piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 20

Gdy wszyscy zeszliśmy na śniadanie, jakoś nikt się nie odzywał.
- Weźcie coś powiedźcie bo nie wytrzymam tej ciszy. - powiedział Igła. - Nitka?
Rozejrzałam się po sali.
- No przecież ty jesteś Nitka!
- A no taaaaak! No co tam Igła?
- Jak tam, co tam u ciebie?
- A nic, a u ciebie?
- U mnie też.
- Pierwszy raz w życiu słyszę, jak wy rozmawiacie ze sobą jak cywilizowani ludzie. - powiedział Winiarski.
- A ty Michał, nazbierałeś porzeczek? - zapytał Igłaczak.
- Porzeczki?
- No, porzeczki. No nie mów że nie zbierałeś.
- Nie, nie zbierałem.
- A. Ja też nie. - powiedziałam.
Jezu, ta rozmowa w ogóle nie ma sensu, no ale cóż.
- Ej a wiecie jaka jest najdłuższa.....
- Rzeka?
- Wisła ma 1048 km! - powiedział się Dżaga.
- 1047 ciolematole.
- Nie prawda?
- Prawda?
- Nie,e.
- Ehe.
- Coś ci nie wieżę.
- No to sprawdź.
"Dżuga" wpisał w wyszukiwarkę hasło, dzięki któremu moglibyśmy zobaczeć jak jest na prawdę.
- No i widzisz?! 1047.
- Pfff. A skąd wiesz, czy się ktoś nie pomylił? I zmierzył źle? A potem wpisał to w Wikipedii, a nikt potem już nie mierzył Wisły? No? No? No? No skąd masz pewność?
- No bo...... A skąd ty masz pewność, że ktoś się pomylił?
- A skąd ty masz pewność, że ten ktoś co mierzył Wisłę, się nie pomylił?
- No a skąd ty możesz wiedzieć, że ktoś się pomylił?
- Nie gadam z tobą!
- Jak słodko. - skomentował naszą mini kłótnię Wroniaszczy.
Po śniadaniu chłopaki mieli trochę wolnego, a potem mieli trening. Ja za to miałam się zjawić dopiero na meczu, więc cały dzień miałam wolny. Wobec tego postanowiłam wyskoczyć do jakiegoś kina czy coś. Sprawdziłam jakie filmy grają dzisiaj w Multikinie. Jak dla mnie, jest to najlepsze kino. Grali "Wkręceni" więc stwierdziłam, że się wybiorę, mimo że już to widziałam. Seans miał się rozpocząć dopiero o 13, więc miałam dużo czasu, aby obejrzeć inny film, czy pogadać sobie z Anitą. Tak! Anita od jakiegoś czasu wreszcie weszła na Facebooka! Jestem z niej taka dumna. Poplotkowałyśmy i obgadałyśmy każdego. No dobra, kilka osób nam jeszcze zostało ale to już mniejsza o to.
Nagle rozdzwonił się mój telefon. Odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
- No co tam?
- Gdzie jesteś?
- Co?
- Gdzie jesteś?
- U siebie.
- Aha, no bo wiesz..... Bo taka sytuacja bo nam się ośrodek pali.
- Co wam się pali? Weź się trochę przygłoś, bo kurde nic cię nie słyszę.
- Budynek nam się pali.
- Jaki kurde budynek znowu?
- No ośrodek nam się pali.
- Jasne.
- No.
- Nie wieżę ci.
- Mówiłem że nie da się nabrać? - powiedział tam ktoś po drugiej stronie.
- Zamknij się!
- Ej, Krzysiek.
- No?
- Ta butelka którą w szafce miałeś, to wódka była, nie?
- Ymmm, nie to spirytus był.
- Bo ja chyba kurwa spirytus wypiłam. - jak on się na to nabierze, to po prostu będęm hardkor.
- Jezus Maria!!!! Żyjesz jeszcze? Jak się czujesz?
- No bo......... ja..................- zaczęłam kaszleć.
- Już do ciebie idę!!! - rozłączył się, a ja zaczęłam się śmiać do rozpuku.
Po chwili do pokoju wpadła cała nasza banda, kiedy ja przestałam się śmiać. Ale gdy ich ujrzałam, zaczęłam się śmiać jeszcze raz.
- Rany Boskie, co ci ten spirytus zrobił? - nagle dotarło do niego jakiego trola mu wykręciłam. - Luiza, ty mendo pospolita, ja serio myślałem, że coś ci się stało!
- My też! - powiedzieli pozostali.
- Ale to słodkie właśnie było.
- Boże Święty....
- A ty serio trzymasz w szafce spirytus?
- No, a kto normalny nie trzyma w szafce spirytusu?
- Ty nie jesteś normalny. - powiedziałam.
- No wiem. Dlatego go tam trzymam.
- I tak cię nie ogarnę, więc po co próbuję.
- To dopiero Amerykę odkryłaś! - wciął się Fabianos-Kabanos. Czy tylko ja uwielbiam przezywać ludzi w myślach?
- Amerykę odkrył Kolumb, Gupi gupku.
- Jezu, Luiza, czy ty musisz mnie tak gasić?
- No ktoś musi.
- Nienawidzę cię.
- Och, ja cię bardziej.
- Ale ja mam zajebiste skarpetki. - podzielił się tą myślą z nami tutaj wszystkimi Kłos.
- Skarpetki w szopy pracze? Serio? - zapytał Rafał.  - Ja mam zajebistsze od ciebie.
- To jakie masz?
- Z Adidasa. - zaprezentował wszystkim swoje skarpetki podnosząc do góry nogę.
- Modelka Rafał. Nadajesz się do reklamy skarpetek. - powiedział Piter po czym zaczęliśmy się śmiać.
- A ja mam w renifery! - pochwaliłam się.
- Coś ci się pory roku popierdzieliły. Przecież teraz nie ma reniferów.  - powiedział Fabian.
- Właśnie że są?
- Nie, e?
- Właśnie że tak.
- A skąd masz taką pewność?
- No bo to nawet dziecko wie, że renifery istnieją przez cały rok. Nie pojawiają się tylko na zimę.
- Cooooooooooooooo?! - pisnął Wrona.
- No nie mów że tego nie wiedziałeś.
- Ale.................... ale jak to.......................
- Jezus Maria zniszczyłam go psychicznie! Zawsze chciałam to komuś zrobić.
- Ja się jej boję.
- Ej, Fabian, wiesz, że jak masz rękę większą od głowy, to znaczy, że masz raka? - zapytał Piotrek z głupawym uśmiechem.
- Serio?! - Dżaga przyłożył sobie rękę do twarzy, a środkowy w nią uderzył.
- Ał! Piter złamałeś mi oko.....
- Dobre! - zaczęłam się śmiać z Fabiana który leczył "złamane oko" oj no co mogę poradzić, że ja się zawsze śmieję, jak Fabian się o coś uderzy? No nic nie poradzę.
Potem chłopaki poszli na trening a ja zostałam w pokoju. Po przeglądnięciu Instagrama zaczęłam się przyglądać ścianą. A nóż widelec wymyślę coś pożytecznego co mogę zrobić. Po dość długim przemyśleniu, stwierdziłam, że poczytam książkę, bo i tak nic innego nie mogę teraz wymyślić. Wiem, jestem strasznym molem książkowym. Prawie codziennie coś czytam.
Później nadszedł czas na obiad. Jak weszłam na stołówkę to wszyscy byli tacy podhihani że nie wiem.
- A wam co się dzieje? - zapytałam w końcu gdy już ktoś kolejny raz śmiechnął chichotem.
- Nic... nic, nic.
- Tak serio, z czego się tak śmiejecie?
- No bo...... Nie możemy ci powiedzieć. - znowu śmiechnął chichotem Rafał.
- Jak mi zrobicie jakiegoś chamskiego trola, to wam przysięgam, tak się na was wszystkich odegram tak, jak na Fabianie. Albo jeszcze gorzej.
- To ta twoja zemsta na mnie mogła być gorsza?
- Człowieku, żebyś ty wiedział, ile razy ja robiłam gorsze zemsty, to byś się mocno zdziwił. Więc na prawdę nie radzę. No chyba że pewnego pięknego dnia chcecie się obudzić z farbą fluorescencyjną na ryju.
- Masz przy sobie farbę fluorescencyjną? - zapytał ucieszony Fabian.
- Nieeeeeeeeee? Skąd niby miałabym ją wziąć? - oj no co? Przecież miałam się na nich odegrać, nie? No to co miałam niby im zrobić? Namalować na kartce pisakiem "Kopnij mnie jestem nie mądry" i nakleić im na plecy? Nie, takie rzeczy to robią dzieci w przedszkolu, a nawet w podstawówce. No ale ja mam umysł 5-latka zachowuję się na 7 lat, a i tak jestem 11-latkim ale to i tak w ogóle nie ma znaczenia. Robić żarty, to ja i tak umiem na 19 lat xD
- No z czego wy się tak śmiejecie? - zapytałam po raz kolejny. Jak ja nienawidzę, jak ktoś się śmieje z czegoś przy mnie a ja nie wiem o co chodzi.
- No nie możemy ci powiedzieć, co tyś się tak uparła kobieto, ze musisz to wiedzieć? - odpowiedział Krzysiu.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - zwróciłam mu uwagę.
- Co z tego?
- No i to z tego?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie! Ha! Przechytrzyłem cię!
- Już się nacieszyłeś? Udało ci się to z drugi raz w twoim życiu. Brawo.
- No bo wiesz...... nie chcę cię pogrążyć w rozpaczy psychicznej że ciągle po tobie jadę.
- I tak już dawno powinna być w psychiatryku. - powiedział Fabian.
- Chyba z tobą. - dodałam.
- Ja jestem normalnym człowiekiem. Który nigdy nie był nienormalny.
- To jest jakieś, nienormalne! On mówi że nie jest nienormalny!
- No właśnie Fabian, ty jesteś nienormalny.
- A ona ma moce paranienormalane, no i kto tu jest bardziej nienormalny?
- No ciągle ty.
- O! Luiza, zaprezentuj im swoją sztuczkę z nieoddychaniem! - wpadł na super-duper-ekstra pomysł Krzysiek.
Ciekawe kto się na to nabierze. No zobaczmy.
Nabrałam więc powietrza do policzków. Gdy upłynęła już jakaś minuta każdy paczał na mnie z paczadłami na mnie wywalonymi.
Nagle płaczący już ze śmiechu Rafał zatkał mi nos. Chyba jako jedyny zrozumiał o co tu chodziło.
- Chciałeś mnie zabić?
- Tak.
- Ja też.
- Ale to było niesamowite! Jak ty to zrobiłaś? - zapytał Wrona.
- Serio? Nic nie zauważyliście?
- Boże jaki pały...... - dodał Buszi.
- Oni serio myśleli że ja nie oddycham! - zaczęliśmy się z nich śmiać jak niedojebani mózgowo, kiedy oni patrzyli na nas z takim "WTF?".
- Ale z czego wy się śmiejecie?
- Nie, nie nic, z niczego. - powiedziałam.
- Ale wy jesteście dziwni. - skomentował Fabian.
- Ja już dawno powinnam siedzieć w psychiatryku, więc, no wiesz.
Po skończonym obiedzie chłopaki mieli trochę wolnego czasu więc robią co chcą No a jak robią co chcą, to wbijają do mnie, no bo co? Se pewnie myślą " A może pójdziemy znowu do Lizy i ją trochę powkurwiamy? Na pewno się nie obrazi ". Obrazi.
Me drzwi otworzyły się znów po raz kolejny dzisiejszego dnia. Bez pukania, no bo po co, nie? Lepiej se wejść na chama.
- Puka się. - powiedziałam, na co Igła popatrzył na mnie jak na jakiegoś debila, po czym skoczył na moje łóżko. - Nie, no jasne, rozgość się.
- Dziękuję. - uśmiechnął się słodko.
- Nie wiem po co tu przychodzicie, skoro i tak nic nie robimy. - rzekłam.
- No bo u ciebie jest tak faaaaaajnie, no i zajebiiiiiiiiście. - wytłumaczył mi
Piter specjalnie przeciągając. Pewnie nie miał już pomysłów co by mógł powiedzieć.
- Aha. Ej!!! A mieliście mi powiedzieć z czego się tak śmialiście na obiedzie.
- No ale..... dlaczego mielibyśmy ci to powiedzieć?
- No bo........... Bo tak?
- Niepodważalny argument kobiety. - zaśmiał się Wrona.
- No więc?
- No więc.......................................................
- No?
- No bo..................................my.......................
- No bo co wy?
- No bo my śmialiśmy się z...................................
- Z?
- Zzzzzzz..............................................
- No kurwa z czego?!
- Zzzz................................ niczego.
No kurwa no nie. No po prostu na kurwa o nie! Myślałam że może coś wywiną, i może będzie dużo śmiechu, a ci kurde się śmieją z niczego.
Wzięłam twarz w dłonie i głęboko odetchnęłam, a następnie zjechałam nimi w dół. Ma twarz nie ujawniała żadnego wyrazu. Typowy poker fejs.
- I co cieszysz się? - zapytał Piotrek.
- Z czego mam się tu kurde cieszyć? Że zrobiliście mi żart? Który nawet nie jest śmieszny? - zaczęłam mówić spokojnym głosem.
- Nieprawda, właśnie  że on jest śmieszny.
- Nie jest śmieszny, Piotrze.
- Właśnie że jest.
- Nie.
- Jaka mina!! - zaczął się śmiać Igła.
- No weź, ja tu próbuję być poważna, a ty mi tu kurde się śmiejesz ze mnie!
- Ale i tak ten żart był śmieszny bo ja go wymyślałem. - rzekł.
- No to wszystko wyjaśnia.


........................................................
Czeeeeeść :D Już jestem!
Po zakończeniu roku i otrzymaniu świadectwa, mogę odetchnąć, i odpoczywać prze całe dwa miesiące :)
Komentujcie, to mnie bardzo motywuje :D
Pozdrawiam ;***

4 komentarze:

  1. "- Ej, Fabian, wiesz, że jak masz rękę większą od głowy, to znaczy, że masz raka?"

    AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH, PIOTRUŚ JAK ZAWSZE ROZJEBAŁ SYSTEM XDDD

    I to by było na tyle, bo jestem totalnie rozpierdolona psychicznie po tym, jak nasi dwa razy dostali w dupę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tu zgłaszam zażalenie! Dlaczego w tym rozdziale nie ma żadnej życiowej mądrości Zatorskiego?! No co to ma być?!
    Kocham tą dzieciarnię! A Luizie trochę współczuje, bo tak dzien w dzien z nimi to chyba cieżko wytrzymać ;D
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział;) and-love-doesnt-match.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Teksty mnie powalają 😂😂😂😂 :D
    Ale gdzie tu Zati? Haha xD dzisiaj zdecydowanie wygrał Piotr 😃👍
    Kocham tego bloga <3 śmiechu co niemiara :) Przy okazji chciałabym zaprosić na czternasty rozdział po krótkiej przerwie :) Piotr wkracza do akcji! http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń