Po treningu był obiad, także razem z Fabianem zeszłam na dół.
- Masz łuńternet? - zapytałam bo mi coś się nie łączyło.
- Jesteśmy w windzie. Tu nigdy ne ma internetu. - odpowiedział nawet ne wyciągając telefonu.
- A skąd ty to możesz wiedzieć co?
- Bo wiem to bardzo dobrze.
- A niby skąd? - dociekałam.
- A czy ty byłaś kiedyś w windzie, w której łączy internet?
- Nie wiem, nigdy ne sprawdzam.
- No więc widzisz. Tu też nie będzie, a wiesz dlaczego?
- No dlaczego?
- Bo. To. Jest. Metal!
- Łał, Dżaga, weź tek nie krzycz bo się ciebie przestraszę. - zaczęłam paczać na niego dużymi oczami.Ten tylko się zaśmiał. Wyszliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę stołówki. Zabraliśmy swój obiad i poszliśmy do swojego stolika nr. 1, jak to kiedyś określił Piter.
- Wiecie co mnie ostatnio zastanawia? - zapytał Zatorski.
- Nie mamy pojęcia, i chyba nie chcemy wiedzieć. - powiedział Winiar.
- No dobra, nie ma sprawy, nie ryjcie się tak do mnie, nie bądźcie taki ciekawscy. I tak wam powiem.
- Taa....
- No więc, to się wydarzyło wczoraj, jak już zamierzałem iść spać. No to gaszę światło układam się wygodniutko w łóżeczku no i zamykam ślepia. I nagle słyszę jakieś pukania-stukania. Otwieram oczy no i się rozglądam, nie, nic ne widać, to się kładę, a tu znów coś stuka. Wstaje otwieram drzwi, nikogo. Sobie pomyślałem, że pewnie ktoś se robi jaja i chce mnie przestraszyć. To się kładę. I znowu jakieś pukania! Już nie wytrzymuję, i otwieram okno. A tam co? Wrony sobie latają. Ja się przestraszyłem, że to może Andrzej się zamienił w ptaka i teraz chciał mnie prosić o pomoc, żebym go jakoś wyciągnął. No to mu powiedziałem "Andrzej, nie martw się, jakoś cię z stamtąd wyciągnę." i się kładę nynu. Jak się rano obudziłem to już sobie wymyśliłem jak uratuję Andrzeja. Po prostu złapię jedną wronę, obiorę z piórek, a później uśmiercę jej ciało, tak żeby nasz kolega znów do nas wrócił. - zakończył swój monolog.
- Ale wiesz chyba, że Andrzej był na śniadaniu? - zapytałam.
- Bardzo sprytna uwaga. I właśnie wiem dlaczego był na śniadaniu, a nie jest na obiedzie. Ponieważ Andrzej nie mógł jeść robali, także wylazł z wrony, i przyszedł na śniadanie żeby się pożywić. Ale po śniadaniu znów wrócił do formy ptaka.
- A skąd wziął się na treningu?
- Bo nie mógł sobie zaniedbać siatkówki.
- To skąd Andrzej siedzi tutaj cały czas i gapi się na fejsa?
- O Andrzej. Już się zamieniłeś z powrotem?
- Coo?
- No stary, nie musisz się wstydzić, może tylko ty masz taki gen wrodzony. Wiesz, że to zjawisko paranienormalnie? Możesz wystąpić w jakimś muzeum.
- Stary, ja nie jestem żadnym ptakiem.
- No jak nie, jak tak? Przecież wczoraj cię widziałem pod moim oknem.
- Zati, weź zatkaj nos, i mów przez 20 sekund "mmmmm", ok? - powiedziałam.
- Pobiję rekord i zrobię 30 sekund. - od razu zatkał nos i próbował powiedzieć "mmm". Chociaż jest to w ogóle nie do zrobienia.
- Idealnie. - rozmarzyłam się.
- Noho. - potwierdził esowatym głosem Fabian.
- Ej, właśnie wpadłem na super pomysła! - powiedział Krzysiu.
- No co znów wymyśliłeś?
- Słuchajcie, zrobimy taki, no.... jakby turniej.
- Eee? - nie zrozumiałam za bardzo co chce przez to powiedzieć.
- No taki jakby test sprawdzający. Ale tylko na dwie osoby. - wszyscy siedzący przy naszym stole zwrócili wzrok na mnie i na Fabiana.
- Nie, nie, nie, nie, tylko nie ja, błagam!
