wtorek, 7 października 2014

Rozdział 4

Budzik obudził mnie o godzinie 2:00. Dzisiaj miałam jechać z Krzyśkiem do Warszawy na badania. Oczywiście tylko on będzie mieć badania, a ja w tym czasie pochodzę sobie po stolicy. Przeciągnęłam się i wstałam wybrałam kombinezon oraz rzymianki i wyszłam z pomieszczenia. Oczywiście łazienka na górze była zajęta przez Krzysztofa dlatego musiałam zejść na dolne piętro. Wzięłam prysznica i się ubrałam. Chciałam zrobić makijaż ale właśnie przypomniałam sobie że kosmetyki mam w swoim pokoju. Strzeliłam sobie z otwartej dłoni i wyszłam z łazienki. Ruszyłam na górę i zaczęłam szukać mojej kosmetyczki. Buszowałam tam i tam ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Sprawdziłam jeszcze raz w walizce którą wczoraj pakowałam, ale jaj tam nie było. Chwilka, pomyślmy. Z pewnością nie robiłabym sobie kłopotu z szukaniem i zostawiłabym kosmetyczkę w takim miejscu w którym byłoby ją łatwo znaleźć. Hmmmmm... Co to może być za miejsce? Chwilka, chwilka... Wczoraj przed spaniem zmywałam makijaż. A zmywałam makijaż tam gdzie brałam prysznic. A prysznic brałam w łazience. A łazienka jest obok mojego pokoju. A w łazience jest Krzysiek. Czyli moja kosmetyczka powinna być... W łazience! BINGO! W tym momencie do mojego pokoju wszedł Krzysiu.
- Jesteś got... - odwróciłam się a on podskoczył. - Aaaa!!! Matko Boska, wyglądasz okropnie! - krzyknął.
- W łazience jest moja kosmetyczka? - zapytałam tylko.
- Tak, jest na pralce. - powiedział i zbiegł po schodach. Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam robić makijaż. Nic na dole nie trzasło, czyli miałam pewność że Krzysiek spokojnie zszedł na dół. Skończyłam i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dolne piętro i skierowałam się do kuchni gdzie urzędował już Krzysiek.
- No, od razu lepiej. - powiedział patrząc na moją umalowaną twarz.
- Weź się Krzysiek. - zmarszczyłam nos i usiadłam na krześle.
- Ale pod wpływem tego oświetlenia wyglądałaś okropnie. - powiedział i nalał mi i sobie kawy do kubków. Spożyliśmy śniadanie i ruszyliśmy po swoje walizki. Krzysiek wziął także i moje, lecz ja za to musiałam otwierać wszystkie drzwi. W końcu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze Pita.
- Cześć. - przywitał się.
- Czy ty zawsze jesteś taki wesoły? Nawet o poranku? - zapytałam.
- No ba. O poranku najbardziej. To jest moja ulubiona pora dnia! - powiedział.
- Ta? A moja nie. Także dobranoc, chyba się zdrzemnę.
- Tak? - zapytali równoczęśnie.
- Tak. - włożyłam słuchawki do uszu, ale usłyszałam tyko trzy pipięcia i tyle. Kurde, czy ja się wreszcie nauczę że trzeba ładować smartfona przez cała noc?
- Nie będziesz spać? - zapytał Piter.
- Nie, mam padniętą baterię. Ale pogadam se z wami. no, to co macie do powiedzenia? - spytałam.
- Ooooooo!!! moja ulubiona piosenka! - krzyknęłam i zaczęłam " tańczyć "

- Yyyyyyy.....? - zająkał się Pit, a później się zaśmiał.
- Tak, to mój taki taniec do tej piosenki.
- A co to za piosenka? Nie znam chyba... - powiedział Krzyś.
- No jak tego nie znasz? Przecież to jest Piosenka pod tytułem " everything at once "- odpowiedziałam oburzona jego nieznajomością mojej ulubionej piosenki.
- Aaaa! Znam to! To jest moja prawie że ulubiona! - krzyknął olśniony Piter.
- Serio?! Bliźniaczki! -  przybiłam piątkę i zaczęliśmy tańczyć mój taniec. Po kilku godzinach dojechaliśmy do stacji benzynowej by zatankować niedowład paliwa. Kupiliśmy też po kawie.
- Krzysiu...... - powiedziałam słodkim głosem, a ten spojrzał na mnie podejrzliwie. - Mogę teraz prowadzić? - zapytałam.
- Matko, Boska, no nie, no.
- Oj, no plosę, plosę, plosę, plosę.... - złożyłam ręce i zamrugałam oczami. Wiedziałam że to Krzyśka powali.
- Nohoho, dobra, masz tu kluczyyyki. - powiedział zrezygnowany.
- Łiiiiiii! Ale fajnie! Krzysiek dał mi prowadzić, dał mi prowadzić. - zaczęłam się cieszyć.
- Uważaj bo ci się zaraz tak gęba nie będzie cieszyć. - mruknął. Dodałam gazu i tak byliśmy na autostradzie piratami drogowymi. Na każdym zakręcie chłopaki wołali " Łiiiiiiiiiiiiii!!! " trochę z radości szybkiej jazdy a trochę chyba ze strachu przed szpitalem ze złamanym wnętrznościami. W końcu dotarliśmy do Warszawy. Wysiedliśmy z samochodu a aja oddałam baratowi jego własność.
- No, to wy idźcie a ja se połażę. - zwróciłam się do nich.
- Przecież się zgubisz! - przeraził się Krzysiu.
- Matko, czy ty sądzisz że ja nigdy w Warszawie nie byłam? - zapytałam. - I nigdy się nie zgubiłam.
- No dobra, ale ja cię po stolicy szukać nie będę. - powiedział.
- Nie będziesz musiał. - zawiesiłam torebkę na ramieniu i odeszłam od auta, tak jak i siatkarze. Skierował się na rynek i zaczęłam spacerować. Dzień był całkiem ładny. Słońce nie prażyło, co po chwila zachodziło za chmury by za chwilę znów się pojawić. Wyjęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Gdy zaburczało mi w brzuchu udałam się do pobliskiej kawiarni i coś zamówiłam. Po chwili dostałam szarlotkę i sok kaktusowy. Zjadłam w spokoju oglądając zrobione wcześniej zdjęcia. Nagle trafiłam na sam początek. Na zdjęciu ujrzałam siebie i swoją drużynę. No tak, jeszcze nie wgrałam tych staroci do laptopa. Przyjrzałam się sobie i westchnęłam. Dlaczego? Dlaczego ja się pytam? Westchnęłam jeszcze raz i wyłączyłam aparat. W tej samej chwili zadzwonił mój telefon.
- No gdzie ty jesteś? Weź się pośpiesz bo bez ciebie pojedziemy. - powiedział a ja wstałam z miejsca kierując się do kasy by zapłacić.
- No, dobra, dobra zaraz będę. - rzekłam i wyszłam z kawiarni.
- A dokładniej? - zapytał.
- 10 minut. - odparłam wychodząc z kawiarni.
-  No dobra, czekamy. - powiedział i się rozłączył. Ruszyłam w drogę powrotną, i po dokładnie 11 minutach znalazłam się obok samochodu. Wsiadłam i po chwili ruszyliśmy w kierunku Spały.
- Co tak długo ci zeszło? - zapytał gdy ruszyliśmy z miejsca.
- No ale o co ci chodzi? Przecież doszłam tak jak mówiłam. - powiedziałam.
- No nie, właśnie się spóźniłaś 1 minutę.
- No ale tutaj jestem hellloł?
- No ale mogłaś wcześniej, niż łazić jak ślimak.
- No Jezzzzu. K o n i e c  t e m a t u. - ucięłam a Piter zaczął się śmiać.
- Matko, jacy wy jesteście. Typowe rodzeństwo.
- Te psycholog tylko nie mów nam jak mamy się kłócić, bo my to dobrze wiemy. - powiedział Krzysiek.
- Zawsze chciałem być psychologiem. - położył dłoń na sercu i spojrzał w prawą stronę.
- Ale jesteś volleyball player no i happy. - powiedziałam i zaczęłam coś sprawdzać w telefonie.
- Uuuuuu, widzę że zeszliśmy na obce języki. - zaśmiał się Krzychu.
- No a żebyś wiedział.  - powiedziałam. Po godzinie byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i wzięliśmy swoje walizki. Weszliśmy do ośrodka i się zameldowaliśmy. Odebraliśmy swoje kluczyki i wsiedliśmy  do windy.
- Jaki macie pokój? - zapytał Krzysiek.
- 100. - odpowiedział Peter.
- A ja 103. - rzekłam.
- Ja mam 105. - odparł, i w tym momencie winda się zatrzymała. Podeszłam do drzwi z numerkiem 103 i je otworzyłam za pomocą mych kluczy. Rozglądnęłam się po pokoju, i położyłam walizki na podłodze. Rzuciłam się na jedno z dwóch łóżek i sprawdziłam które jest wygodniejsze i milsze. O matko jedyna, to to topiero był kamień. Skoczyłam n drugie i aż nie mogłam wstać z niego. Achhhhhh... Jak przyjemnie, to łózko w Spaaale, prawdziwe delikatne rozpływa się że hej! Zaczęłam  wypakowywać ubrania do oogroomnej szafy. Myślę że wszystkie ubrania tam zmieszczę bo mało ich nie mam. Gdy tak sobie spokojnie składałam ubrania ktoś zapukał do mych drzwi. Poszłam otworzyć, a tam kogo widzę? Fabiana i to jeszcze ze swoimi walizkami i słodkim uśmiechem na ustach.
- Heej, Lizunia! - zaczął mnie tulić, podejrzane.... Przecież widział mnie jeszcze wczoraj.
- Hej, Fabianek, stęskniłeś się za mną? Widzieliśmy się jeszcze wczoraj... - odparłam.
- Tak.
- Czemu się nie wypakujesz w swoim pokoju? - hmmm, jakby się tak zastanowić, to chyba wiem o co może mu chodzić....
- A wiesz, bo w moim pokoju po prostu nie da się mieszkać, wiesz co się tam dzieje? - zapytał bezsensownie.
- No nie mam pojęcia, nie chodzę do każdego pokoju by sprawdzić jakie są warunki do mieszkania.
- No to ci powiem! Słłłłłuchaj, w szafie jest mokro.
- No to możesz wytrzeć?
- Ale no wiesz.... Widać gołym okiem że to było już od dłuższego czasu, i może wsiąknęło w szafę.... Byłem z tym w recepcji i pokazałem jak to wygląda, i powiedzieli że coś wykombinują, kupią nową szafę.... - wyjaśnił. Wiedziałam już o co mu chodzi ale chciałam się z nim podroczyć.
- Możesz trzymać ubrania w walizce.
- Taaaak....... Ale wiesz jakie łóżko mam twarde?
- Możesz spać na podłodze.
- No ale wtedy na treningach nie będę wyspany, i będą mnie plecy boleć jak będę na nich spał... - powiedział ze smutną minką. Hahahahah! Oj Fabian, Fabian....
- Możesz spać na brzuchu przecież. - odpowiedziałam. - Tak w ogóle co ty ode mnie oczekujesz? - zapytałam udając że nie domyśliłam się o co mu kaman.
- No..... Czy mogę......... - zająkał się i na mnie popatrzył z błagającą miną.
- No? Co możesz? - zapytałam ze zdziwieniem. Talent aktorski nie ma bez powodu.
- No bo.... Wiesz... Jedno łóżko masz wolne...... I.....
- I?
- Ohhhhh, no dobra, mogę u ciebie pomieszkać przez czas aż mi załatwią nową szafę? - zapytał.
- Hhmmmmmmmm... No niechże pomyślę.... - zaczęłam bić się lekko palcem wskazującym w brodę i wpatrując się w sufit.
- Hm? - Fabian wystawił zza pleców paczkę ciastek OREO. Kurcze wiedział, pamiętał. - Zdecydowałaś się?
- Tak. Możesz pomieszkać. - odebrałam moją "zaliczkę" i wróciłam do układania rzeczy.
- Wiedziałaś o co mi chodzi. - stwierdził.  Nie. Na prawdę?
- Serio? Uuuuu, spostrzegawczy jesteś, jak woda w sedesie. - odpowiedziałam mu.
- Ej! - zaśmiał się. - Hej!
- Czeeeść. - powiedziałam.
- Zaraz chwila momentico. Co ty tu robisz? - faceplam. nr 1
- No nie wiem może mieszkam w tym pokoju?
- No nie, w ogóle w Spale.
- Dowiesz się niebawem. - powiedziałam.
- Podejrzane.... - mruknął a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Ciekawski jak zwykle. Normalnie tak jak ja! Gdy skończyłam wypakowywać także i moje kosmetyki sprawdziłam co tam słychać na fejsie.

 Później czyli godzinę później był trening. Ubrałam reprezentacyjną koszulę i wyszłam z łazienki.
- Liza poczekaj na mnie! - pisnął Fabian który jeszcze upychał ubrania do szafy.
- No to weź się pośpiesz, anie się grzebiesz.
- No chwila szafy nie mogę zamknąć no. no co za hłam, no kurde, no. Zrobili by wypókłą tą szafę a nie... - mruczał pod nosem.
- Fabian no pośpiesz się, nie mam całego dnia. - pogoniłam go. - Później zamkniesz szafę.
- No ale jak zaraz z tąd odejdę to... - nie wytrzymał już i pociągnęłam go za rękę. Szafa się otworzyła i wypadła z niej cała kupa ubrań. Staliśmy chwilę przypatrując się temu nieładowi po stronie siatkarza.
- Będziesz to potem sprzątać? - zapytałam.
- Pomożesz mi?
- Okej. - powiedziałam i powoli zaczęliśmy się wycofywać.
- HEJ!!! - krzyknął Krzysiek  tak głośno że Fabian się przewrócił, ą to że trzymał mnie za rękę ja też się wywaliłam.
- FABIAN!!! Kurde na co ty wyrabiasz?!
- Ale to przez Krzyśka! - zwalił winę na libero.
- KRZYSIEK!!!
- Ale no nie mogłem się powstrzymać by was nie przestraszyć. Zaśmiał się powtórnie. W końcu pomógł nam wstać. - Matko, czego ja tego nie nakręciłem?! - złapał się za głowę. Wywróciłam oczami. Podeszliśmy do windy i wcisnęłam guzik jeden raz. Winda nie przyjechała w ciągu pięciu  sekund. OKEY BEZ NERWÓW. Wcisnęłam jeszcze raz. nie przyjechała w ciągu czterech sekund. OKEY NIE MA SPRAWY POCZEKAM JESZCZE CHWILKĘ... Wcisnęłam jeszcze raz i nie przyjechała gdy doliczyłam do trzech. CO ZA HŁAM. wcisnęłam następny raz i policzyłam do dwóch. NO CO TO MA BYĆ?! Wcisnęłam ostatni raz i poczekałam jedną sekundę. NO CO TO JEST ZA HŁAM DO JASNEJ DUPY?! I zaczęłam klikać tym guzikiem 30 na minutę.
- Przestań, bo zepsujesz. - zwrócił mi uwagę Kłos który niespodziewanie pojawił się obok.
- No i chyba nie działa. Stoję tu już kilka godzin!
- Dokładnie 3 minuty. - poprawił mnie Krzysiu.
- Dziękuję za tak dokładne obliczenia.
- Czekajcie, ja posiadaj taką moc. - powiedział Fabian i stanął obok mnie. wyciągnął ręce i zaczął nimi machać i palcami przebierać. Potem zacisnął je w pięść i w tym momencie drzwi windy się otworzyły. Wszedł z dumną miną. Weszłam do widy by sobie nie załatwić kolejnych minut gdy winda zjedzie w dół. Gdy pozostali też weszli wcisnęłam guzik by winda mogła zjechać w dół. Pięć sekund. Nie jedzie.
- No co za hłam no! - krzyknęłam i znów 20 na minutę. W końcu posłusznie zjechała w dół. - Miss Majstersztyk. Ha naprawiłam windę no i co wy na to? Macie mechanika w zespole. Ehe ehe ehehehe.
- Ta, i jaka skromna. - parsknął Drzyzga. - A kran umiesz naprawić? - zaczął się ze mną droczyć.
- A ty umiesz kran naprawić? - zaczęłam mówić marszcząc nos. - Ty nie umiesz kranu naprawić.
- A ty też nie umiesz.
- A ty nawet szafy nie umiesz zamknąć.
- No chyba ty nie umiesz zamknąć.
- No a kto zaciskał szafę do granic możliwości? Nie poukładał rzeczy i teraz bum! Wszystko leży na podłodze. Ja ci tego sprzątać nie będę!
- Obiecałaś że mi pomożesz!
- Wcale nie obiecywałam, sam sobie teraz to wymyśliłeś! - achhhh jak ja uwielbiam się z nim kłócić.
- No ale.... No ale... Ale.... Ale, ale..... FOCH!!!
- No to foch! - odwróciliśmy się do siebie tyłem a pozostali leżeli i kwiczeli normalnie za śmiechu. Winda się zatrzymała i z niej wszyscy wysiedli. Skierowaliśmy  się  w stronę hali. Chłopaki poszli do szatni a ja z resztą sztabu na salę. Po chwili do pomieszczenia zaczęli się schodzić siatkarze. Gdy chłopcy byli już w komplecie Antiga przejął głos.
- Słuchajcie, to jest nasza nowa pani fotograf, Luiza Ignaczak. - przedstawił mnie
- Cześć wszystkim! - pomachałam w ich stronę z uśmiechem. Jeszcze kilka słów od strony trenera i rozpoczął się trening, a ja rozpoczęłam pstrykanie zdjęć. Po skończonym treningu wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Siatkarze skierowali się do szatni za to ja do wyjścia. Weszłam do ośrodka i wsiadłam do windy. Tym razem nie musiałam klikać nie wiadomo ile razy bo winda była gotowa na me rozkazy. Skierowałam się do pokoju i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i odpaliłam laptopa. Wgrałam zdjęcia z treningu i te które miałam na aparacie przez dłuższy czas. Uwinęłam się w pięć minut  i miałam czas dla siebie. Chwila miałam chyba coś zrobić..... Nie chyba raczej nic. 
- Nie mówiłaś że będziesz naszym fotografem! - powiedział Drzyzga gdy wszedł do pokoju.
- Ooooo czyli nasz foch jest już nie ważny? - zapytałam.
- Yyyyyyy.... - zająkał się i zaczął uciekać wzrokiem na lewo i prawo. - No.... Dobra foch jest już nie ważny.  - powiedział.
- To dobrze. - odparłam z uśmiechem. Spojrzał w stronę tego swojego bałaganu i westchnął głośno.
- OH! Sam sobie muszę poradzić. Niestety nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc. - kleknął nad stertą swoich ubrań i powoli, powoli zaczął je składać. Nie, mnie tym nie przekupi.  - ACH jaki ja biedny, nie mam nikogo do pomocy, muszę sobie sam poradzić. OH jak mi smutno..... - zaczął udawać że płacze.
- Dobra, już dobra, pomogę ci ewentualnie. - powiedziałam.
- JEJ!!!! - krzyknął uradowany. Szybko poskładaliśmy ubrania i akurat zeszliśmy na obiad. Wsiedliśmy do windy i zjechaliśmy z nią w dół. Oczywiście w swoim zwyczaju zaczęliśmy krzyczeć "Łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii" Gdy zjeżdżaliśmy w dół. Takie tam przyzwyczajenie. Weszliśmy do stołówki gdzie byli już niektórzy siatkarze. Odebrałam swój obiadek i skierowałam się do stolika gdzie siedziała Justyna i Milena - nasze fizjoterapeutki. Nagle coś mnie zatrzymało, stając przed mną.  
- Gdzie idziesz? - zapytał jak zwykle ciekawski Fejbs oraz Krzysiek . Boże oni mi nigdy spokoju nie da, zawsze za mną łażą i są straszną przylepą.
- Usiąść przy stoliku i zjeść posiłek? - zapytałam.
- Ale TY usiądziesz z NAMI. - Fabianek wziął ode mnie tackę, no a ja byłam zmuszona ruszyć za nim.
- Ej, no Fabian. - powiedziałam ale się nie zatrzymał. Przystanął dopiero wtedy gdy znaleźliśmy się przy stoliku przy którym siedziało kilku siatkarzy.
- Prossssz. - wskazał mi krzesło między sobą, a Winiarem. Usiadłam posłusznie na miejscu i z powrotem przejęłam jedzenie.
- Czeeeeeść! Właśnie dołączyłaś do grona ze stolika nr 1. - rzekł Piotrek.
- Suuupeeeeerr. Też się bardzo cieszę. - powiedziałam. Przy posiłku gadaliśmy na różne tematy. Po skończonym posiłku skierowałam się z Drzyzgą do pokoju. Odpaliłam laptopa i zalogowałam się na facebooka. Posprawdzałam, pokementowałam, polajkowałam. Wyłączyłam urządzenie i do reki wzięłam aparat. Zaczęłam usuwać zdjęcia które już wgrałam na laptopa. W końcu dotarłam na te z moja drużyną. nie wgrałam ich...? A no tak miałam to zrobić ale wypadło mi z głowy... Przyglądnęłam się jemu uważnie. Miałam wtedy 19 lat. I wtedy to się stało. A stało się...
- Hej co robisz? Mogę zobaczyć? - z rozmyśleń wyrwał mnie Fabian który skoczył na moje łóżko.
- Nie!! - krzyknęłam a on spojrzał na mnie przerażony. - Yyyyy, to znaczy to... Tych zdjęć, nikomu ich nie pokazuję. - skłamałam i wyłączyłam aparat.
- Nawet mi ni pokażesz? - zapytał smutny..
- Nawet tobie. - odłożyłam aparat na miejsce.
- Siema. Co porabiacie? - do pokoju weszli siatkarze, a mianowicie Kłos, Wrona, Kubiak, Zati, Winiar, Możdżon, Walzły, Pit i Krzysiek
- Nic specjal. - odpowiedziałam.
- No my też i dlatego przyszliśmy do was. - odparł Zati.
- Aha, to dobrze wiedzieć. -powiedział Dżaga.
- Co będziemy robić? - zapytał Piter.
- Nie wiem. Wy coś wymyślcie.
- Dlaczego my? - zapytał Krzysiu.
- Bo to zawsze ja jestem od wymyślania pomysłów, już mi się to znudziło więc wy coś wymyślcie. - powiedziałam.
- Oj no weź.... Ostatni raz, ostateczny ostatnio ostateczny. - błagał Winiar.
- Oj, no dobra, dobra. Dżaga myślimy.
- Co? Czemu ja?
- Bo ja równa się ty też myślisz i nawet nie mów dlaczego ja.
- No dobra myśl, myśl, myśl....
- Hmmmmmmmmmmmmmm..... - przybrałam swą słynną minę myśliciela.
- Macie coś? - przerwał mi myślenie Kłos.
- Krrrrrrrrrrr....... - syknęłam na niego machając ręką w jego stronę. 
- Jest taka zabawa? - spojrzał na mnie pytająco.
- Krrrrrssss. 
- Hmmmmm, nie znam.
- No cicho bądźże przez chwilę noooo.... - popatrzyłam na Drzyzgę dalej myśląc. On spojrzał na mnie i nagle nam się zaświeciły oczy. Czyli nowy pomysł. Pstryknęłam palcami i odwróciłam się do nich przodem.
- Mam! - krzyknęliśmy równocześnie.
- No to słuchamy. - powiedział Maro i wbił w nas wzrok.
- No więc nie wiem na co wpadł Fabian ale ja mam taki pomysł żeby................ Pograć w karty!
- Fabian? - zapytał Krzysiek.
- No ja wpadłem na to żeby wyjść na świeże powietrze.  - i w tym momencie bum! Walnął piorun, zaczął padać deszcz i padł prąd.
- Tak! Świetny pomysł, Fabian idziemy na świeże powietrze, będziemy się taplać w błocie,.... - zaczął wymieniać Kubi.
- Ma ktoś karty? - zapytał Marcin.
- Hmmmmmmmmmmmm... Gdzie ja je mogłam wrzucić? - zaczęłam grzebać pod łóżkiem. - Widzicie jaka ja jestem zdolna? Umiem naprawić windę, kran może niekoniecznie, ale on też nie umie! - wskazałam palcem na Fabiana.
- Oj no proszę, cię, już nie zaczynaj.
- To najpierw powiedz że nie umiesz. -zmrużyłam oczy i na niego popatrzyłam.
- Nie................
- TAK.
- Nieon ufiem nakradić krdnu. Zadowolona? Powiedziałem.
- No i dobrze. To teraz gdzie są moje karty?
- No a ja to skąd mam niby wiedzieć? - zapytał.
- No bo to ty zawsze mi grzebiesz w rzeczach i potem wszystko mi ginie bo mi wszystko poprzekładasz. - rzuciłam oskarżycielsko.
- Co? Przeze  mnie? Nie wieżę. Co ci ostatnio zginęło i to przeze mnie. Proszę wymieniaj.
Poduszeczka z biedronką którą dostałam od CIEBIE na 22 urodziny. - zaczęłam wymieniać.
- Mmmmm.... - powoli wywrócił oczami.
Sweterek z owieczką, który dostałam od ciebie na Mikołajki.
- Mmmmmmmmm...  - powtórzył czynność. - A wesz że nawet mam ten sweter teraz przy sobie?
- Serio?!
-  Eche. - podszedł do szafy, trochę grzebał, grzebał i w końcu wygrzebał mój seter. Podał m go a ja go przytuliłam. W sensie sweterek bo tamtego kłamczucha nigdy.
- Mój biedny sweterek, nic ci już nie będzie. - ubrałam go i przytuliłam sama siebie. - Tamten kieszonkowiec nigdy cię już do ręki nie weźmie, prawda Fabianku? - zamrugałam powiekami.
- Emmmmmmmmmmmmmmmmmm.... - wywrócił oczami.
- Prawda?
- Oj no prawda..... - powiedział cicho.
- Jak on mógł ci to wszystko poprzekładać? - zapytał Zator.
- Byliśmy współlokatorami przez 4 lata. Zawsze były jakieś przypały.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! To dlatego się tak dobrze znacie. - rzekł olśniony.
- No.  Jeszcze mi ukradł zabawkę kiedyś.
- Ja ci nigdy nic nie ukradłem! - zaczął się bronić, lecz drogi Fabianku gdy się śmiejesz to wiadomo że kłamiesz.
- Ukradłeś! Mojego misia!
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- A pamiętasz jak mówiłem  "To było dawno, dawno temu... " i co wtedy zawsze się patrzyliśmy w prawo? - powiedział szybko.
- A no.  - popatrzyłam się w prawo.
- O patrzcie znalazłem karty! - krzyknął Krzysiek.
- Grzebałeś mi w rzeczach?
- Nieeeeee, no co ty. Nigdy bym tego nie zrobił! - machnął ręką tak że uderzył Pita który spadł z łóżka.
- O kurwa... Złamałem piszczel. - powiedział poważnie.
- OMG! Piotrek, przepraszam cię, ja nie chciałem, ja ie chciałem na prawdę! - pomógł mu wstać i zaczął się tłumaczyć.
- Spoko, powiedziałem tak tylko dlatego żebyś pomógł mi wstać bo mnie tyłek bolał. - powiedział ze śmiechem.
- Jesteś złym dzieckiem. - powiedział oskarżycielsko.
- Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahah! - zaczęłam się śmiać. - Normalnie jak ja! Piąteczka!  - przybiłam z nim piąteczkę.
- Gdzie są te karty? - zapytał Fabian.
- No tu je cały czas trzymam. - powiedział Krzychu. - W co gramy?
- Hmmmmmmmmmmmmmmmmmm............ Makao! - powiedziałam po chwili namysłu. Wszyscy się zgodzili i już po chwili graliśmy w grę karcianą. Po pewnym czasie nam się znudziło i nikomu nie chciało się już grać.
- Oglądniemy jakiś film? - zaproponował Winiar.
- OK. - powiedział Fabian i wyciągnął laptopa i zaczął coś klikać. - Jaki?
- Hmmmmmmmmmmmmmmmmmm.... No nie wiem.
- Kac vegas? - zapytał Mario.
- Okej....  K A C V E G A i S i enter. Aaaaaaaaaaaaa! Mam! - krzyknął tak to nasz taki okrzyk radości. Jak nam się coś uda krzyczymy " aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa " z szeroko otwartą gębą. Zaczęliśmy oglądać, a ktoś znaczy Fabian wygrzebał z  mojej poduszki ciastka OREO. Nie miałam siły już się na niego wkurzyć także zaczęliśmy chrupać ciastka. Po skończonym seansie, a była to godzina 17:20 robiliśmy już co się komu podobało. Ktoś se siedzi na bestach, facebooku, twiterze, igłą szyte, ktoś gra na moim telefonie... Zaraz chwila co? Kto gra na MOIM telefonie?
- Hej, Panie Karollo, jak złamałeś hasło? - zapytałam.
- Fabian mi podał. - odpowiedział.
- Fabian!
- Oj no co....
- Skąd ty wogle znasz me hasło? - zapytałam zdumiona.
- A, mieszkało się z tobą dobre 4 lata, to się wie o tobie co nie co. - machnął ręką.
- Aha, dobrze wiedzieć. W co grasz? - przybliżyłam się do nich i paczałam.
- Gram w fasolki!
- Fasolki?..... A fasolki.
- Nie wiem jak to się nazywa ale jest fajne.
- O co tutaj chodzi bo jakoś tej gry nie ogarniam. - powiedział Piotrek.
- No słuchaj, jesteś takimi niebieskimi fasolkami, i tak. Masz takich fasolek 3 i musisz, o pacz na przykład tak fasolka się ze rzygała i ci cały ekran zamaziała. I musisz wyczyścić ekran zanim ta fasolka się przewróci. Czaisz bazę? - wytłumaczyłam mu.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Teraz to rozumiem!
- Ej patrzcie, co znalazłem w necie. - powiedział Andrzej pokazując nam swój fon.
- "Dziadek Andrzej Rządzi "? Ale fajny! - krzyknął Mario.
- No! Zamówię sobie na allegro!
Gdy była godzina 18 wszyscy udaliśmy się na kolację do stołówki. Znów usiadłam z chłopakami  toczyliśmy miłą rozmówkę o tym i owym. Znów się rozpadało i o wyjściu się przewietrzyć nie było mowy.  Skierowałam się z Fabi do naszego pokoju. On zaczął coś klikać na klawiaturze. Ja wyciągnęłam jakąś książkę i zaczęłam ją czytać. Po pewnym czasie mi się znudziła. Zaznaczyłam ją jakimś papierkiem i sprawdziłam która godzina. Za moim zdziwieniem była prawie 20 a dokładnie 19:59  Zobaczyłam czy nie mam jakiś nowych wiadomości. Weszłam na facebooka i jak zwykle dałam się na niewidoczny. Fabian był aktywny. A może zrobić mu psikusa? Udawałam że śpię. Napisałam mu : " Witaj oto ja igła jestem na koncie Lizki. "  i mu wysłałam. Doszło momentalnie bo było słychać " pidum ". Odpisał mi " Igła? To ty znasz hasło Lizy? " Ja: " Yyyy, no jasne? Przecież mi ona o wszystkim mówi. A ty nie znasz? " On: " Nie. Mi nie powiedziała, zaraz jej zapytam chwila.... " Słyszałam że odłożył laptopa i rusza w moim kierunku. Schowałam telefon pod siebie.
- Liza... - potrząsnął mną lekko. - Liz. Lizka. Liza no obudź się nooo, chce się o coś zapytać. Luiza. Lui. Luiz. Liz. Liz. Iz.....
- Co ty ode mnie chcesz człowieku?! - krzyknęłam gwałtownie tak że Fejbian mało się nie przewrócił.
- Matko Boska Częstochowska! - krzyknął łapiąc się za serce.
- Hahahahahahahaha! Przestraszyłam cię! I dałeś się nabrać! - pokazałam mu telefon i naszą rozmowę.
- Ej, a tak nie można! Na prawdę myślałem że to Krzysiek noooo....
- To źle myślałeś. - powiedziałam rozbawiona lecz on stał ze złą miną. - Oj no przepraszam, no. Chciałam cię tak śmieszne przestraszyć.
- Ale mnie to nie bawi. - stał z urażoną miną.
- Oj no Fejbs no nie gniewaj się. - przytuliłam go lecz on wtedy wziął mnie na ręce i wyprowadził z pokoju.  - Fabian no gdzie ty leziesz?! Puść mnie! - krzyczałam i śmiałam się równocześnie.
- Idę się zemścić. - powiedział tylko.
- Ej no ale puść mnie proszę!
- Nie.
- Krzysiek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - zadarłam się na cały głos.
- Co kto mnie wołało?!?! - krzyknął wychylając się ze swojego pokoju.
- Ratuj!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknęłam ostatni raz gdyż winda się zamknęła.
- Zaraz do ciebie dołączę! - usłyszałam tylko.
- Gdzie ty mnie bierzesz? - zwróciłam się do rozgrywającego.
- Zemścić się na tobie, gdyż o mało zawału nie dostałem. - wyszczerzył się. Biegnął tak ze mną przez hol i recepcję, i w końcu znaleźliśmy się na basenie. Czy on chce zrobić to o czym teraz myślę?
- O nie, o nie, nie, nie!!! - krzyknęłam gdyż zbliżaliśmy się do basenu.  - NIE!!
- TAK!!! - powiedział Dżaga gdy byliśmy już w powietrzu. Po pewnej chwili oboje znaleźliśmy się pod wodą.
- Uwaga pomoc pędzi! Z pozytywną dawką dodatniej energii! - zanucił Winiarski  gdy zdyszany wpadł do hali basenowej.
- Ratuuuunkuuuu!!! Ona mnie topi!!!! - krzyknął Fabian. Owszem topiłam go. No a co? On może mnie wrzucić do wody a ja nie mogę go topić? Pfff. Jaaasne no cóż ja już to robię.
- Zaczekaj już ci idę na ratunek! - Krzysiek i reszta siatkarzy wskoczyła do wody także wszyscy byli mokrzy do suchej nitki. Gdy się popluskaliśmy wróciliśmy do ośrodka. Weszliśmy do środka a wszyscy którzy byli w holu dziwnie na nas popatrzyli. Wsiedliśmy do windy, ale oczywiście było nas za dużo i kilka osób musiało wyjść.
- O nie, nie, nie. Ja na pewno nie idę schodami.  - wspierałam się rękami i nogami a, Winiarski z Krzyśkiem oraz Fabianem chcieli mnie za wszelką cenę wypchać z małego pomieszczenia.
- Oj, no weź, no. Ja też jestem mokry.  - powiedział Krzyś.
- Ale ja jestem bardziej mokra, bo tamten potwór mnie wrzucił pierwszą.
- Co? Przecież ja też się rzuciłem do wody! - krzyknął oburzony Fabian.
- To trzeba było wymyślić jakąś bardziej bezpieczną zemstę. Oblać mnie wodą w nocy czy coś takiego, a nie.....
- To nie jest taki głupi pomysł....
- Śpisz dzisiaj na podłodze.
- Co? Ale jak to? Nie da się tak. Bo są dwa łóżka, ty masz jedno a ja mam drugie.
- To sobie przysunę jedno do drugiego, a ciebie na podłogę zwalę. Ale na korytarz wyrzucę. - powiedziałam.
- Jacy wy jesteście... No normalnie takich to w życiu nie widziałem. - rzekł Wrona.
- Nie no co ty, przecież my jesteśmy tacy sami.
- I choć tyle się zdarzyło to do przodu wciąż wyrywają me pomysły... - powiedział Kłos.
Zaczęłam się śmiać a Winiar korzystając z okazji pociągnął mnie za rękę. A ja dalej się śmiałam., no bo jak coś mnie rozśmieszy to się z tego śmieję normalne kilka minut.
- Wszystko z nią okej? - zapytał zaniepokojony Zatorski.
- Nie, wszystko OK, ona tak czasami ma. Czasem często. - odpowiedział Krzysiu. A ja dalej się hihrałam ze śmiechu.Nagle przestałam  i odetchnęłam.
- Liz? - zapytał Fabian zerkając na mnie gdyż patrzyłam się na schody szeroko otwartymi oczami i z wielkim bananem na twarzy. - Wszystko ok?
- Mhm. - mruknęłam przez gardło z miną Jasia Fasoli.
- Czasem mnie tą miną przerażasz. Czasem często, wiesz?
- Wiem. Masz ryj zjechany jak pielgrzym sandały. - powiedziałam a wszyscy wybuchnęli śmiechem. To taka nasza gra: Ja mówię coś obraźliwego, i on też mi takie coś odpowiada.
- Jedzie Lizka na nocniku 150 na liczniku.....
- Za lasami za górami mieszka Fabian z ziemniakami. - odpowiedziałam mu.
- Jedzie Liza na rowerze, za nią Tusk na skuterze.
- Jesteś taki stary że jesteś winny Mojżeszowi 2 złote.
- Nie nawijaj tak bo ci taśmy zabraknie.
- Chyba dawno nie miałeś trampka w przełyku.
- Zęby na baczność jak do mnie mówisz.
- Wyglądasz jak Hugo w dolinie Paproci.
- Mów dalej to się zdrzemnę. - powiedział Fabien kiedy już byliśmy na naszym piętrze. Chłopaki którzy jechali windą już na nas czekali przebrani oczywiście bo jak. A ja z Fabi tego nie zauważyliśmy i dalej prowadziliśmy naszą ciętą rozmówkę.
- Masz ryj jak pinoko po inwazji termitów.
- A ty..... Ty..... Emmmmmmmmmmmmmm.... Ehhhhhhh.... 
- Ha! Wygrałam.
- Na czym miła polegać ta intrygująca rozmówka? - zapytał śmiejąc się Wlazły. Stanęliśmy w pół kroku i się na nich popatrzyliśmy.
- Słyszeliście? - zapytałam.
- No, jak się drzecie : Masz ryj zjechany jak pielgrzym sandały to wszystko słychać.
- A no bo ta winda tak nad tymi schodami lata w tą stronę i w tamtą, także wszystko słychać. - wyszczerzyłam się i poszłam do pokoju. Przebrałam się i sprawdziłam która godzina. A była dokładnie 20:45. Byłam toszku zmęczona także przebarałam się w piżamkę i walnęłam na łóżko. Fabian jeszcze coś klikał w klawiaturę.
- Możesz klikać ciszej? Próbuję spać. - powiedziałam.
- OK. - odparł i przyciskał klawisze trochę ciszej Jakoś udało mi się zasnąć i już spałam sobie smacznie.


........................................
Witam ;* Trochę mi zeszło z tym rozdziałem także przepraszam że musieliście tak długo czekać.
Pozdrawiam ;*






2 komentarze:

  1. hahah :) świetny jest ten rozdział ! ;) czekam z niecierpliwością na następny ! <3
    pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. aż się ze śmiechu popłakałam z tej ich rozmówki *.*

    OdpowiedzUsuń