Po popołudniowej "drzemce" jak to się mówi, chłopcy poszli na trening, a ja się leniuchowałam, tak, wiem, jestem strasznie tutaj rozpieszczana przez trenera. Nic, tylko nic nie robić. No ale bez przesady już wszystkie fora społecznościowe są przepełnione moimi zdjęciami, w sensie, no, że nie ja jestem na zdjęciach, tylko że ja je zrobiłam, tak dla sprostowania. No więc no. A co za dużo to nie zdrowo, więc hehe. Poczytałam książkę, a dokładniej "Igrzyska Śmierci" pierwszą część. Ogólnie całą serię czytam już tysięczny raz, no ale panie, to jest wyśmienite. Później pooglądałam debilne filmiki na YouTube, ale stwierdziłam, że chcę jednak obejrzeć jakiś film, że film, więc standardowo, na zapytaj.com.pl i losujemy film. "Harry Potter" eeee! Zła odpowiedź. "Listy do M" eeeee! Zła odpowiedź, nie ten klimat. Kuczę 35*C na dworze a ja świąteczny film. Chociaż w sumie..... Nie. Nie, nie, nie, ale w sierpniu bardzo chętnie. Mmmmmmmmmm, losowo, losowo, losowo, kto wygra mecz? Kto wygra mecz? No nie wiem, nie wiem, nie wiem. No, alewiszjakjest. I kto wygrał mecz? "Eurotrip" meeeeech, może być. Nigdy nie oglądałam, no ale cu tam cu tam bo to właśnie tu, w tej samej Spale o której to cesaż Otton ||| mawiał niewiele a właściwie nic. #Wklejkazmojegożycia
Po oglądnięciu filmu patrzyłam się na sufit to na ścianę i tak ciągle. W sumie to bym poszła na spacer, jakieś zdjęcia porobić było by miło. No ale znowu chłopcy. Jak pójdę bez nich to będzie "Ale dlaczego poszłaś bez nas?", a jak bym poczekała to by mogło być znowu "Nieeee no weź nie chce mi się." No i taki dylemat właśnie mam.
A ciula tam idę bez nich.
Wzięłam swoją ulubioną lustrzankę i statyw oraz wodę. Ubrałam też wygodniejsze buty.
Gdy tylko wyszłam ze swojego pokoju, przywitała mnie chmura, góra, jak kto woli, ludzi wielkich- wielkich ludzi. Między innymi, wszyscy.
- Hej, gdzie idziesz? - widzi, i się pyta. I to jest właśnie Włod. A, nie. Przepraszam. Za dużo Lekko stronniczego. I to jest właśnie Krzysiek.
- Paść kaczki i barany takie jak ty. - odpowiedziałam z wyczuwalną ironią w głosie.
- Ssserio? Skąd ty kaczki weźmiesz? - zapytał Zatorski jakbym byłą największą idiotką na świecie.
Wywaliłam oczy do góry i przez chwilę nie było mi widać źrenic.
- Eeeeee fuuuuj, nie rób tak! - wzdrygnął się Bartek.
- No i jak ja mam z wami żyć? - zapytałam sama siebie. - Dobra idę, bo stracę cały dzień.
- A możemy iść z toooooobą? - zapytał Fabianek i Rafałek.
- Ccccccccccccccccccccooo? Ze mną? Ale no niby gdzie? Przecieeeeeż................ Ja się nigdzie nie wybieram. - schowałam swoje rzeczy za plecami i się uśmiechnęłam szeroko.
- Oj no proszę, będziemy grzeczni.
- No dooobra. - Jaka ja jestem słaba.
Przez ulicę to niby tak kulturalnie, bo ludzie patrzą i żeby nie zrobić przypału. W lesie fsumie tak ło, nie robiliśmy jakiejś impry, ale znowu też nie byliśmy nindżą.
- Możesz nie ruszać tym statywem? - powiedziałam do Rafka który bawił się butelką wody i ją upuścił, co poruszyło statyw, a hałas wypłoszył mi ptaki. A takie wytłumaczenie. - Ty to masz jakiś zespół niespokojnego ciała, no na prawdę. - zaśmiałam się. Chociaż w głębi duszy tak bym mu przyje...... waliła.
- Weeeź jaki on ma zespół niespokojnego ciała to ci mówię.
- Nie prawda.
- No nie, jak się do 4 nie wiercisz, to spać nie można.
Zaczęłam się śmiać.
- No ty się też lepiej nie śmiej, bo ty to tak samo.
- Ale niby że co, że niby że ja? - zapytałam.
- No tak, ty tak samo, tylko że ty masz chyba gorzej. Też się wierciłaś do niewiadomej godziny. A potem było "A dlaczego Fabian tak dzisiaj okropnie wyglądasz?" no to teraz wiesz dlaczego.
- No i co? - odparłam tylko. Bezlitosna.
- Ej, Luiza, założę się, że nie wejdziesz na tamto drzewo w minutę. - powiedział Fabiś i wskazał średniego wzrostu drzewo.
- Ja? Tamto drzewo? W minutę?
- Tak.
- No, masz rację, nie wejdę.
- Ty i ten twój lęk wysokości.
Paczając na drzewo moje spostrzegawcze oko sokoła zauważyło wiewiórkę. Ostrożnie i cicho podeszłam bliżej i uregulowałam ostrość i już, już, już prawie a ten mi tutaj faksa w obiektyw. Ale nie, spokojnie nie bójcie się, zdjęcie mam. Chwilę potem wiewióra uciekła skacząc z gałęzi na gałąź. A ja wystawiłam Drewienkowi faksa z dwóch rąk. Gdyby ktoś się pytał, sprostuję. [Fabian Drzyzga - Drzyzga-Drzazga-Skąd bierzemy drzazgę? Z drewna] Więc żeby nie było potem skąd to drewno więzłam.
No z drewutni, lol.
Poker face.
Ostatnie zdjęcia zrobię w wodzie. Łotafak zapytacie. Ja też sama nie wiem. Albo wiem, tylko tak mówię.
Ustawiłam aparat pomiędzy kamieniami i, no niestety trzeba będzie zamoczyć sobie nogi. No trudno, buty się wysuszy dla mnie to różnicy nie zrobi.
Deeeeeeej, ta woda to nie taka zimna jak się by mogło wydawać. Muszę powiedzieć, że całkiem przyjemna. Ej nie muszę już się dzisiaj myć. Mhm. Patrzcie i bierzcie za mnie przykład.
Zrobiłam parę zdjęć kaczek, no bo błagam was no, kto by nie chciał kaczek zobaczyć? To było moje wielkie marzenie i udało mi się je spełnić. Zrobiłam zdjęcie kaczkom! Nie no, to musi wylądować na pierwszej stronie pudelka, Interii, o2.pl i naszej klasy.
Wylazłam z wody i zaczęłam obmywać nogi statywu.
- Chłopaki! Gdzie jesteście? Idziemy! - zawołałam do nich. No ale gdzie oni są.
A, tam. Leżą na mchu. Znaczy Fabiś leży, i coś gada a Rafek nie jest zainteresowany gadaniną swojego przyjaciela. Czym on go tak zanudza?
- Co nie?
- Nie no błagam cię, skończ już pierdolić bez sensu.
- Co on gada? - zapytałam.
- Zastanawia się jaki jest sens życia. - wytłumaczył mi.
- Fabianek, koniec tego leżenia, proszę wstać, zastanawiać się jaki jest sens życia to możesz o 3 w nocy, a nie teraz.
Wstał. Jaki posłuszny.
- Ale tak jak powiedziałaś 3 w nocy, to nie jest już przypadkiem rano? - zapytał. Pytanie dnia.
- Noc, Fabianku, noc. - odpowiedział mu przyjmujący.
- A skąd niby to wiesz?
Ja się nie mieszam do tego.
- A ty niby skąd wiesz, że to jest dzień?
- Bo jest już wtedy jasno.
- No a w zimie?
- No bo w zimie też jest dzień, tylko że wtedy słońca jeszcze nie ma.
- No to czemu nie wstajesz o 3 w nocy?
- No mówię ci, że to jest już dzień, nie noc.
- No to czemu nie wstajesz? - oj Rafał, ty go chyba chcesz wkurwić i to na maksa. Bo Fabianek raczej nie odpuści, dopóki nie przyznasz mu racji. No ale w sumie, ja też bym nie odpuściła i dalej się z nim kłóciła, więc dobrze robisz, dobrze robisz.
Moim zdaniem, to jest noc, ponieważ wtedy śpię. W sumie to śpię do 7, więc 6 jest dla mnie po prostu środkiem nocy.
W końcu obaj się na siebie obrazili, każdy wiedząc swoje.
Pod Ośrodkiem byliśmy tak około 16. Poszliśmy do mojego pokoju, no bo gdzie indziej mamy spędzać czas? No właśnie.
Otworzyłam drzwi i...
- Aaa! - pisnęłam. No Jeżu, czemu oni siedzą u mnie. W pokoju. Siedzą na mojej podłodze. Czytają moje książki.
- No wreszcie, ile można na was czekać?
- Aaaaablabaaaaaaaa.... - jąkłam się. - Co wy tutaj robicie? Jak żeście tutaj weszli?
- Przez drzwi. - wytłumaczył mi Bartek, który siedział na mojej podłodze. Długo się w niego wpatrywałam.
- Spierdzielaj z mojej podłogi! - powiedziałam do niego.
- To nie twoja podłoga.
- No a aaa niby kto tutaj śpi w tym pokoju. No chyba nie ty, Bartuś.
- Nie ty wykładałaś.
- A bo ty niby. To jest moje miejsce.
- Ale nie było podpisane, ha ha ha i tu cię mam!
- Tutaj stały moje buty. Ha ha ha i tu cię mam!
- Jakie ty zawsze robisz zamieszanie, to nie wiem. - przesunął się. No i bardzo dobrze panie Bartoszu.
- Jak ja uwielbiam tobą pomiatać. - przytuliłam go.
- Słodziaczki! - pisnął Piotrek.
- Pokaż ino te zdjęcia co żeś zrobiła. - powiedział Bartoszeł.
- Przepraszam bardzo, no ja przepraszam bardzo, ale fotograf nigdy nie pokazuje swoich dzieł.
- No proszę, nikomu nie powiem.- szepnął
- Dobra ale cicho. - dałam mu mój aparat.
- Aha, a dobra, a może byś mi doradziła jak to się włącza.
- Sieroto jedna.....
- No ja nie ogarniam tych twoich lustrzanek, no Jezu no.
Włączyłam mu aparat. No co za idiota. I przełączałam mu zdjęcia bo tego też nie ogarnia, a jeszcze by mógłby mi coś zepsuć, bo z niego to też taki psuj, że o Jezu. Ej, w sumie to też ze mnie taki psuj. Dwa psujki.
Trzy godziny potem była kolacja, więc grupowo się na nią wybraliśmy. Oczywiście, musiałam zapieprzać schodami, tak, znowu nie było dla mnie miejsca w windzie. No cóż poradzić.
Hmmm, ciekawe ile jest tych schodów. Policzmy razem!
67, 68, 69, 70, 71.....83,84,93,99, 100. Równe równiuteńkie 100.
Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą. Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą.
Udałam się do stołówki.
- O, jesteś. Co tak długo? - zadał standardowe pytanie Krzysiek.
- Gdybyś schodził schodami, to byś się głupio nie pytał. - odpowiedziałam moją standardową odpowiedzią na to standardowe pytanie. Hehe.
Podczas kolacji raczej nie działo się nic nadzwyczajnego, więc, no. Po kolacji poszłam nynu.
...........................
Hejo, hej. Wróciłam, jestem, Wesołego Nowego Roku który był już 4 dni temu, ale cu tam cu tam.
Trzymajcie się ciepło w te mroźźne dni :)
Do następnego który już prawie się napisał ^^
Jeju, jak ja za nimi tęskiłam! :D życie bez nich jest bez sensu, ale o tym myślec będę o 3 w nocy/ rano (właściwe skreślić) :p
OdpowiedzUsuńJa tu dalej czekam na jakiś romansik xD
No i co tu dużo mowić, jak zwykle poprawił mi humor xD czyli cudowny, jak zawsze *.*
Do nastepnego!
Słodziaczki <3 - pisnęłam równie uroczo jak Piotruś, ale biorąc pod uwagę całą tą bandę i Luizę. :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł, żeby robić zdjęcia ptakom, popieram, sama robię. Że nie wychodzą, to kit.
Nie wpadłam na to, żeby liczyć schody. To chyba będę musiała jutro na uczelni to zrobić.
Pozdrawiam. :*