- Ale ciemu?
- No bo... A ty? - zapytałam Igłę.
- Nie, ja nie, ja będę sędzią z Michałem, Mariuszem, Łukaszem i..... zresztą wszyscy będą sędziami.
- No ale dlaczego na przykład nie mogą walczyć Kłos i Wrona? Oni przynajmniej mają jakieś doświadczenie! - powiedziałam.
- Nie, ja podziękuję. - odparli równocześnie.
A Zati w ciągu dalszym próbował powiedzieć "mmm" z zatkanym nosem.
- No proszę, przynajmniej będziemy robić coś ciekawszego. - nalegał Misiek.
- No dobra. - zgodziła się w końcu. W sumie, to może być i całkiem fajnie.
- To idziemy?
- Idziemy. - wstaliśmy wszyscy oprócz Zatorskiego który nadal męczył się ze swoim zadaniem. Już miałam go zawołać, ale tylko machnęłam ręką. Wyszliśmy na zewnątrz a Igła przybrał pozę myśliciela i zaczął główkować jakie zadanie nam zadać.
- Okej, mam już pierwsze zadanie. Musicie biegnąć do biedronki, kupić śmietanę w spreju, wrócić i jak najszybciej ją zjeść.
- Kuźwa, nie mam drobnych. - zaczęłam grzebać w kieszeniach spodenek.- Weź ktoś pożycz!
- Czymoj ziom. - Piter rzucił we mnie 5-złotówką.
- Jestem bogata. - wziesłam ręce ku górze.
- Spoks ja mam. - powiedział Fabian i zaczął kozaczyć swoją kasą. - Jestem bogatszy od ciebie.
- No wcale że nie? Też mam piątaka.
- Ale to nie twoje.
- Ale ja je trzymam.
- Okej, także no, ruszajcie. - rekomendował Igła.
- Krzysiu, no jak to tak? Nawet ie odliczysz?
- Dobra, 3,2,1 biegnijcie. - ruszyliśmy spokojnym chodem. Nie ma po co się teraz śpieszyć. Do sklepu nie daleko, a później dopiero będę biegła. Weszliśmy do biedrony i wzięliśmy po jednej bitej śmietany w spreju. Udaliśmy się do kasy, a ja się wryłam przed Fabiana. Zapłaciłam a resztę wrzuciłam do kieszeni. Wybiegłam ze sklepu, a tuż za mną gonił Dżazga. Pierwsza dobiegłam do chłopaków.
- Teraz to jedz!!!
- Jak to się otwiera? - zapytałam cały czas się śmiejąc. - A dobra, już mam.
- No żryj to!
- No żrem to! - przystawiłam sprej do jadaczki i naciskałam tam gdzie się naciska i śmietana zaczęła wypływać z pojemnika.
- Pierwszy! - krzyknął Fabian.
- Ale to było nie sprawiedliwe, ja nie wiedziałam jak to się odkręca.
- Trudno. Buahahahahaha! 1:0!
- Oż ty trolu.
- Okej następne zadanie. Musicie zatańczyć makarene.
- Kuźwa kto to wymyślił.
- To akurat Piter.
- To puszczamy makarene.
Po chwili piosenka zaczęła lecieć a my tańczyć.
- Fabian, na litość boską, jak ty tańczysz makarene? - odezwał się Wrona. - To się tańczy tak. - zaczął demonstrować przy okazji kręcić tyłkiem.
- Krok do przodu i do tyłu, łatwe do tańczenia ręce w górę, potem na dół to dla ułatwienia. - zaczęłam śpiewać makarene po polsku.
- Taaaniec makarena!!!!
- Okej, wystarczy tych pląsów. Macie po jednym punkcie.
- 2:1!!! - zaczął się drzeć Fabian.
- No ty się tak nie ciesz, bo i tak zaraz będzie 2:2. - powiedziałam.
- A skąd taka pewność, Milordzie?
- Szlachta wie.
- A ja jakim memem jestem? - zapytał Dżaga.
- Ty to jesteś Forever Alone. Nadal nie masz dziewczyny.
- Poocisk!!! - skomentował Igła klaszcząc w dłonie.
- No to co? A ty niby masz chłopaka?
- Szlachta nie potrzebuje chłopaka. To chłopak potrzebuje szlachty.
- Czyli nie masz.
- Jak już mówiłam....
- Tak, wiem.
- No i proszę, kolejna runda za nami! - powiedział Mario.
