czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 11

Po treningu był obiad, także razem z Fabianem zeszłam na dół.
- Masz łuńternet? - zapytałam bo mi coś się nie łączyło.
- Jesteśmy w windzie. Tu nigdy ne ma internetu. - odpowiedział nawet ne wyciągając telefonu.
- A skąd ty to możesz wiedzieć co?
- Bo wiem to bardzo dobrze.
- A niby skąd? - dociekałam.
- A czy ty byłaś kiedyś w windzie, w której łączy internet?
- Nie wiem, nigdy ne sprawdzam.
- No więc widzisz. Tu też nie będzie, a wiesz dlaczego?
- No dlaczego?
- Bo. To. Jest. Metal!
- Łał, Dżaga, weź tek nie krzycz bo się ciebie przestraszę. - zaczęłam paczać na niego dużymi oczami.Ten tylko się zaśmiał. Wyszliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę stołówki. Zabraliśmy swój obiad i poszliśmy do swojego stolika nr. 1, jak to kiedyś określił Piter.
- Wiecie co mnie ostatnio zastanawia? - zapytał Zatorski.
- Nie mamy pojęcia, i chyba nie chcemy wiedzieć. - powiedział Winiar.
- No dobra, nie ma sprawy, nie ryjcie się tak do mnie, nie bądźcie taki ciekawscy. I tak wam powiem.
- Taa....
- No więc, to się wydarzyło wczoraj, jak już zamierzałem iść spać. No to gaszę światło układam się wygodniutko w łóżeczku no i zamykam ślepia. I nagle słyszę jakieś pukania-stukania. Otwieram oczy no i się rozglądam, nie, nic ne widać, to się kładę, a tu znów coś stuka. Wstaje otwieram drzwi, nikogo. Sobie pomyślałem, że pewnie ktoś se robi jaja i chce mnie przestraszyć. To się kładę. I znowu jakieś pukania! Już nie wytrzymuję, i otwieram okno. A tam co? Wrony sobie latają. Ja się przestraszyłem, że to może Andrzej się zamienił w ptaka i teraz chciał mnie prosić o pomoc, żebym go jakoś wyciągnął. No to mu powiedziałem "Andrzej, nie martw się, jakoś cię z stamtąd wyciągnę." i się kładę nynu. Jak się rano obudziłem to już sobie wymyśliłem jak uratuję Andrzeja. Po prostu złapię jedną wronę, obiorę z piórek, a później uśmiercę jej ciało, tak żeby nasz kolega znów do nas wrócił. - zakończył swój monolog.
- Ale wiesz chyba, że Andrzej był na śniadaniu? - zapytałam.
- Bardzo sprytna uwaga. I właśnie wiem dlaczego był na śniadaniu, a nie jest na obiedzie. Ponieważ Andrzej nie mógł jeść robali, także wylazł z wrony, i przyszedł na śniadanie żeby się pożywić. Ale po śniadaniu znów wrócił do formy ptaka.
- A skąd wziął się na treningu?
- Bo nie mógł sobie zaniedbać siatkówki.
- To skąd Andrzej siedzi tutaj cały czas i gapi się na fejsa?
- O Andrzej. Już się zamieniłeś z powrotem?
- Coo?
- No stary, nie musisz się wstydzić, może tylko ty masz taki gen wrodzony. Wiesz, że to zjawisko paranienormalnie? Możesz wystąpić w jakimś muzeum.
- Stary, ja nie jestem żadnym ptakiem.
- No jak nie, jak tak? Przecież wczoraj cię widziałem pod moim oknem.
- Zati, weź zatkaj nos, i mów przez 20 sekund "mmmmm", ok? - powiedziałam.
- Pobiję rekord i zrobię 30 sekund. - od razu zatkał nos i próbował powiedzieć "mmm". Chociaż jest to w ogóle nie do zrobienia.
- Idealnie.  - rozmarzyłam się.
- Noho.  - potwierdził esowatym głosem Fabian.
- Ej, właśnie wpadłem na super pomysła! - powiedział Krzysiu.
- No co znów wymyśliłeś?
- Słuchajcie, zrobimy taki, no.... jakby turniej.
- Eee? - nie zrozumiałam za bardzo co chce przez to powiedzieć.  
- No taki jakby test sprawdzający. Ale tylko na dwie osoby. - wszyscy siedzący przy naszym stole zwrócili wzrok na mnie i na Fabiana.
- Nie, nie, nie, nie, tylko nie ja, błagam!
- Ale ciemu?
- No bo... A ty? - zapytałam Igłę.
- Nie, ja nie, ja będę sędzią z Michałem, Mariuszem, Łukaszem i..... zresztą wszyscy będą sędziami.
- No ale dlaczego na przykład nie mogą walczyć Kłos i Wrona? Oni przynajmniej mają jakieś doświadczenie! - powiedziałam.
- Nie, ja podziękuję. - odparli równocześnie.
A Zati w ciągu dalszym próbował powiedzieć "mmm" z zatkanym nosem.
- No proszę, przynajmniej będziemy robić coś ciekawszego.  - nalegał Misiek.
- No dobra. - zgodziła się w końcu. W sumie, to może być i całkiem fajnie.
- To idziemy?
- Idziemy. - wstaliśmy wszyscy oprócz Zatorskiego który nadal męczył się ze swoim zadaniem. Już miałam go zawołać, ale tylko machnęłam ręką. Wyszliśmy na zewnątrz a Igła przybrał pozę myśliciela i zaczął główkować jakie zadanie nam zadać.
- Okej, mam już pierwsze zadanie. Musicie biegnąć do biedronki, kupić śmietanę w spreju, wrócić i jak najszybciej ją zjeść.
- Kuźwa, nie mam drobnych. - zaczęłam grzebać w kieszeniach spodenek.- Weź ktoś pożycz!
- Czymoj ziom. - Piter rzucił we mnie 5-złotówką.
- Jestem bogata. - wziesłam ręce ku górze.
- Spoks ja mam. - powiedział Fabian i zaczął kozaczyć swoją kasą. - Jestem bogatszy od ciebie.
- No wcale że nie? Też mam piątaka.
- Ale to nie twoje.
- Ale ja je trzymam.
- Okej, także no, ruszajcie. - rekomendował Igła.
- Krzysiu, no jak to tak? Nawet ie odliczysz?
- Dobra, 3,2,1 biegnijcie. - ruszyliśmy spokojnym chodem. Nie ma po co się teraz śpieszyć. Do sklepu nie daleko, a później dopiero będę biegła. Weszliśmy do biedrony i wzięliśmy po jednej bitej śmietany w spreju.  Udaliśmy się do kasy, a ja się wryłam przed Fabiana. Zapłaciłam a resztę wrzuciłam do kieszeni. Wybiegłam ze sklepu, a tuż za mną gonił Dżazga. Pierwsza dobiegłam do chłopaków.
- Teraz to jedz!!!
- Jak to się otwiera? - zapytałam cały czas się śmiejąc. - A dobra, już mam.
- No żryj to!
- No żrem to! - przystawiłam sprej do jadaczki i naciskałam tam gdzie się naciska i śmietana zaczęła wypływać z pojemnika.
- Pierwszy! - krzyknął Fabian.
- Ale to było nie sprawiedliwe, ja nie wiedziałam jak to się odkręca.
- Trudno. Buahahahahaha! 1:0!
- Oż ty trolu.
- Okej następne zadanie. Musicie zatańczyć makarene. 
- Kuźwa kto to wymyślił.
- To akurat Piter.
- To puszczamy makarene.
Po chwili piosenka zaczęła lecieć a my tańczyć.
- Fabian, na litość boską, jak ty tańczysz makarene? - odezwał się Wrona. - To się tańczy tak. - zaczął demonstrować przy okazji kręcić tyłkiem.
- Krok do przodu i do tyłu, łatwe do tańczenia ręce w górę, potem na dół to dla ułatwienia. - zaczęłam śpiewać makarene po polsku.
- Taaaniec makarena!!!!
- Okej, wystarczy tych pląsów.  Macie po jednym punkcie.
- 2:1!!! - zaczął się drzeć Fabian.
- No ty się tak nie ciesz, bo i tak zaraz będzie 2:2. - powiedziałam.
- A skąd taka pewność, Milordzie?
- Szlachta wie.
- A ja jakim memem jestem? - zapytał Dżaga.
- Ty to jesteś Forever Alone. Nadal nie masz dziewczyny. 
- Poocisk!!! - skomentował Igła klaszcząc w dłonie.
- No to co? A ty niby masz chłopaka?
- Szlachta nie potrzebuje chłopaka. To chłopak potrzebuje szlachty.
- Czyli nie masz.
- Jak już mówiłam....
- Tak, wiem.
- No i proszę, kolejna runda za nami! - powiedział Mario.
- Coooo? - zapytaliśmy równocześnie.
- No tak. Mieliście się zacząć kłócić.
- Aaaale, my się nigdy nie kłócimy! To są takie, tylko... noo...
- Sernik? - zapytał Krzysiek. No nic, tylko chciał mnie wkurzyć.
- Nie.... Takie....
- Drzewa?
- No nieee.... no takie, no.....
- Luiza, mogłaś powiedzieć od razu, że chodzi ci o Piotrka.
- No ja pitole... Chodzi mi o.....
- Żeby ci nie uciekło!
- Kzyyysiek, no jak ty mnie wkurzasz, jak tak robisz!
- Widzisz co.. co, co ty robisz? - Fabian przytulił mnie. - Mój ziom się zaraz rozpłacze!
- Sprzeczki!!!!!!!!
- Co sprzeczki?
- Właśnie to miałam na myśli wtedy.
- Dobra, a teraz padać na trawę i robić 10 pompek.
- No.. no co ty! Ja nie umiem robić pompek.
- To się smuć.
- Dobra, nie pozwolę żebyś był lepszy ode mnie. - przyjęłam pozę do robienia pompek. I zrobiłam jedną. - jeden. No to zostało już tylko 9.
- A ja już skończyłem.
- Kupiłem se traktora nie ursusa nie zetora silnik 2 litry 32 konie gumę pali nawet na betonie. - ale ja mam dzisiaj piosenkowy dzień. Nic, tylko bym śpiewała jakieś debilne piosenki. Tym razem to zaczęłam śpiewać .
Skończyłam robić pompki, których nigdy nie umiałam zrobić.
Turniej trwał dalej ale były takie debilne zadania, że normalnie...
Krzysiu to tak zawsze ma, najpierw wymyśli jakiś niby zajebisty pomysł, a po pięciu minutach już mu się nic nie chce, i daje tylko takie sobie pytania czy zadania czy coś tam.


...............................................
Hey :*  Pod poprzednim rozdziałem Marcyśka napisała : "..Luiza i Fabio to byłaby para stulecia :D"
A wiesz, że się nad tym nawet zastanawiałam? :-D Ale nie wiem, nie jestem do tego przekonana... Napiszcie w komentarzach, kogo byście chcieli, na chłopaka Lizki  :)
I jeszcze tak na koniec, chciałabym podziękować Abnormal, która zawsze podpisuje się pod moim rozdziałem w postaci komentarza. Bardzo jej za to dziękuję :* Ciesz się :D I jeszcze jedno do Ciebie. Sorry, jeżeli cię uraziłam w jakikolwiek sposób z tymi wronami ;\ Coś mi się tak dziwnie nasunęło....
Pozdrawiam i do następnego!

4 komentarze:

  1. Nie no, spoko. :D Widzę, że wrony przy śmietniku Cię zainspirowały. :D No tak, tylko Zator może mieć takie akcje xDD

    Luiza i Fabian to byłaby para stulecia, tak. xd Ale soryy, Fabio zupełnie nie trafia w mój gust, jeśli chodzi o urodę. ;d
    Niech się zeswata z tym, z którym jakoś się najbardziej kumpluje. Nie wiem, który to jest w jej przypadku. :D

    Kącik monotematyczny:
    Piter taki hojny, 5 zeta pożyczył.
    Bożeee, makarena? Matka wie, że ćpiesz?

    Dobre z tym biegiem po śmietanę. :D

    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha Zati :) ryję z niego cały czas :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak tak, ja dalej popieram mój zacny pomysł :D Zator, co ty ćpiesz chłopie? Podziel się, albo daj namiary na dilera :D
    A dobry konkurs nie jest zły :p
    Zapraszam do siebie: everythings-gonna-be-alright2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zati albo jest głupi, albo szalony, albo ćpa, innej opcji nie ma! Wrona jest wroną to wszyscy wiemy, zagadka rozwiązana! XD a Piter jest bardzo bogaty jak tyle hajsu pożycza! A co do tego z kim widzę Luizę... Hmmmmm... Z Fabio chyba nie, no bo to są tacy BFF i nie wyobrażam sobie w tym opowiadaniu, że oni się tam buzi, buzi i wgl :p naprawdę nie mam pomysłu kto :/ może jakieś propozycje i z nich wybiorę?? Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń