poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 23

Następnego dnia obudziłam się w pokoju Bartka i Piotrka. Tak, wymieniłam ich dwóch, bo ktoś by się jeszcze wciął, że zapomniałam o Bartku albo o środkowym. Podniosłam się na łokcie i się rozejrzałam. Krzysiek leżał przywalony Łukaszem, Bartek chrapał na parapecie, Zati leżał wraz z Fabianem na podłodze przy ścianie, Rafello, który czasem wyraża więcej niż tysiąc słów, właśnie spadł ze stolika na którym kimnął się wraz z Karolem i Andrzejem. W sumie na stoliku został już tylko Andrzej, bo Kłos podobnież jak i Buszek spadł z owego mebla. Oj chłopcy, równowaga. Ró-wno-wa-ga. Nie można dawać się tak spychać Wronie.
Winiarski oraz Wlazły ulokowali się pod łóżkiem. Jak oni się tak znaleźli, pewnie nikt nie wie.
Piotrek zaś na królewsko,na dwóch łóżkach złączonych. Ale mu dobrze. Ja spałam na środku pokoju, i plycy mnie bolą jak cholera. Piter, czemu mi nie powiedziałeś, że będziesz złączał łóżka? Teraz jesteś skazany na moje skargi że mnie plycy bolą! Smutna minka :(
Wstałam na nogi i o dziwo mnie nie walnęło z powrotem na podłogę. A no taaaaaaaak.... Przecież wczoraj prawie że nie piłam! A więc skoro ja wczoraj nie piłam, a oni pili i mają kaca z pewnością......... Do głowy wpadł mi iście szatański plan. No bo jaki? Przecież nawet narrator powiedział, że jestem szatanicą. Wyszłam z pokoju szurając butami jak tylko się dało najgłośniej. Otworzyłam drzwi i nimi trzasnęłam. Skierowałam się najpierw do siebie no bo trzeba się najpierw ogarnąć zanim zrobi się im pobudeczkę. Ogarnęła się w łazience i spakowałam się przy okazji. Otworzyłam balkon, aby pokój się trochę przewietrzył. Nagle zauważyłam, że na balkonie jest jakieś niebieskie wiadro. Po jaką cholerę, komuś w hotelu wiadro? Zajrzałam do niego. Niby żadnych rzygów nie było czy cuś..... Ale to w sumie dobrze, że znalazłam to wiaderko. Przecież to tylko ułatwi mi sprawę. Nie będę musiała zapierdalać raz za razem do łazienki i wlewać wodę do małego kubka. Wzięłam więc to wiadro (znalezione nie kradzione), i skierowałam się z powrotem do pokoju w którym siatkarze czekali na obudzenie ich. Ja to widziałam w ich zamkniętych oczach. Ja widziałam to, że oni wręcz o nią błagali. A że jestem (czasem) dobrym człowiekiem, to spełnię ich prośbę. No bo trzeb pomagać w potrzebie. Weszłam do ich łazienki i wlałam do wiadra wodę. Wyszłam z przedmiotem do pokoju i zaczęłam się chichrać. Wylałam całą zawartość na Igłę i Żygadłę.
- Już pędzę!!!!!!!!!!! - wrzasnął niespodziewanie Ignaczak, w sensie że Krzysiek, i zerwał się na równe nogi, po czym pobiegł w stronę korytarza. Jezu, a jemu co od rana odbija?
Łukasz także zerwał się niczym południowy wiatr, ale zaraz potem potknął się o nogi Zatiego po czym wylądował na Fabianie, który nie zwracał uwagi na hałasy w pokoju , tylko nadal słodko spał. Oj Łukasz, Łukasz..... Ró-wno-wa-ga. Nie możecie tak ciągle spadać.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, o kurwa, czemu mi to zrobiłaś? - zapytał poszkodowany rozgrywający. - I skąd ty wytrzasnęłaś to wiadro?
- Nie wiem, stało mi na balkonie to wzięłam. A po za tym, nie wolno tak długo spać! - powiedziałam, po czym napełniłam wiadro wodą. No bo przecież nie olejem. Hahahahahahahahah aaaahahahahahahaha ha....... he, he.... ekhemn. Ogólnie suchary są takie suche.
Tym razem oblałam Pawła i Dżagę.
- Kurwa maaaaaaaać! Normalnie łeb ci kiedyś ukręcę!  - wrzasnął Dżaguś i zaczął skakać, gdyż mu było po prostu zimno.
- No to czekam.
I obudziłam tak wszystkich. Oczywiście na mnie foch, bo nie miałam prawa ich budzić, i że zrobią mi to samo. Albo druga opcja była taka, że jak będę spała, to mnie wrzucą wraz z łóżkiem do jakiejś rzeki. Bardzo śmieszne panowie, bardzo.
Gdy już ich wszystkich pobudziłam, była godzina 11:30. Podobnież wczoraj Krzysiek zapowiedział Stefanowi, że na porannym treningu na pewno się nie zjawią. Jaka ja jestem nie dobra, że nawet jak mają kaca to im się nie daję wyspać. Ej, a propos Krzyśka..... To gdzie on właściwie jest? Gdy wszyscy schodzili się na obiad, mimo, że obudziłam ich, i niby jako tako się ogarnęli,  to i tak wyglądali koszmarnie. No, może taki Andrzej, Rafał, Piotrek, Bartek to tak nie za bardzo, ale na dupie się trzymał, bo w końcu siedział, no nie? Mateusz, Winiar, czy..... no.
- Fabian, wyglądasz dziś okropnie. - oj no co? Przecież powinnam jako dobra przyjaciółka mu to uświadomić.
- Z resztą jaka zawsze. - dopowiedział Piotrek.
- Dziękuję. Wy oboje za to wyglądacie dziś przepięknie, tak wyjściowo.
Taaak, jak jego boli głowa to mówi różne rzeczy.
- Ktoś w ogóle pamięta co się wczoraj działo? - zapytał skacowany Karol.
- Takie trochę Kac Vegas. - zaśmiał się Wronia.
- Chyba raczej Kac Spała. - powiedział Buszi. Ba dum tsss.
- Kac Spała, dziś spała, ale się nie wyspała. - zawył nieznaną nikomu nutę Winiar.
- Co? - zapytaliśmy wszyscy.
- Co? Nie wiem. - uśmiechnął się.
- Ej, a gdzie jest Igła? - zadał pytanie Kłos.
- A no faktycznie, nie ma go.
- Jak go oblałam wodą, to tylko się zerwał, i wybiegł krzycząc "już idę!!!!!" Więc nie wiem.
- Co mu się musiało śnić to ja nie wiem.
- Też miałam taki trochę maindfuck.
- Tu jesteście!!! - ooooo o wilku moooowa! Krzysiek właśnie wchodził do stołówki z takim zacieszem że aż dziwne i jakże podejrzane.
- A tobie co? - zapytał Andrzej.
- Fabian, wyglądasz dziś okropnie. - powiedział do załamanego rozgrywającego.
- Nie martw się Dżaga, nie wyglądasz aż tak źle. Dla mnie wyglądasz nawet lepiej niż zawsze. Może dlatego, że masz twarz w dłoniach. - poklepałam go pocieszająco po ramieniu.
- Dzięki.
- Gdzie was wywiało? - zapytał Ignaczak.
- Nas? Chyba raczej ciebie. - powiedział Buszek.
- No właśnie, gdzie ciebie wywiało?
- No jak to, przecież poszedłem ci na pomoc, bo mnie wołałaś.
- Że niby ja?
- No, tak, ty.
- Nie? Przecież ja byłam w tym samym pokoju co ty.
- Nie-e-e-e-e-e - powiedział kołysząc na boki palcem wskazującym. Ode mnie się tego nauczył, no co za. - Słyszałem że mnie wołałaś, a jak poszedłem pod twój pokój, to był zamknięty, a potem zaczęłam chodzić po wszystkich pokojach, żeby cię znaleźć.
- To chyba ci się to śniło, Krzysiek nie pierdol głupot.
- Hyhyhyhy, wiedziałem że dasz się nabrać. - wyszczerzył się a my przybiliśmy sobie facepleam'a.
Po skończonym śniadaniu skacowani chłopcy ku naszym zdziwieniu pierwsi dobiegli do windy i do razu się do niej wpakowali.
- Ej, no! - powiedziałam z oburzeniem gdy nie było dla mnie miejsca.
- No trudno Lui, zapieprzaj schodami. - uśmiechnął się Fabian.
- Wiesz, że widać ci jeszcze napis "debil"?
- Oooo, kurwa.... - zaczął trzeć czoło ręką.
- Ktoś wysiada. - zwróciłam się do reszty, która po kryjomu próbowała wcisnąć guzik windy, tak żeby mnie wykiwać. Hahaha, nie-e-e-e-e.
- Ale czemu, przecież wszyscy się mieszczą.
- Ała, Rafał, weź tą rękę. - powiedział Zati.
- No to ty ją weź.
- Gdzie ja mam ją dać? - zapytał zrozpaczony libero.
- W ścianę, wiesz?
- Dobry pomysł, położę ją na ścianie. - Paweł jak powiedział, tak i zrobił, "położył" a raczej postawił swoją rękę na ścianie, a my przybiliśmy sobie w twarz.
Pacnęłam w rękę Igłę, który chciał chamsko mi zamknąć windę przed nosem.
- Aaaaałć. To bolało.
- Miało boleć. No więc, kto wysiada?
- A co, boisz się iść sama? - zapytał Fabian.
- Nie, ale po prostu zawsze ktoś wysiada. I teraz też ktoś wysiądzie. Macie trzy sekundy - pacnęłam w rękę Igłę. - albo ja sama kogoś wyciągam. Raz, dwa, trzy! - powiedziałam w jednym tempie. I w jednym tempie z windy zostali wypchnięci trzy siatkarze. Fabian, Rafał oraz Zati.
- Eeeej, a czemu ja?! - krzyknęli razem.
- No bo..... prąd się czerpie, to paaa! - i winda się zamknęła.
- No nie no, mój największy przeciwnik! Schody! - przestraszył się Rafał.
- Na którym piętrze mieszkamy? - zapytałam.
- 6? - powiedział Zati.
- Nom, 6. No to idziem. - rzekł Fabian.

- Jaaa juuuż umieram! - powiedział Fabian gdy byliśmy gdzieś na 3 piętrze.
- To się czołgaj. - podsunęłam mu pomysł.
- Ej, no dobra myśl. - stanął na "czworaka" i zaczął pokonywać kolejne stopnie schodów.
W końcu stanęliśmy na naszym piętrze i weszliśmy do mojego pokoju, w którym ( hyyyyy! O Jezu, ale niespodzianka, pozostali już siedzą w całym pokoju! )
- Wreeeeeeszcieeeee! - ja oraz siatkarze który narzekali że schody, że musimy iść pierdolnęliśmy razem na jedne, jedyne, jedynuśkie łóżko w pokoju. A Zati siadł sobie na podłodze pod ścianą razem z Karolem i Andrzejem i się uśmiechnął. Paweł to jest chyba jakiś robot, że on się nie zmęczył, chodząc po tych schodach. Albo ma po prostu nogi ze stali, i się nie męczy.
- Dłużej się nie dało? - zapytał ironicznie Igła.
- Dało się, tylko nie chcieliśmy was tu zostawiać bo byście jeszcze coś zepsuli.
- My? Zepsuli? Foch. - żachnął się Wrona.
- O żebyś się nie popłakał. - powiedziałam płaczliwym głosem.

Gdy mieliśmy już wyjeżdżać, okazało się, że oprócz mnie i sztabu nikt, a nikt nie jest spakowany. Siatkarze mieli 5 minut żeby ogarnąć wszystko i się spakować. Ja za to, gdy wszyscy biegali po swoich pokojach, by zebrać wszystko w jednym miejscu, trochę poskładać, i spróbować zasunąć bagaż, zjechałam windą i weszłam do autokaru uprzednio chowając torbę do bagażnika.
Po dokładnie ośmiu minutach, Tak ośmiu, a mieli tylko pięć! W końcu wszyscy się zebrali i mogliśmy jechać. Trener sprawdził tylko czy wszyscy są i czy kogoś nie zostawiliśmy. Był cały skład więc mogliśmy wracać do Spały.

...........................................
Hejo :)
Zostawiam Wam rozdział do skomentowania.
Muszę Wam tylko zapowiedzieć, że następny rozdział pojawi się za jakieś max 2 tygodnie ponieważ jadę na wakacje.
Więc Pozdrawiam i do następnego ;**

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 22

Impreza powoli się rozkręcała. Winiarski właśnie zapodał kolejny kawałek, i niektórzy siatkarze już zaczęli pląsać na podłodze. Nie to, że położyli się na podłodze i zaczęli pląsać, tylko że są nad podłogą......... Co? Nie, dobra nie ważne.
Piotrek po raz kolejny wybuchnął śmiechem, słysząc (nie)śmieszny żart Zatorskiego. A nie  on nie wybuchnął śmiechem, on chichrał się przecież cały czas.
Panowie Kłos i Wrona robili zdjęcia liżących się Fabiana i Luizy. Zaraz, co?!
A Fabian liże się z Luizą, a Fabian liże się z Luizą, a Fabian liże się z Luizą!
- Wiedziałem iżech jestescie parąom! - krzyknął Wroniaszczy.
- Ja się z nim nie caluję, ale wąsy mu lysuje!!! - odpowiedziała. No cóż, a tak to inaczej wyglądało.... Może to przez to, że w pokoju jest ciemno jak w dupie murzyna z Afryki! Piter! Mówiłem Ci żebyś łaskawie światło zaświecił!
- No włąśnie, ona mi wąńszy ryjuje! - zaczął się śmiać Dżyzga.
- Nie luszaj się, bo wyjadę! - powiedziała już trochę wkurzona Ignaczak.
- No doooobla. - Fabian był już niestety trochę wstawiony, podobnie jak i reszta chłopaków. Jedynie Luiza nie piła za dużo. Po prostu. Tak sobie. Może chciała mieć po prostu bekę z nich, jak im będzie opowiadać to wszystko. No ale, i też nie wiadomo, czy się coś wydarzy śmiesznego. Lub miała jakiś szatański plan? No cóż, tego to już nie wiemy, ale po tej osobie można się wszystkiego spodziewać.
- Ej, a wiecie że jak za dużo wypijecie, to potem was będzie głowa boleć? - machnął (nie)mądrością Zati.
- Nieeeeeeeeeeeeeee, kurwa seeeeeerioooooo?! - zapytał niby zdziwiony Bartek. Hehe, "niby" xD może był zdziwiony? No co? Bartek nie wie bardzo dużo istotnych rzeczy. Na przykład tego, że nie wychodzi się bez bokserek z domu.
- Zatiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!! - wrzasnął Piter.
- Co?
- Kochaaaahmmmm cieeeeeeeeeeeee jak się samegoooo!!! Tylko siebię bardzijejjjjjjjj!! - ooo, i mamy pierwsze wyznanie miłości! Jak słodko!
- Piotrek, przeciez ty mnie kochas. - powiedział Bartuś. No i widzisz Bartek, teraz jesteś zazdrosny, przedtem byłeś zdziwiony, teraz jesteś zazdrosny, nastroje ci się zmieniają jak kobiecie w ciąży. A może on.............?
- Cibie tesz kochamsz. - przytulił do siebie swego przyjaciela. Jak słoodko, mamy już drugie wyznanie miłoości!
- Miiiiiiiłoszcz rooooooooooosznię wooooooookół naaaaaaaaaasz w tom przyjażną ciepłą nooooooooooooooooc! - zawył Winiarski i puścił na YouTubie tą że nutę, i wszyscy zaczęli ją śpiewać. No, oprócz naszych misiaków którzy się znów całują.
- Fabian do cholely, przestań śpiewać, bo wyjadę!!!! - krzyknęła nasza kochana pani fotograf. Tak, nawet dla narratora jest wredna.
- Ooooooooooooooo, nasze kochaśnienki to o was! - wyszczerzył się Igła śpiewając piosenkę.
- Sam lośiniesz w plzyjazną ciepłą noc! - odgryzła się. Taki mu gryz w głowie zrobiła, że się chłopak nie spodziewał. Odszedł, jednak ciągle tańcując do piosenki.
- Miiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii........ - zaczął Fabian.
- Zamknij się! - uciszyła go natychmiast. Ej no, Luizka, chłopak chce się rozwijać muzycznie, a ty mu tego zabraniasz. No co za wredna kobieta! Wybryk natury!
Lui, że tak ją zdrobnię, skończyła właśnie swoje dzieło na twarzy naszego przyjaciela.
- No i zajebiście. - uśmiechnęła się sama do siebie, widząc piękne malowidło na jego mordeczce.
- I co, jka to wyglanda?
- Jeszt plzepiękne.
Oczywiście jebła mu fotkę, no bo trzeba pamiątkę mieć, nie?
Fabian miał narysowane piękne wąsy, tylko szkoda że takie krzywe, to dla milodra były by idealne, ale Luiza wyznacza nowe trendy. Piękną brodę, zapewne wzorowała się na Marcinie, no bo na kim? Tylko nasze Drzewo ma taki piękny krzak na twrzy. A wisienką na torcie był napis który Luizjana, używa za zwrot grzecznościowy do swojego przyjaciela. Na jego czole był jakże przepiękny napis "Debil". No bo co innego? Capslock? W ogóle to czemu miała by tak napisać, ale i tak to jest bez sensu, więc spójrzmy co robią może pozostali?
Ignaczak, w sensie że Luiza, nudziła się niemiłosiernie gdy inni zastanawiali się, jaką piosenkę teraz puścić. Nagle wpadła na iście szatański plan. Skoro Możdżon stał do niej tyłem to czemu by nie spróbował walnąć głową w sufit? No cóż, Luiza, ale wiedz, że będziesz potem żałować, gdy poznasz bliżej naszą koleżankę panią sufitową. No ale, jej nie przegadasz.
Wskoczyła więc na plecy Marcina.
- Juchu! O kuuuuuuuuuuuuuurwaaaaaaaaaaaaaaa!! - jęknęła gdy jej główka znalazła się przy suficie. No a nie mówiłem? Dobry wieczór pani sufitowo!
- Matko Boża! - krzyknął zdziwiony Marcin.
- Módl się za mniom!
- Ej, czo ty na mnie robiusz tom? - zapytał Możdżonek. Panie Marcinie, otóż pani Luiza zapragnęła zobaczyć jaka jest pogoda na górze.
- Bo chciałam wskoczyć na ciebie, i poczuć się wyzsa.
- Luiza taki wiehowiec. - powiedział Bartek.
- No wyższy od ciebie.
- Nie plawda! Ja jeżdem wyższy od ciebie!
- Taaaaaak, Bartusiu, taaaaaaaaaak. - poklepał go po ramieniu Piotrek.
- Dzie Buszi?
- Jak nie z Fablianem to z Lafałem. Ale ta Luiza romansuuuuuuuuuje! - powiedział Bartek.
- Wcale że nie!
- Wlale ze taaaaaaaaaaaaaaaak!
- Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej! Chlopaaaaaakiiiiiii! Widzielyście gdzieś moze moje buty? - o wilku mowa. Tak, otóż ktoś zajebał naszemu Rafałkowi buty. Prawdę mówiąc, to sam sobie jakby je wziął. Tak, to trochę dziwne. Bardzo dziwne.
- Ooooooooooooooooo! Lafał! Miło cje widzieć. Powiedz, prawdę. To plawda że mas romans z Luizja?
- No właśnie, powiedz im, że to nie plawda.
- Po pierwsze, to nje, i wezcie tego satana ode mnie A po drugje, to czemu ty siedzis na Malcinie?
- Bo tak!
- Spokojnie, kobieto, żebysh zaraz okresu nie dostala......
- Pffffffffff! - pokazała mu kulturalnego faksa.
- Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej!!!!! Ufagha! Glamy wsyscy w bulelke?! - wrzasnął Ignaczak. W sensie że Krzysiek. Tyle tutaj tych Ignaczaków, że łatwo ich pomylić.
Wszyscy usadowili się więc w kółko, a Luiza zakręciła butelką. No żeby nie wypadło na nią, co nie? Ona to ma dziwne fobie.
Butelka zatrzymała się na drugim Ignaczaku.
- Co chcesz?
- Wyswanie!!!
- Muszę tlochę pomyśleć. - jak niektórzy mogli zauważyć, bo są spostrzegawczy, jeżeli tego nie zauważyłeś, to oznacza że jesteś ślepy, więc kup sobie okulary, jak Luiza jest ciut pijana, to jej się włącza tryb seplenienia. To jest takie zabawne. Dobra, czytaj dalej.
- Wiem! Lozbij sobie jajko na głowie.
- A skond jo teroz wezne jajo? - zapytał.
- No to sobie po nie pójdź.
- Dzie? - oj Krzysiu coś powoli kojarzy fakty i to gdzie może znaleźć jajko.
- Ej, chybla w kuchni mozna znalezc jajko. Tak mi sje wydaje. - powiedział Zati. No, taaaaaak..... On też się spił. No cóż.
- Zati! Jestes genialnjeszym czlowiekiem!! - Ech, Krzysiu, na serio tobie nie wolno dawać alkoholu. Gadasz większe głupoty niż Zati.
- Ej a dzie jeszt kuchniaaa?
- No kuchnia jest w kuchni, czyli na pielwszym piętlze. - wyjaśniła mądra Luiza.
- A no taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak! No to ide, ktos mi potwazysy? - Krzysiu dobrał sobie do towarzystwa Wronę i Kłosa, także w trójkę wyszli w poszukiwaniu kuchni. To znaczy wszyscy myśleli że, oni wiedzą dokładnie gdzie jest kuchnia, i gdzie jest pierwsze piętro. No ale chyba się mylili. Nasza trójka tylko przypuszczała, że kuchnia znajduje się na pierwszym piętrze.
- No ale po cio by mjeli budować kuchnję na pierwszym pjętrze, skoro ten hotel ma chuj wie ile pjęter, to moze wybuowali kuchnię gdzieś mniejwięczniej w połowie, zeby wszyscy mieli bliszko? - walnął swoją mądrość Karollo. Przykro mi Karolu, ale tam na pewno nie ma kuchni. No ale już trudno.
Jak nasi "mądrzy" przyjaciele pomyśleli i zgodzili się z przemyśleniem Karola, tak i zrobili, więc wsiedli do windy i po dość dużej rozkminie i odejmowaniu, dodawaniu, dzieleniu i mnożeniu w końcu obliczyli gdzie jest mniej więcej połowa hotelu. Wiec i tam pojechali windą. Zobaczmy więc, co robią teraz nasi pozostali przyjaciele.
- Fabien ty kletynie! Miałeś mi tylko coś namalować na policzku, a nie na całej twalzy! - darła się Luiza, gdy Drzyzga maział jej markerem na twarzy. Jak oni do siebie pasują. No cóż droga Luizo, jak to mówią "Co robisz to do ciebie wraca" typowa karma. Czy jakoś tak.
- No czeeeeekaaj, muse jesce troche..... No, i juz gotowe! - Arhcydzieło naszego rozgrywającego było tylko mazaniną. Wiec nic dodać nic ująć. Po prostu jeździł markerem po jej twarzy jak rolnik po działce.
- Ale to jest pjenke! Coś na wzór "Danmy z łośiem" - powiedział Rafał. Niestety, tym razem nie trafiłeś Rafał. Próbuj dalej.
- To nie byl łoś debilu tylko łasiczka! - poprawiła go.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeee? Na pefno to nje była łasiczka? To z pefnoscją był łoś.
- Booże..... Ej, gdzie jest Klzysiek?
- Ej, no faktycnie nie wrócili jesce.... - zauważył Piotrek.
- Ej może się zgubili......
- To idz po njich. - powiedział Fabian.
- Dlaczego ja?
- No bo..... ty?
- Ładne malzenia. Ja po nich nie idę.
- To kto po nich pójdzje?
- To Jezu zadzwoń do nich.
- Dobjly pomysł Lui! Nie wpadłbym na to! - Bartek sięgnął po swój telefon.
- No jasne że byś nie wpadł. - odpowiedziała mu.
- Okhej juz dzwonim.
Pierwszy sygnał................ i wszyscy usłyszeli telefon Krzysztofa z drugiego końca pokoju, więc nasi geniusze wybrali numer do Karola. Jednakże i tym razem usłyszeli dzwonek telefonu. Ostatni był Wronia lecz no bo jak inaczej, także telefon zostawił w pokoju. Bo po co brać ze sobą. Ciekawe jak sobie radzą ze znalezieniem kuchni. Zobaczmy.
Nasi trzej podróżnicy łazili po korytarzu jak jacyś głupi w tę i z powrotem.
- To dzjel jesst ta kuchniaa? - zapytał Cysiu. Tak, dopiero gdy przemierzyli korytarz na którym się znajdowali trzy razy, wreszcie się skapnął że nie ma tutaj żadnej kuchni.
- No faktycsnie. To co robiumy? - spytał Andrzej.
- Nje wjem. Chyba wrjacamy. Dzie jeszt winda?
- Nje wiem. Poszukajmy.
O Jezu, zmiłuj się nad tymi ludźmi. Gdy w końcu znaleźli windę, zjechali  nią na piętro na którym prawdopodobnie mieszkał Nowakowski oraz Kura. No i przy okazji też i cała reprezentacja. Tymczasem wszyscy którzy zostali w pokoju, wyszli na korytarz i zaczęli nim wędrować. No, nie wszyscy, bo Dziku usnął na podłodze, a z nim został Fabian który też raczej nie nadawał się do poszukiwań, ponieważ tańczył teraz Macarene z Winiarskim i Wlazłym do piosenki z "Pszczółki Mai".  Ja na prawdę nie wiem, co oni mają z tą Macareną. No margaryna jak każda. A reszta poszła poszukać nasze zguby.
Nagle Marcin zaczął dziko rechotać, a później Rafał.
- Z czego się śmiejecie? - zapytała Lui. No właśnie, my też chcielibyśmy się dowiedzieć. Może pośmiejemy się razem.
- Nje wjem. - obdarzył nas takim wytłumaczeniem Możdżonek.
- Ja sje smjeie z jego smiechu. - powiedział przyjmujący. Na co nasza fotograf pokręciła głową.
- Zati, weź ty się lepiej zamknij, i nie odzywaj się, dopóki ci nie pozwolę. - powiedziała Ignaczak.
- Ali ja pecież.....
- Zati, zamknij się! - Beeeeekaaaa z Zatiego w hotelu! Siatkarze  wraz z Lui zaczęli brechtać z Zatiego. - Wy też się zamknijcie, nie wiem czy wiecie, ale tutaj nie tylko my mieszkamy.
- Noooo pseciez o tyyyym wjemy, Luiżja, co ty nasz mas za jakyś debyli? - zapytał Buszek. Tak, drogi Rafale, tak właśnie ona myśli. Od zawsze tak myślała. Odkąd Was poznała bliżej. No ale już ich nie obrażajmy, bo to przecież tak nie ładnie.
- Ej, cy to nje psypadykiem oni? - Marcin wskazał trzy osoby które siedziały po turecku i modlili się.
- Hej, co wy lobicie? - spytała Lui podchodząc do modlących się obywateli.
- Ksssshryyk! - warknął tylko Kłos na głos Nitki. Ale się zrymowało! Może będzie to kiedyś w jakimś wierszu, kto wie? "Warknął Kłos na głos"
- Ej! No pytam się!
- Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeehhhhhhhhh............... Cho chces? - spytał Wrona niezbyt zadowolony, że ktoś mu przeszkodził.
- Co wy tu robicie?
- No shedzjimy. Sje glupjo pytas, jakbys slepa byla. A nje, bo thy juz jesteś! - powiedział Igła, po czym medytujący zaczęli się śmiać.
- Ej, ej, ej, tylko ja mogę być dla was taka nie miła. A teraz wstajecie, i idziecie  zpowlotem do pokoju Pita.
- I Bajtka! Lui, zapomnialasz o Bartjku! - powiedział Piotrek.
- Do pokoju Piotlka i Baltka, pasuje?
- Jhak najbardzhej! - uśmiechnął się.
- Nje chcjem! - oooohooooo! Pan Karol zaczął wybrzydzać!
- Nie dobly Kalol! - zwróciła mu uwagę. - Bo nie dostaniecie ciasteczka jak nie pójdziecie! - na policję z nią! Ona ich przekupuje!
- Ja tez chce cjastecko.... - powiedzieli od razu wszyscy z którymi się wybrała z pokoju naszych dwóch przyjaciół.
- Tjylko ych rozpieszczas! - stwierdził obrażony przyjmujący.
- Dryyyyyyyyyyyyyyyyyhhhrrr........... - warknęła po czym przybiła sobie twarzodłonia.
- Dobla! Dobla! Niech stlacę, ale telaz wlacacie do Baltka.
- I do Pjiotlka! Zapnmiałaś o Pjiotku! - upomniał się o kolegę Kura.
- Do Piotlka i Baltka, pasuje?! - Luiza, nie denerwuj się! Oddychaj, znajdź oazę spokoju, znajdź oazę spokoju! Boże, ależ ona nerwowa. Może teoria okresu Buszka jest prawdziwa? No kto to wie.
Chłopaki ogarnęli, i nabrali się na ciastko. Oczywiście, Ignaczak miała jedną paczkę Oreowsów, no ale że z niej urodzony cham, nie nie chodzi tu o szynkę, bo gruba to ona nie jest, to się nie podzieli. No cóż poradzisz? No nic nie poradzisz.
Gdy doszli do pokoju w którym odbywała się impreza, że tak powiem, okazało się, że drzwi są zamknięte.
- Hahahahahahaha!!! Nje wpuszcje was!  - krzyknął Winiarski zza drzwi.
- Eeeeeeeejjjjjjjjjj!! No otwielaj!
- A co z thego bende miał? - zadał cwane pytanie.
- Wpjerdol jak nas nje wpuścisz. - powiedział Nowakowski.
Nie przejmuj się, on Ci nie może dać wpierdolu, bo nawet Cię nie dotknął. Nawet na Ciebie nie popatrzył. No ale jeżeli otworzysz, to na Ciebie popatrzy. I może nawet do Ciebie podejdzie. I może nawet ci przywali. On jest nieobliczalny. Jest nieobliczalny. Tak jak pogoda w listopadzie. Wszystkiego się możesz po niej spodziewać. Ale nie musisz otwierać. Przecież razem z Kurą mogą się gdzieś przenieść. Z resztą jutro i tak wyjeżdżacie. No w sumie to dzisiaj i to za kilka godzin. Była bowiem dopiero 1:30. Ale z drugiej strony będziesz musiał w końcu wyjść. I on na Ciebie popatrzy i może ci przywali. No bo on jest jak pogoda w listopadzie. Ale przecież ty też masz jajka. I umiesz się obronić. Mało jajek jest w kuchni? Piter na pewno nie będzie chciał być cały w jajkach. I odpuści. Co. Nie! Tego wcale nie mówił narrator! To były myśli Winiara! To on chciał obrzucić jajkami Piotrka!
Wyraz twarzy Winiarskiego wyglądał jakby jego mózg rozdzielił się na dwie części. Przy tym zrobił zeza na boki.
"Jedna półkula podpowiada mi że sos tabasco, a druga żeby ich wpuścić......"
Nasz Arystomenels końcu podejmuje męskie decyzje pomimo wcześniejszych wątpliwości.
- No i po co zamykałeś te drzwi debilu? - powiedziała jak kultura przystała.
- No bo...................
- Nje tlumac Winiar, to nje ma szenslu. - odezwał się Wrona.
I wszyscy od nowa zaczęli pląsać do piosenek.



.........................................
Hej :D Macie tu myślę że bekowy w choć małym stopniu rozdział. Nie wiem jak wy, ale ja rechotałam, gdy to piałam. Oceńcie sami.
Są już u Was jakieś plany na wakacje? Możecie się pochwalić w komentarzach ^^
Pozdrawiam i do następnego ;**

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 21

Gdy skończył się czas lenienia się, chłopaki poszli na trening. Ja za to udałam się do kina. Komedia była śmieszna, no jak to komedia, nie? Jak są moi trzej ulubieni aktorzy, to nudno nie może być. Po skończonym seansie miałam wrócić do hotelu. Ale mi się przypomniało że jestem głodna, więc ruszyłam do pobliskiego McDonalda aby coś zjeść. Gdy wracałam do hotelu była około 17:59.
- Gdzieś ty była?! Boże, jak ja się o ciebie martwiłem, to sobie kurde nie zdajesz sprawy. - naskoczył na mnie Igła, gdy tylko weszłam do budynku.
- No ale jestem!
- To mów przynajmniej gdzie idziesz, bo to już masakra.
- Jestem już duża, i sobie poradzę, z wszystkimi niebezpieczeństwami czyhającymi na mnie za każdym rogiem.
- No! Zuch dziewczyna! - poklepał mnie po ramieniu.
- Super!
Ruszyliśmy na stołówkę, bo nie było sensu wracać do pokoi, skoro jest już kolacja. (No niby Krzysiek chciał się wrócić, ale to już szczegół. )
- No więc, jak tam u was? - zaczął Wronia.
- What the fuck? - przyjrzałam mu się.
- Jak tam u ciebie, Luiza? - zapytał Kłos.
- Co?
- Jak tam u ciebie?
- Yyyyy..... eeeeeeee.....Dobrze?
- To dobrze!
- Co wam się dzieje?
- Ale co?
- No to "Co tam u ciebie?"
- A nie, wszystko dobrze, dziękuję. - uśmiechnął się Karol.
- Boże, ja się was boję.
- Nie masz czego si bać, bo to tylko były żarty!
- No to kamień z serca! - ucieszyłam się.
Wszyscy się zeszli a wraz z nimi  i nasz Pawełek. Znaczy się, ten, Zatorski.
- Ej mogę wam coś powiedzieć? - zapytał Pawcio.
- No to mów jak już musisz. - powiedział Michał.
- No to tak. No bo wczoraj oglądałem sobie tak kreskówki, i sobie tak pomyślałem, żeby   być taką jedną postacią z kreskówki, i sobie wymyśliłem, że będzie to Kaczor Donald, i nawet już zrobiłem sobie przebranie. - zakończył swoją wypowiedź z uśmiechem. No a my jak to my z miną "Wtf?". Nagle Krzysiek wstał z miejsca i podszedł do młodszego libero, po czym (?) go przytulił.
- Paweł, ja już to przemyślałem, i jestem gotowy aby oddać ci połowę swojego mózgu. Wiem, że czekasz na przeszczep. - powiedział, a my zaczęliśmy się głupio śmiać. Jedynie Paweł stał troszkę skołowany, ale też zaczął się śmiać. Zapewne nawet nie wiedział z czego.
Następnie udaliśmy się autokarem na halę. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla nas.
Zaczęłam składać sprzęt do torby, gdy nagle ktoś wskoczył mi na plecy, przy okazji krzycząc "Juchu!" . Ktoś o wiele, wiele cięższy niż potrafiłam udźwignąć, więc po prostu padłam na podłogę.
- Hahahahahahahaahahahaha! - zaczął się ze mnie śmiać Igła.
- No Krzysiek, plecy mi złamałeś. - pomógł mi wstać.
- Ty też mi często wskakujesz na plecy. - udawał obrażonego.
- Ale ja nie jestem przynajmniej taka ciężka.
- No to co.
- Pstro.
- Se drogą szło. - zaczął się śmiać ze swojego zacnego rymu.
Gdy wracaliśmy do hotelu, chłopaki zdradzili mi, iż będą świętować urodziny Igły, i że też mogę przyjść. Hehe, i tak by po mnie przyszli, nawet gdyby mi o tym nie powiedzieli.
Zaniosłam swoje rzeczy do siebie, i wszyscy razem udaliśmy się do pokoju Pita i Bartka.
- Ej, zaczekajcie, muszę sobie buta zawiązać. - powiedziałam, i kucnęłam by zawiązać sznurówki na kokardkę.
- Nie?
- To paaaaaaa
- Do zobaczenia!
- Widzimy się za roooook!
Tak, tak mi powiedzieli.
- Pfffffffffffffffffffffff! - wystawiłam im faksa.
- No dooooooobra, już na ciebie poczekamy. - wywrócił oczami Nowakowski. - Ale i tak pewnie byś się nie zgubiła.
- A chcesz żebym się zgubiła? Będziesz mnie szukać przez rok, i tak nie znajdziesz.
- Okej, bawimy się w chowanego.
A impra w swoim tempie się rozkręcała.


........................................................
Cześć :)
Wiem, strasznie krótki, ale za to następny będzie dłuższy, bo z imprezki, nie? No.
Pozdrawiam i do następnego ;**
PS. Dwa rozdziały wcześniej (chyba)  Abnormal zauważyła jeden szczegół. Aleś Ty spostrzegawcza! Brawo! :) Rafał nie mówi "r" no ale u mnie dałam mu tą zdolność, aby się cieszył. xD Mam nadzieję że jest szczęśliwy, to i ja jestem szczęśliwa xD