Po treningu był obiad, także razem z Fabianem zeszłam na dół.
- Masz łuńternet? - zapytałam bo mi coś się nie łączyło.
- Jesteśmy w windzie. Tu nigdy ne ma internetu. - odpowiedział nawet ne wyciągając telefonu.
- A skąd ty to możesz wiedzieć co?
- Bo wiem to bardzo dobrze.
- A niby skąd? - dociekałam.
- A czy ty byłaś kiedyś w windzie, w której łączy internet?
- Nie wiem, nigdy ne sprawdzam.
- No więc widzisz. Tu też nie będzie, a wiesz dlaczego?
- No dlaczego?
- Bo. To. Jest. Metal!
- Łał, Dżaga, weź tek nie krzycz bo się ciebie przestraszę. - zaczęłam paczać na niego dużymi oczami.Ten tylko się zaśmiał. Wyszliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę stołówki. Zabraliśmy swój obiad i poszliśmy do swojego stolika nr. 1, jak to kiedyś określił Piter.
- Wiecie co mnie ostatnio zastanawia? - zapytał Zatorski.
- Nie mamy pojęcia, i chyba nie chcemy wiedzieć. - powiedział Winiar.
- No dobra, nie ma sprawy, nie ryjcie się tak do mnie, nie bądźcie taki ciekawscy. I tak wam powiem.
- Taa....
- No więc, to się wydarzyło wczoraj, jak już zamierzałem iść spać. No to gaszę światło układam się wygodniutko w łóżeczku no i zamykam ślepia. I nagle słyszę jakieś pukania-stukania. Otwieram oczy no i się rozglądam, nie, nic ne widać, to się kładę, a tu znów coś stuka. Wstaje otwieram drzwi, nikogo. Sobie pomyślałem, że pewnie ktoś se robi jaja i chce mnie przestraszyć. To się kładę. I znowu jakieś pukania! Już nie wytrzymuję, i otwieram okno. A tam co? Wrony sobie latają. Ja się przestraszyłem, że to może Andrzej się zamienił w ptaka i teraz chciał mnie prosić o pomoc, żebym go jakoś wyciągnął. No to mu powiedziałem "Andrzej, nie martw się, jakoś cię z stamtąd wyciągnę." i się kładę nynu. Jak się rano obudziłem to już sobie wymyśliłem jak uratuję Andrzeja. Po prostu złapię jedną wronę, obiorę z piórek, a później uśmiercę jej ciało, tak żeby nasz kolega znów do nas wrócił. - zakończył swój monolog.
- Ale wiesz chyba, że Andrzej był na śniadaniu? - zapytałam.
- Bardzo sprytna uwaga. I właśnie wiem dlaczego był na śniadaniu, a nie jest na obiedzie. Ponieważ Andrzej nie mógł jeść robali, także wylazł z wrony, i przyszedł na śniadanie żeby się pożywić. Ale po śniadaniu znów wrócił do formy ptaka.
- A skąd wziął się na treningu?
- Bo nie mógł sobie zaniedbać siatkówki.
- To skąd Andrzej siedzi tutaj cały czas i gapi się na fejsa?
- O Andrzej. Już się zamieniłeś z powrotem?
- Coo?
- No stary, nie musisz się wstydzić, może tylko ty masz taki gen wrodzony. Wiesz, że to zjawisko paranienormalnie? Możesz wystąpić w jakimś muzeum.
- Stary, ja nie jestem żadnym ptakiem.
- No jak nie, jak tak? Przecież wczoraj cię widziałem pod moim oknem.
- Zati, weź zatkaj nos, i mów przez 20 sekund "mmmmm", ok? - powiedziałam.
- Pobiję rekord i zrobię 30 sekund. - od razu zatkał nos i próbował powiedzieć "mmm". Chociaż jest to w ogóle nie do zrobienia.
- Idealnie. - rozmarzyłam się.
- Noho. - potwierdził esowatym głosem Fabian.
- Ej, właśnie wpadłem na super pomysła! - powiedział Krzysiu.
- No co znów wymyśliłeś?
- Słuchajcie, zrobimy taki, no.... jakby turniej.
- Eee? - nie zrozumiałam za bardzo co chce przez to powiedzieć.
- No taki jakby test sprawdzający. Ale tylko na dwie osoby. - wszyscy siedzący przy naszym stole zwrócili wzrok na mnie i na Fabiana.
- Nie, nie, nie, nie, tylko nie ja, błagam!
- Ale ciemu?
- No bo... A ty? - zapytałam Igłę.
- Nie, ja nie, ja będę sędzią z Michałem, Mariuszem, Łukaszem i..... zresztą wszyscy będą sędziami.
- No ale dlaczego na przykład nie mogą walczyć Kłos i Wrona? Oni przynajmniej mają jakieś doświadczenie! - powiedziałam.
- Nie, ja podziękuję. - odparli równocześnie.
A Zati w ciągu dalszym próbował powiedzieć "mmm" z zatkanym nosem.
- No proszę, przynajmniej będziemy robić coś ciekawszego. - nalegał Misiek.
- No dobra. - zgodziła się w końcu. W sumie, to może być i całkiem fajnie.
- To idziemy?
- Idziemy. - wstaliśmy wszyscy oprócz Zatorskiego który nadal męczył się ze swoim zadaniem. Już miałam go zawołać, ale tylko machnęłam ręką. Wyszliśmy na zewnątrz a Igła przybrał pozę myśliciela i zaczął główkować jakie zadanie nam zadać.
- Okej, mam już pierwsze zadanie. Musicie biegnąć do biedronki, kupić śmietanę w spreju, wrócić i jak najszybciej ją zjeść.
- Kuźwa, nie mam drobnych. - zaczęłam grzebać w kieszeniach spodenek.- Weź ktoś pożycz!
- Czymoj ziom. - Piter rzucił we mnie 5-złotówką.
- Jestem bogata. - wziesłam ręce ku górze.
- Spoks ja mam. - powiedział Fabian i zaczął kozaczyć swoją kasą. - Jestem bogatszy od ciebie.
- No wcale że nie? Też mam piątaka.
- Ale to nie twoje.
- Ale ja je trzymam.
- Okej, także no, ruszajcie. - rekomendował Igła.
- Krzysiu, no jak to tak? Nawet ie odliczysz?
- Dobra, 3,2,1 biegnijcie. - ruszyliśmy spokojnym chodem. Nie ma po co się teraz śpieszyć. Do sklepu nie daleko, a później dopiero będę biegła. Weszliśmy do biedrony i wzięliśmy po jednej bitej śmietany w spreju. Udaliśmy się do kasy, a ja się wryłam przed Fabiana. Zapłaciłam a resztę wrzuciłam do kieszeni. Wybiegłam ze sklepu, a tuż za mną gonił Dżazga. Pierwsza dobiegłam do chłopaków.
- Teraz to jedz!!!
- Jak to się otwiera? - zapytałam cały czas się śmiejąc. - A dobra, już mam.
- No żryj to!
- No żrem to! - przystawiłam sprej do jadaczki i naciskałam tam gdzie się naciska i śmietana zaczęła wypływać z pojemnika.
- Pierwszy! - krzyknął Fabian.
- Ale to było nie sprawiedliwe, ja nie wiedziałam jak to się odkręca.
- Trudno. Buahahahahaha! 1:0!
- Oż ty trolu.
- Okej następne zadanie. Musicie zatańczyć makarene.
- Kuźwa kto to wymyślił.
- To akurat Piter.
- To puszczamy makarene.
Po chwili piosenka zaczęła lecieć a my tańczyć.
- Fabian, na litość boską, jak ty tańczysz makarene? - odezwał się Wrona. - To się tańczy tak. - zaczął demonstrować przy okazji kręcić tyłkiem.
- Krok do przodu i do tyłu, łatwe do tańczenia ręce w górę, potem na dół to dla ułatwienia. - zaczęłam śpiewać makarene po polsku.
- Taaaniec makarena!!!!
- Okej, wystarczy tych pląsów. Macie po jednym punkcie.
- 2:1!!! - zaczął się drzeć Fabian.
- No ty się tak nie ciesz, bo i tak zaraz będzie 2:2. - powiedziałam.
- A skąd taka pewność, Milordzie?
- Szlachta wie.
- A ja jakim memem jestem? - zapytał Dżaga.
- Ty to jesteś Forever Alone. Nadal nie masz dziewczyny.
- Poocisk!!! - skomentował Igła klaszcząc w dłonie.
- No to co? A ty niby masz chłopaka?
- Szlachta nie potrzebuje chłopaka. To chłopak potrzebuje szlachty.
- Czyli nie masz.
- Jak już mówiłam....
- Tak, wiem.
- No i proszę, kolejna runda za nami! - powiedział Mario.
- Coooo? - zapytaliśmy równocześnie.
- No tak. Mieliście się zacząć kłócić.
- Aaaale, my się nigdy nie kłócimy! To są takie, tylko... noo...
- Sernik? - zapytał Krzysiek. No nic, tylko chciał mnie wkurzyć.
- Nie.... Takie....
- Drzewa?
- No nieee.... no takie, no.....
- Luiza, mogłaś powiedzieć od razu, że chodzi ci o Piotrka.
- No ja pitole... Chodzi mi o.....
- Żeby ci nie uciekło!
- Kzyyysiek, no jak ty mnie wkurzasz, jak tak robisz!
- Widzisz co.. co, co ty robisz? - Fabian przytulił mnie. - Mój ziom się zaraz rozpłacze!
- Sprzeczki!!!!!!!!
- Co sprzeczki?
- Właśnie to miałam na myśli wtedy.
- Dobra, a teraz padać na trawę i robić 10 pompek.
- No.. no co ty! Ja nie umiem robić pompek.
- To się smuć.
- Dobra, nie pozwolę żebyś był lepszy ode mnie. - przyjęłam pozę do robienia pompek. I zrobiłam jedną. - jeden. No to zostało już tylko 9.
- A ja już skończyłem.
- Kupiłem se traktora nie ursusa nie zetora silnik 2 litry 32 konie gumę pali nawet na betonie. - ale ja mam dzisiaj piosenkowy dzień. Nic, tylko bym śpiewała jakieś debilne piosenki. Tym razem to zaczęłam śpiewać tą.
Skończyłam robić pompki, których nigdy nie umiałam zrobić.
Turniej trwał dalej ale były takie debilne zadania, że normalnie...
Krzysiu to tak zawsze ma, najpierw wymyśli jakiś niby zajebisty pomysł, a po pięciu minutach już mu się nic nie chce, i daje tylko takie sobie pytania czy zadania czy coś tam.
...............................................
Hey :* Pod poprzednim rozdziałem Marcyśka napisała : "..Luiza i Fabio to byłaby para stulecia :D"
A wiesz, że się nad tym nawet zastanawiałam? :-D Ale nie wiem, nie jestem do tego przekonana... Napiszcie w komentarzach, kogo byście chcieli, na chłopaka Lizki :)
I jeszcze tak na koniec, chciałabym podziękować Abnormal, która zawsze podpisuje się pod moim rozdziałem w postaci komentarza. Bardzo jej za to dziękuję :* Ciesz się :D I jeszcze jedno do Ciebie. Sorry, jeżeli cię uraziłam w jakikolwiek sposób z tymi wronami ;\ Coś mi się tak dziwnie nasunęło....
Pozdrawiam i do następnego!
czwartek, 22 stycznia 2015
poniedziałek, 12 stycznia 2015
Rozdział 10
Gadaliśmy, i nawet ie spostrzegliśmy że Zatorski zasnął na moim łóżku.
- Zati, obuć żeż no się. - uderzyłam go lekko w głowę, żeby jeszcze bardziej jej nie urazić.
- Ha, ha, ha, usnął na twoim łóżku, a nie na moim! - powiedział tryumfalnie Fabian głupio się uśmiechając.
- No za chuja nie chce się obudzić. Co za osioł z niego.
- Co się znów stało? - zapytał wcinając się Igła. - Ha, ha, ha usnął ci na łóżku!
- No i co w tym śmiesznego? - zwaliłam Pawła na podłogę, a on ani drgnął. Przewrócił się na drugi bok i spał dalej. - Matko boska, on żyje?
- Zaaraz zobaczymy. - Igła usiadł obok niego i wytrzeszczył na niego oczy.
- Hyyyy! - młody libero obudził się w trybie natychmiastowym.
- Jasny chuj! Krzychu, ty masz jakieś paranienormalne moce? - spytał Dżaga pcząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie uwierzycie co mi się śniło! - przerwał ożywiony Paweł.
- Pewnie ni uwierzymy, ale posłuchać możemy. - powiedział Bartek.
- Śniło mi się, że śliwki, jabłka i gruszki ożyły, i pojawiły im się oczy, nos, i buzia, nawet włosy miały, i one tak mnie goniły, że w końcu dogoniły mnie do lasu, no i tam utopiły się w jeziorze, a ja biegłem dalej, i dobiegłem do końca Polski, i tam był już śnieg, i po drogach jeździł święty Mikołaj, i zapytał co bym chciał dostać na Gwiazdkę, to ja powiedziałem że chciałbym wszystko, tylko nie skarpetki czy piżamę, bo ma już sporą kolekcję, i on tylko zaśmiał się psychicznie i odjechał. Potem tak z niczego zleciała mi z nieba jakaś dziewczyna, nawet podobna do Luizy, i zaczęła krzyczeć : Jasny chuj, on się jeszcze nie obudził! I potem w ziemi powstało takie wgłębienie jakby ktoś strzelił we mnie piorunem i ja się sturlałem do tego wgłębienia, bo nagle z tego śniegu i z tej okolicy powstała łąka i były tam króliczki, kaczuszki, motylki, i zaczęliśmy się turlać z tymi króliczkami, i wpadliśmy do tej dziury i tam był taki wróżbita Maciej, wywalił na mnie oczy, dosłownie, i kazał mi je zjeść. To je wyrzuciłem, i on zaczął mnie gonić, i powiedział że chciałby ubrać choinkę, ale nie ma oczu, także poprosił mnie żebym ubrał ją za niego, no to się zgodziłem i ubierałem sobie tak tą choinkę, a te ozdoby też ożyły, i musiałem znowu uciekać, i nagle znalazłem się na morzu. No to sobie płynę na kawałku drewna do lądu i tam założyli mi wieniec z kwiatków i powiedzieli że jetem na Hawajach. No to byłem w siódmym niebie, bo zawsze chciałem tam pojechać. No ale zaraz jak tylko tam stanąłem na tych piaszczystych plażach to wybuchł wulkan, i ci ludzie co tam mieszkali chcieli mnie wrzucić do środka wulkanu, no to mnie przywiązali do drewna i wznieśli na ten wulkan. I tam mnie wrzucili. Mówię, wam! Taki horror to mi się nigdy nie śnił! - zakończył swój monolog. Wszyscy zebrani gapili się na niego z dziwnymi minami.
- Coś ty ćpał przed snem? - zapytał Winiarski.
- Absolutnie nic. - uśmiechnął się i ziewnął. - Nooo, to ja już pójdę spać, bo tak mnie to wszystko zmęczyło, że zaraz usnę na stojąco. - wyszedł z pokoju a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Boże, on naprawdę nic nie ćpał? - zapytałam.
- Tego nikt nie wie.
- Może on zażywa wystarczającą dawkę, która starcza mu na miesiąc? - zauważyłam.
- Matko, to są takie dawki?
- A nie ma?
- Kurde, teraz to nie będę mógł zasnąć, tylko będę myślał, czy istnieją takie dawki. - powiedział Piter.
- Fascynujesz się narkotykami? - zapytałam podejrzliwie.
- A ty nie?
- Ludziu mój kochany! Ja to chyba szukałam cię całe wieki. Razem stworzymy super-parę dilerów! - zawołałam ucieszona do Pita.
- Dobra, to skąd weźmiemy towary?
- Jak ty myślisz? No a co ci przychodzi do głowy?
- Yyyyyy......
- No a Biedronka od czego jest?
- " Pierdonka ma kolejne wietrzenie magazynów. Przyjdź już dziś i zakup super markową koszulkę biedronki! Kto pierwszy ten głupszy! " - powiedział Fabian.
- Ta, oglądałam te ich reklamy. Lepszych lam to nie mogli zatrudnić.
- Ciągle masz taką fazę na te lamy? - zapytał Winiarski.
- No. To mi się chyba nie skończy.
- To już wiem co ci kupie pod choinkę. - uśmiechnął się złowieszczo Krzysiu.
- No nie gadaj! Tylko nie mów że mi lamę kupisz!
- No jasne że nie. Kupie obrazek z lamą. - wypiął dumie pierś.
- Gdybyś ty widział mój pokój w Bełchatowie..... - pokręciłam głową i weszłam na neta. Tak z niczego wpisałam "lama" pooglądałam sobie lamy.
- Co jest w twoim pokoju? - zapytał Krzysiek.
- Pełnooooooo.... LAAAAM!
- Matko, boska, matko boska, boska matko, jak ja się jej boję jak ona mówi jak psychopata! - powiedział przestraszony Drzyzga chowając się pod kołdrą.
- Taaa. Cały świat się mnie nie boi, tylko ty. A więc jeśli chcesz uzyskać ode mnie litość, wielb mnie na każdym kroku.
- No co ty. Nie będę ci całował stóp.
- Całować nie koniecznie, ale rozmasowywać zawsze możesz. A więc szybciutko, bo jak nie...
- Okej, okej, okej. Błagam nie bij.
- Myślałeś że cię uderzę?
- Wiesz, jak ktoś do mnie mówi "bo jak nie...." to zawsze myślę, że chce mnie uderzyć. - wyjaśnił.
- Ja nikogo nie biję bez powodu. Chyba że to pająk.
- Boisz się pająków? - zapytał Karol z diabelskim uśmiechem.
- Nieeeeee....?
- To weźmiesz do ręki mojego pajączka którego znalazłem?
- A, nie dzięki, akurat teraz znalazłam w łuńternecie ciekawy tekst o lamach. Muszę go przeczytać, rozumiesz, nie mogę.
- A mogę sobie wziąć tego pajączka? - zapytał.
- Bierz.
- Super, myślę że właśnie złapaliśmy wspólny język.
- To pająk. On nie gada. - powiedział Wroniasty.
- A tak tutaj głośno, że nikt nie słyszy. - odpowiedział obrażony.
- Tylko uważaj, bo cię ugryzie.
- Będę Spajder-Menem! - zawołał ucieszony.
- No, będzie taki oridżinals. - powiedziałam.
- A mnie kiedyś ugryzł pies sąsiadów, i co ja teraz jestem Człowiek-Pimpuś? Pf. - powiedział Fabi.
- Ty to dopiero umiesz zniszczyć marzenia dzieciów. - rzekłam do niego. A po chwili dodałam: - A serio cię ugryzł?
- No! Ty wiesz jakie cziłałe mają zęby?!
- Wiesz, nigdy nie maiłam okazji by to sprawdzić.
- A pokazać ci bliznę jaką odziedziczyłem po tamtym chuju?
- Mi zawsze. Zawsze mogę się z ciebie ponabijać, że to akurat ciebie spotkało. - uśmiechnęłam się.
- A czy ty masz jakieś blizny?
- Ocywiście że mam. Przecież ile to razy Gacek mnie gryzł? Albo Rimmel?
- Kto to Rimmel? - zapytał Piter.
- Rimmel - brytyjskie przedsiębiorstwo kosmetyczne założone w 1834 roku przez Eugene Rimmel w Londynie. - wyrecytowałam.
- A, sorry. To kosmetyki.
- Nie, no bez trolla, to mój pies. - wyjaśniłam.
- To ile ty masz psów?
- Mam jednego w Bełchatowie, a drugi jest w Wałbrzychu.
- Aaaaaaaaaaa.
- Noooooooo.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, i chłopaki poszli do siebie. Pierwsza polazłam do łazienki pod prysznica i się ubrałam w piżamkę. Wysuszyłam włosy i wyszłam. Położyłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Weszłam na Besty i sprawdziłam Facebooka. Akurat Laura była dostępna. Już po chwili dostałam pierwszą wiadomość.
- "Hey kochana ;* "
- " Cześć, czo tam u ciebie? "
- " Nic. Nudza mi się więc weszłam na fejsa. "
- " Taa, i jak zwykle pierwsza do mnie napisałaś. Lol, ty zawsze pierwsza piszesz. xD "
- " Wiem, i jestem w tym najlepsza. "
- " Taa, skromności to ty masz niewiele, wiesz? "
- " Dziękuję, dziękuję. Mieszkasz z Fabiankiem do końca zgrupowania? "
- " Nie. Tylko przez trochę dałam mu pomieszkać, bo mu szafa przemokła. "
- " Loooool? Zlał się tam i nie chce się przyznać. "
- " Być może. No ale dałam mu trochę pomieszkać , żeby jak żul nie siedział pod drzwiami. "
- " Jesteś taka dobroduszna. "
- " Wiem, wiem. nie musisz mi powtarzać, sama dobrze to wiem. "
- " No a tak poza tym? Nic się nie wydarzyło? "
- " Wiesz, każdy dzień z Fabianem, to nowy przypał. Ale żeby ci to opowiedzieć, to musiałybymśmy sie spotkać na żywo. Wiesz, dużo pisania, itp. "
- " No, też by mi się nie chciało. Ale ty jesteś bardziej leniwa ode mnie. "
- " Co? Że niby ja? "
- " No a kto? "
- " Przecież ty jesteś bardziej leniwa ode mnie. "
- " E,e nie prawda kłamczucho. "
- " Sama jesteś kłamca, ty kłamco. Podaj jeden przykład, który udowadnia że jestem leniwa. "
- " Proszę bardzo, bardzo proszę, proszę cię bardzo, impreza na 20 urodziny Mateusza. "
- " Oj, no byłam wtedy na kacu, nie mogłam, rozumiesz, nie mogłam nic wtedy robić, bo wszystko mnie bolało, rozumiesz. "
- " Pffffffffffffff. Też byłam na kacu, i co? "
- " Oj, no bo ty jesteś bardziej pomocna, no i wogle. "
- " Mhm. Taa. Jasne. Uważaj. Bo. Ci. Uwierzę. "
- " Oj no nie fochaj się, tylko opowiedaj, co tam ciekawego. "
- " Nic. "
- " A, no, to tak samo jak u mnie. "
- " Łaaaaaaoooooo. Nynu mi się chce. "
- " Jest 24 godzina, a tobie się chce spać?! "
- " No. Wiem, trochę za wcześnie, ale trudno, niech stracę. "
- " Ja też pewnie będę się kłaść lulu. "
- " No do dobra nocka! "
- " Dobra nocka. Paaaaa ;* słodkich snów, karaluchy pod poduchy i strzelbę też weź schowaj bo strażnicy przyjdą i ci ją zabiorą. "
- " Dzięki za radę, schowam :) Pa. "
Fabien wyszedł z kibelka i pierdolnął na swoje ( moje ) łóżko.
- Co robisz? - zapytał przekręcając się na bok, w moją stronę.
- Nic. Wyłołonaczam.
- Nie mówi się "wyłołonczam" tylko wyłączam.
- Oj Fabianku, nie pouczaj mnie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Oj Luiziuniu, nie bądź taka wszystkowiedząca. Gaś światło bo chce mi się spać.
- To ty idź zgaś.
- Nooo... Ale dlaczego ja?
- " Dlaczego ja? " To jest taki serial.
- " Dlaczego ja? " To jest dokument.
- WTF?! To nie jest dokument. Lol, jak ci to niby przyszło do głowy? Dokument to jest taki " Animal Planet " Czy, czy czy " Natura w Jedynce ", i takie podobne to tego...
- Dla mnie to będzie dokument.
- A co jest w tym "dokumencie" takiego ważnego co warto zapamiętać?
- No, helloł? Helloł! W każdym odcinku jest jakaś sprawa, i ogląda się to, żeby takiego czegoś nie zrobić.
- No na przykład jaka sprawa?
- Jakaś dziewczyna je śniadanie na lekcji, nauczycielka się wkurwia, wyrzuca ją przed szkołę,na przerwie przyłazi jakaś jej koleżanka, pyta się czemu żarła na lekcji, ona odpowiada że jest nastolatką, prawdopodobnie jest w ciąży, była głodna, to zjadła, i żeby ją zostawiła. - wyjaśnił.
- Takie coś to się stało w Niekrytym krytyku!
- No to co?
- No dobra, koniec tematu, rusz się i zgaś światło.
- Ale...
- Jak nie to wynocha.
- Okeeeej. - wstał z miejsca. - Nie bądź taka brutalna.
- To ty nie bądź taki leniwy. - powiedziałam dy zgasił światło.
- Ołełełe. - wykrzywił mi się.
- Nie krzyw ryja, bo i tak nie masz co krzywić.
- Pffff. - założył ręce na piersi, zdarł głowę do góry i zamknął oczy. Czyli wieczorny foch Fabiana. Tak to nazwałam. Sprawdziłam godzinę i widzącże jest już 00:00 powiedziałam :
- Nie rób wieczornego focha, bo jest już ranek.
- Juuuuuż?
- No. Widzisz? 00:00.
- Kurna, już jajeczka są a ja nie śpię.
- No, uważaj bo zaraz przyjdą duuuuchyyyy.
- Godzina duchów jest o 3 nad ranem, nie o północy.
- No jak to? Przecież o północy jest godzina duchów.
- To nie wiem już sam....
- I ja też. - skrzywiłam się.
- Ej, Luiza.
- Na? - popaczałam w jego stronę. Tak na marginesie, wszystkie światełka, które były w pokoju były zgaszone, rolety zasunięte także w pokoju panowały egipskie ciemności.
- Paczaj. - powiedział.
- Ale na co? - zapytałam lecz nagle pojawiła się straszna twarz po jego stronie. - Aaa!
- Ha, a widzisz, to tylko ma piękna twarzyczka w świetle mojego fona.
- T,ta, tylko wyglądasz jak wum! Pajer. Ej a pokazać ci taką piosenkę o niekrytym?
- Jaką?
Zaczęłam szperać w muzyce. Po chwili puściłam tą piosenkę.
- No niezłe, niezłe. - powiedział gdy się skończyła. - Jak to się?
- Jaką Tosię?
- Jaką Tosię?
- No właśnie, jaką Tosię?
- Ale co? Skąd ci się nagle wzięła Tosia?
- No bo ty powiedziałeś " Jak to się? " nie?
- No, bo chciałem zapytać jak to się nazywa?
- No i znowu palną Tosię.
- Ja w życiu żadnej Tośki nie uderzyłem!
- Mato, chyba nie rozumiesz o co mi właściwie chodzi.
- No raczej nie.
- Słuchaj, zapytałeś " Jak to się? " Prawda? Prawda. A słyszysz może w wymowie tego zdania imię?
- Jak to się..... - powtórzył. - Ej!! No faktycznie.
- No widzisz jaka ja mądra jestem?
- No!
- Dobra, a teraz cicho, bo już śpię. - przykryłam się kołderką i się przewróciłam na drugi bok. Nie było mi tam zbyt wygodnie więc położyłam się na plecach. No ale tak gapić się na sufit? Chyba wolę już się gapić na Dżagę. Odwróciłam się twarzą do niego. Kurde, co ta kołdra taka jakaś nie ten tego? Przekręciłam się na brzuch.
- Co się tak wiercisz?
- Potrzebuję więcej stron.
- Lol.
***
Obudził mnie mój budzik. Wyłączyłam go i się podniosłam. Drzyzga jeszcze kimał z głową pod kołderką. Postanowiłam że zrobię mu trollinga. Podeszłam do niego i ściągnęłam kołderkę.
- Hyyyy!!!! Aaaa, zimno, zimno, zimno!
- Hahahahahaha.
- To był cios poniżej pasa.
- Czyyyyli cios w kutasa?
- Zboczuch.
- Dobra, dobra ja idę ę się ogarnąć do łaźni, a jak wyjdę i zobaczam swoimi pięknymi oczkami, że utnęłeś sobie dżymkę, to zrobię tak, jak robiłam to w czasach Częstochowskich.
- Okej, okej.
Szybko się "ogarłam" jak to od niedawna mówię, i wyszłam z łazienki. Fabian nie spał więc nie musiałam robić tego co robiłam w czasach Częstochowskich. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego tak ciągle pierniczę o tej Częstochowie, co w tedy robiłam, z czego śmiałam się, co wymyślałam z Fejbsem, ale dobrze mieć takie wspomnienia.
Nie chciało mi się na niego czekać także zeszłam na śniadanko.
- Gdzie masz Fabiana? Zabiłaś go? Matko Luiza jak mogłaś to zrohobiiić? - uczepił się mnie Krzysiek.
- Matko Bosko Kochano. Co robi, no co robi, co robi no co robi a dajże chłopu spokój!
- Zabiłaś go, ja to wiem, dlatego nie zlazł z tobą na śniadanie.
- Co ty, szkoda mi noża na takiego bobra. Prędzej sam się zabije jak rozleje sam sobie wodę na płytkach.
- Ty. Masz. Przy. Sobie. Nóż. - zapytał przestraszony ( nie przestraszony ) Winiar.
- No. Wiem. Jestem mordercą. Spodziewaj się Krwawego Winiara.
- Aaaa! Krzysiek, ona chce mnie zabiiiiić!
- Nie no co ty, na ciebie też mi szkoda noża. Żaaaruję! Nie noszę w torebce noża. Nie jest mi on potrzebny. Wystarcza mi paznokcie.
- O czym gawędzicie? - zapytał Fabian siadając obok mnie. Tak, to jego już chyba stałe miejsce. - Dlaczego na mnie nie zaczekałaś? Przecież zawsze schodzimy razem na śniadanie!
- Nie chciało mi się na ciebie czekać.
- Ale ja zawsze na ciebie czekam.
- No to co?
- Pf. Ni odzywaj się do mnie.
- Chętnie. Ale tak wiem, że po śniadaniu już nie będziesz mógł wytrzymać i się do mnie odezwiesz.
- Wcale że ni....
- Widzisz? Ty nie potrafisz wytrzymać bez odzywania się.
- Wcale że nie! - wbił nóż w serwetkę.
- No i widzisz? Uśmierciłeś serwetkę. Czym ona ci zawiniła?
- Zabiłem twoje dziecko! Hyhyhyhy!!! - zaśmiał się psychicznie.
- Wicie co? - zapytałam.
- Noo? Powiesz coś ciekawego? Powiesz? Powiesz? Powiesz? - zaciął się Krysiek.
- Płyta ci się zacięła? Panie MacGyver!
- Kto to MacGyver? - zapytał Zatorski.
- No widzisz, MacGyver to jest taki amerykański serial, co w nim występuje taki fajny gościu co je robaki, i wymyśla takie fajne strzelby, żeby złapać takich bandytów. - wytłumaczył mu Mariusz.
- Fuuuuj! On je robaki? No ale po co w ogóle wymyślili taki serial skoro od tego jest " Jedynkowe Przedszkole" ?
- No jak "Jedynkowe Przedszkole" ? Jaka jest podobizna tych dwóch seriali? - zapytałam.
- No... Jeeezuuu, przecież te przedszkolaki też rysują, robią coś z plasteliny, też mają fajne dżingle, i w ogóle.
- Boże, Zatorski ty paszo dla kurcząt. - przybiłam sobie faceplam'a
- Dobra, nie ważne. Uspokójmy się. Nerwy nie pomogą nam pozbyć się idiotów. - powiedział Winiarski.
- Masz rację panie pośle. - rzekłam z powagą.
- Jak największą panie prezydencie. - odpowiedział mi.
- Więc, jakie są sugestie, w jaki sposób możemy pozbyć się innych idiotów z całej Ziemi? - zapytałam.
- Sugestie są różne, sposoby też, trzeba się od nich odizolować. - powiedział Mario stykając końce palców obydwu dłoni.
- Przecież na Ziemi jest nie wiele idiotów. Niby jak chcecie ich złapać, skoro nawet ich nigdzie nie widzicie? - wtrącił się Paweł. Ten głupszy, rzecz jasna.
- Przypuszczamy, że jest ich 100. Jednego już mamy, zostało 99. - pionformowałam.
- No i niby gdzie macie tego idiotę? No łał, przecież na pewno nie jest wśród siatkarzy. Może wśród sztabu.
- To dopiero idiota. Zatorski, jesteś bardziej głupi, niż myślałam.
- Co... Do mnie mówisz? - zdziwił się.
- Nooo, już od kilku minut o tobie mówimy?
- Aaaaa! No tak, bo ja mam na nazwisko Zatorski. Głupi ja. - uderzył się lekko w głowę ( w której i tak pewnie nic nie ma, ale nie obrażając Zatiego. )
Śniadanie szybko się skończyło i wróciliśmy do swoich pokoi. Wsiadłam do windy wraz z innymi, lecz ni byłabym sobą, gdybym nie obejrzała jakiegoś kabaretu jadąc windą. Tym razem włączyłam Paranienormalnych " Makłowicz"
- Co znowu paczasz? - zapytał Fabian i zaczął paczać ze mną.
- Oooo lol. - no nie no rozwaliło mnie to.
Później w tradycyjny sposób odbył się trening, a później był obiadek.
.........................................
Dodaje coś po dość długiej przerwie. :) Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda?
Więc zostawiam wam rozdział do skomentowania a ja uciekam uczyć się z matmy ;(
Pozdrawiam ;*
- Zati, obuć żeż no się. - uderzyłam go lekko w głowę, żeby jeszcze bardziej jej nie urazić.
- Ha, ha, ha, usnął na twoim łóżku, a nie na moim! - powiedział tryumfalnie Fabian głupio się uśmiechając.
- No za chuja nie chce się obudzić. Co za osioł z niego.
- Co się znów stało? - zapytał wcinając się Igła. - Ha, ha, ha usnął ci na łóżku!
- No i co w tym śmiesznego? - zwaliłam Pawła na podłogę, a on ani drgnął. Przewrócił się na drugi bok i spał dalej. - Matko boska, on żyje?
- Zaaraz zobaczymy. - Igła usiadł obok niego i wytrzeszczył na niego oczy.
- Hyyyy! - młody libero obudził się w trybie natychmiastowym.
- Jasny chuj! Krzychu, ty masz jakieś paranienormalne moce? - spytał Dżaga pcząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie uwierzycie co mi się śniło! - przerwał ożywiony Paweł.
- Pewnie ni uwierzymy, ale posłuchać możemy. - powiedział Bartek.
- Śniło mi się, że śliwki, jabłka i gruszki ożyły, i pojawiły im się oczy, nos, i buzia, nawet włosy miały, i one tak mnie goniły, że w końcu dogoniły mnie do lasu, no i tam utopiły się w jeziorze, a ja biegłem dalej, i dobiegłem do końca Polski, i tam był już śnieg, i po drogach jeździł święty Mikołaj, i zapytał co bym chciał dostać na Gwiazdkę, to ja powiedziałem że chciałbym wszystko, tylko nie skarpetki czy piżamę, bo ma już sporą kolekcję, i on tylko zaśmiał się psychicznie i odjechał. Potem tak z niczego zleciała mi z nieba jakaś dziewczyna, nawet podobna do Luizy, i zaczęła krzyczeć : Jasny chuj, on się jeszcze nie obudził! I potem w ziemi powstało takie wgłębienie jakby ktoś strzelił we mnie piorunem i ja się sturlałem do tego wgłębienia, bo nagle z tego śniegu i z tej okolicy powstała łąka i były tam króliczki, kaczuszki, motylki, i zaczęliśmy się turlać z tymi króliczkami, i wpadliśmy do tej dziury i tam był taki wróżbita Maciej, wywalił na mnie oczy, dosłownie, i kazał mi je zjeść. To je wyrzuciłem, i on zaczął mnie gonić, i powiedział że chciałby ubrać choinkę, ale nie ma oczu, także poprosił mnie żebym ubrał ją za niego, no to się zgodziłem i ubierałem sobie tak tą choinkę, a te ozdoby też ożyły, i musiałem znowu uciekać, i nagle znalazłem się na morzu. No to sobie płynę na kawałku drewna do lądu i tam założyli mi wieniec z kwiatków i powiedzieli że jetem na Hawajach. No to byłem w siódmym niebie, bo zawsze chciałem tam pojechać. No ale zaraz jak tylko tam stanąłem na tych piaszczystych plażach to wybuchł wulkan, i ci ludzie co tam mieszkali chcieli mnie wrzucić do środka wulkanu, no to mnie przywiązali do drewna i wznieśli na ten wulkan. I tam mnie wrzucili. Mówię, wam! Taki horror to mi się nigdy nie śnił! - zakończył swój monolog. Wszyscy zebrani gapili się na niego z dziwnymi minami.
- Coś ty ćpał przed snem? - zapytał Winiarski.
- Absolutnie nic. - uśmiechnął się i ziewnął. - Nooo, to ja już pójdę spać, bo tak mnie to wszystko zmęczyło, że zaraz usnę na stojąco. - wyszedł z pokoju a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Boże, on naprawdę nic nie ćpał? - zapytałam.
- Tego nikt nie wie.
- Może on zażywa wystarczającą dawkę, która starcza mu na miesiąc? - zauważyłam.
- Matko, to są takie dawki?
- A nie ma?
- Kurde, teraz to nie będę mógł zasnąć, tylko będę myślał, czy istnieją takie dawki. - powiedział Piter.
- Fascynujesz się narkotykami? - zapytałam podejrzliwie.
- A ty nie?
- Ludziu mój kochany! Ja to chyba szukałam cię całe wieki. Razem stworzymy super-parę dilerów! - zawołałam ucieszona do Pita.
- Dobra, to skąd weźmiemy towary?
- Jak ty myślisz? No a co ci przychodzi do głowy?
- Yyyyyy......
- No a Biedronka od czego jest?
- " Pierdonka ma kolejne wietrzenie magazynów. Przyjdź już dziś i zakup super markową koszulkę biedronki! Kto pierwszy ten głupszy! " - powiedział Fabian.
- Ta, oglądałam te ich reklamy. Lepszych lam to nie mogli zatrudnić.
- Ciągle masz taką fazę na te lamy? - zapytał Winiarski.
- No. To mi się chyba nie skończy.
- To już wiem co ci kupie pod choinkę. - uśmiechnął się złowieszczo Krzysiu.
- No nie gadaj! Tylko nie mów że mi lamę kupisz!
- No jasne że nie. Kupie obrazek z lamą. - wypiął dumie pierś.
- Gdybyś ty widział mój pokój w Bełchatowie..... - pokręciłam głową i weszłam na neta. Tak z niczego wpisałam "lama" pooglądałam sobie lamy.
- Co jest w twoim pokoju? - zapytał Krzysiek.
- Pełnooooooo.... LAAAAM!
- Matko, boska, matko boska, boska matko, jak ja się jej boję jak ona mówi jak psychopata! - powiedział przestraszony Drzyzga chowając się pod kołdrą.
- Taaa. Cały świat się mnie nie boi, tylko ty. A więc jeśli chcesz uzyskać ode mnie litość, wielb mnie na każdym kroku.
- No co ty. Nie będę ci całował stóp.
- Całować nie koniecznie, ale rozmasowywać zawsze możesz. A więc szybciutko, bo jak nie...
- Okej, okej, okej. Błagam nie bij.
- Myślałeś że cię uderzę?
- Wiesz, jak ktoś do mnie mówi "bo jak nie...." to zawsze myślę, że chce mnie uderzyć. - wyjaśnił.
- Ja nikogo nie biję bez powodu. Chyba że to pająk.
- Boisz się pająków? - zapytał Karol z diabelskim uśmiechem.
- Nieeeeee....?
- To weźmiesz do ręki mojego pajączka którego znalazłem?
- A, nie dzięki, akurat teraz znalazłam w łuńternecie ciekawy tekst o lamach. Muszę go przeczytać, rozumiesz, nie mogę.
- A mogę sobie wziąć tego pajączka? - zapytał.
- Bierz.
- Super, myślę że właśnie złapaliśmy wspólny język.
- To pająk. On nie gada. - powiedział Wroniasty.
- A tak tutaj głośno, że nikt nie słyszy. - odpowiedział obrażony.
- Tylko uważaj, bo cię ugryzie.
- Będę Spajder-Menem! - zawołał ucieszony.
- No, będzie taki oridżinals. - powiedziałam.
- A mnie kiedyś ugryzł pies sąsiadów, i co ja teraz jestem Człowiek-Pimpuś? Pf. - powiedział Fabi.
- Ty to dopiero umiesz zniszczyć marzenia dzieciów. - rzekłam do niego. A po chwili dodałam: - A serio cię ugryzł?
- No! Ty wiesz jakie cziłałe mają zęby?!
- Wiesz, nigdy nie maiłam okazji by to sprawdzić.
- A pokazać ci bliznę jaką odziedziczyłem po tamtym chuju?
- Mi zawsze. Zawsze mogę się z ciebie ponabijać, że to akurat ciebie spotkało. - uśmiechnęłam się.
- A czy ty masz jakieś blizny?
- Ocywiście że mam. Przecież ile to razy Gacek mnie gryzł? Albo Rimmel?
- Kto to Rimmel? - zapytał Piter.
- Rimmel - brytyjskie przedsiębiorstwo kosmetyczne założone w 1834 roku przez Eugene Rimmel w Londynie. - wyrecytowałam.
- A, sorry. To kosmetyki.
- Nie, no bez trolla, to mój pies. - wyjaśniłam.
- To ile ty masz psów?
- Mam jednego w Bełchatowie, a drugi jest w Wałbrzychu.
- Aaaaaaaaaaa.
- Noooooooo.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, i chłopaki poszli do siebie. Pierwsza polazłam do łazienki pod prysznica i się ubrałam w piżamkę. Wysuszyłam włosy i wyszłam. Położyłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Weszłam na Besty i sprawdziłam Facebooka. Akurat Laura była dostępna. Już po chwili dostałam pierwszą wiadomość.
- "Hey kochana ;* "
- " Cześć, czo tam u ciebie? "
- " Nic. Nudza mi się więc weszłam na fejsa. "
- " Taa, i jak zwykle pierwsza do mnie napisałaś. Lol, ty zawsze pierwsza piszesz. xD "
- " Wiem, i jestem w tym najlepsza. "
- " Taa, skromności to ty masz niewiele, wiesz? "
- " Dziękuję, dziękuję. Mieszkasz z Fabiankiem do końca zgrupowania? "
- " Nie. Tylko przez trochę dałam mu pomieszkać, bo mu szafa przemokła. "
- " Loooool? Zlał się tam i nie chce się przyznać. "
- " Być może. No ale dałam mu trochę pomieszkać , żeby jak żul nie siedział pod drzwiami. "
- " Jesteś taka dobroduszna. "
- " Wiem, wiem. nie musisz mi powtarzać, sama dobrze to wiem. "
- " No a tak poza tym? Nic się nie wydarzyło? "
- " Wiesz, każdy dzień z Fabianem, to nowy przypał. Ale żeby ci to opowiedzieć, to musiałybymśmy sie spotkać na żywo. Wiesz, dużo pisania, itp. "
- " No, też by mi się nie chciało. Ale ty jesteś bardziej leniwa ode mnie. "
- " Co? Że niby ja? "
- " No a kto? "
- " Przecież ty jesteś bardziej leniwa ode mnie. "
- " E,e nie prawda kłamczucho. "
- " Sama jesteś kłamca, ty kłamco. Podaj jeden przykład, który udowadnia że jestem leniwa. "
- " Proszę bardzo, bardzo proszę, proszę cię bardzo, impreza na 20 urodziny Mateusza. "
- " Oj, no byłam wtedy na kacu, nie mogłam, rozumiesz, nie mogłam nic wtedy robić, bo wszystko mnie bolało, rozumiesz. "
- " Pffffffffffffff. Też byłam na kacu, i co? "
- " Oj, no bo ty jesteś bardziej pomocna, no i wogle. "
- " Mhm. Taa. Jasne. Uważaj. Bo. Ci. Uwierzę. "
- " Oj no nie fochaj się, tylko opowiedaj, co tam ciekawego. "
- " Nic. "
- " A, no, to tak samo jak u mnie. "
- " Łaaaaaaoooooo. Nynu mi się chce. "
- " Jest 24 godzina, a tobie się chce spać?! "
- " No. Wiem, trochę za wcześnie, ale trudno, niech stracę. "
- " Ja też pewnie będę się kłaść lulu. "
- " No do dobra nocka! "
- " Dobra nocka. Paaaaa ;* słodkich snów, karaluchy pod poduchy i strzelbę też weź schowaj bo strażnicy przyjdą i ci ją zabiorą. "
- " Dzięki za radę, schowam :) Pa. "
Fabien wyszedł z kibelka i pierdolnął na swoje ( moje ) łóżko.
- Co robisz? - zapytał przekręcając się na bok, w moją stronę.
- Nic. Wyłołonaczam.
- Nie mówi się "wyłołonczam" tylko wyłączam.
- Oj Fabianku, nie pouczaj mnie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Oj Luiziuniu, nie bądź taka wszystkowiedząca. Gaś światło bo chce mi się spać.
- To ty idź zgaś.
- Nooo... Ale dlaczego ja?
- " Dlaczego ja? " To jest taki serial.
- " Dlaczego ja? " To jest dokument.
- WTF?! To nie jest dokument. Lol, jak ci to niby przyszło do głowy? Dokument to jest taki " Animal Planet " Czy, czy czy " Natura w Jedynce ", i takie podobne to tego...
- Dla mnie to będzie dokument.
- A co jest w tym "dokumencie" takiego ważnego co warto zapamiętać?
- No, helloł? Helloł! W każdym odcinku jest jakaś sprawa, i ogląda się to, żeby takiego czegoś nie zrobić.
- No na przykład jaka sprawa?
- Jakaś dziewczyna je śniadanie na lekcji, nauczycielka się wkurwia, wyrzuca ją przed szkołę,na przerwie przyłazi jakaś jej koleżanka, pyta się czemu żarła na lekcji, ona odpowiada że jest nastolatką, prawdopodobnie jest w ciąży, była głodna, to zjadła, i żeby ją zostawiła. - wyjaśnił.
- Takie coś to się stało w Niekrytym krytyku!
- No to co?
- No dobra, koniec tematu, rusz się i zgaś światło.
- Ale...
- Jak nie to wynocha.
- Okeeeej. - wstał z miejsca. - Nie bądź taka brutalna.
- To ty nie bądź taki leniwy. - powiedziałam dy zgasił światło.
- Ołełełe. - wykrzywił mi się.
- Nie krzyw ryja, bo i tak nie masz co krzywić.
- Pffff. - założył ręce na piersi, zdarł głowę do góry i zamknął oczy. Czyli wieczorny foch Fabiana. Tak to nazwałam. Sprawdziłam godzinę i widzącże jest już 00:00 powiedziałam :
- Nie rób wieczornego focha, bo jest już ranek.
- Juuuuuż?
- No. Widzisz? 00:00.
- Kurna, już jajeczka są a ja nie śpię.
- No, uważaj bo zaraz przyjdą duuuuchyyyy.
- Godzina duchów jest o 3 nad ranem, nie o północy.
- No jak to? Przecież o północy jest godzina duchów.
- To nie wiem już sam....
- I ja też. - skrzywiłam się.
- Ej, Luiza.
- Na? - popaczałam w jego stronę. Tak na marginesie, wszystkie światełka, które były w pokoju były zgaszone, rolety zasunięte także w pokoju panowały egipskie ciemności.
- Paczaj. - powiedział.
- Ale na co? - zapytałam lecz nagle pojawiła się straszna twarz po jego stronie. - Aaa!
- Ha, a widzisz, to tylko ma piękna twarzyczka w świetle mojego fona.
- T,ta, tylko wyglądasz jak wum! Pajer. Ej a pokazać ci taką piosenkę o niekrytym?
- Jaką?
Zaczęłam szperać w muzyce. Po chwili puściłam tą piosenkę.
- No niezłe, niezłe. - powiedział gdy się skończyła. - Jak to się?
- Jaką Tosię?
- Jaką Tosię?
- No właśnie, jaką Tosię?
- Ale co? Skąd ci się nagle wzięła Tosia?
- No bo ty powiedziałeś " Jak to się? " nie?
- No, bo chciałem zapytać jak to się nazywa?
- No i znowu palną Tosię.
- Ja w życiu żadnej Tośki nie uderzyłem!
- Mato, chyba nie rozumiesz o co mi właściwie chodzi.
- No raczej nie.
- Słuchaj, zapytałeś " Jak to się? " Prawda? Prawda. A słyszysz może w wymowie tego zdania imię?
- Jak to się..... - powtórzył. - Ej!! No faktycznie.
- No widzisz jaka ja mądra jestem?
- No!
- Dobra, a teraz cicho, bo już śpię. - przykryłam się kołderką i się przewróciłam na drugi bok. Nie było mi tam zbyt wygodnie więc położyłam się na plecach. No ale tak gapić się na sufit? Chyba wolę już się gapić na Dżagę. Odwróciłam się twarzą do niego. Kurde, co ta kołdra taka jakaś nie ten tego? Przekręciłam się na brzuch.
- Co się tak wiercisz?
- Potrzebuję więcej stron.
- Lol.
***
Obudził mnie mój budzik. Wyłączyłam go i się podniosłam. Drzyzga jeszcze kimał z głową pod kołderką. Postanowiłam że zrobię mu trollinga. Podeszłam do niego i ściągnęłam kołderkę.
- Hyyyy!!!! Aaaa, zimno, zimno, zimno!
- Hahahahahaha.
- To był cios poniżej pasa.
- Czyyyyli cios w kutasa?
- Zboczuch.
- Dobra, dobra ja idę ę się ogarnąć do łaźni, a jak wyjdę i zobaczam swoimi pięknymi oczkami, że utnęłeś sobie dżymkę, to zrobię tak, jak robiłam to w czasach Częstochowskich.
- Okej, okej.
Szybko się "ogarłam" jak to od niedawna mówię, i wyszłam z łazienki. Fabian nie spał więc nie musiałam robić tego co robiłam w czasach Częstochowskich. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego tak ciągle pierniczę o tej Częstochowie, co w tedy robiłam, z czego śmiałam się, co wymyślałam z Fejbsem, ale dobrze mieć takie wspomnienia.
Nie chciało mi się na niego czekać także zeszłam na śniadanko.
- Gdzie masz Fabiana? Zabiłaś go? Matko Luiza jak mogłaś to zrohobiiić? - uczepił się mnie Krzysiek.
- Matko Bosko Kochano. Co robi, no co robi, co robi no co robi a dajże chłopu spokój!
- Zabiłaś go, ja to wiem, dlatego nie zlazł z tobą na śniadanie.
- Co ty, szkoda mi noża na takiego bobra. Prędzej sam się zabije jak rozleje sam sobie wodę na płytkach.
- Ty. Masz. Przy. Sobie. Nóż. - zapytał przestraszony ( nie przestraszony ) Winiar.
- No. Wiem. Jestem mordercą. Spodziewaj się Krwawego Winiara.
- Aaaa! Krzysiek, ona chce mnie zabiiiiić!
- Nie no co ty, na ciebie też mi szkoda noża. Żaaaruję! Nie noszę w torebce noża. Nie jest mi on potrzebny. Wystarcza mi paznokcie.
- O czym gawędzicie? - zapytał Fabian siadając obok mnie. Tak, to jego już chyba stałe miejsce. - Dlaczego na mnie nie zaczekałaś? Przecież zawsze schodzimy razem na śniadanie!
- Nie chciało mi się na ciebie czekać.
- Ale ja zawsze na ciebie czekam.
- No to co?
- Pf. Ni odzywaj się do mnie.
- Chętnie. Ale tak wiem, że po śniadaniu już nie będziesz mógł wytrzymać i się do mnie odezwiesz.
- Wcale że ni....
- Widzisz? Ty nie potrafisz wytrzymać bez odzywania się.
- Wcale że nie! - wbił nóż w serwetkę.
- No i widzisz? Uśmierciłeś serwetkę. Czym ona ci zawiniła?
- Zabiłem twoje dziecko! Hyhyhyhy!!! - zaśmiał się psychicznie.
- Wicie co? - zapytałam.
- Noo? Powiesz coś ciekawego? Powiesz? Powiesz? Powiesz? - zaciął się Krysiek.
- Płyta ci się zacięła? Panie MacGyver!
- Kto to MacGyver? - zapytał Zatorski.
- No widzisz, MacGyver to jest taki amerykański serial, co w nim występuje taki fajny gościu co je robaki, i wymyśla takie fajne strzelby, żeby złapać takich bandytów. - wytłumaczył mu Mariusz.
- Fuuuuj! On je robaki? No ale po co w ogóle wymyślili taki serial skoro od tego jest " Jedynkowe Przedszkole" ?
- No jak "Jedynkowe Przedszkole" ? Jaka jest podobizna tych dwóch seriali? - zapytałam.
- No... Jeeezuuu, przecież te przedszkolaki też rysują, robią coś z plasteliny, też mają fajne dżingle, i w ogóle.
- Boże, Zatorski ty paszo dla kurcząt. - przybiłam sobie faceplam'a
- Dobra, nie ważne. Uspokójmy się. Nerwy nie pomogą nam pozbyć się idiotów. - powiedział Winiarski.
- Masz rację panie pośle. - rzekłam z powagą.
- Jak największą panie prezydencie. - odpowiedział mi.
- Więc, jakie są sugestie, w jaki sposób możemy pozbyć się innych idiotów z całej Ziemi? - zapytałam.
- Sugestie są różne, sposoby też, trzeba się od nich odizolować. - powiedział Mario stykając końce palców obydwu dłoni.
- Przecież na Ziemi jest nie wiele idiotów. Niby jak chcecie ich złapać, skoro nawet ich nigdzie nie widzicie? - wtrącił się Paweł. Ten głupszy, rzecz jasna.
- Przypuszczamy, że jest ich 100. Jednego już mamy, zostało 99. - pionformowałam.
- No i niby gdzie macie tego idiotę? No łał, przecież na pewno nie jest wśród siatkarzy. Może wśród sztabu.
- To dopiero idiota. Zatorski, jesteś bardziej głupi, niż myślałam.
- Co... Do mnie mówisz? - zdziwił się.
- Nooo, już od kilku minut o tobie mówimy?
- Aaaaa! No tak, bo ja mam na nazwisko Zatorski. Głupi ja. - uderzył się lekko w głowę ( w której i tak pewnie nic nie ma, ale nie obrażając Zatiego. )
Śniadanie szybko się skończyło i wróciliśmy do swoich pokoi. Wsiadłam do windy wraz z innymi, lecz ni byłabym sobą, gdybym nie obejrzała jakiegoś kabaretu jadąc windą. Tym razem włączyłam Paranienormalnych " Makłowicz"
- Co znowu paczasz? - zapytał Fabian i zaczął paczać ze mną.
- Oooo lol. - no nie no rozwaliło mnie to.
Później w tradycyjny sposób odbył się trening, a później był obiadek.
.........................................
Dodaje coś po dość długiej przerwie. :) Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda?
Więc zostawiam wam rozdział do skomentowania a ja uciekam uczyć się z matmy ;(
Pozdrawiam ;*