacze. - odpowiedziałam.
- Boże, oni tak na serio udawali że skaczą ze skoczni? - zapytał rozwalony tą historią Winiar.
- No. To było takie dziwne.
- Urządzamy wieczór sucharów? - wyskoczył Kłos.
- Taaa, bo jak suchary to tylko u Karola. Więc, to ty opowiadaj suchary.
- Nie znam za dużo.....
- Dawaj, dawaj, może się najem. - powiedział Wlazły.
.................................................
Jezu, jak ja to długo pisałam! :( Nie jestem zadowolona z efektu końcowego.
Bardzo się cieszę, że nasi Polscy szczypiorniści zdobyli brązowy medal <3 To jest coś pięknego. :)
Pozdrawiam :***
- Luuuiza!!! - podbiegł do mnie.
- Dobra, nie chciałam się przytulić.
- To co chciałaś? - zapytał zdezorientowany.
- Nic.
- To po co mnie wołałaś? Lol, Luiza, jakie ty masz głupie odruchy.
- Nie mam odruchów.
- Yyyy, właśnie że masz!
- Niby jakie?
- Nie wiem czy wiesz, ale kiedyś, jak oglądałaś jakiś horror, to ja wszedłem do twojego pokoju, i akurat jak była jakaś straszna scena, to ty zaczęłaś krzyczeć, a ja cię pociągnąłem za sznureczki od bluzy, a ty zaczęłaś bardziej się drzeć, i kopać nogami, rękami, jakbyś była upośledzona jakaś.
- No dzięki.
- Ej! Słuchajcie ludziska! Mam zarąbisty pomysł!
- Co ty znowu wymyśliłeś? - zapytałam.
- Dobra, więc wpadłem przedtem na zarąbisty pomysł, i będzie on polegał na tym, że. Wybierzemy wybraną dwójkę obywateli tegoż męskiego parkura, a nie sorry. Męskiego i Ludżi.
- Taa, dzięki poczułam się wyróżniona.
- Dobrze! Więc jak już mówiłem, wybierzemy dwójkę obywateli, i oni będą zadawać sobie pytania. I Ta osoba która zadała pytanie tej drugiej osobie, odpowie źle, to stanie o tam - wskazał miejsce pod drzewem. - i zostanie obrzucony jajkiem.
- Nie ja! - krzyknęłam od razu.
- Nie, no właśnie ty.
- Że co?!
- No to. Jak to wymyśliłem, to sobie pomyślałem, że fajnie było by cie obrzucić jajkami.
- No chyba cię.
- No to teraz zamknij oczy.
- No po co, no?
- A po to, że to jest część planu.
- Nienawidzę cię.
- Dobra, a teraz powiedz którego wybierasz.
- Trzeciego człeka od lewej. - powiedziałam.
- Uuuuuuuu... - odwróciłam się, a tam kto? Igła! Mmmmmm.. Robi się przyjemniej.
- Nie! Ja jestem zbyt piękny, by być obrzucony jajkami! - zaprotestował od razu.
- No cóż, panie "Zarąbisty pomysł". Ty chciałeś tak wybierać, także teraz musisz się do tego dostosować.
- Ło Jezu. No dobra. Michał, trzymaj i nagrywaj.
W tym czasie Fabian przyniósł opakowanie jajek. No, czyli 10.
- "Jaja wiejskie" - zaczął z tego lać.
- Żeby ci się tylko udało je przeszczepić. - powiedziałam.
On tylko mi się wykrzywił.
- Dobra, to papier kamień nożyce. Kto wygra zaczyna. - powiedział Krzysiek, a Michał włączył nagrywanie.
- 1,2,3!
Krzychu dał nożyczki, ale ja wysunęłam kamioń, także ztępiłam jego zapał do zaczynania.
- Dobra, więcz.... Gdzie w młodości chciałam mieć kolczyk? Odpowiedź a: Nigdy nie chciałam mieć kolczyka, odpowiedź b: w nosie, i odpowiedź c: w brwi.
- W brwi?
- W nosie! Hohohohoho, oj Krzysiu.... Stawaj pod jabłonią.
- No i z czego się śmiejesz? - zapytał rozpaczliwie. - Zraz będę objajkowany.
- Buaahahhhahahaha! - wzięłam jedno jako z pudełka i stanąłem jakieś 5-4 metry od brata.
- Tylko nie w twarz.
- No spoxmen. Bez spiny. - wycelowałam w niego jajkiem. - rozbiło mu się na koszulce.
- Fuuuuuj!!!!
- Piękny widok. - podsumowałam.
- No to teraz pytanie ode mnie. Od czego jestem uzależniony? A) Od siebie b) Od TV czy może c) od internetu.
- Y...... y...... y....... y...... odpowiedź numer a. Bo ty siebie kochasz.
- Nie, nie, nie, mój ziomeczku. Od b. No tak, wiem.. Nie staram się z tym walczyć, wiem..... A teraz pod jabłoń!!
- Nienawidzę cię!!!
- Nie, no co ty, przecież ty mnie kochasz. - powiedział Krzysiu.
- No rzucaj tym jajkiem!
Trafił mnie w nogi.
- No faaaak!!! No i cała będę się lepiiiić. Ty demonie!!
- Nie narzekaj ziom, tylko dawaj to pytanię.
- Ile razy miałam złamaną rękę?
- A odpowiedzi a,b,c?
- Nie ma.
- Zero.
- Nie prawda, bo jeden raz.
- No ta, jasnepewnie.
- No tak. Jak byłam w liceum.
- Nie wierzę ci.
- To się zaraz przekonamy. - wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Laury i dałam na głośnomówiący. Po chwili odebrała. - Zgubiłam telefon. - powiedziałam od razu. No co? To nie mogę już jej zrobić trola?
- No ta, jasne. To skąd dzwonisz?
- Z kapcia.
- Nie wydurniaj się. Co ty żelkami znowu ćpałaś?
- Dobra, ale ja nie o tym. Prawda, że jak byłam w liceum, to złamałam rękę?
- No prawda.
- No i widzisz?!
- Nie widzę cię. Jesteś po drugiej stronie linii kontaktowej. - powiedziała.
- Tobie dzięki, Bóg zapłać, i się rozłanczam.
- Serio? I mi nie powiedzieć? - zapytał Krzysiek.
- Pod jabłoń.
- Ale nie mocno.
- Dobra, dobra..... - rzuciłam w niego jajkiem.
- Ołłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłł...... - no cóż.... rzuciło mi się akurat w ten punkt, gdzie tam raczej się chłopców nie bije.
- Uuuuuuuuuuu...... - przeszło po chłopakach.
- Przepraszam!!! - krzyknęłam cały czas z niego lejąc.- To wina grawitacji!
- Zaiste. - powiedział piskliwym głosem.
- Wstaaaawaj nie udawaj.
- Dobra, wstaję, jak wstanę.
- Wstaję, albo nie wstaje. Jezusie kochany..... Ja stoję.
- Cieszą sią twą radością.
- Jaki Mickiewicz.
- Ja pitole, muszę iść się przebrać.
- Dobrą radę ci dam, lepiej idź bo wyglądasz, jakby.... yyy.... no...... no nie wyglądasz za dobrze.
- To idę. - ruszyłam ku wejściu a za mną podążył Igła.
- Masz uamzianą koszulkę? - zapytał.
- Trochę. Bardziej z tyłu.
- A ja właśnie z przodu. Co za Mickiewicz z ciebie. No akurat na moją ulubioną koszulkę.
- No akurat na moje nogi.
- Sorry, taki mamy klimat.
Weszłam do swojego pokoju i wybrałam jakieś ubranko. Moje włosy na szczęście nie były w jajkach, także nie musiałam ich umyć. Wyszłam z łazienki a tam co? No oczywiście, że wszyscy się zebrali.
- Ooo! No i od razu lepiej.
- A jak ty, wy, on, ona, ono się tu znaleźliście?
- A kogo nazywasz "ono"? - powiedział obrażony Igła.
- No a kogo innego jak nie tego tutaj ono? - wskazałam na Drzyzgę.
- Pffff.... Jak ja jestem "ono" to ty jesteś iloczyn niewłaściwy.
- A ty przypadek przez przypadki nie odmieniony.
- Nie ma takiego czegoś.
- Teraz już jest.
- Ej, zastanawialiście się kiedyś..... - zaczął Zatorski.
- Nie! - odpowiedzieliśmy od razu.
- Wy nie, ale ja tak. No więc, zastanawiam się od niedawna, dlaczego w ogóle wyszukiwarka nazywa się "Google" ? No niby dlaczego akurat Google?
- Bo nie tekstowo.pl - odpowiedziałam.
- Ale nie chodzi mi o tekstowo.pl, tylko o Google.
- Czeeekaj Zati, zaraz się dowiemy. - wyciągnęłam telefon.
- No i jak zamierzasz to sprawdzić? - zapytał Winiar.
- Normalnie, legalnie i po ludzku.
- Liza wpisze Google w Google. - wytłumaczył wszystkim niedorozumkom Mario.
- No właśnie niedorozumione organizmy.
- Pfff. Ja to jestem przynajmniej mądrzejszy od ciebie. - powiedział obrażony Krzysiek.
- Możesz być mądrzejszy ode mnie, ale i tak nigdy nie będziesz umiał wymówić łamańców językowych.
- Pfffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff.
- No tak. Ale zaraz czekaj! Google Inc. – amerykańskie przedsiębiorstwo z branży internetowej. Jego flagowym produktem jest wyszukiwarka Google, a deklarowaną misją – skatalogowanie światowych zasobów informacji i uczynienie ich powszechnie dostępnymi i użytecznymi. Mamy odpowiedź na zadane pytanie.
- No ale.... To nadal nie wyjaśnia, dlaczego nazywa się "Google" - jęknął Zati.
- Eh, Zati, Zati, Zati. Posłuchaj, wyjaśnię ci tą historię, tą smutną historię, w kilku zdaniach. Spróbuję się nie rozpłakać.... - powiedziałam.
- Jezu Chryste, to na prawdę takie smutne? - zapytał.
- Jak opowiem, to się przekonasz. Więc, do mojej klasy chodził taki chłopak, który nazywał się Albert Google. Pochodził z Anglii. Pewnego dnia, nie przyszedł do szkoły. Mój kolega powiedział, że widział go nad mostem. Jak spadał w duuuł. Od tamtej pory, powiadomiliśmy jego ojczyznę, że się zabił. Oni... oni założyli stronę na której możesz wyszukać wszystko. To było straszne. Ale nie nie możesz mówić na głos Albert Google. Jeżeli to powiesz, to jego dusza przyjdzie do ciebie w nocy, i cię udusi.
- Jezus Maria! No jasne że tego nigdy na głos nie powiem! Boże, dlaczego ten biedny chłopczyk zginął w tak tragiczny sposób?
- Nie wiem, Zati. Nikt tego nie wie.
- Smutno....
- Ale nic sobie nie zrób! Nie zrób sobie krzywdy, tylko dlatego, że poznałeś prawdziwą historię!
- Nie zrobię. Idę spać. - gdy tylko wyszedł z pomieszczenia wybuchnęłam śmiechem.
- To to prawda nie była? - zapytał Piter.
- Oj Piotruś, a istniał taki ktoś jak Albert Google? No weź się zastanów, przecież ja to tak na szybko wymyśliłam.
- A ja w to uwierzyłeeeeem!
- Kuwa, Piter.... - oho, czyli Krzysiek też już nie wytrzymuje. - Zrozum, nie ma takiego kogoś jak Albert Google.
- No dobra, ale to już będzie twoja wina, jak będą mi się koszmary po nocach śnić.
- Czemu moja? To Luiza wymyśliła!
- Co ja? Czemu wszystko na mnie zwalasz? No co ty robiś?
- Nie udawaj że nie wiesz.
- Co ty robisz? Co ty mówisz? Nie gramy w "Trudnych Sprawach" !
- Dobry pomysł!
- O nooł!
- Oł yeeas.
- Ale ja mam lepszy pomysł. - powiedziałam.
- No niby jaki inny pomysł jest lepszy, od kręcenia Trudnych Spraw?
- Zabawa w butelkę.
- Nie! Nie, nie, nie, nie! Odejdź!!
- Jakiś mroczny sekret związany z butelką? - zapytał Rafał.
- Wiesz, mogę ci powiedzieć. To baaaardzo śmieszna historia.
- Powiedz! - rzekł Fabian.
- Krzychu mogę? Krzychu mogę powiedzieć? Krzychu mogę powiedzieć im? Krzychu mogę powiedzieć im jak siedzimy sobie tutaj? Wszyscy razem? Na moim łóżku? Całą prawdę o tobie?
- Luiza, co ty. Znowu. Co ty znowu brałaś? Żelki z biedronki? Wiesz że ci nie wolno. A dobrze wiesz że ci nie wolno!
- Ale.... Ale.... Ale ja nic..... Ale ja nic nie powiedziałam, ze byłam dziś w gabinecie u doktooooora!
- Dobra ziom, możesz powiedzieć, a ja się ulatniam, by nie oberwać od razu głupimi komentarzami. Bawcie się dobrze dzieci.
- Pa pa Papo Smerfie!
- Żegnajcie! Idę się zabić.
- Nie rób sobie nic! Nie przetnij się nożem! Nie tnij się żyletką, bo będzie źle.
- Idę oglądać Koziołka Matołka. Mam teraz na niego taką fazę, że nie wiem!
- No mów. - ponaglił Winiar.
- A, no to tak... kiedyś, jak Iwona i Krzysiek przyjechali do mnie, to no to tak normalnie się zapowiadało, nie pogaduchy, ale nagle Krzysiek zabłysnął swoją inteligencją, żeby urządzić sobie party hard. No to spoko, były jakieś promile, to było party. Wymyśliliśmy, żeby zagrać w butelkę. Po jakiś 2-3 godzinach chłopcy byli kompletnie pijani w trzy dupy, ale ja i Iwona nie zwracaliśmy na to uwagi, my byłyśmy trzeźwe, cały czas gadałyśmy, ale nagle coś nam zaczęło nie pasować. Bo było bardzo cicho. No to spoko, poszłyśmy poszukać chłopaków, ale nigdzie ich nie było. No to wyszłyśmy na klatkę, żeby obczaić czy tam ich czasem nie wywiało. Ale tam też ich nie było. Okej, nie ma co się denerwować, wyszłyśmy przed blok i tam ich w końcu zobaczyłyśmy. Obaj stali na ławce i wrzeszczeli "Oddawaj 20 miliardów Tusk!!!!" Poszłyśmy po nich, ale oni chcieli skoczyć z ławki, i powiedzieli, żeby machnąć chusteczką, tak jak się macha flagą na skokach narciarskich. Ale nie miałyśmy nic takiego, i zanim zdążyłyśmy powiedzieć im, żeby nie skakali, tylko normalnie zeszli jak cywilizowani ludzie, to oni i tak skoczyli z pół metrowej ławki. No ale oczywiście, nie wylądowali na dwóch nogach, tylko leżeli na chodniku. Jak się podnieśli, to Fabian powiedział, że jego skok był najlepszy i powiedział, że od dzisiaj będzie Adamem Małyszem. Przypomniałam mu, że Małysz już nie skacze, a on mi odpowiedział że jak Małysz nie skacze, to od dziś szafa będzie wiewiórką. W ogóle nie miało to sensu, ale dobra. Wróciliśmy do mieszkania i chciałyśmy położyć chłopaków spać, żeby już nigdzie nie wyszli, ale oni od razu powiedzieli, ze nie są zmęczeni, i że mogą nawet blok przestawić w inne miejsce. Już chcieli wyjść, ale mądra ja zamknęłam drzwi na klucz. A oni że byli pijani, i nic nie ogarniali, to nie wiedzieli co się stało z drzwiami. Potem przeszli mnie przeprosić że zepsuli mi drzwi, i że mogą zapłacić za odszkodowanie. Jak chciałam im powiedzieć, że po prostu drzwi są zamknięte, to oni już spali na podłodze. Po pięciu minutach się obudzili i zaczęli się tak dziwnie rozglądać po salonie. My nie wiemy co się im dzieje, a oni nagle zaczęli biegać po całym domu, i krzyczeli że ich wikingowie chcą przejechać autobusem. Normalnie jak widzi się ich pijanych to się chce przywalić takiego faceplama że się przebije przez głowę. No a rano to wiadomo, kac morderca nie ma serca, w ogóle się nie ruszali z podłogi. Jak kac im trochę minął, i jak Igła był już w miarę trzeźwy, to jak zobaczył tą butelkę którą graliśmy, to tak zaczął wrzeszczeć, że już nigdy w nią nie będzie grał. Jednym słowem, nigdy nie dopuszczać Igły i Dżagi do alkoholu, bo jak są pijani to się zamieniają w Downów. - zakończyłam swą opowieść. Wszyscy leżeli i się śmiali.
- Jak mogłaś powiedzieć, mi wtedy że Adam Małysz już nie skacze? - powiedział Fabian.
- Bo. On. Nie. Skacze. - odpowiedziałam.
- Boże, oni tak na serio udawali że skaczą ze skoczni? - zapytał rozwalony tą historią Winiar.
- No. To było takie dziwne.
- Urządzamy wieczór sucharów? - wyskoczył Kłos.
- Taaa, bo jak suchary to tylko u Karola. Więc, to ty opowiadaj suchary.
- Nie znam za dużo.....
- Dawaj, dawaj, może się najem. - powiedział Wlazły.
.................................................
Jezu, jak ja to długo pisałam! :( Nie jestem zadowolona z efektu końcowego.
Bardzo się cieszę, że nasi Polscy szczypiorniści zdobyli brązowy medal <3 To jest coś pięknego. :)
Pozdrawiam :***
Subskrybuj:
Posty (Atom)