piątek, 6 marca 2015

Rozdział 14

Obudziły mnie ciche rozmowy. Otworzyłam oczy, by obczaić kto śmiał tak wcześnie mnie budzić. Nade mną stali między innymi Fabio, Piter, Rafcio oraz i Wroniasty. Natychmiastowo ode mnie odskoczyli, gdy zobaczyli że już nie śpię. Teraz stali z wyszczerzem na twarzach.
- Co się tak szczerzycie od samego rana?
- Nic, nic. - odpowiedział Dżaga nie ruszając ustami.
Spojrzałam na nich podejrzliwie i ruszyłam pędem do łazienki. Otworzyłam drzwi z rozmachem. Moje perfumy i kosmetyki stały całe i zdrowe na półkach. Otworzyłam szafę. Ubrania czyste, nie pokolorowane na inne barwy... Telefon cały, to najważniejsze....
- Zrobiliście coś?
- Nie. - odpowiedzieli chórem.
- Mhm..... No więc, chyba możecie odmaszerować. - wyszli, a ja rozglądnęłam się jeszcze raz wokół siebie. Wzruszyłam ramionami i wybrałam czyste ciuchy. Wzięłam prysznic i się ubrałam. Podeszłam do lustra i myślałam że normalnie istnej kurwicy dostanę.
- Wy!!!! Skubańce!!!!!  Kurwa..... No ja jebe.....
No normalnie nie mogłam kuźwa... Przefarbowali mi końcówki na niebiesko!
No po prostu zabiję....
Rozczesałam te końcówki i spięłam je w kucyka. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Włożyłam telefon do kieszeni spodni, i cała wpieniona weszłam do windy. Szczęście, że nikt nie jechał ze mną na dół, bo bym go rozszarpała na strzępy. Gdy byłam już na dole weszłam do stołówki.
- Łał, widzę, że nowa stylówa! - powiedział uchachany Igła.
- O ŁAŁ! Zauważyłeś?! No nie no, Igła twa spostrzegawczość mnie przytyka! A wy - wskazałam na winowajców - Szykujcie się na zemstę.
- Uuuuuuuuuuuuuuuuuuu.....
- Kuwa taka jestem wpieniona, że chyba zaraz rozwalę swój telefon..... - wstałam z krzesła i wzięłam swój telefon leżący na stole. Z całej siły rzuciłam urządzeniem o podłogę.
- Uuuuu, nie, nie mogę patrzeć na takie kontuzje. - powiedział Kłos zakrywając sobie oczy.
- Nie pomogło........ - pisnęłam i poskładałam części.
- No nie jest aż tak źle....  Ten kolor to ostatni krzyk mody. - powiedział pocieszająco Mario.
- Może tak, w sumie to kolor nie jest aż taki zły.....  W ogóle to co was podkusiło, żeby mi przefarbować włosy?
- No co ty? Przecież ja uwielbiam robić trola innym! A moich wspólników, to ja sobie wykupiłem.
- Niby jak?
- Niby tak, że........ To to już jest sprawa biznesowa. Nie upoważnionym informacji wstęp wzbroniony.
- Żelkami prawda?
- No ta........ Nie musisz wiedzieć.
- Ale w sumie, to te włosy to nie jest nawet w połowie tak wredne, co ja wam zrobię. - uśmiechnęłam się diabelsko.
- C... Co ty znowu wymyśliłaś? - zapytał przerażony Krzysiek.
- Wiesz, może ci powiem, a może nie.  - ja już miałam gotowy plan zemsty.
Po śniadaniu mieliśmy chwilę dla nic nie robienia. Oczywiście wszyscy do nas wbijają.
Pogadaliśmy trochę, walnęliśmy klika sucharów z tostera, i przyszedł czas na trening. Zmieniłam koszulkę na reprezentacyjną i byłam gotowa.
- Liz?
- No?
- Wkurzasz się jeszcze za te włosy?
- Nie. Po tym co ja wam zrobię, to z tych włosów się raczej będę śmiała. - uśmiechnęłam się do niego.
- Czyli nie?
- Nie.
Weszłam na salę i usiadłam na krzesełku. Zaczęłam czekać na te ślamazary. Po chwili zebrali się już wszyscy. Rozpoczęli rozgrzewkę, i na początek 10 kółeczek.
Po treningu zeszłam na parkiet by pomóc trenerom pozbierać piłki.
-Widżię żię zmieniłasz kolor włoszów, Luidżia. - powiedział Stefan.
- No tak jakby....
- No, to dziękuję ża pomoc. Mam do ciebie jeszcze jedną proszbę.
- Proszę mówić.
- Mogłabysz zawołacz na chwilę Winiar? Zapomniałem mu czosz powiedziecz.
- Zaraz tu przyleci.
- Dzienkuje.
Wzięłam aparat, i wyszłam z sali. Skierowałam się pod drzwi szatni chłopaków.
- WINIAR!!!!!! - wrzasnęłam.
- Kurwa, ktoś mnie woła! Już pędzę na ratunek!!! - niemalże od razu wyskoczył z szatni.
- Michał, trener cię woła.
- Co? - zapytał zawiedziony. - A ja myślałem, że potrzebujesz pomocy, że będę bohaterem tego dnia..... - powiedział smutny.
- Oj już się nie przejmuj. - poklepałam go pocieszająco po ramieniu. - Z pewnością jeszcze kiedyś mnie uratujesz. Jak zajdzie taka potrzeba.
- Będę bohaterem!
- Taaa, spajder men. - wywróciłam oczami.
- No właśnie! Muszę sobie wymyślić swoją ksywkę, jak na porządnego super bohatera przystało.....
- Winiaromen? Najłatwiejsze do wymyślenia.
- W sumie to może być.
- No to idź się ubierz.
- Oł......... - zaczerwienił się, kiedy spostrzegł, że wyszedł z szatni w bokserkach i treningowej koszulce.
Ja natomiast wróciłam do pokoju i wgrałam zdjęcia. Później sprawdziłam Facebooka, i się wylogowałam. Wzięłam do ręki książkę i zaczęłam ją czytać. No ale, sorry bardzo, w takiej chwili, kiedy naprawdę jestem czymś bardzo, bardzo, ale to baaaaaaaaaaardzo zajęta, to ktoś, coś musi tutaj wpaść. 
- Cześć, co robisz?  - zapytał Dżaga i jebnął na swoje (moje) łóżko.
- Mhm...... - mruknęłam tylko.
- Co czytasz?
- No, no, no......
- Jak tam u rodziny u ciebie? - zadał bezsensowne pytanie. Ale raczej z tego powodu, żeby się ze mnie ponabijać, że go nie słucham i odpowiadam zawsze debilnie.
- Aha, aha, aha.......
- Luiza!!!!!! - wrzasnął.
- Hyyyy!!!!!!!!!! - aż se podskoczyłam normalnie. - Matko..... Nie strasz.
- Jestem tu od ponad dwóch minut!
- Oł...... Serio? No ja to przecież widziałam, co ty myślisz, że jestem taka nieodpowiedzialna, i że cię nie........ że cię nie zauważyłam?
- Tak.
- No widzisz....... - wróciłam do czytania.
 Po jakiejś godzinie Fabio znów wyrwał mnie z uwagi poświęconej czytaniu. Usłyszałam taki odgłos jakby.... Hm, jakby ktoś strącił garnczek?
- Uuuuups........ - pisnął.
- Co ty tam znowu zepsułeś? - zapytałam.
- O nie, o nie, o nie, o nie, o nie! - zaczął lamentować. Wybiegł z łazienki z w dłoniach trzymał szczątki swojej perfumy. - No popatrz tylko! Caaaaała zniiiszczooonaaa!!!!
- Ło Jezu, no kupisz sobie nową.
- Ale ta była najlepsza!
- To sobie kupisz lepszą!
- Ty to nic nie rozumiesz!!!!
- Czasem to zachowujesz się jak dziewczyna przechodząca okres.
- Gdzie ja mam to teraz wywalić? - zapytał zrozpaczony.
- Do kosza.
- A no tak.......
- Jezu.......  - wróciłam do studiowania swej lektury. Miałam spokój przez jakieś pół godziny, do obiadu oczywiście.
W końcu wybiła godzina 12, czyli pora obiadowa. Zgramoliłam się z łóżka, ale ja, jak to ja, po czytaniu książki, czy tylko samym leżeniu na łóżku, nogi mi drętwieją, i muszę się przeciągnąć. Więc to zrobiłam. Moja pozycja wtedy wyglądała miej więcej tak, że moja głowa leżała sobie na łóżku, a reszta ciała przeciągała się swobodnie na dywanie.
- Ooooooooo, taaaak jak doooobrze! - westchnęłam.
- Liz, co ty wyprawiasz? - zapytał Fabian który paczał na mnie jak na debila.
- No przeciągam się, no helloł? HELLOŁ? Pomusz mi wstać. - wyciągnęłam ręce ku górze.
- Mało siły w nóżkach mamy, taaak? - zapytał przesłodzonym głosem.
- Bardzo, baardzo, baaaaardzo mało!
- Ło Jezu........ Ale ty ciężka jesteś, kobieto ile ty ważysz?! - oczywiście musiał się ze mnie ponabijać, że niby jestem za ciężka.
- Ja ci tu zaraz dam za ciężka! - wstałam momentalnie i pobiegłam w jego stronę, a ten oczywiście zaczął uciekać, no bo jak? Wbiegł do windy i zaczął gorączkowo klikać guzik zamykający drzwi. No ja jebe, no, udało mu się szybciej zamknąć drzwi, niż ja tam dobiegłam? No cóż, pozostają mi schody. Pędzikiem zbiegłam po schodach, no nie ukrywam, trochę mi to zajęło. 
- Widzieliście go?! - zapytałam kierujących się do stołówki Winiara  z Szamponem.
- Kogo?
- Misia gogo! No tego debila Drzyzgę.
- Bawicie się w chowanego?! Ja też chce! - uradował się atakujący.
- Ale widzieliście go czy nie?
- Pobiegł chyba na zewnątrz, idź tam go szukaj. - pokierował mnie Winiar. Udałam się do wyjścia z ośrodka i rozglądnęłam się na boki. Nigdzie go nie widać.....
- Aaaaaaaaaaaaaa! Ratunku!!!! Wścikła wiewióra mnie goni!!! - wrzasnęła nasza zguba. - Liza, raaaaruuuj!!!
- Pf, jeszcze czego. Ja mam ci niby ratować zadek? Chyba w twoich snach.
- Błagam, ja się boję wiewiórek!
- Może lepiej spójrz za siebie, co? - zapytałam.
Ona stanął i się odwrócił.
- Oł....... Nic mnie nie goniło, prawda?
- Nie.
- Ale jak uciekałem do lasu, to mnie wiewiórka na serio goniła.
- Pewnie jej orzecha ukradłeś, to cię goniła. - wyjaśniłam.
- Teraz nie ma orzechów. - powiedział.
- A skąd ty to możesz wiedzieć, co? Nie jesteś Albertem Google, żeby wiedzieć.
- Albert Google........ Czegoś lepszego nie mogłaś wymyślić?
- Nie.
- Kurwa, głody jestem....... Dlaczego nie jesteśmy teraz na stołówce?
- Dlatego, iżech ty przede mną uciekałeś, a ja cię goniłam.
- A........ No to ja może........
- Nie wiej, jak wiatr w listopadzie, tylko podejdź tu do mnie.
- Okej.... - zrobił minę mema i powoli do mnie podszedł.  - Co ty ze mną chcesz......
Nim dokończył wypowiedź, ja już mu to zrobiłam. On się za to zgiął w pół i złapał się za brzuch. Taa, jasne, nie kopnęłam go tam gdzie się chłopców nie kopie, tylko dźgnęłam go swoim super-herosem palcem w brzuch.
- Ała, no weź mi tak więcej nie rób......
- To ty weź mnie nie obrażaj. - zrobiłam tak zwanego "wieczornego focha Fabiana" i tupnęłam nogą.
- Doooobra!
- No. To teraz żałuj, bo nie dostaniesz obiadu! - pobiegłam do stołówki. On puścił się biegiem za mną. Pewnie się bał, ze mu drzwi zamknę i nie wejdzie, czy cuś podobnego. Co jak co, ale on dla żarcia zrobi wszystko. WSZYSTKO.
- No i gdzie wyście byli? - zapytał na wstępie Igła. - Martwiłem się o was! 
- A ja chyba wiem co oni robili! - zaczął klaskać dla siebie Piter. No, on jest taki Forever Alone, mu nikt nie poklaszcze, musi się chłopak sam męczyć.
- Łał, Piter, jaki z ciebie szpieg! No to powiedz, co robiliśmy?
- Pf, nie, nie powiem.
- Dlaczego?
- Bo ja jestem na ciebie obrażony. Nie wyobrażam sobie, żebym został przeproszony przez ciebie.
- Ojej..... Piotruś, ja cię tak baaardzo przepraszam!!!! Błaaaaham wyyybacz miii!!! - zaczęłam udawać, że płacze.
- No doooobrze, wybaczam ci mój ziomie.
- No to teraz powiedz nam tu wszystkim, co żeś zaobserwował. - powiedział Winiarski.
- No..... ja tam nic za bardzo nie widziałem, ale wcześniej grałem z Bartkiem w butelkę, i on mi kazał to powiedzieć.
- Co?
- No to. Miałem takie wyzwanie.
- Teraz to ty będziesz mnie przepraszał, bo dla ciebie specjalnie wystawiłam taką szopkę, bo myślałam, że to coś ważnego.
- Jezu....... Nie obrażaj się na mnie!!!!! Jak ja nie lubię, jak się ktoś na mnie obraża!!
- No to masz pan problem! - hahahhaha, oooo, Boże, ale beeeeka.
- Ej, a czy wy też myśleliście, że jak się ma niebieskie oczy, to się wszystko widzi na niebiesko? - taa, któż to by mógł powiedzieć? Chyba nie muszę wam mówić, bo to by było za proste. Ale Ok, to powiedział nasz słynny Polski Zator.
- O Boooże....... A ty jakie masz oczy? - zapytał Dżaga.
- Ja... ?
- Nie, ksiądz proboszcz. - dodał ironicznie Mariusz.
- Wiesz, Mariusz, jest dużo księży proboszczów, także nie wiem o którego ci chodzi.
- Jezu..... No jakie TY masz oczy?
- A!! Ja mam niebieskie. - uśmiechnął się. No eeeeeee......!!!! Czy on zawsze musi się tak szczerzyć? OKEJ, bez nerwów, Luiza, poradzisz sobie.
- To jaki kolor ma.......... koszulka Igły?
- No raczej, że czarny.
- Jak dla mnie to jest bardziej ciemniejszy szary, ale też trochę bardziej czarny, więc...
- Więc?
- Więc to jest kolor ciemniejszy szary, ale też i bardziej czarny. - wytłumaczyłam.
- Łał, nawet ja nie wiedziałem, że jest aż tyle odcieni kolorów!
- No widzisz, bo faceci nie rozróżniają kolorów.
- Coooooo? Co ty mówiiiiisz? Że niby mu nie rozróżniamy kooolorów?
- Nooooo.
- Ty chyba się nie słyyyyszysz. - dodał oburzony Winiarski.
- Ty mi takim pociskiem rzucasz? Jak możesz?
- No... dobra....... Okej, niektórzy z nas nie rozróżniają kolorów, i dla niektórych bordowy to "chyba różowy".
- Dla niektórych. - powiedział Krzysiek.
- Czyli dla ciebie, tak?
- No ja tam nie wiem, ale Iwona zawsze mi mówi, że nie umiem rozróżniać kolorów, także no ja też sam tego nie wiem.
- No ale z ciebie lama.
- Co ty masz z tymi lamami? Weź je zostaw, co ty się tak na nie uwzięłaś?
- No je tego sama nie wiem.
- Niekończąca się faza, lol. - dodał Drzyzga.
- Można by tak rzec.
Po obiedzie poszliśmy do siebie, i została nam jakaś godzina - dwie, na to żeby nic nie robić, a potem narzekać, że się nie skończyło nic nie robić. No cóż, taki mamy klimat. A ja, jak to ja, jak już sobie sprawdzę Fejsa, i nie mam co robić, wbijam na Pou, i robię z niego coś brzydkiego. Innymi mówiąc, ubieram go inaczej.
- Hejo Luiza! - powiedział jak teletubiś Fabian.
- Hejo Fabian!
- Co robisz?
- A nic.
- Aha, no to powodzenia.
- Dzięki.
Fabio włączył TV i zaczął skakać po kanałach i w końcu zostawił na " Kuchenne Rewolucje ". Oczywiście, Fabian nie był by Fabianem, gdyby nie został  Niekrytym Krytykiem, i nie zaczął krytykować programu.
- No ja pierdole, jak ty tak możesz ją krytykować? Biedna stara babka chce zarobić na chleb, a ty kurde wpierdzielasz na chama do restauracji, kurde Felek, a ty się jeszcze skarżysz że herbata za zimna. - taa, on chyba nigdy nie przepadał za Magdą Gessler, i jej Kuchennymi Rewolucjami.
- No weź no zioooom weź skacz wyyżej noooooo! - wkurzyłam się na swojego zioma Poua. No przecież nie na Fabiana. Ale na niego też mogę, dla mnie to zwykła przyjemność się z nim kłócić.
- Na litość Boską, Fabian czy ty w domu też nie zamykasz lodówki?!
On rozglądnął się po pokoju szukając wzrokiem jakiejś lodówki.
- Ale tutaj nie ma lodówki.....
- Wiem, po prostu chciałam to powiedzieć.
- Aaaaaaaaaa.......
- Hejo Luiza, hejo Fabian. - do pokoju weszli wszyscy, no nie wszyscy, ale wszyscy którzy zawsze przychodzą. Ale..... co oni mają z tym "hejo" normalnie jakby ich..... Aaaaa!!! Teletubisie atakują!!!
- Hejo Krzysiek, hejo Michał, hejo Mariusz, hejo Łukasz, hejo Rafał,  hejo Andrzej, hejo Karol, hejo Paweł, hejo Piotrek, hejo Bartek! - przywitał się Fabian a'la teletubiś.
- Cześć. - odpowiedziałam. Postanowiłam oszczędzić sobie tego "hejowania", lol, jeżeli takie słowo istnieje.
- Złamała przysięgę..... - powiedział zszokowany Igła.
- Jaką znowu kurde przysięgę?
- No taką, że przez cały dzień mówimy do wszystkich "hejo". -powiedział Krzysiek jak do jakiegoś debila, który nic nie pojmuje.
- No widzisz, jaka ja jestem mądra? Przynajmniej ja nie stałam się teletubisiem.
- Ale.....
- Ale wiesz, że teletubisie są szkodliwe? One źle wpływają na umysły dzieci. Skąd masz pewność, że pod tymi niby niewinnymi ubrankami w kolorach kosmitów nie kryją się upośledzone osoby, które mają zamiar zagładnąć światem, a przez te ich "hejo" i "tulimy" dzieci dostają do zrozumienia to, że mają być ich sługami, którzy zrobią co tylko teletubisie będą chciały? - moja wypowiedź wbiła wszystkich w podłogę na której stali, lub w łóżka na których siedzieli.
- Booooje się teletubiiiiśiów! - zaczął rozpaczać Nowakowski. - A ja myślałem, że to taka pozytywna baaaajkaaaa!!!
- Nieeee, no tak nie może być, ja w tej chwili dzwonię do Sibibis, i  mówię, żeby ogarnęli te teletubisie. - powiedział Igła i wyciągnął telefon. - Zna może ktoś numer do Sibibisa?
- Już sprawdzamy, już sprawdzamy, juuuż sprawdzamy! - wpisałam w gugle "numer do Sibibisa" - No nieeeee noo, no nie ma no!
- Ale hajstwo, no i jak ja mam teraz do nich zadzwonić?
- Hahahaha, no cóż, twój plan nie wypalił.
- Dzwonimy do obcych ludzi? - zaproponował Buszu.
- Dawno już nie dzwoniłam, ale możemy. - wzięłam swój fon i wpisałam byle jaki numer. Dałam na głośnomówiący i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Dzień dobry, z tej strony Elżbieta Palikot, kogo zastałam?
- Z tej strony Krystyna Doszewska, o co chodzi? 
- Wie pani co.... Od ostatniego czasu, do mojego biura pomocy społecznej dotarły plotki, że pani nie wywiązuje się z pracy ze swoim dzieckiem.
- Ale ja nie mam dzieci.
- A skąd pani jest?
- Z Gdańska.
- Ojej, to bardzo panią przepraszam, chciałam się dodzwonić do Doszewskiej Krystyny z Warszawy, ale dobrze, to przepraszam. - rozłączyłam się.
- Ale ci pojechała.......
- Chuj ci w dupę, Krystyna. - wystukałam inny numer zaczęłam czekać aż odbierze.
- Halo? - odezwał się męski głos.
- No halo, halo! Dzwonię do ciebie już jakąś godzinę, kurwa, a ty nie odbierasz, stary, co się dzieje?
- No bo spałem.....
- Kurde, jest 19 godzina, co ty już śpisz?
- No utonąłem sobie drzemkę...
- Dobra, dobra, dobra, stary ja w innej sprawie do ciebie dzwonię.
- No to słucham ja ciebie.
- Słuuuuchaj, ty masz dziewczynę?
- Nie, zerwałem przecież z Martyną, nie pamiętasz jak ci o tym mówiłem?
- No jakoś mi się tak zapomniało.....
- No ale co?
- Bo chyba znalazłem dla ciebie idealną dziewczynę.
- Łał, ty i te twoje znajomości....... Kim ona jest?
- Siostrą kuzyna mojego kumpla ze szkoły.
- Jak ma na imię?
- Justyna. Ale już mnie o nic nie pytaj, tylko przyjeżdżaj.
- Jezu stary, po nocach nigdzie się nie będę włóczył...... A gdzie mam przyjechać?
- Do Katowic.
- Aaaa, to nie daleko...... Ale nie, jutro przyjadę.
- No to spoko ziom, kończę.
- No nara......
Wybuch śmiechu.
- O Jezu, skąd ty umiesz naśladować męski głos? - zapytał Igła.
- Nie wiem.... Dooobra dzwonimy dalej.
Trochę się musiałam naczekać zanim nasz szanowny ktoś odbierze łaskawie telefon.
- Słucham?
- Witam pana bardzo serdecznie, z tej strony klient, yyy, ja bym chciała zamówić pizzę z darmową dostawą, tak za godzinę, pasuję, to dobrze, to ja bym poprosiła yyy, z serem, szynką, kukurydzą, ale nie za dużo tej kukurydzy, troszkę groszku i to będzie tak za godzinę, tak? To dobrze, a oprócz tego, to jeszcze keczup, majonez i sos czosnkowy.  Dobrze, to proszę przywieść pizzę na adres, zaraz tutaj panu wyślę, dobrze? - powiedziałam to bardzo, bardzo, baaardzo szybko.
- Ale ja nie prowadzę pizzerii, przykro mi.
- A chuj ci w dupę, nie płacę za tą rozmowę.... - rozłączyłam się.
- Jak..... ty tak szybko mówisz?
- No wiesz, robiło się w młodości te trollingi na wszystkich, to się tak jakoś nauczyłam.
- Mogę teraz ja? Mogę ja, mogę ja? Proooszę..... - Igła zrobił duże oczyska.
- To dajesz.
- Ale ja nie mam kasy...
- Oddajesz mi hajs za doładowanie. -dałam mu mojego fona.
- Jeeej! - zaczął się ekscytować.
- Spokojnie.........
- Jeeejciu, jak ja to luuubię rooobiiiić!
- Okej, dzwoń.
- Halo? - odezwał się tym razem kobiecy głos.
- Mama? - zapytał Igła zmieniając głos na dziecięcy.
- Kto mówi?
- Mamo, to ja, cemu nie kupiłaś mi tuńcyka?
- Amelka, to ty?
- Ale mama czemu mi tuńcyka nie kupiłaś?
- Bo nie było w sklepie, ale Amelko, z jakiego telefonu ty dzwonisz?
- Ale mamo, cemu nie poszłaś do innego sklepu? Mamo, co ja teraz będę jeść na kolacje?
- Amelka z jakiego telefonu dzwonisz?
- A co to cię kuźwa obchodzi?!
- Amelka! Kto się takich słów nauczył?!
- Ja chciałam tylko wiedziec cemu mi tuncyka nie kupiłaś, a ty się mnie caly czas pytas, z jaiego telefonu dzwonie, to ja sie obrazam, i nie bede chodzila do szkoły.
- Amelka, ja po prostu chcę widzieć.
- To sie dowies, ale ja ci nie pofiem.
- Dlaczego?
- Bo mi kurde pieniądze koncą. No, to mi kupis tuncyka?
- Jak będzie to kupię.
- No, i tak ma byc. No to cekam na tuncyka. Pa! - rozłączył się.
- Mama kup mi tuncyka! - powiedział dziecięcym głosem Wroniasty.
- Hahahaha, nie wymyśliłem niczego innego.
- Dooobra, teraz ja dzwonię, teraz to dopiero będzie hardkor. - powiedział Drzyzga i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Proszę.
- Witam bardzo serdecznie, z tej strony Piotr Nowakowski, i pytam się, czy mnie pani zna.  - powiedział i od razu dostał od Pita.
- .......... Da fak?
- No przecież to ja! Piotruś! - pisnął.
- Ehhhhhh....... Co ty mówisz, stary?
- No  przecież to ja! Jak możesz mnie nie pamiętać?
- Nie pamiętam.
- A ja myślałem że to był poważny związek!
- Stary, ja jestem facetem......
- A masz dziewczynę?
- No.
- A jak ma na imię?
- Weronika, a co cię to?
- WERONIIIKAAA!!! Ona cię zdradza!
- Co?! Stary, skąd to wiesz?!
- To ty o tym nie wiesz?! Ostatnio ją widziałem w klubie, jak się miziała z jakimś innym facetem.
- Gdzie?!
- No, a gdzie ty mieszkasz?
- No..... W Warszawie..... Czyli ją w Warszawie widziałeś?
- No!
- O ja cię pierdole....... Kurde jesteś pewny?
- No naaaaa stówę.
- Okej, dzięki ziom.
- No.
- Mhm.
- Aha.
- Nom.
- To pa.
- No pa. - rozłączył się.
- Jak ty możesz się pode mnie podszywać? Wiesz, że ranisz?  - powiedział urażony Nowakowski.
- Hahahaha,  Podszywasz się pod kolegę? Jesteś taki odważny.  - oddałam swoją myśl.
- Hahahaha, paccie! Paccie! - powiedział jak teletubiś Igła podsuwając nam pod nos swój telefon. I włączył taki a nie inny filmik.
- O Boże..... Gdzieś ty to znalazł?
- Eeee tam ja znalazłam w internetach coś lepszego. - puściłam im piosenkę.
- Kurczaki, ziemniaki, kurczaki ziemniaki......
- To też mi ostatnio chodzi po głowie. - zapodał zacną nutę Igła.
Puszczaliśmy piosenki które "ostatnio to mi chodzi po głowie"  i tak nam upłynął dzisiejszy wieczór.

......................................
Hej, hej, hej!
Piątek weekendu początek! :D Jak wam upłynął ten jakże przepiękny dzień? :) Jutro pewnie wstanę na śniadano-obiad, no w sumie nic nowego.
Zapraszam do czytania mojego bloga - http://widok-na-moj-swiat.blogspot.com/
Kochani! Komentujcie, to zwalcza moją chorobę leniwej buły....
Następny rozdział pojawi się, kiedy pod tym będzie 13 komentarzy :D Hahaha, dobijemy? :*
Pozdrawiam i do następnego :***