- Coooo? - zapytaliśmy równocześnie.
- No tak. Mieliście się zacząć kłócić.
- Aaaale, my się nigdy nie kłócimy! To są takie, tylko... noo...
- Sernik? - zapytał Krzysiek. No nic, tylko chciał mnie wkurzyć.
- Nie.... Takie....
- Drzewa?
- No nieee.... no takie, no.....
- Luiza, mogłaś powiedzieć od razu, że chodzi ci o Piotrka.
- No ja pitole... Chodzi mi o.....
- Żeby ci nie uciekło!
- Kzyyysiek, no jak ty mnie wkurzasz, jak tak robisz!
- Widzisz co.. co, co ty robisz? - Fabian przytulił mnie. - Mój ziom się zaraz rozpłacze!
- Sprzeczki!!!!!!!!
- Co sprzeczki?
- Właśnie to miałam na myśli wtedy.
- Dobra, a teraz padać na trawę i robić 10 pompek.
- No.. no co ty! Ja nie umiem robić pompek.
- To się smuć.
- Dobra, nie pozwolę żebyś był lepszy ode mnie. - przyjęłam pozę do robienia pompek. I zrobiłam jedną. - jeden. No to zostało już tylko 9.
- A ja już skończyłem.
- Kupiłem se traktora nie ursusa nie zetora silnik 2 litry 32 konie gumę pali nawet na betonie. - ale ja mam dzisiaj piosenkowy dzień. Nic, tylko bym śpiewała jakieś debilne piosenki. Tym razem to zaczęłam śpiewać tą.
Skończyłam robić pompki, których nigdy nie umiałam zrobić.
Turniej trwał dalej ale były takie debilne zadania, że normalnie...
Krzysiu to tak zawsze ma, najpierw wymyśli jakiś niby zajebisty pomysł, a po pięciu minutach już mu się nic nie chce, i daje tylko takie sobie pytania czy zadania czy coś tam.
...............................................
Hey :* Pod poprzednim rozdziałem Marcyśka napisała : "..Luiza i Fabio to byłaby para stulecia :D"
A wiesz, że się nad tym nawet zastanawiałam? :-D Ale nie wiem, nie jestem do tego przekonana... Napiszcie w komentarzach, kogo byście chcieli, na chłopaka Lizki :)
I jeszcze tak na koniec, chciałabym podziękować Abnormal, która zawsze podpisuje się pod moim rozdziałem w postaci komentarza. Bardzo jej za to dziękuję :* Ciesz się :D I jeszcze jedno do Ciebie. Sorry, jeżeli cię uraziłam w jakikolwiek sposób z tymi wronami ;\ Coś mi się tak dziwnie nasunęło....
Pozdrawiam i do następnego!
Nie no, spoko. :D Widzę, że wrony przy śmietniku Cię zainspirowały. :D No tak, tylko Zator może mieć takie akcje xDD
OdpowiedzUsuńLuiza i Fabian to byłaby para stulecia, tak. xd Ale soryy, Fabio zupełnie nie trafia w mój gust, jeśli chodzi o urodę. ;d
Niech się zeswata z tym, z którym jakoś się najbardziej kumpluje. Nie wiem, który to jest w jej przypadku. :D
Kącik monotematyczny:
Piter taki hojny, 5 zeta pożyczył.
Bożeee, makarena? Matka wie, że ćpiesz?
Dobre z tym biegiem po śmietanę. :D
Pozdrawiam. :*
hahahaha Zati :) ryję z niego cały czas :P
OdpowiedzUsuńTak tak, ja dalej popieram mój zacny pomysł :D Zator, co ty ćpiesz chłopie? Podziel się, albo daj namiary na dilera :D
OdpowiedzUsuńA dobry konkurs nie jest zły :p
Zapraszam do siebie: everythings-gonna-be-alright2.blogspot.com
Zati albo jest głupi, albo szalony, albo ćpa, innej opcji nie ma! Wrona jest wroną to wszyscy wiemy, zagadka rozwiązana! XD a Piter jest bardzo bogaty jak tyle hajsu pożycza! A co do tego z kim widzę Luizę... Hmmmmm... Z Fabio chyba nie, no bo to są tacy BFF i nie wyobrażam sobie w tym opowiadaniu, że oni się tam buzi, buzi i wgl :p naprawdę nie mam pomysłu kto :/ może jakieś propozycje i z nich wybiorę?? Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń