Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób, oraz zadajesz im 11 pytań. Nie możesz nominować bloga, który Cię nominował.
Tam ta ta taaam, tatatatatata tam, tam, tam tatatatatatatatatata ta ta ta tam, tatataaaaaaaam! *Le muzyczka z początków filmów*
Elo mordeczki, dostałam nominacje do Oscara 2016, i teraz mam więcej oscarów niż Leonadro DiCaprio. Nazwiska znam, to ten z tych takich soków w kartonie. Tylko w druku zapomnieli dopisać Di, i teraz jest samo Caprio. No cóż, bywa.
Może ja też będę kiedyś reklamować jakiś produkt, kto wie? Może mydło? No zobaczymy, zobaczymy.
Ale dobra, rozpocznijmy.
*Le nominacja od Marcyśki, dzięki zią*
Zacznijmy odpowiadać na pytanka, bo wiadomo, że na gali wręczenia Oscarów zawsze tak jest.
1. Jaka jest Twoja (w sensie że moja) ulubiona książka?
Uuuuuhuhu, trudny wybór, aczkolwiek, trylogia "Igrzysk śmierci" zamiata, wymiata i poleruje wszystko, więc to wygryw.
2. Jaki jest Twój ( w sensie, że mój) ulubiony bohater?
Kurczę, czuję się jak na sprawdzianie z matmy. Nie rozumiem pytania. Bo nie wiem czy pytasz się o bohatera książkowego, czy takiego superhero, więc powiedzmy że to i to, więc z książek, to jak już wcześniej wspomniałam, z "Igrzysk śmierci" uwielbiam główną bohaterkę, Katniss, a z super bohaterów, to w sumie nikogo, bo nie oglądam takiego typu filmów, więc nie mam żadnego.
3. Gdzie chciałabyś spędzić swoje wakacje?
Hmm, najchętniej to Chorwacja, Vela Luca, Londyn ooooo taaak, Londyn, tak ogólnie to Anglia, no a tak to pewnie pojadę w góry. Pobudka o 5 już pozdrawia :)
4. Przedmiot którego nienawidzisz?
No faaaaaak, i znowu sprawdzian z matmy. Ale odpowie, tylko plis, daj mi te 3 punkty xD Przedmiot, taki że jakaś rzecz, to budzik, tak jak tutejsza Luiza, też go nienawidzę, hmm, pościel na kołdrę która jest po prostu no... Kurdę, jak to wytłumaczyć. Która jest za duża, i po prostu kołdra nie jest taka długa, i nie sięgają do siebie. Nie wiem jak to się mówi po polsku.
A co do przedmiotów szkolnych, to myślę, że matma mi nie wchodzi do głowy, a raczej wchodzi, ale wychodzi dupą, hmmm... zastępstw na ostatnich lekcjach! To największe zło!
5. Skąd czerpiesz inspirację do pisania?
A nie wiem, zapytajcie mojego jednorożca.
6. Twój ulubiony kolor?
Czerń, szarość, biel :)
7. Jedna rzecz, bez której nie możesz funkcjonować.
No telefon, niestety, takie uzależnienie.
8. Na jakim filmie byłaś ostatnio w kinie?
Na "Słaba płeć?" Powiem, całkiem spoko, polecam :)
9. Co myślisz, o założeniu grupy z siatkarskimi opowiadaniami?
Ale że ja mam taką założyć? Nieeee, nie będzie mi się chciało, a poza tym, ja na fejsa wchodzę raz na ruski rok, chociaż nie wiem ile takowy twa, no ale się tak mówi.
10. Twój (w sensie że mój) ulubiony siatkarz?
Ooo, a mam dużo :) Krzysiu Ignaczak, Piotr Nowakowski (pierwszy na którego zwróciłam uwagę, gdy poznałam siatkówkę, hehehe), Thomas Jaeschke (maaaam z nim zdjęcie hehe), Olieg Achrem (maaam z nim zdjęcie hehehe, ale ja się chwalę), Rafał Buszek, Niko Penchev :)
11. Kiedy kolejny rozdział?
Aaaaaa, za niedługo, cierpliwości, cierpliwości :)
No to teraz czas na nominacje :)
>Klap, klask, klap, klask łuhuhu! Brawo! Brawo! klap, klask, klap, klask<
Za to, że jestem leniwą dupą, i nie chce mi się czytać większości blogów, a jeden mnie właśnie nominował, złamię zasady ręką niczym drewno jak w kunk-fu, czy jakoś tak, i nominuję więc tylko jednego bloga.
> Łuhuhuuuu! Klap, klask, klap, klask, klap, klask Brawo!<
A więc poproszę na scenę blog niesamowity, po którym mam ochotę jebnąć sobie w twarz krzesłem, bo bicek musi być, a od zwykłego przywalania sobie fejsplamów to mi nie urośnie, a od śmiechu a raczej kwiczeniu i zgniciu to już wogle, gogle.
http://la-parodie-infructueuse.blogspot.com
>Tup, tup, tup. tup, tup< *Le ten blog idzie na scenę*
>Klap, klask, klap,klask, taaaak! Łuhu! Brawo! Brawo! Klap, klask, klap, klask, klap, klask<
>Bardzo chciałabym podziękować za nominacje, yyy, no i tak, dziękuję mojej mamie, która wychowała mnie na porządną kobietę, i wcale nie psuje dzieci w internecie, i nie zmuszam je do krztuszenia się ze śmiechu, nawet gdy coś jedzą, lub piją. Chciałabym także podziękować tak cudownemu blogowi, na którym teraz się znajduję. Jest on moją osobistą inspiracją, i częstą go czytam podczas uprawiania jogi przed snem, bo wiadomo masa i rzeźba musi być. Często także przy nim prasuje albo zapominam wyłączyć żelazka. To moja wielka motywacja do tego, ażeby mieć wyjebane na budzik, i włączać drzemkę do ostatniego momentu. Bo wiadomo, po co komu szkoła? I kiedy będę emerytowanym emerytem na emeryturze, będę miło wspominać ten blog kiedy będę czyścić sztuczną szczękę, dziękuję. <
>Brawo! Klap, klask, klap, klask, klap, klask, klap, klask<
Oj, no wiem, że nigdy tak nikt nie powie o moim blogu, ale to moja wyobraźnia, dajcie mi też chwilę wytchnienia!
A oto moje mega inteligentne pytania:
1. Skoro woda jest przezroczysta to dlaczego jak zamoczy się ubrania stają się ciemniejsze?
2. Skoro są poziomki to dlaczego nie ma pionówek?
3. Dlaczego nie ma takich tytułów w gazetach: "Wróżka wygrała w totka"?
4. Dlaczego, żeby skończyć prace w Windowsach, trzeba nacisnąć na "Start"?
5. Jaki jest synonim słowa "synonim"?
6. Dlaczego w lodówce jest światło, a w zamrażalniku nie?
7. Dlaczego słońce przyciemnia skórę, a rozjaśnia włosy?
8. Dlaczego sok cytrynowy jest robiony z koncentratu, a płyn do mycia naczyń z prawdziwej cytryny?
9. Dlaczego nie ma pokarmu dla kotów o smaku myszy?
10. Kaczor Donald zawsze chodzi bez dolnej części garderoby, dlaczego wiec jeżeli wychodzi spod prysznica to jest zakryty ręcznikiem?
11. Gdzie raki zimują?
Masz 24 godziny, czas start :)
Pytania wzięte ze strony zaptaj.pl, więc wiadomo, że są poryte.
Dziękuję za oglądanie i zaprasamy za rok, gdzie to tu w tym samym Hollywood odbędzie się następna gala wręczenia Oscarów. To na dzisiaj tyle, do widzenia.
Nie, no, zbyt oficjalnie i poważnie jak na mnie. Elo zią.
sobota, 27 lutego 2016
poniedziałek, 22 lutego 2016
Rozdział 34
Wróciliśmy do Spały, zjedliśmy kolację i w kimono.
Następnego dnia przywitał mnie mój bezkonkurencyjny ulubiony dźwięk. Budzik. W sumie, to kto go wymyślił? Hmmm. Wejdźmy na Google i się dowiedzmy. Ble, ble, ble, ble, ble...... Coś tam coś tam.... Platon.
No jak to? Nie wiecie kto to Platon? Phiiiiiiiiiiiiiiiii! No jak można tego nie wiedzieć? O Jezu, dobra, już wam kliknę w tego linka, nauczycie się czegoś przynajmniej. Grecki filozof, był twórcą systemu filozoficznego zwanego obecnie idealizmem platońskim, był uczniem Sokratesa.
No. I już wiecie.
Wstałam. Tak, dokładnie, możesz przeczytać to słowo jeszcze raz.
Nie, no tylko nie czytaj tego cały czas w kółko.
Wybrałam jakieś tam ubrania, (jak chcesz to kliknij) i poszłam do łazienki.
Stojąc już przed lustrem przypatrzyłam się sobie.
- Ale ja jestem brzydka........... - zmrużyłam oczy i je szeroko otwarłam. Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam smutną twarz.
A ciekawe jak wyglądam z zamkniętymi oczami.
Kurwa.
Wykonałam codzienny makijaż i zaczęłam się zastanawiać jaką biżuterię dobrać do mojego ołtfitu.
Nie ważne jak się pisze, ważne jak się czyta.
Nie ważne. Ważna jest teraz tylko biżuteria!
Spoglądnęłam za okno. Ale zajebiście. Deszcz. Ale zajebiście, czy wy to widzicie? Nie, no, nie możecie tego zobaczyć. A wyjrzyjcie za okno, i jak pada deszcz, to przybij piąteczkę. Ja przybiłam. Czekam na Twoją. Wracając do tematu biżuterii.
A tam ciula nie biorę.
A może wezmę? Dobra, biorę.
Zasznurowałam buty, bo ja człowiek wylew tego oczywiście nie zrobiłam. Jeszcze bym się wyjebała i wtedy byłby dopiero pszypał.
A zejdę se schodami dzisiaj. A co? A kto mi zabroni? No nikt mi nie zabroni!
Deeeeeeej! 11 minut! Jestem coraz lepsza!
Weszłam na stołówkę, a tam ciula, bo nikogo nie ma. Tak! Nikogo! Nawet sztabu, są tylko panie kucharki. Ja nie wiem co się stało, może mnie tutaj zostawili, ja nie wiem, ale czuję tutaj jajecznicę, więc na razie to mnie nic nie obchodzi.
Dopiero po 15 minutach zaczęli się schodzić. 8:30. Ja. Nie. Mo-gę! Fabian, jak zawsze wszystkich opóźniasz! Ja na prawdę nie wiem, co się z nim dzieje. On jest jakiś nienormalny, chyba sobie żarty stroi!
- Ja wiecznie żyć nie będę. Rafał, co ty taki opóźniony, co?
- A co ty tak wcześnie?
- No wcześnie, budzik zadzwonił, to się obudziłam. A gdzie twój gnom?
- Ten wylew Fabian? Śpi jeszcze.
- Jak ja mu zaraz z buta wjadę.....
- Chodźmy spalić jego wioskę.
- Dobra, idziemy. - podniosłam się. Ja jestem zawsze gotowa do walki.
Poszliśmy, i oczywiście pół na chama, pół na zaproszenie, i dusimy go poduszką.
- Kurwa, czy wy musicie mnie ciągle czymś dusić? - zapytał.
- No przepraaaaaaaaszam!!!! Nie gniewaj się na mnie, to był jego pomysł!
- Coo? Ale ty powiedziałaś "Dobra, idziemy".
- Fabiiiiś, nie gniewaj się na nas!
- Dlaczego chcieliśmy spalić moją wioskę? Dlaczego? Wy bestie z północy! Spierdalaj z mojego pola! - rzucił we mnie poduszką. A ja, jak już mówiłam człowiek wielu talentów destrukcyjnych swojego organizmu, spadłam z jego łóżka. A on tylko rzucił we mnie poduszką! Co jest ze mną nie tak? Czy już jestem kompletną ciotą? Jeeeezu, jak już potrzebuję zupełnej i to zupełnej pomocy.
- Aaaaaaaał! Fabian ty idioto nad idiotami....
- O Kurwa, nic ci się nie stało?
- Może ci się półkule złączą. - powiedział Fabian.
- Ty to jednak serca nie masz. - no nie ma, nie ma, panie Rafale, nie ma.
- To mój tekst! Nie możesz kopiować.
- Dajcie mi się ogarnąć. Potem pogadamy.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nie. Mam prawo tu siedzieć, i akurat chcę tu sobie posiedzieć. Problem?
Wywrócenie oczów. Tylko to miał nam do przekazania. Zrozumieliśmy i zostaliśmy. Chyba raczej nie to miał na myśli, no ale cóż.
Ahahahaha! Trolololllo panie Fabianie! Wyszliśmy od razu jak tylko zniknął za drzwiami łazienki. Takiego żartu jeszcze nigdy nie doświadczył.
Gdy już byliśmy w stołówce po raz kolejny, była tylko jedna osoba. Paweł Z. Dokładnie.
- Cześć. - siema, elo he, hej, hej moja mordo!
- Cześć. - łeeeeee, to nie miało być tak.
- Co tak mało ludu? - zapytał.
- No nie wiemy właśnie.
Po około godzinie już wszyscy się ogarli i zjedli śniadanie. A jaki był powód tego niewybaczalnego spóźnienia? A no właśnie pogoda panująca za oknem. Przez deszcz wstać nie mogli. Oj jakie biedaczki. Ja tam deszcz bardzo lubię. Nawet bardziej niż słońce. Ale to tylko moje zdanie, bez spinacza biórowego.
Jak chodziłam jeszcze do szkoły, pomyślcie sobie, jak dawno to musiało być. Ja jeszcze po prostu pamiętam jak świat był czarno-biały.
Ale wracając, jak jeszcze chodziłam do szkoły to o wiele bardziej wolałam zimę niż lato.
Ładafaaaaaak?!?!
Tak dokładnie. Nie lubiłam za bardzo lata, chociaż go nie nienawidziłam. Lubiłam, ale zima wygrywała. No cóż, wolę ulepić dziś bałwana i zabić się na nartach, snowboardzie czy na łyżwach, niż żeby mi się pot po dupie lał.
No. I tyle w tym temacie.
Po śniadaniu miałam takiego lenia że o Boziu.
- Poróbmy coś. - powiedział Piter.
- No to wymyśl coś. - odpowiedział Krzysiek. Standardowa rozmowa.
- Ty coś wymyśl.
- A dlaczego znowu ja? Ja zawsze coś wymyślam.
- Paweł? - zwrócił się do Zatorskiego.
- Ja nie chcę.
I tak się pytał każdego. No ale i każdy odpowiadał, ażeby to on coś wymyślił.
- Luiza, błagam, tylko ty zostałaś.
- Ja tu pracuję, a was tu teraz w ogóle nie powinno być.
- Aha. Czyli co, czyli nas wyganiasz, tak? Właśnie to chciałaś nam teraz powiedzieć?
- No.......... No bo mnie rozpraszacie.
- Aha. - i fochnęli się wszyscy. Oprócz Zatiego, którego nic nie rusza. Paczał jak robię w Photoshopie.
- Ej, no. Nie przeprosisz nas? - zapytał Krzysiu.
- A mam was przeprosić?
- No helloł? Nie wiedziałaś, że jesteśmy na ciebie obrażeni?
- No i?
- No i przeproś.
- Jezu, przestań.
- Co?
- Mówić. Przestań.
- Ale dlaczego?
- Bo, kurwa, nie wytrzymam tutaj.
- Ale ja tak baaaaaardzo lubię mówiiiiiiić.
- No to idź sobie mówić do swojego pokoju.
- Ale dlaczego?
- Ja pierdole................. - zamknęłam laptopa, bo ja tak nie mogę. No ja nie wytrzymiem, ja po prostu nie wytrzymiem, no.
- Teraz sobie gadaj.
- A teraz to mi się odechciało.
- No to yyyyyrrrhhhhh. Musisz mnie tak wkurzać?
- Ja to bardzo lubię. - uśmiechnął się. No mówię wam, jak on mnie wkurza....
- No poróóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóbmy coś. - a ten znowu swoje. Piotrek, to weź może coś wymyśl, to to zrobimy.
- Masz krzyżówki i się zamknij. - rzuciłam w niego moją książeczką z krzyżówkami.
- No to nie mogłaś tak od razu?
- " W kieszeni mieszkańca Rosji " pięć liter.
- Wódka. - odpowiedział może mądrze, może nie za mądrze, ale bekowo Busz. W sumie chyba każdy o tym pomyślał.
Zgon.
.................................
Urodzinowy rozdział!
Spokojnie, w następnym będzie więcej krzyżówkowego szaleństwa, i z pewnością dużo bekowych haseł. Także, o to się nie martwcie. A w ogóle to napiszcie czy lubicie krzyżówki w wersji siatkarzy i Lui. Bo ja, zajebiście się przy tym bawię. Do następnego i papa :)
Następnego dnia przywitał mnie mój bezkonkurencyjny ulubiony dźwięk. Budzik. W sumie, to kto go wymyślił? Hmmm. Wejdźmy na Google i się dowiedzmy. Ble, ble, ble, ble, ble...... Coś tam coś tam.... Platon.
No jak to? Nie wiecie kto to Platon? Phiiiiiiiiiiiiiiiii! No jak można tego nie wiedzieć? O Jezu, dobra, już wam kliknę w tego linka, nauczycie się czegoś przynajmniej. Grecki filozof, był twórcą systemu filozoficznego zwanego obecnie idealizmem platońskim, był uczniem Sokratesa.
No. I już wiecie.
Wstałam. Tak, dokładnie, możesz przeczytać to słowo jeszcze raz.
Nie, no tylko nie czytaj tego cały czas w kółko.
Wybrałam jakieś tam ubrania, (jak chcesz to kliknij) i poszłam do łazienki.
Stojąc już przed lustrem przypatrzyłam się sobie.
- Ale ja jestem brzydka........... - zmrużyłam oczy i je szeroko otwarłam. Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam smutną twarz.
A ciekawe jak wyglądam z zamkniętymi oczami.
Kurwa.
Wykonałam codzienny makijaż i zaczęłam się zastanawiać jaką biżuterię dobrać do mojego ołtfitu.
Nie ważne jak się pisze, ważne jak się czyta.
Nie ważne. Ważna jest teraz tylko biżuteria!
Spoglądnęłam za okno. Ale zajebiście. Deszcz. Ale zajebiście, czy wy to widzicie? Nie, no, nie możecie tego zobaczyć. A wyjrzyjcie za okno, i jak pada deszcz, to przybij piąteczkę. Ja przybiłam. Czekam na Twoją. Wracając do tematu biżuterii.
A tam ciula nie biorę.
A może wezmę? Dobra, biorę.
Zasznurowałam buty, bo ja człowiek wylew tego oczywiście nie zrobiłam. Jeszcze bym się wyjebała i wtedy byłby dopiero pszypał.
A zejdę se schodami dzisiaj. A co? A kto mi zabroni? No nikt mi nie zabroni!
Deeeeeeej! 11 minut! Jestem coraz lepsza!
Weszłam na stołówkę, a tam ciula, bo nikogo nie ma. Tak! Nikogo! Nawet sztabu, są tylko panie kucharki. Ja nie wiem co się stało, może mnie tutaj zostawili, ja nie wiem, ale czuję tutaj jajecznicę, więc na razie to mnie nic nie obchodzi.
Dopiero po 15 minutach zaczęli się schodzić. 8:30. Ja. Nie. Mo-gę! Fabian, jak zawsze wszystkich opóźniasz! Ja na prawdę nie wiem, co się z nim dzieje. On jest jakiś nienormalny, chyba sobie żarty stroi!
- Ja wiecznie żyć nie będę. Rafał, co ty taki opóźniony, co?
- A co ty tak wcześnie?
- No wcześnie, budzik zadzwonił, to się obudziłam. A gdzie twój gnom?
- Ten wylew Fabian? Śpi jeszcze.
- Jak ja mu zaraz z buta wjadę.....
- Chodźmy spalić jego wioskę.
- Dobra, idziemy. - podniosłam się. Ja jestem zawsze gotowa do walki.
Poszliśmy, i oczywiście pół na chama, pół na zaproszenie, i dusimy go poduszką.
- Kurwa, czy wy musicie mnie ciągle czymś dusić? - zapytał.
- No przepraaaaaaaaszam!!!! Nie gniewaj się na mnie, to był jego pomysł!
- Coo? Ale ty powiedziałaś "Dobra, idziemy".
- Fabiiiiś, nie gniewaj się na nas!
- Dlaczego chcieliśmy spalić moją wioskę? Dlaczego? Wy bestie z północy! Spierdalaj z mojego pola! - rzucił we mnie poduszką. A ja, jak już mówiłam człowiek wielu talentów destrukcyjnych swojego organizmu, spadłam z jego łóżka. A on tylko rzucił we mnie poduszką! Co jest ze mną nie tak? Czy już jestem kompletną ciotą? Jeeeezu, jak już potrzebuję zupełnej i to zupełnej pomocy.
- Aaaaaaaał! Fabian ty idioto nad idiotami....
- O Kurwa, nic ci się nie stało?
- Może ci się półkule złączą. - powiedział Fabian.
- Ty to jednak serca nie masz. - no nie ma, nie ma, panie Rafale, nie ma.
- To mój tekst! Nie możesz kopiować.
- Dajcie mi się ogarnąć. Potem pogadamy.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nie. Mam prawo tu siedzieć, i akurat chcę tu sobie posiedzieć. Problem?
Wywrócenie oczów. Tylko to miał nam do przekazania. Zrozumieliśmy i zostaliśmy. Chyba raczej nie to miał na myśli, no ale cóż.
Ahahahaha! Trolololllo panie Fabianie! Wyszliśmy od razu jak tylko zniknął za drzwiami łazienki. Takiego żartu jeszcze nigdy nie doświadczył.
Gdy już byliśmy w stołówce po raz kolejny, była tylko jedna osoba. Paweł Z. Dokładnie.
- Cześć. - siema, elo he, hej, hej moja mordo!
- Cześć. - łeeeeee, to nie miało być tak.
- Co tak mało ludu? - zapytał.
- No nie wiemy właśnie.
Po około godzinie już wszyscy się ogarli i zjedli śniadanie. A jaki był powód tego niewybaczalnego spóźnienia? A no właśnie pogoda panująca za oknem. Przez deszcz wstać nie mogli. Oj jakie biedaczki. Ja tam deszcz bardzo lubię. Nawet bardziej niż słońce. Ale to tylko moje zdanie, bez spinacza biórowego.
Jak chodziłam jeszcze do szkoły, pomyślcie sobie, jak dawno to musiało być. Ja jeszcze po prostu pamiętam jak świat był czarno-biały.
Ale wracając, jak jeszcze chodziłam do szkoły to o wiele bardziej wolałam zimę niż lato.
Ładafaaaaaak?!?!
Tak dokładnie. Nie lubiłam za bardzo lata, chociaż go nie nienawidziłam. Lubiłam, ale zima wygrywała. No cóż, wolę ulepić dziś bałwana i zabić się na nartach, snowboardzie czy na łyżwach, niż żeby mi się pot po dupie lał.
No. I tyle w tym temacie.
Po śniadaniu miałam takiego lenia że o Boziu.
- Poróbmy coś. - powiedział Piter.
- No to wymyśl coś. - odpowiedział Krzysiek. Standardowa rozmowa.
- Ty coś wymyśl.
- A dlaczego znowu ja? Ja zawsze coś wymyślam.
- Paweł? - zwrócił się do Zatorskiego.
- Ja nie chcę.
I tak się pytał każdego. No ale i każdy odpowiadał, ażeby to on coś wymyślił.
- Luiza, błagam, tylko ty zostałaś.
- Ja tu pracuję, a was tu teraz w ogóle nie powinno być.
- Aha. Czyli co, czyli nas wyganiasz, tak? Właśnie to chciałaś nam teraz powiedzieć?
- No.......... No bo mnie rozpraszacie.
- Aha. - i fochnęli się wszyscy. Oprócz Zatiego, którego nic nie rusza. Paczał jak robię w Photoshopie.
- Ej, no. Nie przeprosisz nas? - zapytał Krzysiu.
- A mam was przeprosić?
- No helloł? Nie wiedziałaś, że jesteśmy na ciebie obrażeni?
- No i?
- No i przeproś.
- Jezu, przestań.
- Co?
- Mówić. Przestań.
- Ale dlaczego?
- Bo, kurwa, nie wytrzymam tutaj.
- Ale ja tak baaaaaardzo lubię mówiiiiiiić.
- No to idź sobie mówić do swojego pokoju.
- Ale dlaczego?
- Ja pierdole................. - zamknęłam laptopa, bo ja tak nie mogę. No ja nie wytrzymiem, ja po prostu nie wytrzymiem, no.
- Teraz sobie gadaj.
- A teraz to mi się odechciało.
- No to yyyyyrrrhhhhh. Musisz mnie tak wkurzać?
- Ja to bardzo lubię. - uśmiechnął się. No mówię wam, jak on mnie wkurza....
- No poróóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóbmy coś. - a ten znowu swoje. Piotrek, to weź może coś wymyśl, to to zrobimy.
- Masz krzyżówki i się zamknij. - rzuciłam w niego moją książeczką z krzyżówkami.
- No to nie mogłaś tak od razu?
- " W kieszeni mieszkańca Rosji " pięć liter.
- Wódka. - odpowiedział może mądrze, może nie za mądrze, ale bekowo Busz. W sumie chyba każdy o tym pomyślał.
Zgon.
.................................
Urodzinowy rozdział!
Spokojnie, w następnym będzie więcej krzyżówkowego szaleństwa, i z pewnością dużo bekowych haseł. Także, o to się nie martwcie. A w ogóle to napiszcie czy lubicie krzyżówki w wersji siatkarzy i Lui. Bo ja, zajebiście się przy tym bawię. Do następnego i papa :)
środa, 17 lutego 2016
Rozdział 33
Niestety, mecz z Włochami nie wypadł nam najlepiej, ale była moc.
Następnego dnia mieliśmy już wracać do Polski. Także ten. I tyle w tym temacie.
W samolocie Bartek nawet się do mnie nie odezwał. Pewnie ciągle się na mnie wkurza, że go tak bardzo okłamałam. Ja tylko chciałam go podnieść na duchu, i żeby się tak bardzo nie bał, no ale jak nie chce, no to trudno.
- Ciekawe, jak wysoko lecimy.... - powiedział sam do siebie. - Lui?
- Podobno już sam znasz odpowiedź na to pytanie. - odrzekłam. No kto jak kto, ale ja urazę potrafię kryć wyjątkowo długo.
- No proszę, pogadaj ze mną. Nikt nie chce ze mną pogadać. Przepraszam, że się na ciebie obraziłem. No proooooooooszę! - poprzytulaskał mnie. Nie pytajcie, dlaczego przepraszał mnie za to, że się na mnie obraził. Sama nie mam pojęcia. No ale to jest Bartek, on sam siebie czasem nie ogarnia.
- Śłodziaśki Misiaćki! - westchnął Cichy odrywając się na chwilę od książki którą czyta.
- Co czytasz?
Podniósł książkę tak, abym mogła zobaczyć okładkę. "Arena szczurów"
- Fajne, czytałam.
Pogrążyłam się w rozmowę z Pitem o książkach. Jest good-but.
- Ooooo, masz krzyżówki! - uchachałam się do Fabiana.
- Nie, nie możesz ze mną rozwiązywać.
- Oj no dlaczego?
- Bo ty zawsze wpisujesz jakieś beznadziejne hasła, i nigdy nic z tego nie wychodzi. Także, nie, do widzenia, żegnam panią.
- Oj no proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, będę grzeczna. - jak się ładnie Fabiana poprosi, to wszystko można.
- No doooobra............... - wywrócił oczami.
- No! Co to ma być? A ja to już nie mogę. - oburzył się Buszek.
- He he he he he!
- Dobra, ty też możesz. Zadowoleni?
- No może byyyć.
- "Człowiek głupi, lekkomyślny" na cztery litery.
- Fabian. - śmiechcehesznął się Rafał.
- Nie no, za dużo liter.
- Fabi będzie.
Sprawdziłam na palcach. Przecież może oszukiwać. To jest Rafał, z nim to nigdy nic nie wiadomo.
- Wpisuj.
Fabian trzymał się za czoło kręcąc głową. Pewnie myślał, jacy my jesteśmy intelligent, skoro sam na to nie wpadł. Ale spokojnie Fabian, właśnie od tego tu jesteśmy, ażeby ci o takich rzeczach przypominać. No albo ci pogorszyć samoocenę, to najważniejsze.
- Ale Rafł też by było.
- Fabian, bo pójdziesz do kąta.
- Jaki ty jesteś dla mnie wredny.
- Dajcie następne.
- "Ślizg lodowy" na... 5 liter.
- Ej, Luiza jak znalazł będzie. Ona zawsze się przewracała na lodzie. - powiedział Fabian. Co za.
- Aha, dzięki. - powiedziałam tylko.
- Następne...... "Kupił go Real" na 5 liter.....
- Tesco!!!!! - wypaliłam. Wylew łez. Śmiechawa. Zgon.
- Bez komentarza......
- Dobra, następne..... "Podejrzany osobnik" na 5 liter.
- Rafał.
- Ja nie jestem podejrzany.
- A co robiłeś o 22 22 stycznia 1922 roku? No właśnie, wtedy cię jeszcze nie było. I to było podejrzane. - powiedział Fabio w tym samym czasie wpisując jego imię.
- "Brat ojca" 5 liter.
- Ty jesteś moim wujkiem? - zapytałam Busziego.
- Ty też jesteś wujkiem.
- Ej faktycznie...
- To wpiszemy Luizę.
- Co? Ale dlaczego?
- No...... bo, hyyykmym.....mmmmmmm.... No, no to przecież wiadomo
- Eeeeeeeee.......No wiadomo.......mmmmmmmmmmmmmm, no wiadomo, dlaczego, prawda?
- No to jasne, że to jest oczywiste.......
- Oczywista oczywistość.......żeeeee................. No bo.....
- (Lekki zamuł Fabiana)
- Bo twoje imię zaczyna się na "L" a "L" jest przed "R". - no nie powiem, całkiem sprytne panie Rafale, całkiem sprytne... Co nie zmienia faktu, że jesteś niesprawiedliwy.
- No ale.............
- Nie ma ale, wujciu.
- "Myli się tylko raz" 5 liter. Rafał, czy ty musisz być wszędzie?
- No jak mnie tak lubią, no to co ja ci zrobię?
- Eeeeeeeeeej......... Ja też mam imię na 5 liter. Mnie też lubią.
- No to wpiszę Rafza. Albo Luiał. Jak wolicie.
- Nieeee, czekaj. Fałluj.
- Fałluj, fałluj, szczel go jeszcze raz.
- No to... Zafał.
- Zafał?
- Zafał. - właśnie dotarło to do mnie dotarło.
- Idealnie do nas pasuje.
- Wpisuj Zafał. - rechotaliśmy dalej. Czytaj, nie przejmuj się nami. Już dawno powinniśmy być w psychiatryku.
I tak było mniej więcej do wylądowania. Czasem jak się śmialiśmy z czegoś, to aż się ludzie oglądali. Jaki pszypał z tego Fabiana, ja nie moga.
Bartuś spał, więc nawet nie musiałam go uspokajać. Więc ogólnie szpoko.
W autokarze, jak to w autokarze. Co. Nie wiecie co robimy w autokarze? Phi. No jak można tego nie wiedzieć? No błagam, no co się robi w autokarze? Jak jest dużo chłopców, i jest dziewczynka, która akurat nie ma okresu, no to wiadomo, co się wtedy robi.... jak się jest w autokarze.
Ale z Ciebie zboczuch, to o ja pierdolę! Co, myślałeś pewnie o tym, o czym nie powinieneś pomyśleć, drogi czytelniku. Nie, nie, nie, jeżeli nie posiadasz takiej szerokiej i jeszcze szerszej wiedzy, co się robi w autokarze, to Ci teraz wytłumaczę.
Siedzieliśmy. Tak. Siedzieliśmy na swoich dupciach na siedzeniach. Bo od tego one są. To są takie jakby krzesła, zawinięte w folię bąbelkową, i w czerwony, przyjemny materiał. No, to teraz już wiesz.
Nie, no żart.
Przecież krzesła nie są owijane w folię bąbelkową.
Kurwa, o czym ja myślę? O tym jak powstają siedzenia w autobusach? Jeeezus Maria, ja to już potrzebuję kompletnej pomocy.
No ogólnie to śpiewaliśmy piosenki których większość nie lubi, ba, nienawidzi. No i takie tam rzeczy.
No ogólnie było fajnie. Fajowo, jak to czasem mówię jak mi się zachce.
.................................
Sieeeeem elo, eleczko mordko ty moja.
Wiesz, nawet nie wiedziałam, że mam dwa rozdziały w zapasie. Łota.....?!
No. Trochę bardzo i na pewno krótki, no ale co ja Ci zrobię, mój drogi czytelniku? Mogłabym w sumie złączyć dwa, o ale...... Mech, mech, mech, wtedy nie miałabym tego jednego w zapasie. Rozumiesz.
No to ten. Do następnego siema i cześć.
Następnego dnia mieliśmy już wracać do Polski. Także ten. I tyle w tym temacie.
W samolocie Bartek nawet się do mnie nie odezwał. Pewnie ciągle się na mnie wkurza, że go tak bardzo okłamałam. Ja tylko chciałam go podnieść na duchu, i żeby się tak bardzo nie bał, no ale jak nie chce, no to trudno.
- Ciekawe, jak wysoko lecimy.... - powiedział sam do siebie. - Lui?
- Podobno już sam znasz odpowiedź na to pytanie. - odrzekłam. No kto jak kto, ale ja urazę potrafię kryć wyjątkowo długo.
- No proszę, pogadaj ze mną. Nikt nie chce ze mną pogadać. Przepraszam, że się na ciebie obraziłem. No proooooooooszę! - poprzytulaskał mnie. Nie pytajcie, dlaczego przepraszał mnie za to, że się na mnie obraził. Sama nie mam pojęcia. No ale to jest Bartek, on sam siebie czasem nie ogarnia.
- Śłodziaśki Misiaćki! - westchnął Cichy odrywając się na chwilę od książki którą czyta.
- Co czytasz?
Podniósł książkę tak, abym mogła zobaczyć okładkę. "Arena szczurów"
- Fajne, czytałam.
Pogrążyłam się w rozmowę z Pitem o książkach. Jest good-but.
- Ooooo, masz krzyżówki! - uchachałam się do Fabiana.
- Nie, nie możesz ze mną rozwiązywać.
- Oj no dlaczego?
- Bo ty zawsze wpisujesz jakieś beznadziejne hasła, i nigdy nic z tego nie wychodzi. Także, nie, do widzenia, żegnam panią.
- Oj no proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, będę grzeczna. - jak się ładnie Fabiana poprosi, to wszystko można.
- No doooobra............... - wywrócił oczami.
- No! Co to ma być? A ja to już nie mogę. - oburzył się Buszek.
- He he he he he!
- Dobra, ty też możesz. Zadowoleni?
- No może byyyć.
- "Człowiek głupi, lekkomyślny" na cztery litery.
- Fabian. - śmiechcehesznął się Rafał.
- Nie no, za dużo liter.
- Fabi będzie.
Sprawdziłam na palcach. Przecież może oszukiwać. To jest Rafał, z nim to nigdy nic nie wiadomo.
- Wpisuj.
Fabian trzymał się za czoło kręcąc głową. Pewnie myślał, jacy my jesteśmy intelligent, skoro sam na to nie wpadł. Ale spokojnie Fabian, właśnie od tego tu jesteśmy, ażeby ci o takich rzeczach przypominać. No albo ci pogorszyć samoocenę, to najważniejsze.
- Ale Rafł też by było.
- Fabian, bo pójdziesz do kąta.
- Jaki ty jesteś dla mnie wredny.
- Dajcie następne.
- "Ślizg lodowy" na... 5 liter.
- Ej, Luiza jak znalazł będzie. Ona zawsze się przewracała na lodzie. - powiedział Fabian. Co za.
- Aha, dzięki. - powiedziałam tylko.
- Następne...... "Kupił go Real" na 5 liter.....
- Tesco!!!!! - wypaliłam. Wylew łez. Śmiechawa. Zgon.
- Bez komentarza......
- Dobra, następne..... "Podejrzany osobnik" na 5 liter.
- Rafał.
- Ja nie jestem podejrzany.
- A co robiłeś o 22 22 stycznia 1922 roku? No właśnie, wtedy cię jeszcze nie było. I to było podejrzane. - powiedział Fabio w tym samym czasie wpisując jego imię.
- "Brat ojca" 5 liter.
- Ty jesteś moim wujkiem? - zapytałam Busziego.
- Ty też jesteś wujkiem.
- Ej faktycznie...
- To wpiszemy Luizę.
- Co? Ale dlaczego?
- No...... bo, hyyykmym.....mmmmmmm.... No, no to przecież wiadomo
- Eeeeeeeee.......No wiadomo.......mmmmmmmmmmmmmm, no wiadomo, dlaczego, prawda?
- No to jasne, że to jest oczywiste.......
- Oczywista oczywistość.......żeeeee................. No bo.....
- (Lekki zamuł Fabiana)
- Bo twoje imię zaczyna się na "L" a "L" jest przed "R". - no nie powiem, całkiem sprytne panie Rafale, całkiem sprytne... Co nie zmienia faktu, że jesteś niesprawiedliwy.
- No ale.............
- Nie ma ale, wujciu.
- "Myli się tylko raz" 5 liter. Rafał, czy ty musisz być wszędzie?
- No jak mnie tak lubią, no to co ja ci zrobię?
- Eeeeeeeeeej......... Ja też mam imię na 5 liter. Mnie też lubią.
- No to wpiszę Rafza. Albo Luiał. Jak wolicie.
- Nieeee, czekaj. Fałluj.
- Fałluj, fałluj, szczel go jeszcze raz.
- No to... Zafał.
- Zafał?
- Zafał. - właśnie dotarło to do mnie dotarło.
- Idealnie do nas pasuje.
- Wpisuj Zafał. - rechotaliśmy dalej. Czytaj, nie przejmuj się nami. Już dawno powinniśmy być w psychiatryku.
I tak było mniej więcej do wylądowania. Czasem jak się śmialiśmy z czegoś, to aż się ludzie oglądali. Jaki pszypał z tego Fabiana, ja nie moga.
Bartuś spał, więc nawet nie musiałam go uspokajać. Więc ogólnie szpoko.
W autokarze, jak to w autokarze. Co. Nie wiecie co robimy w autokarze? Phi. No jak można tego nie wiedzieć? No błagam, no co się robi w autokarze? Jak jest dużo chłopców, i jest dziewczynka, która akurat nie ma okresu, no to wiadomo, co się wtedy robi.... jak się jest w autokarze.
Ale z Ciebie zboczuch, to o ja pierdolę! Co, myślałeś pewnie o tym, o czym nie powinieneś pomyśleć, drogi czytelniku. Nie, nie, nie, jeżeli nie posiadasz takiej szerokiej i jeszcze szerszej wiedzy, co się robi w autokarze, to Ci teraz wytłumaczę.
Siedzieliśmy. Tak. Siedzieliśmy na swoich dupciach na siedzeniach. Bo od tego one są. To są takie jakby krzesła, zawinięte w folię bąbelkową, i w czerwony, przyjemny materiał. No, to teraz już wiesz.
Nie, no żart.
Przecież krzesła nie są owijane w folię bąbelkową.
Kurwa, o czym ja myślę? O tym jak powstają siedzenia w autobusach? Jeeezus Maria, ja to już potrzebuję kompletnej pomocy.
No ogólnie to śpiewaliśmy piosenki których większość nie lubi, ba, nienawidzi. No i takie tam rzeczy.
No ogólnie było fajnie. Fajowo, jak to czasem mówię jak mi się zachce.
.................................
Sieeeeem elo, eleczko mordko ty moja.
Wiesz, nawet nie wiedziałam, że mam dwa rozdziały w zapasie. Łota.....?!
No. Trochę bardzo i na pewno krótki, no ale co ja Ci zrobię, mój drogi czytelniku? Mogłabym w sumie złączyć dwa, o ale...... Mech, mech, mech, wtedy nie miałabym tego jednego w zapasie. Rozumiesz.
No to ten. Do następnego siema i cześć.