Gdy już wszyscy kładli się nynu, postanowiłam wprowadzić mój plan w życie. Jako pierwszy "zaatakowany" będzie Fabian. Jemu zawsze najlepiej robiło się trollingi, no zobaczymy jak teraz. Na tę okazję specjalnie kupiłam taśmę. Bójcie się. Oraz włochatego pajączka co ma taki sznurek a na końcu tego sznurka ma takie cuś co się to naciska i ten pajączek tak fajnie podskakuje. Ok, ok, już skończyłam tłumaczenie. Lećmy dalej. Z mojej kosmetyczki wzięłam jeszcze kredkę do oczu i mogłam już zacząć swoją tajną misję. Gdy było już gdzieś tak po 1 w nocy udałam się cichaczem do jego pokoju. Upewniłam się tylko czy śpi machając mu przed oczami ręką. Odkleiłam kawałek taśmy i przylepiłam mu na ręce w taki sposób, aby taśma trzymała się także i prześcieradła. Obkleiłam mu jeszcze jedną rękę i obie nogi tworząc jakby taką pułapkę. Następnie zabrałam się za namalowanie wąsów w stylu Picassa. W sumie, to jak ja coś komuś maluję na twarzy, to zawsze są to wąsy. Jako dopełnienie całego żartu, obok Dżagi położyłam pajączka. Wróciłam do pokoju i od razu walłam na łóżko.
Następnego dnia obudziłam się normalnie, czyli budzik telefonu mnie obudził. Odpoczęłam trochę po spaniu i poprzeciągałam się. Wybrałam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam wzięłam telefon i opuściłam pokój. Weszłam do windy i zjechałam nią w duł. Skierowałam się do stołówki i zajęłam krzesło. Jak zawsze sobie gadaliśmy, albo waliliśmy suchary gdy do pomieszczenia wszedł Fabian. Minę miał taką jakby ducha zobaczył.
-Nie uwierzycie co mi się dziś rano przytrafiło. -powiedział.
Zapewne nie, ale dajmy mu szansę, dajmy mu się wypowiedzieć.
- Budzę się normalnie, otwieram oczy, paczę, a przede mną stoi pająk. No to chciałem go zwalić, ale miałem ręce przyklejone taśmą do prześcieradła, także byłem uwięziony. Jak się uwolniłem to zrzuciłem tego pająka na podłogę ale się okazało, że by zabawką. Myślałem że ja tam umrę!
-Fabian, masz tu jakiegoś wąsa, chyba ci urósł, ale nie jestem pewny. - skomentował wypowiedź Drzyzgi Rafał.
- Fuck, zapomniałem że go nie zmyłem. - wyszedł ze stołówki.
- To było dziwne. -skomentował Igła.
- No właśnie, jak można bać się pająków? -powiedział Bartek.
- No helloł, jak można nie bać się pająków? -zapytałam.
- Oj bo ty się wszystkich owadów boisz.
- No w sumie...
- Ale ciekawe kto mu to zrobił. - powrócił do tematu Fabiana Piter.
- No, ale szacun dla tego ktosia, że takie coś wymyślił. -powiedział Kłos.
- Ooooo, dziękuję. - podziękowałam.
- To ty byłaś?!
- A co wy myśleliście, że ja mu te włosy odpuszczę?
- No ale powiedział, że on by tam umarł!
- No ale przeżył.
- No ale... A dobra.
- Jezus, mam się ciebie bać? - zapytał przejęty Piter.
-Wiesz, nie znasz dnia ani godziny kiedy cię zaatakuję, więc tak, masz się czego bać.
Po pewnej chwili Fabian wrócił do stołówki z wielkim uśmiechem na ryju. E,e,e,e,e. Dlaczego z takim wielkim? Przecież dopiero co, wyglądał jak umarlak wyciągnięty z grobu.
- Dlaczego się tak szczerzysz? - zadałam pytanie któte chyba nikt by nie zadał.
- Bo przeczytałem w horoskopie, że to będzie dla mnie udany i fajny dzień. - haha, a dopiero co mówił że ten dzień jest okropny xd
- Ty czytasz horoskop?
- No ja czytam. I proszę się ze mnie nie śmiać bo to nie jest śmieszne.
- Pamiętam jak kiedyś zadzwoniłeś do wróżbity Macieja.
-I co odebrał? -zapytał Igła.
- No. I się zapytałem czy jeżeli będę często mówić łamańce językowe, to czy faktycznie sobie złamię język. - roześmiał się Dżaga
- A on powiedział, że serio sobie może złamać język.
-Właściwie to jakie są łamańce języczne?-zapytał Winiarski.
- Stół z powyłamywanymi nogami. - powiedziałam.
- Hyhyhy, słuchajcie tego jak pomorze nie pomoże to pomoże może morze a jak morze nie pomoże to pomoże może Gdańsk.
- O, albo tego słuchajcie. Ząb zupa zębowa, dąb dupa dębowa. - przeczytałam łamaniec ze stronki dla dzieci.
- Chyba raczej dąb zupa dębowa. -poprawił mnie Andrzej.
- Ups. No faktycznie.
Niekontrolowany wybuch śmiechawy.
Po śniadaniu mieliśmy chwilkę odpoczynku, a podczas tej chwilki odpoczynku oczywiście nie robiliśmy nic pożytecznego. Ja pisałam z Laurą na fejsie, a pozostali łazili po całym pokoju w poszukiwaniu lepszego wi-fi. Hahaha, tylko ja mam tak dobrze.
- Ma ktoś internet?
-W ogóle nie ma. -powiedział Bartek który przemierzył pokój już kilka razy.
- A ty z czego się tak śmiejesz? -zapytał Igła.
- Co?
- Z czego się śmiejesz?
- Nie, nic, z niczego.
Właściwie to prawda, śmiałam się bez powodu. W oczekiwaniu jak ktoś mi odpisze przeważnie się śmiałam z niczego. Wiem, mam spore problemy z psychiką.
-Jeeeeest!!!- krzyknął triumfalnie Bartek który znalazł wreszcie internet niedaleko mojego łóżka.
- Masz internet?
-No! Wreszcie się znalazł.
Potem był trening a następnie obiad.
-Ej, a czy kiedykolwiek zastanawialiście co by było gdyby światem zapanowały by biedronki? - zapytał Zati.
-To Biedronka nie miała by konkurencji marketingowej. - odpowiedział mu Krzychu.
- No nie, chodzi mi o te zwierzęta biedronki.
- To nie, nikt się nie zastanawiał.
- Ja się kiedyś zastanawiałem co by było gdyby światem zapanowały by wiewiórki.
No co jak co, ale tych zwierząt Fabian wprost nienawidził. Wprawdzie tak jak taśmy i pająków. Nie wiem jak można bać się taśmy, no ale to jest Fabian, tego czegoś nie ogarniesz.
- Chyba sobie kupię soczewki. - powiedziałam.
- Czemu? Tak też jest fajnie. No popatrzcie sami jak jest lepiej?-zapytał Ignaczak zdejmując mi okulary.
- Yyyyyyy, nie wiem. - stwierdził Zati.
- Aha, dzięki za opinię. - podziękowałam.
-No ale w sumie jak chcesz. -stwierdził i założył sobie okulary. - Cześć, nazywam Krzysztof Ignaczak i jestem kujonem. Jasny gwint, ale jakość.
- Ja pierdziele, serio jak jakiś kujon wyglądasz. - stwierdził Piter.
- No weeeź i mi szkiełka wypaprałeś.
- Nie dotykałem szkiełek.
- Daj tutaj tą koszulkę. -wzięłam rąbek jego koszulki.
- Łeej, czemu moją?
- Bo ja nie mam takiego materiału.
- Ło Jezu.
Wytarłam sobie szkiełka i już mogłam je założyć.
Nagle Wrona i Kłos zaczęli się z czegoś śmiać.
- Z czego brehtacie? - zapytał Winiarski.
- Włączcie sobie na YouTubie "obejrzyj to bez śmiania się".
Weszliśmy więc wszyscy na YouTube aby obczaić o co chodzi.
- Ej które wy oglądacie? -zapytałam.
Kłos włączył mi filmik i zaczęłam paczeć.
- O Boże, ta piosenka w tle wygrała po prostu wszystko. - stwierdził Bartek zgonując na krześle.
- Zgadzam się. - powiedziałam i włączyłam jakiś inny przygłupi filmik.
Po obiedzie wszyscy siedzieli w swoim pokoju gdzieś w intetnetach, lub chodzili po korytarzu by złapać lepsze wi-fi. Ale to tylko niektórzy. Za to ja z Żygadłą udałam się do cukierni by zamówić na jutro tort. Po drodze zastanawialiśmy się czy dawać na ten tort jakiś napis czy też nie. Ostatecznie stwierdziliśmy, że napis "100 obronionych piłek, Igła!" będzie idealny. Gdy już złożyliśmy zamówienie wracaliśmy do hotelu prowadząc rozmówkę. Weszłam do pokoju i akurat rozdzwonił się mój telefon.
- Halo?
- Liz? - zapytała Laura.
- A jak nie Liz to co? - zaśmiałam się.
- Jesteście już we Wrocławiu?
- No jesteśmy.
- Wyjdziesz z hotelu na rynek? Pospacerujemy sobie.
- Ok, zaraz będę.
Opuściłam więc pokoju i wyszłam na korytarz.
- Gdzie idziesz? - zapytał Igła.
- A nigdzie.
- A to miłej podróży.
- Dzięki.
Wyszłam z hotelu i skierowałam się na rynek. Podeszłam do blondynki siedzącej na ławce i grzebiącej w telefonie.
- Dzień dobry, czy ma pani chwilkę, by porozmawiać o Bogu?
- Hahahaha - zaśmiała się po czym mnie przytuliła.
- Idziemy coś zjeść? Strasznie głodna jestem.
- Ja w sumie taka głodna nie jestem, ale już pójdę z tobą dla towarzystwa.
- Aleś ty dobroduszna jest.
- Ooooooo, dziękuję.
Poszłyśmy w kierunku jakiejś restauracji. Ja zamówiłam tylko sok, a Laura obiad, gdyż nie jadła go wcześniej.
- Przefarbowałaś sobie końcówki?! - zapytała widząc zmianę na moich włosach.
- Ja nie, Fabian mi zrobił trolla.
- Hahaha, to faktycznie mu się udało.
- No dzięki wiesz?
- Proszę bardzo. Jak z tobą i Łukaszem?
- Jak ma być? Nic nie ma. Pewnie sobie już inną znalazł.
- Albo żałuje.
- Jakby żałował, to by powiedział.
- Nie każdy facet mówi, że żałuje.
- Może nie każdy...
Rozgadałyśmy się niemiłosiernie a kiedy skończyłyśmy była godzina 18:00. Na szczęście nie musiałam robić zdjęć na popołudniowym treningu także luzik. Laura odprowadziła mnie pod hotel i się pożegnałyśmy. Weszłam do swojego pokoju i włączyłam TV i zaczęłam skakać po kanałach czy jest coś godnego mojej uwagi.
- O, już wróciłaś! Gdzie byłaś? - zapytał Krzysiu wchodząc do pokoju wraz z naszą "ekipą".
- Na mieście z Laurą. Tęskniłeś?
- Nie wiesz jak bardzo! - powiedział.
- Hyhy ja też.
Takie tam żarciki.
Nic nie robiliśmy czyli tak jak zwykle. No może z tym, że znów uczyłam Ignaczaka robić warkocza. A następnie poszliśmy na stołówkę gdyż była pora kolacji.
- Ej skoro mamy tutaj dwóch Ignaczaków, to dlaczego na Luizę nie mówimy Igła? - zapytał Zati.
- Bo ja nie jestem Igła. - odpowiedziałam.
- No to ci wymyślimy jakąś ksywkę. - odparł Winiarski.
- To musi być coś związanego z igłą...
- Hmmmmm.....
Myśleli i myśleli chyba z 20 sekund. No dłużej się nie da, co? Wiem, jestem strasznie nie cierpliwa.
W końcu Buszi pstryknął palcami.
- Nitka!
- Nitka?
- No Nitka!
- W sumie to nic innego nie da się wymyślić.... Chociaż Szpilka czy Kordonek też by było.
- Wolę być Nitką. Kordonek źle mi się kojarzy. - zaśmiałam się.
- No więc od dzisiaj jesteś Nitka.
- Poczułam się taka wyróżniona.
............................................
Witam Was wszystkich!!!
Haha, jakie powitanie xD
Jak już pewnie się orientujecie miałam mega, mega, meeeeega duże problemy z internetem więc rozdział nie mógł się pojawić wcześniej.
Mimo że jest on na prawdę bardzo krótki, mam nadzieję że się wam spodoba. :)
Kto oglądał wczoraj pierwszy mecz? <3
Do następnego :)
piątek, 29 maja 2015
poniedziałek, 11 maja 2015
Informacja.
Chciałabym Was bardzo przeprosić, że bardzo długo nic nie dodaje na blogi gdyż mój kochany internet się jakby to tak ująć totalnie spierdzielił. Na laptopie żadna strona nie chce wejść a rozdziały muszę pisać na telefonie na poczcie. Hahaha, w dodatku mój brat usunął mi z laptopa dwa rozdziały w tym jeden który dodałam ostatnio na tym blogu i musiałam go przepisywać jeszcze raz i ostatecznie wygląda on troszkę inaczej. Nie wiem czy to miał być taki troll, czy po prostu chciał abym się wnerwiła i rzucała rzeczami w ściany.
Nie wiem kiedy dokładnie przyjdzie sąsiad (spec od komputerów i takich spraw) i to nam jakoś naprawi, ale będziecie zmuszone poczekać znacznie dłużej, bo już przez te dni zdąrzyłam napisać na poczcie kilka rozdziałów, no ale co zrobisz.
Jeszcze raz przepraszam.
Ze smutkiem, Mamba.
Nie wiem kiedy dokładnie przyjdzie sąsiad (spec od komputerów i takich spraw) i to nam jakoś naprawi, ale będziecie zmuszone poczekać znacznie dłużej, bo już przez te dni zdąrzyłam napisać na poczcie kilka rozdziałów, no ale co zrobisz.
Jeszcze raz przepraszam.
Ze smutkiem, Mamba.