- Kto chce jeszcze spróbować? - zapytał złowieszczo Krzysiek.
- Ymmmm.... Nikt? - odpowiedział Winiarski.
- Oh, no przecież wiem, że chcecie spróbować. - machnął ręką.
- Nie, nikt ni chce, twa intuicja tym razem cię pomyliła. - powiedziałam sprawdzając która godzina.
- O Liz nie zauważyłem cię początkowo.
- O, serio? A ja nie zauważyłam cię przez całe życie. - odparłam z ironicznym uśmiechem.
- Żartowałem.
- Serio? A ja nie. - odparłam z takim samym ironicznym uśmiechem.
- Liz. Powalasz mnie tymi tekstami wiesz?
- Serio? A ty mnie nie.
- Słodki Jezu! - krzyknął nagle Fabien przerywając nam mini kłótnię. Oj no to tak było na żarty, my nigdy nie kłócimy się na poważnie.
- Co? - odparliśmy razem.
- No tam za krzakami chyba coś jest! - wskazał na krzew który był po drugiej stronie.
- Boże, Dżaga to może być wiewiórka.
- Wiewiórki nie łażą na wiosnę!
- To ty myślisz że wiewiórki wychodzą tylko jesienią?
- No..... A nie?
- Boże......No a tak?
- Ym no jakby tak pomyśleć to......Nie.
- Ej, wybierzemy się na spacerek? - zaproponował Wrona.
- Gdzie?
- No nie wiem. Do lasu?
- O, dobry pomysł, Fabian zobaczy co to jest wiewiórka. - poparłam go.
- Ale ja wiem co to jest wiewiórka tylko......
- No to sobie zobaczysz, że też wychodzą wiosną. - uśmiechnęłam się do niego.
- Wredniuch. - odparł.
- Menda.
- Głupek.
- Głupszy głupek.
- Wcale że nie.
- Wcale że tak.
- Nie!
- Oj, Fabian, Fabian... Mnie w kłóceniu nie przebijesz. - poklepałam go po ramieniu.
Poszliśmy do wyżej wymienionego lasu na wyżej wymieniony spacer.
- Ej, Liz znasz tą piosenkę? - zapytał Wrona puszczając piosenkę.
- No, znam, a co?
- Nie wiem. Kłos nie znał, to się załamałem.
- Kłoooos? To ty nie znasz takiego ktośia jak KaeN? - zapytałam.
- No...... Akurat tej piosenki nie znałem.
- Mhm, taaa jasne. A ty Dżaga? Znasz?
- Eeeeee...... No pewnie że.... nie. - odparł.
- No wiesz, ty co....... - powiedziałam.
- Oj no co? Nie muszę znać wszystkich piosenek.....
- No okej. No ale KaeN-a nie znać?
- Oh, bo będzie foch. - ostrzegł.
- Ej a znacie taką piosenkę? - włączyłam swój telefon i weszłam w muzykę. Wyszukałam tą co szukałam i ją puściłam.
- Nie znam. - odparł Włona po chwili.
- Ha! A ja ją znam! Też ją mam na telefonie! - powiedział triumfalnie Kłos.
- A znacie..... A znacie, znacie...... Taką?
- Ohoho..... Wyślij mi. - powiedział Fabianek.
- Dżaga? Kłos? Czemu idziecie do tyłu? - zapytałam.
- Y.... No no bo.... Bo tak? - odpowiedział Fabian.
- Nie masz uprawnień do tego żeby mówić "bo tak".
- Co? Czemu?
Zaczęłam mu się przyglądać a on mnie. Mrugałam rzęsami raz po raz i on też. Małpa jedna.
- Jaka mina. - powiedział Wrona.
- Nie moja wina że małpa jedna robi wszystko to co ja.
- Małpa robi wszystko to co ja. - powtórzył za mną Drzyzga piskliwym głosem.
- Ja wcale nie mam takiego głosu!
- Serio? A ja nie mam wiewiórki i jakoś żyję.
- To co powiedziałeś, wcale nie miało sensu.
Patrzył chwilę na mnie a później zaczął uciekać wzrokiem z uśmiechem przekrzywionym na jedną stronę.
Doszliśmy na jakąś polankę, i usiedliśmy na trawce.
- Ej, Liz. - powiedział Krzysiek.
- No, co?
- Pamiętasz taką zabawę co wymyśliłaś?
- No, ale ja dużo zabaw wymyślałam, także nie za bardzo wiem o którą ci akurat chodzi.
- No tą, co się biegało po lesie, i co się znajdowało jakieś tak zwane "tropy" i się za nimi biegło.
- Tą beznadzieją zabawę, to ty wymyśliłeś. Ja się w nią nigdy nie bawiłam.
- Oł. A no faktycznie. Daj mi swój aparat.
- Po co ci?
- No bo chcę.
- Ja też dużo rzeczy chcę i nie mam.
- To ja dam ci swój. - wyciągnął aparat i mi go podał.
- No jak tak bardzo ci na tym zależy..... - wzięłam od niego aparat a swój schowałam z powrotem.
- Ej..... Chyba nie tak...... Oż ty szczurze przebiegły.
- Wiesz, ma się to coś. - patrzył na mnie przez dłuższą chwilę. - O no doooobra. - dałam mu swój aparat. - Tylko nie zepsuj.
- Okej! - usiadł na trawie nie daleko i go włączył.
- EJ! - krzyknął Zati który niespodziewanie pojawił się na drugiej stronie polany. Kurde, ona ma jakieś teleporty czo co? Przecież jeszcze przed chwilką gadał z Kłosem który był koło Wrony, który siedział obok Fabiana, co siedział obok mnie. Dziwne.....
- CO?! - odkrzyknęłam mu.
- Chodźcie zobaczyć! To jest coś niesamowitego!
- A co znalazłeś?! - zawołał Winiarski.
- No to jak nie przyjdziecie, to nie zobaczycie, no nie?!
- No ale powiedz, chociaż co znalazłeś, żeby było wiadomo czy warto iść!
- O Jezu, jakie wy macie wymagania!
- To powiesz?!
- Nie! Nie powiem! Jestem na was obrażony! - krzyknął i zrobił obrażoną minę, co było widoczne nawet z takiej odległości.
- E, tam. - machnął ręką Krzysiu. - Przejdzie mu.
- On zawsze tak "Jestem na was obrażony!" A potem i tak " Ej chłopaki, wiecie że.... "
- Mhm. Dobrze wiedzieć, że można go wkurzać a i tak się nie obrazi.
- Coś w sam raz dla ciebie! - powiedział Bartek.
- No, bo ja uwielbiam wkurzać ludzi.
- No to wkurz mnie. - powiedział na ochotnika Wrona.
- Ciebie?
- No.
- Jego baaardzo trudno wkurzyć, także możemy sprawdzić czy na prawdę jesteś taka dobra. Jak go wyprowadzisz z równowagi dam ci paczę żelków. - odparł Karollo.
- Spoko. Przyjmuję wyzwanie. To daj mi swój telefon.
- Co? Ale po co?
- No bo to jest część wkurzania? - ostrożnie mi go podał patrząc na mnie podejrzliwie. - Spoko, nic mu nie zrobię. - włożyłam przedmiot do kieszeni spodni.
- No, no i co? - zapytał zdezorientowany Drzyzga który przyglądał się całej scenie. - Andrzej nie wydaje się na wkurzonego. Coś ci się nie udało.
- A czy ja powiedziałam że to już koniec?
- No a nie?
- No a tak?
- Ołkeeeej, a czy możesz mi go już oddać? - poprosił Andrzej.
- Yyyyy... A skąd ta myśl?
- No bo.... Będzie bezpieczniejszy u mnie? Fabian mi już co nie co o tobie powiedział.
- Czyli co? - przesunęłam wzrok na Fabiana który teraz uciekał wzrokiem i nucił coś pod nosem.
- Że wszystko gubisz.
- Phi. Jak już to ON wszystko gubi.
- Wcale że niczego nie zgubiłem!
- Tak? A klucz do naszego pokoju? Dałeś go Krzyśkowi, a wyglądałeś tak, jakbyś go na serio zgubił.
- No a mi go oddasz?
- Yyyyy... A skąd taka myśl?
- No Liz, noooooooooo
- No ale co? - powiedziałam rozbawiona, bo oczywiście to było w planie wkurzania ludzi.
Wystawił dłoń.
- Ręka.
- Jezus Maria...
- Też mam rękę. - pomachałam mu przed nosem moją dłonią.
- O łał, nieźle ci idzie w wkurzaniu Wronki.
- Co? A wcale wcale wcale się nie wkurzam. Jestem spokojny jak...... - właśnie zauważył jak klikam na jego telefonie. - Liz! - wyrwał mi telefon.
- Hahahahahaha. Przegrałeś! Żelki is me!
- Dziwne..... Mnie wkurzasz inaczej. - wtrącił się Dżaga.
- Bo ty jesteś inny.
- A jak cię wkurza? - zapytał Krzysiu.
- No, różnie. Przeważnie to odłącza mi laptopa, to znaczy to było jeszcze kiedyś jak byliśmy w Częstochowie. To wyłączała mi laptopa i chowała ładowarkę i swoją też i nie miałem jak się porozumiewać ze światem. Z telefonem było tak samo.
- O łał. - podsumował Wlazły.
- Ze mną było ciut inaczej.... - przyznał Krzysiu.
- A jak? - zapytał Buszek.
- Kiedy tylko zachciało jej się mnie wkurzać to robiła mi tak. - Igła zaczął uderzać Rafała wskazującym palcem w skronie.
- Ała noooo.
- Albo tak. - dźgnęłam Krzysia w brzuch palcem.
- Hhyyyyyyyyyyy! - złapał się za miejsce w które go dziabnęłam.
- No ja tego nie rozumiem, jak to - dźgnęłam go jeszcze raz. - Może boleć?
- No a może tak? - Igła odegrał się tym samym. Ale ja ani drgnęłam. - Kosmita!
- O! A właśnie mi się coś przypomniało.
- Cóż takiego?
- No bo jak byłam jeszcze w podstawówce to uczyła mnie taka babka co uczyła polskiego i przyrody. No i ona często takie coś: Jak się zaraz nie uspokoisz ty wpiszę ci jedynkę i będziesz płakał! - przybliżałam się powoli do trawy, a na " i będziesz płakał! " odchyliłam się gwałtownie do tyłu. Wszyscy zaczęli się śmiać. - I mówiła często: Uspokój się wreszcie, usiądź na miejscu, wyciąg książki, i napisz temat lekcji. - zaczęłam machać rękami w tył i w przód ze sztywnymi palcami.
- Jaki to ona miała pseudo......?
- Wszechwiedząca sowa. Albo po prostu sowa.
- Dlaczego? - zapytał Zati który niespodziewanie znalazł się w tym... hmmm.. kółeczku? No kółeczku które stworzyliśmy.
- Zati, mój ziomeczkuuu. Gdzie byłeś?
- Byłem tutaj cały czas. - powiedział zażenowany.
- Widziałam cię cały czas.
- Cieszę się. No ale dlaczego sowa?
- Bo wyglądała jak sowa. Nos miała taki duuuży i jeszcze taaaaki krzywy.
- Ej, a opowiedz o tym, jak się wywaliła na prostej. - powiedział Krzysiu.
- O. No to to było tak, że było już kilka minut do dzwonka, no i chłopaki zaczęli się już zberać pod drzwiami, no i ta sowa oglądała nasze prace na wystawce no i jak wracała to mijała umywalkę, no i jak tak szła to się prawie wyjebała na podłodze. W klasie oczywiście śmiech, a ona takie coś mówi do chłopaka który stał gdzieś blisko niej : No i widzisz, coś tutaj rozchlapałeś i bym sobie zęby wyłamała. - wszyscy w śmiech.
- Ja miałem normalną nauczycielkę. - powiedział Mario.
- To maiłeś szczęście, mieć taką psychiczną nauczycielkę jak ja miałam, to nic fajnego.
- No nie no, śmiesznie jest taką mieć. - odparł Bartek.
- No nie wiem czy tak fajnie.
- Ej Luiza, pamiętasz tą imprezkę? - zapytał Drzyzga podsuwając mi pod nos swój telefon. Spojrzałam na zdjęcie i otworzyłam szeroko oczy. No pewnie że pamiętałam. To było z okazji Hallowin.
- Impreza z okazji Hlejowina?
- HLEJOWN? A nie halloween? - zapytał Piter.
- Nie, Hlejowin. Wymyśliliśmy nową nazwę. Jest taka oridżinals. Pamiętam jak cię wtedy wystraszyłam z Laurą. - zaśmiałąm się na wspomnienie tego zdarzenia i reakcję Fabiana.
- Co mu zrobiłaś?
- No więc, Fabianek miał iść na zakupy po wina na Hlejowina. No i powiedział, że na pewno ne wróci zbyt szybko, bo kolejki, korki że kuwa nie ma co. No i my z Laurą już dzień wcześniej wyszukałyśmy w necie taki fajny pomysł jak można kogoś wystraszyć na halloween. No i jak już wyszedł to od razu zrobiłyśmy sobie taki makijaż, ja miałam ten a Laura taki. - pokazałam im zdjęcia które sobie zrobiłyśmy. - No i jak zrobiłyśmy makijaż to położyłyśmy się pod kaloryferem, żeby wyglądało to tak jak na samobójstwo. Położyłyśmy gdzieś nóż i po kilku sekundach do mieszkania wszedł Fabian. Jak nas zobaczył to zaczął wrzeszczeć, i biegać po mieszkaniu. Potem, już nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać.
- Ja przez to nie spałem kilka nocy!
- Bo ty się wszystkiego boisz.
- Ej, u nas na święta kiedyś była taka akcja. - zaczął Krzysiu. - Leciał " Kevin sam w domu " No i jak już tam było
- "Pójdziemy w nocy, kiedy jest już ciemno. Dzieci boją się ciemności. "
- " Ty też się boisz. "
- To Liz : Krzysiu też się boi. Z nią to zawsze były jakieś przypały. Mój ty kochany bobrze. - poczochrał mnie po włosach.
- EJ! - powiedział Zatorski takim głosem jakby coś odkrył.
- Co?
- Jest tutaj dwóch Ignaczaków!
- Nieeee. Na prawdę? Nie wiedziałem. - powiedział Fabian. - Serio tego nie zauważyłeś?
- No, nie. Dopiero teraz. No ale wracając. Mamy teraz dwie igiełki.
- Och Zator jaki z ciebie ęteligętę.- machnęłam ręką.
- No wiem.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, i wróciliśmy do ośrodka.
................................
Uf! Witam was. Przebrnęłam i napisałam ten rozdział. Kompletna kicha, nic mi teraz nie wychodzi. Na tamtych blogach już opracowuje rozdziały, i też już niedługo powinny się pojawić, jeżeli nie, to sorry, ale mam dużo nauki w tym semestrze, średnia z wszystkich przedmiotów jest wprost powalająca... Nie ważne. Pyszcie w komentarzach, w komentarzach pyszcie co myślicie i tak dalej. Ja się żegnam, BUJA.
I kolejna urocza kłótnia Luizy i Fabiana. :D Oni to chyba mogliby cały czas się kłócić.
OdpowiedzUsuńAkcja z wiewiórką genialna. :D
Rozwala mnie to pseudo Drzyzgi... xd "Dżaga"... Wyobraźnię mam bujną, ale na to jeszcze nie wpadłam xDD
Piter tak bardzo nie ogarnia i jest w tym taki słodki, że o ja pierdzielę.
U mnie od wczoraj wisi rozdział VIII, zapraszam. :D